Ciekawostki Historyczne
Zimna wojna

Historia braci Ejsmontów

Bracia Ejsmontowie musieli uciec z PRL, by realizować swoje marzenia. Wydawało się, że ich cel jest na wyciągnięcie ręki. Wtedy doszło do tragedii.

Piotr i Mieczysław Ejsmontowie przyszli na świat 3 listopada 1940 roku w Grodnie (obecnie na Białorusi). Wraz z końcem II wojny światowej cała rodzina przeniosła się na Mazury. Ostatecznie osiadła w Węgorzewie. I to tam zrodziła się wielka miłość bliźniaków do żeglarstwa oraz przygód.

Najstarsze z czwórki dzieci państwa Ejsmontów spędziły dzieciństwo na wodzie. Jeszcze w podstawówce Piotr i Mieczysław dołączyli do Klubu Morskiego LOK w Węgorzewie. Nierzadko zdarzało im się zamiast do szkoły trafiać na wody pobliskich jezior, które szybko poznali od podszewki. Żeglarstwo stało się ich obsesją. Gdy nie spędzali czasu na wodzie, czytali o niej oraz znanych żeglarzach i ich przygodach. Było to grono bohaterów, do którego planowali w przyszłości dołączyć. I marzenie to zrealizowali.

Po ukończeniu szkoły podstawowej bliźniacy rozpoczęli naukę w Technikum Rybołówstwa w Giżycku, jednak szkoła szybko przestała ich zadowalać. W wieku nastoletnim znali Mazury jak własną kieszeń i marzyli o przygodach na morzach oraz oceanach. Dlatego porzucili giżyckie technikum i wyjechali do Gdyni na kurs marynarski. W jego trakcie udało im się odbyć pierwsze morskie rejsy na m.in. „Zawiszy Czarnym” czy „Henryku Rutkowskim”. Zdobyli też patenty sterników morskich. I choć Polska lat 50. nie była krajem, w którym łatwo zrealizować marzenia o dalekich, czy nawet bliższych podróżach, to młodych Ejsmontów to nie zraziło.

Czytaj też: Najbardziej spektakularne ucieczki z PRL-u

Zew przygody

W 1959 roku Piotr i Mieczysław postanowili wziąć los w swoje ręce. Zaczęli realizować pragnienia o morskich wojażach. Na początku chcieli działać zgodnie z obowiązującym prawem. Niestety szereg różnych przepisów oraz innych komunistycznych ograniczeń uniemożliwiły im legalną organizację wyprawy przez Bałtyk. Zdecydowali się zatem ugryźć temat w inny sposób.

Wraz z końcem sierpnia niespełna 19-letni bracia wyruszyli do Szczecina, gdzie wypożyczyli sześciometrową żaglówkę „Powiew” pod pretekstem rejsu do Świnoujścia. Po dotarciu do wyznaczonego celu zdecydowali się płynąć dalej. Jakimś cudem udało im się ominąć patrole Wojska Ochrony Pogranicza i wypłynąć na pełne morze. Omal nie przypłacili tego życiem. W nocy rozpętał się potężny sztorm, wobec którego ich mieczowa żaglówka była niczym łupina orzecha. Młodzieńcza brawura spotkała się z brutalną rzeczywistością. Tak później opisywali wrażenia z tej wyprawy:

Płynęliśmy pod wiatr na mocno zrefowanym foku i grocie. Płynęliśmy jak upiór bez świateł. Bałtyk się srożył. Dmuchało z siłą 6,7 stopni. Co pół godziny wylewaliśmy z jachtu około 30 wiader wody. Trzymaliśmy kurs na północ, planując dotarcie do Kopenhagi. Piekielny szkwał chciał koniecznie wywrócić naszą jolkę.

Mieli jednak szczęście. Wraz z nastaniem nowego dnia dotarli do Rønne, portu na Bornholmie, stając się tam niemałą sensacją.

Bracia Ejsmont – morscy fanatycy

Po pierwsze, bliźniacy wzbudzili podziw faktem, że udało im się pokonać pogrążony w jesiennym sztormie Bałtyk tak małą łódeczką. Po drugie, młodzieńcy wcale nie chcieli ubiegać się o azyl. Poprosili Duńczyków jedynie o zaopatrzenie w prowiant na dalszą podróż, gdyż ten zabrany z kraju całkowicie im przemókł. Co więcej, urzędników zapewniali, iż po skończonym rejsie, którego celem miało być przeprawienie się przez Atlantyk, mieli w planach powrót do kraju.

Po wysłuchaniu tych rewelacji Ejsmontowie zostali odesłani do ambasady w Kopenhadze, skąd deportowano ich do goleniowskiego aresztu. Zostali oskarżeni o nielegalne przekroczenie granicy, uprowadzenie jachtu oraz sfałszowanie dokumentów. Groziło im pięć lat więzienia. Jednakże szczęście ich nie opuszczało. Wstawił się za nimi sam sekretarz ambasady PRL w Kopenhadze. W liście do obrońcy braci pisał:

Co do Ejsmontów, podzielam pogląd, że tym chłopcom trzeba pomóc. To są fanatycy morza, którzy na tej skorupie chcieli płynąć przez Atlantyk. Podkreślali wielokrotnie Duńczykom, że nie chcą azylu, a tylko prowiantu na dalszą drogę

Ich sprawa została umorzona ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu, a prawa żeglarskie przywrócone. Po wyjściu na wolność braci objął obowiązek odbycia służby wojskowej. Trafili do Marynarki Wojennej, gdzie uzyskali stopnie jachtowego kapitana żeglugi bałtyckiej. Po ukończeniu służby otrzymali posady bosmanów na żaglowcach „Polonia” i „Wielkopolska”. Byli jednak pilnowani przez służby, by nigdy nie znaleźć się razem na statku, co mogłoby ich zachęcić do kolejnej ucieczki.

Czytaj też: Ucieczki z ZSRR to nic zaskakującego – ale dlaczego setki osób uciekały DO Związku Radzieckiego?!

Ucieczka

Zew przygody nie opuścił Ejsmontów. Został wręcz dodatkowo podburzony przez odmówienie im udziału w wyprawie na jachcie „Śmiały” dookoła Ameryki Południowej. Paradoksalnie właśnie ta decyzja miała zaważyć o ich dalszych losach. Latem 1965 roku bliźniakom udało się zmylić pilnujące ich służby i trafić do Danii – Piotr na pokładzie turystycznego jachtu, a Mieczysław przez fortel podczas udziału w bałtyckich regatach. W Kopenhadze wnieśli o azyl, który argumentowali „chęcią opłynięcia świata oraz uprawiania wolnej żeglugi”.

W nowym kraju od razu podjęli pracę w fabryce i odkładali każdy grosz na organizację wyprawy. Po ponad roku udało im się kupić niewielką łódź, którą nazywali „John” – na cześć niedawno zmarłego prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Na jej pokładzie planowali dotrzeć do USA i złożyć kwiaty na jego grobie.

W rejs wyruszyli w maju 1967 roku. Niestety po 10 dniach na Morzu Północnym uderzył w nich tankowiec i bracia musieli opóźnić plany. Tym razem z pomocą przyszła im duńska Polonia, która nie tylko pomogła w uzyskaniu odszkodowania, ale również zorganizowała zbiórkę na wznowienie wyprawy. W maju 1968 roku Ejsmontowie na pokładzie „Johna II” wypłynęli w upragniony rejs, który zakończyli w Wigilię w Miami na Florydzie. W Ameryce zostali ugoszczeni niczym bohaterowie. Spotykali się z senatorem Edwardem Kennedym, powitali w kongresie astronautów, którzy niedawno wrócili z misji Apollo 8, oraz złożyli kwiaty na grobie JFK.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Ostatnia podróż

Ejsmontowie nie potrafili jednak długo usiedzieć na miejscu. Ich kolejny rejs miał być spełnieniem największych marzeń – wyprawą dookoła świata. Problem w tym, że „John II” nie nadawał się do dalszej żeglugi, a zbiórka na nową łódź nie szła tak sprawnie, jak tego oczekiwali. Los znów jednak się do nich uśmiechnął. Z pomocą przyszła mieszkająca w Detroit ciocia Emila Markiewicz-Marks. Dzięki niej udało się bliźniakom kupić nowy jacht i odpowiednio go doposażyć.

12 lipca 1969 roku na pokładzie „Polonii” bracia wyruszyli z Nowego Jorku na Wyspy Kanaryjskie. Następnie mieli popłynąć do Kapsztadu. Niestety warunki pogodowe oraz awaria łodzi zmusiły Ejsmontów do obrania kierunku na Rio de Janeiro. Tam z powodu braku funduszy spędzili dwa miesiące, naprawiając jacht. Zdecydowali o zmianie kursu i opłynięciu Ziemi Ognistej oraz przylądka Horn. 24 listopada 1969 roku wyruszyli z Buenos Aires wraz z 22-letnim Wojtkiem Dąbrowskim, studentem i synem Polaków mieszkających w Brazylii. Miał on towarzyszyć Ejsmontom do Punta Arenas. Zanim opuścili Argentynę, wysłali jeszcze list do Polski:

Kochani rodzice – już za tydzień opuszczamy Buenos Aires. Akurat w święta Bożego Narodzenia będziemy pośród lodów południa na przylądku Horn. Jest to najlepszy czas na takie przejście. Przygotowujemy się do tego bardzo solidnie i bardzo poważnie.

fot.Zala / CC BY-SA 4.0

Pomnik ku czci braci Piotra i Mieczysława Ejsmontów (zaginęli w 1969 r. w okolicach Przylądka Horn) nad Zalewem Sokólskim.

Kontakt z załogą „Polonii” urwał się po 17 grudnia. Gdy jacht nie zawinął do kolejnego planowanego portu w Rio Gallegos, argentyńska marynarka wraz z lotnictwem podjęła jego poszukiwania. Niestety, pomimo starań nie natrafiono na żaden ślad po „Polonii”. Wiosną 1970 roku braci Ejsmontów oraz Dąbrowskiego oficjalnie uznano za zmarłych.

O innej spektakularnej ucieczce z PRL przeczytasz w artykule: Ucieczka braci Zielińskich

Za udostepnienie fotografii do artykułu dziękujemy Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie. Serdecznie zapraszamy do muzeum  na wystawę on-line poświęconą bohaterom artykułu „Wolni Polscy żeglarze Piotr i Mieczysław Ejsmont”

Bibliografia

  1. Jarosław Molenda, Zwiać za wszelką cenę. Słynni uciekinierzy i emigranci z PRL, Bellona, 2017.
  2. Łukasz Czarnecki-Pacyński, Marzenia większe od rozsądku. Historia braci Ejsmontów, gazetaolsztynska.pl, 06.10.2019 / dostęp: 21.02.2023.
  3. Katarzyna Skorska, Niezwykłe losy braci Ejsmont, magazynwiatr.pl, 21.05.2015 / dostęp: 21.02.2023.
  4. Legendarni mazurscy żeglarze, radioolsztyn.pl, 14.12.2014 / dostęp: 21.02.2023.

Zobacz również

XIX wiek

„Ślepy podróżnik” James Holman

James Holman udowodnił, że człowiek potrafi echolokować nie gorzej niż nietoperz. Ten niewidomy podróżnik w pierwszej połowie XIX wieku sam okrążył świat!

6 listopada 2023 | Autorzy: Przemysław Barszcz

Historia najnowsza

Operacja „Samum” (1990)

Tajna ewakuacja amerykańskich agentów w 1990 roku była jedną z najbardziej brawurowych akcji w dziejach polskiego wywiadu. Jak przebiegła operacja „Samum”?

11 listopada 2022 | Autorzy: Maria Procner

Zimna wojna

Ucieczka braci Zielińskich

Dwóch chłopców w październiku 1985 roku pod naczepą TIR-a przedostało się do Szwecji. Dla władz PRL był to policzek. Jak wyglądała ucieczka braci Zielińskich?

23 października 2022 | Autorzy: Maciej Danowski

Wielkie ucieczki Polaków

Nie ma takich więzień, z których Polacy nie potrafiliby uciec, ani trudności, których nie potrafiliby przezwyciężyć. Ryzykowali własnym życiem, żeby pomóc innym. Wielka sztafeta pokoleń...

23 października 2022 | Autorzy: Redakcja

Zimna wojna

Jack Strong – atomowy szpieg

Zasłużony dla komunistów pułkownik Kukliński po misji w Wietnamie... został agentem CIA. Przez 9 lat jako Jack Strong informował USA o atomowych planach ZSRR.

7 października 2022 | Autorzy: Maciej Danowski

Zimna wojna

Polak za granicą. Tu kupisz, tam sprzedasz. Czym była „turystyka handlowa” w PRL?

Od końca lat 60. po początek lat 90. – jak przed wiekami – karawany kupców przemierzały Europę i Azję. Tym razem byli to... Polacy w...

15 września 2021 | Autorzy: Piotr Janczarek

KOMENTARZE (5)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

andres de naturatt

no i nie pomogło błogosławieństwo ojca Herkulana…

Uznanie

Podziwiam za hart ducha i odwagę.

Ekolog

bumelanci zawsze znajdują sobie jakiś cel w życiu, który jest najdalszy od uczciwej pracy…

    Joe

    A ekolodzy utrudniają im to jak mogą..

Ewa

Najbardziej mi żal tego Wojtka studenta, niepotrzebnie z nimi płynął.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.