Daniel Lambert w pewnym momencie zaczął przeraźliwie szybko tyć. Stracił pracę i stał się odludkiem. Pozbierał się jednak i został bardzo bogatym człowiekiem.
Lato 1806 roku. Londyn. W gazecie „The Times” ukazało się ciekawe ogłoszenie. Opisano w nim „największą osobliwość na świecie”, niejakiego pana Daniela Lamberta, który ważył blisko 320 kilogramów. Chętni mogli przyjść i – za odpowiednią opłatą – zobaczyć wielkoluda w domu przy Piccadilly 53, wówczas w pobliżu zachodnich obrzeży miasta. Daniel z dumą prezentował tam swe „wdzięki”. Prowadził też ożywione dyskusje z gośćmi. Tak duża otyłość w XIX wieku była zjawiskiem rzadkim i wstydliwym. Ale przez jakiś czas Lambert potrafił przekuć ją w sukces. Na swojej tuszy całkiem nieźle zarabiał…
Czytaj też: Kiedy Europejczycy zaczęli stronić od kąpieli?
Szanowany następca ojca
Daniel Lambert przyszedł na świat w domu przy Blue Boar Lane w Leicester 13 marca 1770 roku. Jego ojciec, również Daniel Lambert, był myśliwym Harry’ego Graya, hrabiego Stamford, zaś w chwili narodzin syna piastował posadę więziennego strażnika Leicester. Miną lata, a Daniel junior pójdzie w te same, dobrze znane ślady.
Być może to dziwne, ale mały Daniel był bardzo żywym dzieckiem. Uwielbiał sport. Szczególnie upodobał sobie polowania na wydry, wędkarstwo, strzelectwo i wyścigi konne. Był też świetnym pływakiem. Tak dobrym, że udzielał lekcji mniej doświadczonym zapaleńcom. Choć jego metody nauczania pozostawiały wiele do życzenia – niektórych niepotrafiących pływać uczniów zabierał na drugi brzeg rzeki, rozbierał i kazał wracać do punktu wyjścia. W ten sposób chciał przełamać ich strach przed wodą. Czy się udało? Nie wiadomo. Ale jego prawdziwym „konikiem” była hodowla psów. W tej dziedzinie zyskał status eksperta.
W wieku czternastu lat Lambert został wysłany do Birmingham na praktykę do zakładu Messrs Taylor & Co produkującego grawerowane sprzączki i guziki. Z biegiem lat produkty oferowane przez przedsiębiorstwo stały się niemodne, a słaba sprzedaż doprowadziła firmę do upadku i zwolnienia Daniela. Trudna sytuacja oraz brak pracy zmusiły go do powrotu w rodzinne strony. Z pomocą synowi przyszedł ojciec, który załatwił mu posadę pomocnika strażnika więzienia w Leicester. Wkrótce potem starszy Lambert przeszedł na emeryturę, a młodszy zastąpił go na stanowisku. Skazani szanowali go. Zaprzyjaźnił się z wieloma z nich i dokładał wszelkich starań, wspierając ich chociażby w drodze na rozprawy. Nigdy nie nadużywał władzy.
Czytaj też: Julia Pastrana – Kobieta Małpa
A waga rosła i rosła
Mając dziewiętnaście lat, miłośnik psów zauważył, że jego waga drastycznie wzrosła. Nie wiedział dlaczego. Przecież wciąż był aktywny fizycznie. Cechowała go przy tym ogromna siła, ponoć tak wielka, że samodzielnie radził sobie z dwustukilogramowymi ciężarami. Ale nie tylko z nimi.
Pewnego razu, kiedy w mieście pojawiła się cyrkowa trupa, Daniel wybrał się na pokaz niedźwiedziego tańca. Występ przebiegał spokojnie. Publika wesoło klaskała. W pewnej chwili jakiś pies podbiegł do występującego zwierzęcia i zaczął nań zajadliwie szczekać. Zdenerwowany miś, ku uciesze swoich treserów, zaatakował czworonoga. Tragedia wisiała w powietrzu… W tym momencie do akcji wkroczył Lambert. Podbiegł do rozjuszonego niedźwiedzia i, broniąc psa, wymierzył mu solidny cios. Zwierzę najpierw padło ogłuszone, a później uciekło.
Waga i siła Daniela szły zapewne w parze. To dziwnie, bo sam twierdził, że nie jadał więcej niż przeciętny człowiek. Na dodatek wciąż dużo się ruszał. Nadal pływał, a jedna z plotek głosi, że potrafił to zrobić z dwoma mężczyznami usadzonymi na jego plecach! Raz przeszedł 11 kilometrów z Woolwich do Londynu „ze znacznie mniej widocznym zmęczeniem niż kilku mężczyzn średniego wzrostu, którzy byli na imprezie”. Nie zaglądał też do kufla z piwem. Mimo to kilogramów przybywało.
W 1801 roku waga Lamberta wzrosła do około 250 kilogramów. Wtedy zaczęły się jego kłopoty. Ponieważ jego masa oznaczała, że ani on, ani jego koń nie byli w stanie nadążyć za polującymi, Daniel był zmuszony zrezygnować z tej przyjemności. Zajął się hodowlą terierów. W 1805 roku zamknięto więzienie, w którym pracował. Powodem była zmiana systemu więziennictwa – pobyt w celi zastąpiła praca przymusowa. Po zwolnieniu, w ramach zadośćuczynienia otrzymał rentę w wysokości 50 funtów. Ale już wcześniej przełożeni Lamberta zastanawiali się, czy otyłość nie przeszkadza mu zbytnio w wykonywaniu obowiązków. Był to moment zwrotny w życiu bezrobotnego strażnika.
Czytaj też: Koo Koo – Dziewczyna Ptak
Ciężkie pieniądze
Wielki Daniel stał się bardzo wrażliwy na punkcie swojego ciała. Nie chciał i nie pozwalał się zważyć. Dopiero kiedy grupa kolegów przekonała go do wyjścia z domu, zapraszając na walki kogutów, i podstępem zważyła w parowozie, świat poznał imponującą wartość – 320 kilogramów!
W dosyć prosty sposób można zobrazować ówczesną wielkość Daniela: w jego kamizelce mieściło się sześciu przeciętnych mężczyzn, a jedna pończocha miała rozmiar worka. Z takimi gabarytami trudno było się przemieszczać. Bezrobotny Lambert zaszył się w czterech ścianach. Samotny, otyły odludek w okamgnieniu stał się lokalną atrakcją. Pod jego dom przychodziły pielgrzymki ciekawskich, którzy choć na moment chcieli go zobaczyć, a by osiągnąć cel wymyślali przeróżne historie. Jeden z gości zapragnął spotkania, gdyż bardzo interesował się walkami kogutów. Inny przyszedł z zapytaniem o rodowód klaczy…
W kwietniu 1806 roku Daniel uznał, że pora wziąć sprawy w swoje ręce. Renta nie wystarczała już na godne życie. Ludzie traktowali go jak zjawisko, więc postanowił na tym zarobić. Korzystając ze specjalnie skonstruowanego parowozu, wyjechał do Londynu. Tam wysłał list do dziennika „The Times” z treścią ogłoszenia. I czekał. Pomysł z pobieraniem opłat za możliwość spotkania okazał się strzałem w dziesiątkę!
Człowiek przerastający oczekiwania
Lambert dzielił się swoimi zainteresowaniami i wiedzą na temat sportu, psów i hodowli zwierząt ze średnią i wyższą klasą Londynu. Wśród lepiej sytuowanych przyjaźnienie się z nim stało się bardzo modne. Bywali i tacy, którzy odwiedzali go wielokrotnie. Pewien bankier odbył aż 20 wizyt, za każdym razem wnosząc opłatę za wstęp. Innym ciekawym odwiedzającym był hrabia Józef Boruwłaski, również uważany za dziwoląga, gdyż mierzył ledwie 99 centymetrów wzrostu. Bywali też lekarze, którzy ochoczo wykonywali najprostsze badania. Co zadziwiające, twierdzili, że jest zdrowy. W progi jego mieszkania zawitał w końcu reporter „The Times”. Był pod wrażeniem Daniela. Pisał:
Znaleźć człowieka o jego niezwykłych rozmiarach… posiadającego tak wielką wiedzę, maniery najbardziej uprzejme i przyjemne oraz doskonałą swobodę i łatwość w rozmowie, przerosło nasze oczekiwania. Tak wysokie, jakie zostały podniesione.
Ale nie wszyscy goście byli mili i kulturalni. Jeden z nich w bardzo niegrzeczny sposób zapytał Lamberta o koszt jednego z jego płaszczy. Ten nie odpowiedział. Mężczyzna powtórzył więc pytanie, dodając, że uważa, iż ma prawo żądać dowolnych informacji, ponieważ zapłacił szylinga, dzięki któremu Daniel będzie mógł kupić następny płaszcz. – Panie – odezwał się Lambert – gdybym wiedział, za którą część mojego następnego płaszcza zapłaciłby twój szyling, mogę cię zapewnić, że wyciąłbym ten kawałek.
Dzięki pomysłowi, życzliwym ludziom i przełamaniu nieśmiałości Daniel Lambert dorobił się pokaźnych pieniędzy. Gdy we wrześniu 1806 roku wracał do Leicester, był bogaty. I nadal niebywale otyły.
Powrót i ostatnie lata i pogrzeb
Po powrocie z Londynu Daniel wrócił do społeczeństwa. Znów widywano go w miejscach publicznych. Hodował ukochane psy. Odwiedzał brytyjskie miasta, a przyjazd najcięższego człowieka na świecie zawsze gromadził tłumy na rynkach. Ostatnim przystankiem w życiu Lamberta był Stamford, w którym zatrzymał się w czerwcu 1809 roku. Po zameldowaniu się w Waggon and Horses Inn 20 czerwca Lambert poszedł spać jak zwykle i wstał następnego dnia. Jednak podczas golenia zaczął odczuwać duszności. W ciągu kilku minut zmarł. Miał zaledwie 39 lat.
Pogrzeb tak wielkiego mężczyzny był nie lada problemem. Najpierw trzeba było wyciągnąć zwłoki z gospody, w której leżały. Mieszkańcy Stamford ostatecznie wyrwali okno i część ściany, a następnie złożyli ciało w „pudełkowej” trumnie, która była wielkości współczesnego miejsca parkingowego. Potem 20 mężczyzn postawiło trumnę na koła i turlało ją na cmentarz, gdzie czekał specjalnie przygotowany grób. Ponoć samo złożenie Lamberta w grobie trwało dwadzieścia minut.
„Król Grubasów”, jak zwykli o nim mówić Brytyjczycy, został legendą. Puby i środki transportu publicznego nazywano jego imieniem, tworzono figury wielkie jak on sam. W przekazach ustnych ten inteligentny facet nigdy nie umarł. Do końca jednak nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Daniel był tak ciężki. Jedna z najbardziej prawdopodobnych teorii mówi, że mógł być dotknięty chorobą genetyczną lub problemami z tarczycą.
Wierni przyjaciele ufundowali Danielowi tablicę nagrobną z napisem: Na pamiątkę cudu natury / DANIELA LAMBERTA / Mieszkańca Leicester / Skłonnego do biesiady i o błyskotliwym umyśle / Bezkonkurencyjnego w swojej wielkości / O obwodzie nogi trzech stóp i jednego cala / Obwodzie ciała dziewięciu stóp i czterech cali / I wadze pięćdziesięciu dwóch kamieni i jedenastu funtów! / Odszedł z tego świata 21 czerwca 1809 r. / W wieku 39 lat / Jako świadectwo szacunku ten kamień został wzniesiony przez jego przyjaciół w Leicester.
Źródła:
- K. Fraga, The Story Of Daniel Lambert, The ‘Fattest Man In England’ Who Left 19th-Century Crowds In Awe (w:) allthatsinteresting.com (dostęp: 20.04.2023).
- J. Zaręba, Dziwolągi. Historie ludzi wystawianych na pokaz, Wydawnictwo RM, 2023.
KOMENTARZE (3)
52 kamienie i jedenaście funtów to ponad 335 kilogramów, a nie „blisko 320”.
no i?
Nie ma „no i”. Tylko debil dopytuje „no i”, kiedy wszystko powiedziane. Nie rozumiesz przekazu???