Ciekawostki Historyczne

Jan Skrzetuski z trylogii Sienkiewicza istniał naprawdę! Miał na imię Mikołaj i faktycznie wydostał się z oblężonego Zbaraża. Jak skończyła się jego misja?

Mikołaj Skrzetuski z niedowierzaniem obserwował rozwój sytuacji na Ukrainie. Zamiast ruszać na pohańców, Kozacy sformowali armię i pociągnęli na zachód, atakując załogi polskich zamków. Na coraz większych obszarach Kresów chłopi podnosili bunty, wyrzynali szlachtę i Żydów, dołączali do Chmielnickiego. W sojuszu z mołojcami wystąpił też ich niedawny śmiertelny wróg – Tatarzy. Świat stanął na głowie.

Wojska polskie, pokonane w dwóch bitwach polowych, cofały się na zachód. Pod Korsuniem rotmistrz Gdeszyński został ranny i znalazł się w tatarskiej niewoli. Mikołaj objął nieformalnie dowództwo nad chorągwią. W kwietniu 1649 r. uskrzydlony zwycięstwami Chmielnicki zażądał utworzenia państwa kozackiego sięgającego aż po Wisłę. Rzeczpospolita oczywiście na to nie przystała.

Oblężenie Zbaraża

Ustępujące wojska polskie okopywały się w obozie warownym pod Zbarażem, tylko 120 kilometrów na wschód od Lwowa. Do twierdzy ściągały prywatne wojska polskich magnatów kresowych, w tym największe liczebnie oddziały księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Znalazł się tam też Skrzetuski ze swymi ludźmi. Zbarażowi przypadła rola zapory chroniącej ziemie polskie przed zalewem kozacko-chłopsko-tatarskim.

10 lipca w okolicach twierdzy pojawiła się ogromna armia wroga, około 70 tysięcy Kozaków i chłopów oraz 40 tysięcy Tatarów. Skrzetuski, doświadczony już żołnierz, wiedział, że przeprawa będzie ciężka. Warownego obozu i miasteczka broniło około 10 tysięcy ludzi. Mieli 15 armat, dwa razy mniej od przeciwnika. Wały twierdzy stały się celem falowych szturmów armii Chmielnickiego. Tysiące zbrojnych w szable, czekany i strzelby Kozaków gnały z wrzaskiem w stronę obwarowań.

Okolice Zbaraża na mapie Wacława Grodeckiego.

Za nimi posuwały się chmary chłopów wymachujących kosami osadzonymi na sztorc i drągami z umocowanymi na końcach końskimi szczękami. Polskie armaty i muszkiety wybijały krwawe wyrwy w masach atakujących, ale nie zawsze udawało się zatrzymać szturm. Co i rusz setki napastników wdzierały się na wał i dochodziło do morderczej walki wręcz. Bywało, że odpierano kilkanaście ataków dziennie.

Dwa stawy przylegające do Zbaraża zapełniły się wkrótce trupami ludzi i koni. Nie dało się już stamtąd brać wody, trzeba było wykopać dodatkową studnię w miasteczku. I tak jednak wybuchła epidemia biegunki i lazaret pękał w szwach od leżących pokotem, jęczących rannych i chorych. Zaczęło też brakować żywności; zjadano konie i psy, a o ostatnie ochłapy mięsa wybuchały bójki pomiędzy żołnierzami z różnych oddziałów. Oblężeni wiedzieli, że z zachodu idzie im na pomoc nowy król Jan Kazimierz z wojskiem.

Misja dla wariata

Nie mieli jednak pojęcia, gdzie się znajduje. Ani posłańcy króla, ani Wiśniowieckiego nie mogli przedostać się przez tereny opanowane przez wojska Chmiela. Kilku już zostało schwytanych i zamordowanych, jednemu wyłupiono przedtem oczy i obcięto ręce. Kolejnej próby mógł dokonać tylko niesamowity śmiałek albo zwyczajny wariat. Lub też mieszanka jednego z drugim. Paru ochotników się jednak znalazło. Wśród nich był Mikołaj Skrzetuski. Nie wiedział, że będzie to misja jego życia.

Z obozu wyszedł w nocy 2 lub 3 sierpnia, prawdopodobnie z jednym pachołkiem. Przebrali się w chłopski strój – sukmany, siermięgi, kierpce. Skrzetuski miał zaszyty w ubraniu list od dowództwa twierdzy do króla. Ostrożnie wyszedłszy za obwarowania Zbaraża, zaczęli przekradać się w stronę bagnistego stawu. Na tym etapie nie mogli zostać zauważeni; chłopski kamuflaż nic by nie dał tak blisko twierdzy. Posuwali się więc brzegiem stawu, kryjąc się wśród lasu trzcin, czasem brodząc w wodzie. Co i rusz ich oczom ukazywały się spuchnięte zwłoki z twarzami wykrzywionymi w upiornych grymasach.

Ciała zabitych wrzucone do wody przez Kozaków wypływały już po tygodniu, powierzchnia stawu była więc gęsto upstrzona trupami. Przemykając wśród zarośli, Skrzetuski wyminął kozackie straże przednie. Musiał uważać nie tylko na mołojców i Tatarów. Wokół Zbaraża wałęsały się hordy zdziczałych psów, żerując na zwłokach, a nawet atakując osamotnionych wędrowców.

Czytaj też: Sienkiewicz nie zmyślał. Szwedzki król niemal zginął z rąk polskiego szlachcica

Zobacz również:

W ostatniej chwili

Po pierwszej, wyczerpującej nocy posłańcy zapewne nieco odpoczęli, kryjąc się w jakiejś gęstwinie. Później trzeba było lawirować pomiędzy obozowiskami wroga, rozciągającymi się na dużej przestrzeni wokół obleganego miasta. Im dalej od Zbaraża, tym łatwiej było przyjąć inną taktykę i udawać wędrujących chłopów. Dzięki służbie na Ukrainie Skrzetuski umiał sporo po rusku i znał tamtejsze obyczaje, w razie czego mógł więc grać rolę kmiecia.

Obóz Zaporożców na obrazie Józefa Brandta.

Ryzyko wykrycia jednak wtedy rosło, bezpieczniej więc było przedzierać się przez gęsty las, nawet nocą. Posłańcy przekradali się naprzód, na północny zachód, tak szybko, jak tylko mogli. Wiedzieli, że sytuacja w Zbarażu jest z każdym dniem coraz tragiczniejsza. Po czterech straszliwych dobach, przebywszy niemal 50 kilometrów, Skrzetuski dotarł do miejscowości Toporowo. Wygłodniały, brudny, obdarty, był u kresu sił. Wtedy właśnie natknął się na oddział królewskiej armii. Udało się!

U króla

Równie rozradowanego, jak wycieńczonego Mikołaja doprowadzono przed oblicze Jana Kazimierza. Pokłoniwszy się władcy, Skrzetuski przekazał mu list, po czym dokładnie zrelacjonował sytuację w Zbarażu. Przechodząc przez linie kozackie, poznał też rozmieszczenie niektórych pozycji wroga, więc i o tym mógł co nieco powiedzieć.

Ucieszony król zyskał mnóstwo cennych wiadomości, dzięki nim miał teraz o wiele jaśniejszy ogląd sytuacji. Monarcha i kanclerz wielki koronny wynagrodzili Mikołaja kwotą 100 dukatów, koniem i dobrym ubraniem. Otrzymał też obietnicę jakiegoś stanowiska, prawdopodobnie zarządcy niewielkiej królewskiej posiadłości. Z tego ostatniego nic nie wyszło, Skrzetuski zresztą specjalnie się nie upominał o tę część nagrody. Żywił awersję do gospodarzenia, siedzenia w jednym miejscu, doglądania chłopów. Pędził życie wędrownego wojownika i nie zamierzał się z nim rozstawać.

Przeprawa Skrzetuskiego na obrazie Juliusza Kossaka.

W obozie królewskim Mikołaj spotkał rotmistrza Gdeszyńskiego. Dowódca jego chorągwi również wiele przeszedł. Mimo rany udało mu się uciec z tatarskiej niewoli. Uczestniczył potem w dalszych walkach z Kozakami, aż wreszcie trafił do maszerującej na Wschód armii królewskiej. Teraz znów mogli się napić razem gorzałki, choć z pewnością nie na wesoło. Ich chorągiew, a raczej to, co z niej zostało, znajdowała się pod Zbarażem w rozpaczliwej sytuacji. Czas naglił.

Hańbiąca ugoda

Armia królewska wymaszerowała wreszcie na odsiecz oblężonym. Chmielnicki jednak nie czekał i z większą częścią swych sił ruszył jej naprzeciw. Oba wojska spotkały się nad brzegiem Strypy pod Zborowem. Dwudniowe walki nie przyniosły rozstrzygnięcia. Zarówno Jan Kazimierz, jak i Chmielnicki zaczęli zdawać sobie sprawę, że żadna ze stron nie jest zdolna pokonać przeciwnika. Polacy skutecznie bronili się i pod Zbarażem, i pod Zborowem, lecz nie byli w stanie przeprowadzić kontrataków i rozbić znacznie silniejszych liczebnie Kozaków i Tatarów.

Video: Jeremi Wiśniowiecki – młot na Kozaków. Czarna legenda kniazia Wiśniowieckiego


Kiedy więc chan tatarski Islam Gerej zaproponował negocjacje, zgodziły się obie strony. Skrzetuski wolałby oczywiście, żeby jego zakończona wielkim sukcesem misja owocowała spektakularnym rozgromieniem wroga, lecz niestety – realia były, jakie były. W jeszcze gorszy nastrój bohater mógł wpaść, gdy okazało się, jakie osiągnięto porozumienie.

Ugoda podpisana pod Zborowem okazała się bowiem wręcz hańbiąca dla Polski. Zobowiązano się do zapłaty Tatarom 400 tysięcy talarów haraczu i zgodzono się na… nieograniczony rabunek ziem  Rzeczpospolitej podczas ich powrotu na południe. Strona polska przystała też na większość postulatów Chmielnickiego, otwierając drogę do autonomii Kozaczyzny w ramach Rzeczpospolitej.

Źródło:

Powyższy tekst stanowi fragment książki Marcina Szymaniaka Fighterzy. Najlepsi polscy wojownicy. Od Zawiszy Czarnego do komandosów z Iraku, wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, tekst w nawiasach kwadratowych, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. Dla zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy znajdujące się w wersji książkowej.

KOMENTARZE (2)

Skomentuj Maria Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anonim

Nie tylko Mikołaj Skrzetuski istniał naprawde. Był też Samuel Kmicic, oraz aż dwu Wołodyjowskich – Michał i Jerzy z których jeden był naprawde oficerem Dragonów, natomiast drugi naprawde zginał podczas wybuchu prochu w Kamieńcu Podolskim, który spowodował pierwowzór ksiażkowego Ketlinga , a którym był oficer z Kurlandii – Heyking. Tak wiec Sienkiewicz pisał w oparciu o fakty historyczne, chociaż niektóre postacie przedstawiał w niekorzystnym świetle. Natomiast szkoda że z powodów politycznych – cenzura Rosyjska, nie mógł napisać o Potopie Moskiewskim który trwał równocześnie ze Szwedzkim, a o którym jest zaledwie wspomniane jak to Kmicic – Chowańskiego ( Moskala ) podchodził.

Maria

Dlaczego fighterzy? Nie mógł dać w tytule – wojownicy? Dlaczego Polacy uważają, że angielski lepiej odda sens?

Zobacz również

Nowożytność

Status związku? To skomplikowane! Relacje Kozaków z Rzeczpospolitą były, łagodnie mówiąc, niełatwe

Polscy władcy nie potrafili się z nimi dogadać. A i oni nie ułatwiali tego zadania. Relacje Kozaków i Rzeczpospolitej na przełomie XVI i XVII wieku...

10 września 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Ten kasztelan awanturnik żony katował, a chłopów dręczył. Kim był polski „doktor Jekyll i pan Hyde”?

Z jednej strony świetny organizator i bitny patriota. Z drugiej – sadysta i tyran. Duch Stanisława Warszyckiego ponoć straszy w okolicach jego zamku do dziś.

2 czerwca 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Średniowiecze

Wszędzie były ruiny i zgliszcza. Opłakane skutki drugiego najazdu Tatarów na Polskę

Podzielone na dzielnice państwo polskie nie potrafiło powstrzymać Tatarów, niszczących wszystko i wszystkich. Ich drugi najazd przyniósł opłakane skutki.

8 maja 2023 | Autorzy: Mariusz Samp

Nowożytność

Większą sensację wzbudzał ten przywódca niż jego chłopski bunt, największy w przedrozbiorowej historii Polski

Jest to zapierająca dech w piersiach opowieść o nieślubnym synu króla Polski, który stanął na czele narodowego buntu. A przynajmniej bardzo chciał, by tak było.

1 maja 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Uparci mnisi, nieudolni Szwedzi i eksplodujące armaty. Jak TAK NAPRAWDĘ przebiegała obrona Jasnej Góry podczas potopu?

Od 18 listopada 1655 roku trwało oblężenie Jasnej Góry przez Szwedów. Opisał je w „Potopie” Henryk Sienkiewicz. Ale jak naprawdę przebiegała obrona klasztoru?

3 stycznia 2023 | Autorzy: Piotr Dróżdż

XIX wiek

Sprawę popierali nawet Niemcy. O co chodziło z wozem Drzymały?

Za sprawą cyrkowego wozu Michał Drzymała zapisał się w historii jako symbol narodowego sprytu i uporu. Kim był? I o co właściwie chodziło z jego...

15 maja 2022 | Autorzy: Gabriela Bortacka

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.