Śmierć była najcięższą karą wymierzaną więźniom Auschwitz. Wielu o niej marzyło, bo alternatywne metody karania były znacznie gorsze...

Kary w Oświęcimiu stopniowano. Najlżejszą karą było bicie na stołku. Odbywało się to publicznie, wobec wszystkich bloków stojących na apelu. Przygotowany był »mebel egzekucyjny« – stołek z uchwytem na nogi i ręce po obu stronach. Stawało dwóch drabów esesmanów (często bił sam Seidler lub czasami Lagerältester Bruno) i biło więźnia w obnażoną część ciała, by nie niszczyć ubrania. Bito bykowcami lub po prostu ciężką laską.

Fot. Wieslaw M. Zielinski / East News Auschwitz- Birkenau. Były niemiecki obóz koncentracyjny, 1992 N/Z: Auschwitz 1. Blok 11. Stołek do wymierzania więźniom kary chłosty
Cele do stania
Drugą karą był bunkier w dwóch rodzajach. Bunkier zwykły były to cele w piwnicach bloku 13. (stara numeracja), gdzie siedzieli przeważnie kapowie lub esesmani przed przesłuchaniem do dyspozycji wydziału politycznego lub za karę. Cele bunkrów zwykłych zajmowały trzy części piwnicy bloku 13., w pozostałej, czwartej części, mieściła się cela podobna do tamtych, lecz pozbawiona światła, »ciemnią« zwana. W jednym końcu bloku korytarz piwnicy zawracał pod kątem prostym w prawo i zaraz się kończył. W tej odnodze korytarza mieściły się małe bunkry zupełnie innego rodzaju.

Wielu więźniów wolało karę śmierci od alternatywy
Były to trzy tak zwane »cele do stania« (Stehbunker). Za czworokątnym otworem w ścianie, przez który mógł wejść tylko zgarbiony, mieściła się niby-szafa o wymiarach 80 x 80 centymetrów, wysokości dwa metry, tak że stać tam można było swobodnie. Do takiej »szafy« jednak wciskano, pomagając kijem, czterech więźniów skazanych na karę Stehbunkra i – zamykając ich sztabami – pozostawiano do rana (od godziny 19.00 do 6.00 rano). Zdawałoby się to niemożliwe, lecz żyją dziś jeszcze świadkowie, którzy odbywali karę Stehbunkra w towarzystwie kolegów, wciśnięci do takiej »szafy« w ilości ośmiu ludzi!
Rano ich wypuszczano i brano do pracy, a na noc znowu wciskano, jak śledzie, zamykając sztabami żelaznymi do rana. Wymiar kary zazwyczaj sięgał pięciu nocy, lecz bywał również i znacznie większy. Kto nie miał w pracy jakichś stosunków z władzą, ten po jednej lub paru takich nocach, w robocie z braku sił zazwyczaj kończył życie. Kto mógł za wiedzą kapa odpocząć w dzień w komandzie, ten jakoś tę karę szczęśliwie przetrzymywał.
Czytaj też: Jak wyglądała „opieka dentystyczna” w Auschwitz i Stutthof?
Najlepsza śmierć?
Trzecią karą był zwyczajny »słupek« zapożyczony z austriackich metod karnych. Z tym że wiszących, uwiązanych za ręce z tyłu, od czasu do czasu bujał dla zabawy dozorujący esesman. Wtedy stawy trzeszczały, w ciało wrzynały się sznury. Dobrze było, gdy nie zjawiał się tu »Perełka« ze swym wilkiem. W ten sposób prowadzono czasami dochodzenia, pojąc wiszącego sokiem z sałatki-marynaty, krótko mówiąc octem, by nie zemdlał przedwcześnie.

Kara słupka (zdjęcie pochodzi z wyzwolonego obozu w Dachau)
No i czwartą, najcięższą karą, było rozstrzelanie: śmierć zadana szybko, o ileż bardziej humanitarna i jak bardzo przez długo męczonych pożądana. »Rozstrzelanie« to nie jest określenie właściwe. Właściwym byłoby zastrzelenie lub nawet zabicie.
Czytaj też: Kompania karna w Auschwitz
Ściana płaczu
Odbywało się to również na bloku 13. (stara numeracja). Był tam dziedziniec ograniczony blokami (pomiędzy 12. i 13.). Od wschodu zamknięty murem, ścianą łączącą bloki, a nazywaną »ścianą płaczu«. Od zachodu też stał mur, w którym była brama, przeważnie zamknięta, zasłaniająca widok. Otwierała swe podwoje przed ofiarą żywą lub dla wyrzucenia okrwawionych trupów. Przechodząc tamtędy, czuło się taki zapach, jaki panuje w rzeźni. Rynsztoczkiem płynęła czerwona struga. Bielono rynsztoczek, lecz prawie codziennie wśród białych brzegów czerwona rzeczka wiła się na nowo… Ach! Gdyby nie była to krew… nie krew ludzka… nie krew polska… i to ta najlepsza… wtedy, kto wie, czy nie można by było w samym zestawieniu barw się lubować… Tyle na zewnątrz.
Wewnątrz natomiast działy się rzeczy bardzo ciężkie i straszne. Tam kat Palitzsch, przystojny chłopak, który w lagrze nikogo nie bił, bo to nie było w jego stylu, wewnątrz zamkniętego dziedzińca był głównym autorem scen makabrycznych. Skazani, w rzędzie, stawali nago przy »ścianie płaczu«, on im kolejno przykładał małokalibrowy karabinek pod czaszkę z tyłu głowy i kończył im życie. Czasami do tego celu używał zwyczajnego bolca do zabijania bydła. Sprężynowy bolec wrzynał się w mózg pod czaszkę i kończył życie.

„Ściana śmierci” bloku 11
Czasami wprowadzano grupkę cywili, których dręczono w podziemiach zeznaniami, Palitzschowi dając ich do zabawy. Dziewczętom kazał się Palitzsch rozbierać i biegać w koło po zamkniętym dziedzińcu. Stojąc w środku, wybierał długo, po czym mierzył, strzelał, zabijał kolejno wszystkie. Żadna nie wiedziała, która zginie zaraz, a która jeszcze pożyje chwilę, czy też może znowu wezmą na badania… On zaprawiał się w celnym mierzeniu i strzelaniu (…)”.
Raport Pileckiego z Auschwitz
Pełny tekst raportów Pileckiego po raz pierwszy został opublikowany w Polsce dopiero w 2000 roku – 55 lat po wojnie. Wcześniej pozostawały kompletnie nieznane. Do 1989 roku wszystkie informacje związane z życiem i dokonaniami Witolda Pileckiego podlegały w PRL cenzurze. (W styczniu 2014 roku raport Witolda Pileckiego z pobytu w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Auschwitz ukazał się w języku chińskim pod tytułem Ochotnik do Auschwitz – więcej niż odwaga).
Źródło:

KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.