Bezdzietne pary, panny i kawalerowie w PRL-u łatwo nie mieli. Władza, by zwiększyć przyrost naturalny, wprowadziła „bykowe” – podwyższony podatek dochodowy.
Samo „bykowe” absolutnie nie jest wymysłem rządzących Polską Ludową. Określenie to jest dużo, dużo starsze. W XVI wieku nazywano tak opłatę, którą właściciel krowy uiszczał posiadaczowi byka w zamian za krycie swojego zwierzęcia. W tym samym czasie o „bykowym” (jako karze) musiał też pamiętać mężczyzna, który spłodził nieślubne dziecko. Na początku XX wieku w ten sposób nazywano daninę, którą pasterz otrzymywał za odchowanie krowy lub opłatę, jaką gość weselny musiał przekazać orkiestrze, jeśli chciał zatańczyć z panną młodą. Ale w obecnych czasach „bykowe” najmocniej kojarzone jest z losem panien, kawalerów i bezdzietnych małżeństw, którym przyszło żyć w pierwszych trzech dekadach PRL-u. Warto też wspomnieć, że nazwa może pochodzić od związku frazeologicznego „stary byk”, którym określa się dorosłego mężczyznę.
Czytaj też: Mięso a sprawa PRL
Nie masz dzieci? Płacisz!
Od 1 stycznia 1946 roku do 29 listopada 1956 roku obywatele Polski powyżej 21. roku życia – niezamężni i nieżonaci, nieposiadający dzieci, których łączny podatek ze zwyżkami nie przekraczał 65% podstawy opodatkowania – zmuszeni byli zapłacić daninę o 20% wyższą niż ich rodacy będący w związkach małżeńskich i posiadający potomstwo. Oczywiście w wielomilionowym kraju mieszkały chociażby osoby samotnie wychowujące dzieci i to m.in. dla nich stworzono pewne odstępstwo od reguły – jeśli utrzymywały syna lub córkę przez co najmniej 10 lat, to „bykowego” płacić nie musiały.
Dodatkowe 10% podatku płaciły również małżeństwa, które nie miały na utrzymaniu dzieci. Po 1956 roku podwyższono próg wiekowy singli do 25 lat. W tej formie przepis przetrwał do 1973 roku.
Czytaj też: Podatki w średniowieczu
„Bykowe” – ale po co?
Warto zastanowić się, dlaczego władza wprowadziła takie, bądź co bądź niepopularne, rozwiązanie. Po pierwsze, po zakończeniu II wojny światowej rządzący chcieli zwiększyć liczbę ludności mieszkającej w Polsce. Działania wojenne odebrały życie milionom Polek i Polaków, a odbudowujące się państwo potrzebowało rąk do pracy. Stąd podatkowa pomoc w kreowaniu wyżu demograficznego. Przynajmniej w zamyśle.
„Bykowe” było też formą kary dla osób bezdzietnych, które wyłamywały się z ogólnej wizji polityki społecznej państwa. Władza nie zagłębiała się w przyczyny bezdzietności w małżeństwach, tylko kazała płacić. Dodatkowa opłata miała również zachęcać do zawierania małżeństw i tworzenia rodzin.
Czy „bykowe” pomogło?
Liczba ludności Polski tuż przed wybuchem II wojny światowej sięgała niemal 35 milionów. Po 1945 roku terytorium naszego kraju zamieszkiwały tylko 24 miliony ludzi. Przypomnijmy, że „bykowe” weszło w życie w styczniu 1946 roku. Najwyższy skokowy wzrost liczby mieszkańców kraju nastąpił w latach 195021958 i wyniósł prawie 20%. W 1960 roku liczba ludności Polski sięgnęła niemal 30 milionów, co oznacza, że w ciągu 15 lat zwiększyła się o około 6 milionów. Czyli dodatkowa opłata spełniła swoje zadanie? Nie do końca. „Bykowe” na pewno nie było główną przyczyną wzrostu liczby małżeństw i urodzeń. Ba, trudno nawet stwierdzić, jaki był jego realny wpływ na dzietność Polek i Polaków.
W latach 50. w Polsce zaobserwowano zjawisko tzw. „przyrostu konsumpcyjnego”. Społeczeństwo dążyło do wyrównania strat spowodowanych wojną. Nie bez znaczenia były również: wysoka dzietność kobiet, zaczerpnięty z dwudziestolecia międzywojennego i popularny wielodzietny model rodziny oraz niska wiedza w temacie planowania rodziny.
Lata 60. to dekada, w której wyż wyraźnie wyhamował. Przyczyną tego zjawiska był fakt, że w wiek rozrodczy weszły osoby urodzone w czasie wojny, a było ich stosunkowo niewiele. Lata 70., a więc ostatnie, o które „zahaczał” podwyższony podatek, były okresem kolejnego wzrostu. I znów – w myśl zasady „wyż rodzi wyż” w tym czasie osoby urodzone w latach 50. wkraczały w dorosłość i doczekały się własnych dzieci. Doszło do sytuacji, w której zrezygnowano z pobierania „bykowego”, bo liczba rodzących się dzieci była bardzo duża.
Czytaj też: Podatek od kart, drożdży i zapalniczek, czyli akcyzowy zawrót głowy
Nie tylko w PRL
Cokolwiek by nie napisać, podatek „bykowy” był i jest elementem polityki prorodzinnej. Kontrowersyjnym i niepopularnym, ale stosowanym – choć nie zawsze w takiej formie, jak w PRL. Współcześnie chyba najbardziej znanym państwem, w którym obywatel musi takowy zapłacić, są Niemcy.
„Niemcy dominują na całym świecie, jeśli chodzi o liczbę ceł i podatków płaconych przez bezdzietnych singli – tak wynika z opracowania Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), która co roku analizuje obciążenia dochodów z pracy poprzez podatki i składki na ubezpieczenie społeczne w 37 państwach członkowskich OECD” – czytamy na portalu MyPolacy.de.
Ale i w Polsce co jakiś czas pojawiają się informacje, jakoby władza miała odświeżyć pomysł podatku dla bezdzietnych.
Bibliografia:
- Obwieszczenie Ministra Finansów z dnia 21 stycznia 1957 r. w sprawie ogłoszenia jednolitego tekstu dekretu z dnia 26 października 1950 r. o podatku dochodowym.
- https://historia.org.pl/2019/07/16/skad-sie-wzielo-bykowe-czyli-prl-owski-podatek-dla-bezdzietnych-niezonatych-i-niezameznych/ [dostęp: 25.05.2022 r.]
- https://kronikidziejow.pl/porady/podatek-bykowy-w-prl-za-brak-dzieci-placiles-wyzszy-podatek/ [dostęp: 25.05.2022 r.]
- https://stat.gov.pl/files/gfx/portalinformacyjny/pl/defaultaktualnosci/5468/12/5/1/podstawowe_informacje_o_rozwoju_demograficznym_polski_do_2014.pdf [dostęp: 25.05.2022 r.]
- https://www.mypolacy.de/wiadomosci/bykowe-w-niemczech-to-kura-znoszaca-zlote-jajka-pytanie-czemu-tak-jest/ [dostęp: 25.05.2022 r.]
KOMENTARZE (2)
W artykule jest oczywiste kłamstwo że Bykowe wprowadzili komuniści w 1946 roku. Otóż Bykowe wprowadzili już po roku 1926, towarzysze z sanacji która wywodziła się przecież z Polskiej Partii Socjalistycznej. I to nie byle jakie Bykowe, tylko w wysokości 14% dochodów kawalera. W 2 RP było 80 progów podatkowych bo Socjaliści jak wiadomo kochają biurokrację. Natomiast dziś mamy ….2 progi podatkowe. To wcale nie Komuniści przewiezieni z Rosji wprowadzali w Polsce – Socjalizm. Socjalizm wprowadził w Polsce – Piłsudski, zresztą Socjalista z PPS razem ze swoimi towarzyszami z I Brygady nazywanymi – sanacją w latach 1926-1939. Zarówno Sanacja jak i Komuniści mają ze sobą dużo wspólnego. Fałszowanie wyborów, prześladowanie opozycji, utrzymywanie się przy władzy dzięki policji/milicji i wojsku, obsadzanie wszystkich stanowisk w państwie swoimi ludzmi – I Brygada/ PZPR. Likwidacja własności prywatnej i państwowy monopol.
I taki był ten socjalizm straszny i nierentowny, skoro Polska była za sanacji 6. gospodarką w Europie?