Nie mogli pogodzić się z upadkiem starego porządku i odsunięciem w cień. Raz jeszcze chcieli pokazać swą wartość i stanęli do ostatecznej walki.
Niegdyś samurajowie stanowili podstawę japońskich sił zbrojnych. Przyczynili się do sukcesów tego państwa na wielu polach bitew. Przyszedł jednak czas, kiedy postępujące w Japonii zmiany dotknęły ich w sposób tak znaczący, że zostali zepchnięci na margines. Jak do tego doszło? W Japonii pod koniec lat 60. XIX wieku nastało cesarstwo. Epoka siogunów i rodu Tokugawów odeszła w zapomnienie. Jednym z głównych dowódców tamtego okresu przełomu był Saigō Takamori. Pomagał on ugruntować władzę cesarza.
Kolejne lata to reformy okresu Meiji. Przyjęto tzw. przysięgę cesarską, regulującą nowe relacje społeczne, w której wspomniano m.in. o tym, że wszystkie stany będą mieć udział w rządzeniu państwem. Kraj miał też otworzyć się na świat. Mówiono, że obowiązywać będą „wschodnia etyka i zachodnia nauka”. Miasto Edo zyskało nową nazwę: Tokio. Dotychczasowe posiadłości klanów podzielono na 45 prefektur. Niektóre regulacje bezpośrednio uderzyły w samurajów…
Na równi pochyłej
Tym, co w znaczącym stopniu odbiło się na statusie samurajów, było zaimportowanie z zagranicy pomysłu organizacji armii pochodzącej z poboru, którą Japonia zaczęła dysponować od 1873 roku. Odtąd wojskowym mógł zostać każdy. Samurajowie przestali być potrzebni. Stali się zależni od pieniędzy wypłacanych im przez państwo, które zdjęło z daimyō (którzy z kolei stali się gubernatorami) obowiązek ich utrzymywania i zaczęło wypłacać skromniejszy z roku na rok żołd.
Rok 1873 przyniósł jeszcze jeden wstrząs: wprowadzono możliwość zamienienia tych wypłat na jednorazową rekompensatę, co od roku 1876 stało się obligatoryjne. Skutek tego był taki, że wielu samurajów zostało po prostu bez środków do życia. Tym bardziej że wraz ze wprowadzeniem prefektur stracili dotychczasowych pracodawców. Niektórzy spróbowali się przekwalifikować. Otwierali szkoły walki, próbowali szczęścia jako policjanci. Wielu było jednak zmuszonych sprzedać swoje ziemie, a nawet miecze, za co otrzymywali pieniądze „spłukane łzami”.
Zmiany dotknęły również symboli tradycji samurajskiej. Najpierw (w 1871 roku) wprowadzono przepis, zgodnie z którym samuraje mogli przestać nosić swoje dwa miecze. Był to wątpliwej jakości „przywilej”. Ale „prawo” to zamieniono później na obowiązek, ponieważ w 1876 roku zabroniono im wręcz noszenia oręża. W efekcie w latach 1873–1877 zaczęło dochodzić do niepokojów społecznych z udziałem samurajów. Przykładowo na Kiusiu zbrojnie wystąpiło około 2000 samurajów pod dowództwem Etō Shinpei. Jednakże tak jego, jak i wszelkie inne tego typu bunty zostały krwawo stłumione.
Ostatni samuraj
Japońscy samuraje musieli być nieprawdopodobnie wręcz rozczarowani nowym porządkiem. Ale w całej tej układance był jeszcze ktoś. Ten człowiek być może mógłby stwierdzić: „nie o to walczyłem”. Tym kimś był Saigō Takamori. Ówczesny dowódca Przybocznej Gwardii Cesarskiej był człowiekiem czynu. Zapewne oczekiwał, że Japonia wciąż będzie rozwiązywać swoje problemy na arenie międzynarodowej z pozycji siły. Kiedy Korea nie wyraziła woli nawiązania z nowymi władzami normalnych relacji, głośno opowiedział się za inwazją. Dla stworzenia casus belli miał nawet zaoferować, że… da się zabić Koreańczykom.
W nowej Japonii takie sugestie uważano za wariactwo. Z Koreą ostatecznie dogadano się na drodze dyplomatycznej, zawierając traktat o pokoju i przyjaźni, chociaż faktem jest, że grożono jej atakiem. A Saigō? Kiedy zablokowano jego plan wysłania ekspedycji na Półwysep Koreański, w geście protestu złożył dymisję z pełnionych funkcji. Powrócił ze swoimi zwolennikami na Kiusiu. W Kagoshimie (stolicy dawnego księstwa Satsuma) Saigō Takamori oraz Shimazu Hisamitsu założyli akademię, której celem była opieka nad „bezpańskimi” samurajami oraz ich szkolenie. I to właśnie ta akademia miała stać się źródłem otwartej rebelii samurajów przeciwko nowemu porządkowi.
Czytaj też: Atramentowy wojownik. Opowieść o Yasuke, czarnoskórym samuraju
Przelana czara goryczy
Punktem kulminacyjnym okazał się rok 1877, kiedy rząd Japonii nakazał akademii wydanie będących w jej posiadaniu zapasów zachodniego uzbrojenia. W styczniu wysłano tam nawet specjalną jednostkę marynarki. Zapewne już wtedy obawiano się powstania. Zapasów nie wydano, a skutkiem całej tej sytuacji stała się ostatnia rebelia samurajów na taką skalę. Ale po kolei.
Jak podaje Leonardo Vittorio Arena, bez wiedzy Saigō szkoleni przez niego samurajowie zdecydowali się obrabować rządowe arsenały w Kagoshimie. Ostatecznie jednak Saigō Takamori zdecydował się postąpić lojalnie wobec swoich podopiecznych i poprowadzić powstanie.
Z początku stanął na czele 15-tysięcznej armii, która następnie urosła do 25 000, by ostatecznie osiągnąć imponującą liczbę 40 000 gotowych na wszystko samurajów. Część autorów podaje, że Saigō chciał pójść nawet na Tokio. Bezpośrednim celem ataku stała się najpierw twierdza Kumamoto, w której stacjonował garnizon liczący 4000 żołnierzy. Przystąpiono do oblężenia, jednak japońskie wojsko broniło się zaciekle. Wytrzymało ponad 20 dni. Na domiar złego dla samurajów na ratunek twierdzy przybyła w końcu regularna japońska armia.
Czytaj też: Czy ataki na Hiroszimę i Nagasaki były konieczne?
Honorowa śmierć
Role się odwróciły. Teraz to samurajowie musieli zacząć się cofać, ponosząc coraz większe straty. W pewnym momencie okazało się, że rebelianci nie mają już dokąd wracać. Oto bowiem sama Kagoshima, w której nie pozostało zbyt wielu obrońców, została zaatakowana przez japońską flotę i zdobyta. W schyłkowej fazie walk Saigō Takamori, który zdecydował się skierować w okolice Shiroyamy, prowadził już tylko około kilkuset (źródła podają tu różne liczby, np. 100 czy 400) samurajów. Było oczywiste, że ich ostateczna klęska jest tylko kwestią czasu.
Pomocną dłoń do Saigō próbował jeszcze wyciągnąć minister sił lądowych Yamagata Aritomo, prywatnie przyjaciel przywódcy buntu samurajów. W skierowanym do niego liście Yamagata zaznaczył, że ta krwawa bratobójcza walka nie ma sensu i proponował Saigō kapitulację. Zapewniał go, że będzie mógł liczyć na łaskę, ponieważ w ten sposób udowodni, że sytuacja jedynie wymknęła mu się spod kontroli. Saigō nie skorzystał z tej oferty.
Szans samurajowie w istocie nie mieli. W ich kierunku zmierzały siły rządowe w liczbie 30 000 żołnierzy. Żołnierzy poborowych, których wartość bojową Saigō tak gorąco kwestionował. Do ostatecznego starcia doszło 24 września 1877 roku. Wierni swoim zasadom wojownicy postanowili walczyć do samego końca. W ostatniej bitwie z powodu odniesionej rany Saigō nie brał już udziału. Jego wierny towarzysz Beppo Shinsuke pomógł mu dostać się do pobliskiego domku, w którym przywódca powstania samurajów zdecydował się popełnić seppuku. Po tym, jak rozciął sobie brzuch, Beppo ściął jego głowę, by następnie wyruszyć do ostatniej walki.
Pokonani, lecz nieśmiertelni
Po bitwie głowa Saigo znalazła się w rękach generała Yamagaty, który oddał honor swojemu przeciwnikowi. Nie pozwolił też na to, by mówiono o nim jako o zdrajcy. I to pomimo faktu, że w trakcie tej wojny domowej zginęło 6000 żołnierzy, a 10 000 zostało rannych. Kosztowała ona państwo japońskie 40 milionów jenów, co stanowiło 80% ówczesnego rocznego budżetu.
Samego Saigō Takamoriego pożegnano z żalem i szacunkiem. Generalnie ostatni tak duży zryw samurajów spotkał się z tak dużym zrozumieniem, a nawet poparciem ze strony japońskiego społeczeństwa, że władze miały z tym dość spory problem. Nawet mieszkańcy Tokio w hołdzie dla pokonanych wojowników zakładali stroje w barwach klanu Saigō. Czynili tak nie tylko zwykli obywatele, ale nawet dworzanie i wysocy urzędnicy.
Zresztą o samym buncie samurajów nie pisze się w japońskich źródłach właśnie w ten sposób. Nazywa się go seinan-sensō, co oznacza wojnę na południowym zachodzie. Zarówno Saigō Takamori, jak i jego towarzysze broni doczekali się też szybkiej rehabilitacji. Stało się to już w roku 1889. Saigō doczekał się nawet upamiętnienia w postaci pomnika, który został ustawiony w parku Ueno w Tokio. A zatem chociaż japońscy samuraje przegrali swój ostatni większy bój i zniknęli jako formacja wojskowa tego państwa, to jednak na zawsze zapisali się w pamięci społeczeństwa Kraju Kwitnącej Wiśni.
Bibliografia
- V. Arena, Samuraje. Triumf i upadek japońskich wojowników, Wydawnictwo RM, Warszawa 2019.
- G. Henshall, Historia Japonii, Bellona, Warszawa 2011.
- Klimecki, Pekin-Szanghaj-Nankin 1937-1945, Bellona, Warszawa 2008.
- Okraska, Tron we krwi: refleksje nad przemianami okresu Meiji w Japonii, „Pisma Humanistyczne”, nr 11/2013.
- Szymankiewicz, Psychofizyczne i kulturowe aspekty systemów sztuk walki dalekiego wschodu [w:] J. Włodarski, K. Zeidler (red.), Japonia w oczach Polaków. Państwo-społeczeństwo-kultura, tom II, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2009.
KOMENTARZE (24)
Banda zdrajców, którzy zrujnowali swój kraj, bo nie mogli przeboleć, że przestali być uprzywilejowaną kastą.
Władza rządząca ustanawia prawo, które mówi, że od tej pory żołnierze są nie potrzebni. W potencjalnych zmaganiach wojennych będą brać udział ochotnicy,oraz poborowi. Co w takiej sytuacji może czuć żołnierz zawodowy, który brał udział w misjach po za granicami kraju, lub w obronie jego !?! Został bez środków do życia.
Co ty ku… wiesz o honorze, kodeksie samurajów?
Tego nie przelicza się na pieniądze.
Jaki tam honor? Ich buntowi nie przyświecała żadna wyższa idea, tylko żal z powodu pustej kiesy. Jeśli nie było zapotrzebowania na ich dotychczasową pracę, mogli wziąć się za jakąś pożyteczną pracę, zamiast latać w tę i we w tę ze scyzorykiem w imię swojego „kodeksu”.
Wiec sprobuj zatrudnic np. artylerzyste do produkcji mebli
! Popieram !
Popieram wpis –> Sick me
napisał/a 28.02.2023
Proponuję kolego najpierw historię poznać a dopiero później wygłaszać opinie – zadaj sobie pytanie dlaczego zwykły ówczesny Japończyk (nawet eta – najniższą kasta) szanował samurajów
Popraw swoją ortografię albo wróć do szkoły.Aż w oczy rażą błędy ortograficzne.
Banda zdrajców co za debil nawet do dzisiaj zwykły Japończyk ma do samuraja szacunek
Niesamowite. Japończycy mają wysokie poczucie honoru. Brakuje tego w Europie. Do dziś szanuję samurajów. Nie wiem czy umiałbym być tak honorowy. Nie wszystko mi pasuje w Bushido.
Co by nie powiedzieć to czas Bushi ( Samuraj to nazwa używana na zachodzie ), w XIX wieku dobiegł końca. Zresztą w artykule wspomniano co prawda o pracy Bushi w policji ale zabrakło informacji że byli Bushi stanowili dużą cześć oficerów, zarówno armii jak i floty wojennej Japonii. Zresztą powrót do armii z poboru to też nic nowego w Japonii, bo do roku 1600 Bushi mógł być każdy nawet rzemieślnik czy chłop. Dopiero Tokugawa Ieyasu który został nowym Szogunem ( Jego klan rządził Japonią do roku 1868 ), wprowadził podział klasowy i zamknął warstwe Bushi dla rzemieślników, kupców i chłopów. Wcześniej przechodzenie z jednej warstwy społecznej do drugiej było bowiem dość płynne, a armie poprzedników Tokugawy – Ody Nabunagi oraz Toyotomi Hideyoshi składały sie w dużej mierze z chłopów którzy byli w wiekszości pieszymi muszkieterami. Swoje sukcesy zarówno Nabunaga jak i Hideyoshi zawdzieczali głównie użyciu broni palnej – muszkietów i artylerii, a nie szabli ( Bushi posługiwali sie bowiem szablą a nie mieczem, który jest prosty i zaostrzony z dwu stron w przeciwieństwie do łukowatej szabli zaostrzonej tylko z jednej strony ). Po roku 1600 Bushi z powodu braku wojen są wykorzystywani czasami jako siły policyjne do utrzymania porządku, a tak naprawde już wtedy staja sie warstwą bezproduktywną i pasożytnicza jak w Polsce szlachta. To co wystarczało w latach 1600-1868 przestało sie liczyć w konfrontacji z zachodnim uzbrojeniem i dlatego od roku 1868 Japonia zaczeła sie gwałtownie modernizować. W Japonii w XIX wieku po buntach Bushi w latach 1873-1877 ich warstwa społeczna przestała praktycznie istnieć, a ci którzy nie wstąpili do armii, floty i policji zostali albo rzemieślnikami, kupcami albo czasami chłopami, albo intelektualistami, urzednikami bo w przeciwieństwie do chłopów byli wykształceni. Utrzymywanie przez państwo w drugiej połowie XIX wieku warstwy społecznej Bushi było już anachronizmem, bo ludzie ci nie służyli już do niczego od ponad 200 lat nie było bowiem w Japonii żadnych wojen wiec i zajecia dla Bushi. Podobnie w Polsce w XIX wieku praktycznie przestała istnieć warstwa społeczna zwana szlachtą, która powstała pod koniec XV wieku i rządziła RON aż do końca XVIII wieku ( 1795 ). Po wojnie z Rosją w roku 1831 oraz antyrosyjskim powstaniu z roku 1863, wiekszość biednej i średniozamożnej szlachty zgineła w czasie walk lub została zesłana na Syberie a jej majatek został skonfiskowany i przekazany chłopom w procesie uwłaszczenia którego dokonał ….car Rosji. A ci którzy przetrwali stali sie urzednikami, intelektualistami a czasami nawet …zawodowymi rewolucjonistami, cześć z nich wstąpiła do armii zaborców albo policji, natomiast reszta pod koniec XIX wieku utworzyła warstwe społeczną zwaną ziemiaństwem która zaliczała w swoje szeregi głównie dawnych przedstawicieli bogatej i średniozamożnej szlachty. Koniec XVIII i wiek XIX był początkiem końca dla warstwy posiadaczy ziemskich w Europie i Japonii, bo właśnie w tych wiekach wzrosła liczebność armii składającej sie w zdecydowanej wiekszości z chłopów z poboru. Ponadto w XIX wieku w Europie ziemia przeszła po jej uwłaszczenia w rece chłopów, a pasożytnicza szlachta która nie służyła już do niczego, dostała za to finansowe rekompensaty i musiała szukać sobie nowego zajecia.
Podziwiam twoją wiedzę w tym jakże elitarnym temacie. Mamy dość mało publikacji o Japonii ze względu na odległość i wręcz zerowe przenikanie się kultury zachodniej z tym regionem. Oczywiście jest wyjątek chiński ale i tu mało wiemy o chińczykach.
Zerowe? Jest słabe, to racja, ale dzięki obecności amerykańskiej to wątek japoński został dość dobrze przestudiowany, choć nie wiem jak z tematem chińskim. Przynajmniej od czasu wspomnianego XIX w. ludzie eksplorują Japonia i opisują ich kulturę. A przed tym czasem styczność z nimi mieli Duńczycy.
Bardzo ciekawa wypowiedź.
Piękna historia. Przyznam że czytając poruszyłem. Nie wiem czy nasze społeczeństwo tak podzielone zdobyło by się na taki szacunek dla tych co myślą inaczej. Tam starła się tradycja z nowym. Jednocześnie była krzywda i niesprawiedliwość jako czynnik uboczny tej transformacji. Podobnie jak u nas. Jest tylko taka różnica że tam nic nie było inspirowane z zewnątrz i nikt obcy tego Japończykom nie narzucił. Tak więc to co wydarzyło się w Japonii od początku było japońskie a u nas według mnie nie do końca jest polskie.
Japonia jest wyspą,stąd naturalna izolacja od wpływu innych kultur.Polska kultura zawsze mieszała się z innymi.Trudno teraz określić ,co na pewno jest polskie.
Samuraj – jeżeli rozumny człowiek! w ciszy przeczyta powyższy artykuł to zrozumie czym jest GODNOŚĆ !!!
HONOR = SAMURAJ !
Myślę, że w żadnym kodeksie honorowym nie mieści się prowokowanie wojen poprzez tworzenie fałszywych casus belli . I tego kogoś zaliczacie do honorowych? To może tych z prowokacji gliwickiej też?
A Ty znowu czepiasz się Al’donka „dziadków” z Gliwic. Rodziny się nie wybiera. Rodzinę każdy peowiec ma niemiecką z domieszką sami… ashke… krwi.
Gdy tak czytam tę historię to tak jakbym czytał o honorowym Borysie i Slawkach z poko.
Czasy się zmieniają…nie wszyscy są w stanie z tym się pogodzić.. Pole walki też ewoluowało i gość w japonkach, białych onucach i w szlafroku, machający mieczem przestał być potrzebny
Mit samuraja…istnieje dalej ale to jest tylko mit….kim byli ?
Pozbawionymi myślenia marionetkami! używanymi przez swoich panów i służącymi im bez względu na to czy ich władca był pozbawionym skrupułów psycholem czy względnie normalnym człowiekiem….uważali za swoją powinność i najwiekszy honor oddanie za nich życia….trudno o większą głupotę , a ci ze zdjęcia wyglądają jak banda szmaciarzy nic w nich Klasy
Czyli gintama miała rację 😁😒