Disco polo to fenomen naszej sceny muzycznej. Polska odbudowywała się po szarych dekadach komunizmu w rytm piosenek „Jesteś szalona” oraz „Mydełko Fa”.
Druga połowa lat 60. XX wieku przyniosła wiele zmian kulturalnych. Również tych związanych ze światem fonograficznym. Rock zaczął ewoluować w nowych kierunkach, stając się bardziej muzyką do słuchania niż grania na tanecznych imprezach. Wtedy na parkiety wkroczyło disco. I podbiło serca ludzi po obu stronach Atlantyku na kolejne dwie dekady.
W USA jego początków upatruje się w muzycznych wpływach społeczności afroamerykańskich, latynoskich oraz włoskich. Potańcówki na Starym Kontynencie zdominowało głównie italo disco i euro disco. Oba te podgatunki łączyły disco z popem, funkiem i muzyką elektroniczną. Euro disco królowało na dyskotekach niemalże do końca lat 90. Modern Talking, Boney M., Vengaboys, Ace of Base czy zespół Loft z niezapomnianą „Mallorcą” – to zaledwie kilku przedstawicieli tego nurtu. Nurtu, który nie tylko zapisał się na stałe na kartach historii, ale również wpłynął na powstanie chyba najbardziej kontrowersyjnego podgatunku naszej rodzimej sceny muzycznej. Mowa oczywiście o disco polo.
Muzyka chodnikowa
Zanim zyskało swoją nazwę, było określane mianem muzyki chodnikowej lub podwórkowej. Powstało na fali rozwoju europejskich podgatunków disco w latach 80. XX wieku. Jednak jego rozkwit przypadł na barwną dekadę lat 90. Na stworzenie tego nurtu wpłynęły wspomniane italo i euro disco, ale też muzyka rozrywkowa oraz biesiadna. Jak pisze Oliwia Bosomtwe: „disco polo powstało z biedy osładzanej perspektywą łatwego sukcesu, klasizmu i spędzania czasu na weselach i alkoholowych imprezach w ubogich salach na prowincji”. Szybko jednak zaczęło zyskiwać szerokie grono odbiorców.
Niezbyt wyszukane dźwięki syntezatora, prosty wokal (nierzadko przez krytyków określany mianem złego) oraz idealistyczne teksty – ku zgrozie polskiego świata fonograficznego – przyciągały coraz szerszą publiczność. Nie tylko do remiz czy na lokalne festyny. Głównymi ośrodkami rozwoju muzyki chodnikowej stały się Białystok, Żyrardów i Sochaczew. Pionierami gatunku były zespoły Bayer Full oraz Top One, które swoją działalność rozpoczęły jeszcze w latach 80. W 1990 roku Sławomir Skręta założył wytwórnię Blue Star, do której trafiły największe nazwiska branży – w tym Shazza, Akcent, Boys czy właśnie Bayer Full. W 1993 roku wraz z Zenonem Martyniukiem (ówczesnym wokalistą grupy Akcent) Skręta stworzył nową nazwę dla nurtu – disco polo.
Czytaj też: Moda na sukces – opera mydlana, która swoim absurdem podbiła serca Polaków
Niedoceniany sukces
Zmiana ustroju w naszym kraju okazała się momentem sprzyjającym rozwojowi tego podgatunku muzycznego. W powietrzu czuć było entuzjazm i wiatr zmian. Oczy wszystkich zwrócone były w stronę Zachodu, karmiącego Polaków wyidealizowanym światem łatwych i szybkich zarobków, wielkich miłości oraz namiętności i ogromnych możliwości. Zespoły disco polo ze swoimi lekkimi, naiwnymi tekstami wpasowały się idealnie w tę narrację. Sprzedaż była napędzana przede wszystkim przez bazarowy handel kasetami i płytami.
Ten sukces jednak był niedoceniany przez resztę polskiej sceny muzycznej. Można to było usłyszeć chociażby w komentarzach Janusza Weissa, któremu przydzielono zadanie poprowadzenia w lutym 1992 roku I Gali Piosenki Popularnej i Chodnikowej w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Lekko kąśliwe zdania, wygłaszane w ramach żartów prowadzącego, były słabą przykrywką dla prawdziwego stosunku dziennikarza do tego nurtu. Mimo to wydarzenie, na którym wystąpiły m.in. zespoły Akcent, Atlantis, Top One, stało się zapowiedzią złotego okresu muzyki disco polo. Ostatecznie na stałe zadomowiła się na naszym krajowym podwórku.
Ciekawa jest również historia wykonanego podczas gali kultowego „Mydełka Fa”. Utwór, który trafił do grona największych przebojów disco polo, był pierwotnie śpiewany przez Marlenę Drozdowską i Marka Kondrata. Powstał jako pastisz piosenek tego podgatunku. Jak widać nurt, do którego wielu nie potrafiło podejść z dystansem, sam siebie potrafił traktować z przymrużeniem oka.
Czytaj też: Rock’n’roll w PRL-u. Muzyka białych murzynów walczących z kapitalizmem!
Cudowne lata disco polo
Lata 1994–1997 to okres największej świetności disco polo. Choć nadal było ono ignorowane przez mainstream i resztę muzycznego świata, to wysoka sprzedaż albumów, wyprzedzająca nawet takie sławy jak Hey czy Maanam, nie mogła przejść bez echa.
W 1994 roku telewizja Polsat wystartowała z programem Disco Relax. Dwa lata później wypuściła Disco Polo Live. Swoje audycje poświęciły tej muzyce również kanały Polonia 1 oraz TV Polonia, a także lokalne stacje radiowe oraz Radio Eska. Do przebojów Shazzy, Boysów czy Big Dance bawiono się nie tylko w Polsce. Gwiazdy disco polo podczas swoich tras koncertowych odwiedzały Polaków mieszkających w innych państwach, w tym USA. Ich utwory trafiły również do polityki, wspierając kampanie Mariana Krzaklewskiego, Waldemara Pawlaka czy samego Aleksandra Kwaśniewskiego, na którego wiecach wyborczych skocznie rozbrzmiewał utwór „Ole Olek!” zespołu Top One.
Złote lata nie trwały jednak długo. Po 1997 roku rynek zdawał się być przesycony wykonawcami disco polo. Polska scena muzyczna zaczęła rozwijać się w nowych kierunkach, poszerzając wachlarz fonograficzny o świeżych muzyków popowych, rockowych, hip-hopowych oraz związanych z nurtem dance i elektronicznym. Audycje poświęcone disco polo zaczęły tracić oglądalność i słuchalność. Ostatecznie zostały ściągnięte z anten. Ci wykonawcy, którzy nie mieli pomysłu na przebranżowienie się, wyemigrowali za granicę, wielu do USA.
Renesans disco polo
Choć przełom XX i XXI wieku zdawał się być zwiastunem śmierci disco polo, to czas pokazał, iż nasz sentyment do prostych melodii oraz naiwnych tekstów nadal ma się dobrze. Rozwój internetu i mediów społecznościowych nie tylko pozwolił utrzymać się części artystów na powierzchni, ale również dał im oraz nowemu pokoleniu szansę na ponowny rozkwit tego podgatunku. Takie utwory jak „Ona tańczy dla mnie” czy „Przez twe oczy zielone” utrzymują się na wysokich pozycjach w rankingach YouTuba. Ich wykonawcy są zapraszani na największe wydarzenia mediów mainstreamowych, np. koncerty sylwestrowe transmitowane na cały kraj.
Pomimo tej popularności nadal sukces muzyki disco polo jest umniejszany. W powszechnej opinii traktuje się ją jako coś gorszego. I tylko liczne imprezy okolicznościowe w Polsce dowodzą, że choć większość z nas zapiera się, iż tej muzyki nie słucha, to jednak wszyscy znamy teksty hitów disco polo na pamięć.
Bibliografia
- Katarzyna Jurkowska, Katarzyna Kościelak, Kobiety przełomu, Znak Horyzont, 2020
- Filip Lech, Krótki przewodnik po czterech dekadach disco, Culture.pl, 10.09.2014 / dostęp: 20.06.2022.
- Oliwia Bosomtwe, „Czarni Wymyślili Rap, A Polacy Disco Polo”. Pogarda Wobec Gatunku Nigdy Nie Miała Sensu, Noizz.pl, 01.06.2020 / dostęp: 20.06.2022.
- Przemysław Dobrzyński, Bierz, co chcesz: krótka historia muzyki disco polo, spidersweb.pl, 01.06.2017 / dostęp: 20.06.2022.
- Filip Lech, Disco odbicia: biesiadne wnętrza Polaków, Culture.pl, 12.11.2019 / dostęp: 20.06.2022.
KOMENTARZE (5)
Jakie nikt się nie przyznaje. Słucham Disco Polo i się do tego przyznaje. Znajomi także, tysiące ludzi na koncertach więc skąd ten mit że ludzie się tego wstydzą ?
Proszę nie porównywać Italo Disco do Disco Polo, bo to uwłacza temu pierwszemu. A tak przy okazji warto nadmienić, że terminu Italo Disco użył po raz pierwszy Bernhard Mikulski. Niemiec, właściciel wytwórni płytowej ZYX Records…
Ot taka ciekawostka z polskim akcentem.
Ja się zapieram, że tej muzyki nie słucham i jej faktycznie nie słucham. W radio czy tv, jak tylko coś usłyszę w deseń disco-polo – od razu przełączam. Na weselu czy w klubie – jeśli usłyszę takie bity – od razu schodzę z parkietu i wychodzę na zewnątrz, żeby zapalić. Nie trawię, nie cierpię i nie rozumiem, jak można nie wymagać od muzyki minimum sztuki.
Bo nie wszystko jest sztuką, czasami poprostu rozrywką
Disco polo – to same przeróbki innych melodii, zasłyszanych a to z Polski czy z zagranicy. Plagiaty, autoplagiaty mają wpisane w ten gatunek jako normę i fani tego nie słyszą. Prawdziwi melomani zasłużenie gnoją to cholerstwo, które produkuje ameby umysłowe. Gdyby np. zespoły lub wykonawcy z Rosji, Ukrainy lub chociażby Litwy usłyszeli te przeróbki, to taki Akcent, Boys czy Bayer Full by do końca życia z sal sądowych nie wychodzili. Dlatego jestem absolutnie wdzięczny, że wcale nie słucham disco polo.