W latach 2002–2005 w mieście Niżny Tagił zabijano młode dziewczyny. Ofiary grzebano w lesie koło wsi Levikha. Miejsce to nazywa się dziś cmentarzem dziewic.
Gdy w mieście zaczęły ginąć dziewczyny, ich rodziny zgłaszały ten fakt służbom. Ale stróże prawa nie traktowali tych zgłoszeń poważnie, twierdząc, że młode kobiety najprawdopodobniej „uciekły z domu” lub „pobawią się trochę i wrócą, jak im się skończą pieniądze”. Dopiero w 2007 roku, gdy znaleziono pierwsze zwłoki, milicja wszczęła dochodzenie. Wkrótce zaczęto odkrywać kolejne szczątki….
Stolica prostytucji
Sprawcami tych zbrodni byli właściciele lokalnego burdelu. Siłą wciągali dziewczyny do „biznesu”. Ofiary były bite i gwałcone. Wiele godziło się rozpocząć pracę jako prostytutki. Te, które nie akceptowały tej wątpliwej propozycji współpracy, zabijano w obawie, że sprawa wyjdzie na jaw.
W pierwszej dekadzie XXI wieku burdele były lukratywnym biznesem. Mieszkańcy Niżnego Tagiła powiedzieli dziennikarce Olesi Ostapczuk, że wówczas ich miasto uważano za stolicę prostytucji. – Wyobraźcie sobie, że w każdej lokalnej gazecie była reklama usług seksualnych pod przykrywką całodobowej dostawy jedzenia i napojów – mówi dziennikarz Walerij Klimcew, który pracował wtedy w redakcji gazety „Tagilskij raboczij”. – Właściciele lokalnych burdeli wielokrotnie mówili mi, że do ich lokali przyjeżdżali nawet klienci z Moskwy, bo poziom i różnorodność usług był wyższy niż w stolicy.
Dla mężczyzn z Niżnego Tagiła i okolic wynajęcie prostytutki oraz picie alkoholu były jednymi z nielicznych rozrywek. – Wielu facetów było stać na opłacenie usług prostytutki – wyjaśnia Aleksander Ancyferow, ówczesny zastępca szefa wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną w obwodzie swierdłowskim. – Ceny nie były wygórowane, więc nawet robotnicy hut mogli sobie na to pozwolić. Do tej prosperity doprowadziło ożywienie gospodarcze wynikające z wysokich cen gazu i ropy. Pojawił się popyt na rozrywki.
Prowadzenie domu publicznego zwyczajnie się więc opłacało. Niektórzy przedsiębiorcy byli gotowi zrobić wszystko dla wysokich zarobków. Nawet zabić…
Początki „biznesu”
Rozpoczęcie działalności krwawego biznesu nastąpiło wiosną 2004 roku, gdy z więzienia wrócił 28-letni Igor Mieliżenkow. Od razu skierował kroki ku swojemu koledze. Był to przyszły herszt gangu Eduard Czudinow, który pracował w państwowej firmie handlującej kolorowymi metalami. Czudinow sprzedawał część towaru na lewo i nieźle zarabiał, ale chciał więcej. Dlatego wspólnie z Igorem Mieliżenkowym postanowił kupić dobrze prosperującą agencję towarzyską „Fieja” (Czarodziejka) wraz z bazą jej klientów. Wspólnicy zaangażowali do biznesu rodzinę i przyjaciół.
W chwili otwarcia „przedsiębiorstwa” Eduard Czudinow i jego młodszy brat Dmitrij, który także pracował w „Fieji”, już mieli krew na rękach. W listopadzie 2002 roku Eduard usiłował zgwałcić 17-letnią Ksienię Fiodorową. Dziewczyna zagroziła, że pójdzie z tym na milicję. Opowiedziała o tym zajściu swojej 23-letniej koleżance Oksanie Niemytowej. Aby nie dopuścić do ujawnienia przestępstwa, Dmitrij i Eduard zamordowali je obie, a potem zakopali ciała w lesie niedaleko wsi Levikha. Rodzice ofiar złożyli doniesienie o zaginięciu córek, ale usłyszeli od milicjanta: „Pohulają i wrócą”.
Czytaj też: Morderca królowych piękności
Znikające dziewczyny
Biznes od razu przyniósł pokaźne dochody, więc Czudinow z przyjaciółmi zaczęli werbować kolejne dziewczyny. Wabikiem dla nich miał być najprzystojniejszy z całego gangu – Mark Kustowski, przyjaciel Eduarda. Mark poznawał potencjalne pracownice w miejscach publicznych – najczęściej w parkach. Czarował je i zapraszał na piknik bądź spotkanie przy grillu.
Podczas tych imprez dziewczyny były bite, gwałcone i przywiązywane do kaloryferów. W ten sposób gangsterzy chcieli je zastraszyć i zmusić do prostytucji. Wiele się na to godziło. Wówczas kwaterowano je w wynajętym mieszkaniu. Dziewczyny obsługiwały klientów. Cena za usługę wynosiła 500 rubli, prostytutka miała otrzymywać z tego 150, ale w praktyce pozbawiano ją pieniędzy za rzekome przewinienia. Te, które nie godziły się na współpracę, były zabijane.
W ten sposób do mieszkania Kustowskiego zostały zwabione 13-letnia Wika Juszkowa i 15-letnia Ola Bubnowa. Kustowski i jego przyjaciel nazwiskiem Artiugin zgwałcili je, potem zabili i wywieźli do lasu w bagażniku samochodu. Także i tym razem milicja nie zareagowała na zgłoszenie rodziców ofiar, tym bardziej że matka Oli Bubnowej otrzymała od córki list, w którym ta informowała ją o swoim wyjeździe: „Mamusiu, pojechałam z przyjaciółmi do Moskwy, wracam za tydzień”. – Nie uwierzyłam w ten list. Jaka u licha Moskwa?! Ola nie miała przy sobie pieniędzy i dokumentów – mówiła matka dziewczyny.
Czytaj też: Fabrykantki aniołów z Nagyrév. Jedna z największych masowych zbrodni popełnionych przez kobiety
Milicji bałam się nie mniej niż przestępców
W listopadzie 2004 roku Mark Kustowski usiłował oczarować 16-letnie bliźniaczki Irinę i Marinę Kuzminych. Dziewczyny były sierotami i mieszkały z pełnoletnią kuzynką. Rozsądna Marina nie dała się zwieść, ale bardziej romantyczna Irina zgodziła się pójść na randkę z nowo poznanym mężczyzną. Przystojny i szarmancki Kustowski jawił się jej jako książę z bajki. Dziewczyna nie wróciła do domu, więc Marina i kuzynka zgłosiły jej zaginięcie. Nikt jednak nie szukał Iriny.
Pewnego dnia Marinę zaproszono na posterunek milicji. Tam funkcjonariusz krzyczał na nią. Domagał się, by powiedziała, gdzie ukrywa się jej siostra, i groził, że zostanie zgwałcona, jeśli nie powie mu prawdy. – Cała się trzęsłam, gdy wychodziłam z milicji – powiedziała Marina dziennikarce Olesi Ostapczuk. – W domu nie mogłam przestać płakać. Szczerze mówiąc, wtedy milicji bałam się nie mniej niż przestępców.
W styczniu 2005 roku 13-letnia Eugenia Konstantinowa, sierota z domu dziecka, została zamordowana przez Eduarda Czudinowa. Jej zaginięcie nie zostało zgłoszone. A to dlatego, że w przeszłości dziewczyna wielokrotnie uciekała z placówki. W kwietniu jej ciało zostało znalezione w rowie. Wszczęto dochodzenie w sprawie jej śmierci, ale nikt nie przykładał się do sprawy.
Wyrok dla sprawców
Przestępcy czuli się bezkarni. W pewnym momencie rozzuchwalili się na tyle, że przestali zakopywać ciała swoich ofiar. Jedynie przysypywali je liśćmi i gałęziami. Dlatego 1 lutego 2007 roku rozkładające się ciała znalazł spacerowicz. Przerażony zadzwonił na milicję. Przybyli na miejsce funkcjonariusze odkryli więcej ciał. Ogólna liczba ofiar wyniosła 30.
W Niżnym Tagile wybuchł skandal. Władze chciały jak najszybciej rozwiązać sprawę, dlatego powierzono ją młodemu śledczemu Aleksandrowi Jegorowowi. Funkcjonariusz połączył w całość wątki związane z zaginięciem dziewczyn. Dzięki swoim informatorom w środowisku przestępczym dowiedział się o niejakim „Ediku” (pieszczotliwe określenie Eduarda) – okrutnym i wpływowym sutenerze.
Dzięki pracy Jegorowa w lutym 2008 roku zapadł wyrok w sprawie tego okrutnego przestępstwa. Czudinow jako herszt bandy otrzymał dożywocie, najwyższą obowiązującą w Rosji karę. Marka Kustowskiego skazano na 24 lata więzienia, Dmitrija Czudinowa – na 21. Pozostali usłyszeli wyroki od 10 do 22 lat.
Źródła:
- Васецкий А., Убийцы-сутенеры осуждены. vz.ru
- Остапчук О., Кладбище невест. holod.media
- Wywiad Olesi Ostapczuk dla Новая Газета Европа, grudzień 2021 r.
- Parfitt T., Over four years Urals gang killed 30 women taken for a 'picnic’. www.theguardian.com
KOMENTARZE (6)
A teraz pewnie zostali zmobilizowani i pojechali pod Bachmut, „bronić rosyjskiej ojczyzny”.
Na samym początku tekstu brakuje informacji, że rzecz się dzieje w Rosji. Nazwy miejscowości, mało raczej znanych Polakom, mogą kojarzyć się z kilkoma innymi krajami Europy wschodniej. Początkowo nawet jakoś ta historia kojarzyła mi się z Europą południowo-wschodnią… Gdyby autor tekstu od razu sprecyzował czytałoby się lepiej
Wszyscy interesujący się skokami wiedzą że w NT znajduje się kompleks skoczni Bocian.
Również nie powiedziałbym, że Niżny Tagił nie jest znany krajanom. Sporo osób ogląda wszakże skoki narciarskie. I dobrze, że już się na Aist nie skacze. Jeśli jest coś, o czym większość osób nie wie, to wg mnie to, że miasto jest również siedzibą UralWagonZawod.
Nie wszyscy.
Z pewnością pojechali bronić ale i wyzwalać, z pewnością ich kości podgrzane już przez drony bieleją na równinach