Szlachecki dwór dziś nazwalibyśmy rezydencją. To tu każdy szlachcic czuł się jak w domu. Dzielił, rządził i… wygodnie sobie żył, a w razie potrzeby się bronił.
Jam jest dwór polski, co walczy mężnie i strzeże wiernie – przed wiekami ta sentencja znajdowała się na portykach wielu dworów. Co ciekawe, w języku staropolskim na szlachecki dom mówiono „dworzec” lub nawet „dworzyszcze”. Ta pochodząca z języka prasłowiańskiego forma pierwotnie oznaczała jednak coś zupełnie innego. Zapewne była to po prostu zamknięta drzwiami przestrzeń, z szałasem w środku. W wiekach późniejszych – mniej więcej do XVI stulecia – znaczenie słowa „dwór” było z kolei o wiele szersze.
Nie określano wtedy w ten sposób jedynie domu, w którym mieszkał szlachcic, ale także znajdujące się w jego otoczeniu budynki gospodarcze, a nawet park i ogród. W okresie zaborów pojęcie to ponownie zmieniło swój zakres. Tym razem doszło do jego zawężenia. Było to spowodowane pogłębiającym się rozwarstwieniem społecznym w ramach samej szlachty. Wówczas jedynie okazałe dwory z prawdziwego zdarzenia nadal nazywano dworami. Dla tych skromniejszych zarezerwowane było inne słowo: „dworek”.
Jak zbudować dwór? Instrukcja i materiały
Pierwsze „podręczniki” budowy dworów zaczęły powstawać już w XVII wieku, a jeszcze wcześniej ukazała się poruszająca kwestię budowy fortalicji Rewizja zamków ziemi wołyńskiej w połowie XVI w. W 1659 roku ukazało się dzieło autorstwa prawdopodobnie Łukasza Opalińskiego – Krótka nauka budownicza dworów, pałaców, zamków podług nieba i obyczaju polskiego. Z kolei w Ziemiańskiej Generalnej Oekonomice Jakuba Kazimierza Haura, również z XVII stulecia, znajdziemy traktat Architektonika albo Nauka Budownicza Gospodarcza.
W XVI, a nawet jeszcze w XVII wieku większość dworów była drewniana. Tylko najbogatsi mogli sobie pozwolić na to, by postawić dwór murowany. Zwłaszcza w XVII stuleciu, kiedy po licznych wojnach (z potopem na czele) gospodarka Polski podupadła. Powszechnie budowane murowane dwory to wynalazek późniejszy, charakterystyczny dla wieków XVIII i XIX. Bywało zresztą, że dwór powstawał przez pokolenia. Kolejni właściciele dobudowywali do pierwotnej części swoje dodatki. Miało to – w ich mniemaniu – upiększyć dom. A przy okazji powiększyć kubaturę.
Solidny od stóp do głów
Szanujący się dwór szlachecki musiał być porządnie zbudowany, od dołu aż do samej góry. A to oznaczało solidną podłogę, jak i dach. Podłoga nazywana była także pokładem lub pawimentem. Sposób jej wykonania mógł być różny. Mogła to być po prostu ubita glina. Dość często była ona jednak zbijana z tarcic, ewentualnie z desek czy to dębowych, czy też sosnowych. Mogły to być również składane w tablatury lub arkusze deseczki. Natomiast w wieku XVIII zaczęły upowszechniać się posadzki.
Przejdźmy teraz do dachów. Niektóre z ich rodzajów były w szlacheckich dworach szczególnie popularne. Chociażby zwyczajne dachy czterospadowe. Niezwykle rozpowszechnione były tzw. dachy łamane polskie. Był to jeden z rodzajów dachów łamanych, obok, chociażby krakowskiego czy mansardowego. Dach łamany polski był szczególnie przydatny, jeżeli musieliśmy przykryć dwór o dość cienkich ścianach zewnętrznych. W jego przypadku obciążenie było dodatkowo rozłożone przy pomocy wysuniętych poza ściany zewnętrzne belek stropowych. I to na nich opierają się krokwie dachowe. W przypadku takiego dachu okap jest nieco wysunięty, przy czym widoczne są końce belek stropowych.
Samo przełamanie dachu zapewnia mu większą sztywność, stabilność w porównaniu do tych, w których tego rozwiązania nie zastosowano. Kąt nachylenia tak połaci górnej, jak i dolnej uzależniony był od tego, czym zamierzaliśmy przykryć dach? Była to jednak zazwyczaj wartość powyżej 40-45º, przy czym najbardziej strome były dachy kryte słomą, nieco mniej strome były te, które przykrywano dranicami lub gontem, a najmniej te kryte dachówkami.
Mój dwór moją twierdzą
Nie wszędzie dwory budowano jedynie z myślą o wygodzie lokatorów i odpowiedniej prezencji rodu. W mniej spokojnych regionach Rzeczpospolitej dwory musiały jednocześnie pełnić funkcję swoistych twierdz, będących w stanie wytrzymać długotrwałe oblężenie. Zresztą przed XVI wiekiem przeważającą formą dworu był właśnie ten obronny, określany jako „fortalicja”. Powody mogły być różne. Przykładowo „zwyczaj” najeżdżania sąsiadów, jaki „obowiązywał” na ziemiach przemyskiej i sanockiej. Szczególnie niebezpiecznie było jednak na Kresach, czyli w województwach kijowskim, podolskim, bracławskim, ruskim, wołyńskim czy bełskim.
Dwory na Kresach musiały być wręcz ufortyfikowane, ponieważ można było się tam spodziewać najazdu np. Tatarów. Przydawały się więc okopy, fosy, ostrokoły, baszty… Jak twierdza, to twierdza. Różnice widać było już na pierwszy rzut oka i nawet nie trzeba było patrzeć na fortyfikacje. Weźmy okna: były one zazwyczaj mniejsze niż w dworach o „cywilnym” przeznaczeniu. Okiennice zaś były solidniejsze. Dotyczyło to także drzwi i bram. Charakterystyczną cechą funkcjonowania dworów obronnych było to, że dbano o to, by zgromadzone w nim były odpowiednio duże zapasy żywności – na wypadek oblężenia.
Czytaj też: Cicha noc w ziemiańskim dworze. O tym, jak nasi dziadkowie spędzali czas Bożego Narodzenia
Osobliwe nazwy pomieszczeń
W miejscach, które okazały się wystarczająco bezpieczne, pojawiły się tzw. dwory pańskie, które z kolei później zostały zastąpione przez dwory ziemiańskie. O wiele bardziej symetryczne i przede wszystkim parterowe. I posiadające kilka charakterystycznych elementów, niektóre o dość ciekawej etymologii.
Przybywających do dworu „witał” ganek – słowo to pochodzi od wysokoniemieckiego ganc. Niezwykle istotną częścią dworu była też znajdująca się na osi budynku sień. Lub nawet wielka sień, jeżeli istniała potrzeba, by taką zbudować. Mogła ona bowiem pełnić funkcję sali sejmikowej lub stołowej. W określonych sytuacjach służyła nawet do celów obronnych! W narożach dworu umieszczano czasem alkierze. Czyli co? Wyraz ten wywodzi się od starofrancuskiego aruiere i oznaczał „miejsce dla łuczników”. Tutaj jednak chodziło o coś innego. Były to komnaty gościnne. (Na marginesie: komnata, z łac. caminata, to po prostu „pokój z kominem”).
Ale to jeszcze nie koniec pomieszczeń o interesujących nazwach. Poza jadalnią, bawialnią czy pokojem bilardowym w pobliżu kuchni znajdowały się kredens i chowalnia, w której przechowywane były sprzęty potrzebne do serwowania posiłków oraz co lepsza żywność. Co ciekawe, chowalnia była też nazywana… apteczką. A to dlatego, że w języku greckim apotheke oznacza „skład”. W przypadku braku takiego pomieszczenia „apteczką” stawała się szafa w kredensie.
Szereg pomieszczeń znajdował się tzw. obejściu dworskim. Były tam: stajnia i/lub obora, stodoła bądź bróg, który był składem siana. Dwory wyposażone były również w specjalne pomieszczenia zlokalizowane dalej od głównego budynku, służące do przechowywania cennych rzeczy na wypadek pożaru. Jak podaje Feliks Markowski, nazywano je śpichlerzami, lamusami lub świronkami.
Czytaj też: Naprawdę żyli jak królowie. Osiem luksusów, których nie spodziewałbyś się w średniowiecznym zamku
Wyznacznik bogactwa
Swego czasu ciekawym wyznacznikiem bogactwa dworu szlacheckiego były… okna. A dokładniej to, co się w nich znajdowało. Okna z szybą były rzadkością. Co zatem w nie wstawiano? Zazwyczaj były to w odpowiedni sposób spreparowane błony zrobione z woskowanego płótna lub natłuszczonego papieru.
Dopiero w XVI stuleciu zaczęły pojawiać się szybki. Z początku niewielkich rozmiarów, wstawiane były w ramki z drewna czy ołowiu. Jedynie najbogatszych było stać na szybki z prawdziwego zdarzenia, gładkie, przezroczyste i przede wszystkim bezbarwne. Wtedy określano je mianem szkła weneckiego. Szkło weszło do powszechnego użycia w wieku XVII. Ale nie przypominało tego, które znamy z naszych okien. Było raczej matowe i… zielonkawe.
Nie taki szlachcic wojowniczy…
Za czasów sarmackich zarabianie poprzez udział w wyprawach wojennych stawało się coraz bardziej passé. Zarządzanie gospodarstwem – oto było zajęcie godne prawdziwego szlachcica! Zarobione pracą chłopów pieniądze można było wydać m.in. na wyposażenie dworu. I chociaż generalnie meble codziennego użytku, takie jak zydle, stoły, ławy czy skrzynie, były raczej prostej konstrukcji (część jedynie malowano na zielono lub przykrywano zielonym suknem), to niekiedy można było sobie pozwolić na odrobinę ekstrawagancji, np. w postaci specjalnie sprowadzonej szafy gdańskiej. Wnętrza można też było wzbogacić o różnego rodzaju makaty czy kobierce, ściągane do Polski ze Wschodu.
Ważnym elementem wystroju wnętrza były piece pokojowe i kominki. Dbano przy tym, aby piece ozdobne y kształtne były. To, co można było spotkać w ich pobliżu – lub generalnie w samym dworze – to wyraz pewnej próżności szlachciców. A chodzi tu o rodowe portrety, bardzo chętnie przez nich zamawiane. Co ciekawe, choć szlachta stawała się coraz bardziej niechętna do wojaczki, na tych obrazach przedstawiano członków rodu jako wojowników, obowiązkowo z karabelą w ręce i odpowiednim wyrazem twarzy: pełnym odwagi i stanowczości. Oczywiście również szata zdobiła człowieka. Namalowany strój musiał więc być odpowiednio bogaty.
Poza portretami ściany dworów ozdabiano różnego rodzaju orężem: szablami, nadziakami, tarczami czy pistoletami. Musiało to niemało kosztować, bo wysadzane były drogimi kamieniami. Aczkolwiek nie można powiedzieć, że oręż kompletnie do niczego szlachcie nie służył. Otóż szlachcice lubowali się w pewnego rodzaju sporcie. Ale o tym przeczytacie już kolejnym artykule…
Polecamy video: Jeremi Wiśniowiecki – młot na Kozaków. Czarna legenda kniazia Wiśniowieckiego
Bibliografia
- Z. Kuchowicz, Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1975.
- J. Maciszewski, Szlachta polska i jej państwo, Wiedza Powszechna, Warszawa 1986.
- F. Markowski, Polskie dwory zwyczajne i obronne XVI – XIX w., Księgarnia Gubrynowicza i Syna, Lwów 1935.
- M. Świtała-Cheda, Nazwy pomieszczeń w szlacheckich dworach, „Studia Łomżyńskie”, nr 24/2013.
- Kazimierska-Korsak, M. Korsak, Dachy w dworze polskim, „Verbum Nobile”, nr 18/2013.
KOMENTARZE (2)
Wodolejstwo z małą ilością informacji ale jednocześnie zabarwione propagandą z czasów wczesnego PRL.
Cóż wymagać jeśli w bibliografi są podane dwa PRLowskie wydawnictwa