Ciekawostki Historyczne

Przerażeni czerwonoarmiejcy porzucali karabiny, działa, wozy i konie. Uciekali w las, pola, kryli się w rowach. Tysiące dobrowolnie oddawały się w niewolę, czekając na rozstajach dróg, na kawalerię „pańskiej Polski”. Klęska była całkowita. Potężna Armia Czerwona poszła w zupełną rozsypkę. Wróg uciekał w popłochu albo prosił o litość. O czym mowa? O bitwie z bolszewikami nad Niemnem, do której doszło pod koniec września 1920 roku. Dziś nie pełni ona w polskiej świadomości takiej roli jak Bitwa Warszawska. Tymczasem właśnie nad Niemnem wojska Piłsudskiego zadały czerwonej hydrze ostateczny, decydujący i nokautujący cios, przypieczętowując zwycięstwo w wojnie polsko–bolszewickiej.

Tak zwany „Cud nad Wisłą” z sierpnia 1920 r. pozwolił przejąć inicjatywę stronie polskiej. Po klęsce warszawskiej najeźdźcy ze wschodu zmuszeni byli się wycofać. Wojska Michaiła Tuchaczewskiego cofnęły się za linię rzeki Niemen. Przyszły marszałek ZSRR był jednak przekonany – o czym zresztą pisał Leninowi – że to nie koniec wojny z „pańską Polską”. Sądził, że Polacy – owszem – przełamali Armię Czerwoną pod Warszawą, ale włożyli w to wszystkie dostępne siły. Na drugi taki wysiłek nie będzie ich stać.

Po stronie polskiej Piłsudski miał z kolei świadomość, że pod Warszawą doszło jedynie do knock–downu wroga. Pozostając przy nomenklaturze bokserskiej, należało zadać drugie, decydujące uderzenie i znokautować przeciwnika,  posłać go na deski.

Naczelnik Państwa już pod koniec sierpnia pracował nad przegrupowaniem polskich wojsk i przygotowaniem do głównego starcia. Zamierzał zastosować manewr podobny do tego pod Warszawą, , a więc użyć Grupy Uderzeniowej, obejść wojska Tuchaczewskiego i uderzyć na nie od tyłu, w rejonie Lidy. Następnie Sowieci mieli być zepchnięci w kierunku bagien Polesia.

Trzeciego maja Śmigły-Rydz staną na czele 3 Armii, której zadaniem było zdobycie Kijowa.fot.domena publiczna

Główny ciężar tego manewru miała wziąć na siebie 2 Armia generała Rydza – Śmigłego

Z niej to wydzielono grupę manewrową do przedarcia się przez Litwę na tyły wroga. Plan zakładał wzięcie Rosjan w śmiertelny uścisk. Podczas gdy grupa manewrowa uderzyłaby na Lidę, główne siły polskie miały nacierać z Zachodu w środkowej części frontu, na Grodno i Wołkowysk i wypychać Sowietów za Niemen.

Piłsudski zdawał sobie sprawę, że kluczem do sukcesu takiego fortelu będzie wykonanie go jak najszybciej i oczywiście w pełnej konspiracji. Dlatego też wojska miały poruszać się wyłącznie nocą i bez taborów. O momencie rozpoczęcia ofensywy dowódcy dowiedzieli się w ostatniej chwili, by jej terminu nie poznał sowiecki wywiad. Sprawa miała również odcień polityczny. Zachód niechętnie patrzył na polską ofensywę, wręcz jej przeciwdziałał. Wolał silnej sowieckiej Rosji (padła obietnica spłaty carskich długów) niż wzmocnionej Polski. Decydentom w Londynie i Paryżu wydawało się, że Rewolucja Październikowa to tylko fanaberia, która szybko się skończy. Nie po raz pierwszy i (niestety) nie po raz ostatni spoglądali na wschodniego giganta przez różowe okulary. Po drugie: manewr na Litwie naruszał jej formalną neutralność, którą ta ogłosiła w wojnie polsko–sowieckiej. Faktycznie  jednak Litwini wspierali Sowietów, ponadto wykorzystali okazję i zajęli część Suwalszczyzny.

Wojska Piłsudskiego liczyły 70 tysięcy żołnierzy. Przewagę liczebną mieli więc Sowieci. Dysponowali siłą około 114 tys. ludzi. Tuż przed głównym starciem, Rosjanie ściągali z głębi kraju posiłki. Dzięki temu odtworzyli niemal wszystkie oddziały spod Warszawy. Byli jednak gorzej wyposażeni i uzbrojeni. Brakowało im również elementu, w który Polacy byli dobrze świetnie zaopatrzeni – silnego morale.

Czytaj też: Bitwa Warszawska czy cud nad Wisłą? Kurz po walce jeszcze nie opadł, a Polacy już spierali się o jej wynik

Na Grodno

Pierwszym akordem trwającej około tygodnia bitwy było polskie uderzenie w kierunku Grodna. Tuchaczewski uznał go za początek ofensywy na Grodno i kazał ściągać odwody. Był przekonany, że to będzie główny kierunek polskiego ataku.

Rozpoczęły się zażarte, kilkudniowe walki o miasto. Początkowo Polacy byli zaskoczeni silnym oporem obrońców Grodna. W dowództwie sądzono, że Rosjanie będą bardzo mocno zdemoralizowani klęską warszawską. Tak się jednak nie stało. Duża część wojska sowieckiego, jak i ściągnięte świeże siły z głębi Rosji nie doznały porażki i ciągle były skłonne do zażartej walki.

fot.domena publiczna

Wojska Piłsudskiego liczyły 70 tysięcy żołnierzy

Równolegle do walk o Grodno, 22 września z lasów Suwalszczyzny ruszyła na teren Litwy Grupa Uderzeniowa, której celem było zajście czerwonoarmiejców od północy. Polacy, po rozproszeniu słabych sił litewskich i zajęciu Druskiennik, uderzyli na Sowietów, zaskakując ich zupełnie. Do tej pory Rosjanie sądzili, że siły polskie będą koncentrować się głównie na Grodnie. Gdy okazało się, że wojska Piłsudskiego próbują zamykać Rosjan, Tuchaczewski podjął decyzję o unieszkodliwieniu grupy manewrowej. W tym celu, kosztem osłabienia pozycji nad Niemnem zorganizował zgrupowanie trzech dywizji, celem rozbicia rajdu polskiego na Litwie. To okazało się jednak trudnym zadaniem. Pozbawieni lotnictwa i nie dysponujący informacjami wywiadowczymi Rosjanie nie wiedzieli, w jakim kierunku uderzy grupa i gdzie się znajduje.

Widmo klęski i zamknięcia w polskim kotle stawało się realne. 25 września, w obliczu rosnącej przewagi wroga Tuchaczewski nakazał odwrót. Wtedy też Grupa Uderzeniowa z rozkazu Piłsudskiego przystąpiła do ataku na Lidę, daleko na tyłach wroga. Sowieci bronili miasta zażarcie. Bitwa przerodziła się w krwawe walki uliczne. Ostatecznie jednak wprowadzony do walki odwód 1 Dywizji Piechoty Legionów silnym ogniem zmusił bolszewików do ucieczki. Walki zakończyły się zupełnym popłochem Rosjan. Do polskiej niewoli trafiło aż 10 tysięcy żołnierzy, 25 dział, dwa tysiące wozów bojowych, 52 karabiny maszynowe, ponad setka koni.

Czytaj też: Kiedy NAPRAWDĘ zaczęła się wojna polsko-bolszewicka?

Zobacz również:

Bolszewika goń!

Drugim ramieniem polskiego imadła byli ułani na południowym odcinku frontu. Do walki przystąpiła Grupa Kawalerii gen. Franciszka Krajowskiego. 27 września 1920 kawalerzyści ruszyli na Pińsk, odcinając 4 Armię sowiecką od pozostałych sił. Do niewoli wzięto 3000 osób, w tym sam sztab armii. Następnie Polacy przemieszczali się w kierunku Baranowicz. Z drugiej strony, na północy w rejonie Lidy, działała Grupa Uderzeniowa. Uścisk zwierał się coraz bardziej, krusząc ostatecznie Armię Czerwoną. Odwrót Rosjan zmienił się w paniczną ucieczkę. Duża część żołnierzy – zwłaszcza ukraińskiego i białoruskiego pochodzenia – przechodziła na stronę polską.

"Wielki terror" poważnie przetrzebił kadrę oficerską Armii Czerwonej. Wśród ofiar znalazł się również marszałek Michaił Tuchaczewski.fot.domena publiczna

Gdy okazało się, że wojska Piłsudskiego próbują zamykać Rosjan, Tuchaczewski podjął decyzję o unieszkodliwieniu grupy manewrowej

Od początku października 1920 wojna stała się de facto wielkim pościgiem za uciekającymi, zdezorganizowanymi siłami wroga. To właśnie z tego okresu pochodzi wiele żurawiejek – popularnych przyśpiewek ułańskich, wychwalających zwycięstwa poszczególnych oddziałów. W ich refrenie przewijała się słynna fraza: lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!

Czerwonoarmiejcy w przydrożnych porzucali broń. Na szlaku ich odwrotu leżała masa sprzętu. Polacy brali do niewoli tysiące jeńców. Przykładem może być miasto Korosteń na północnej Ukrainie. Po zdobyciu go przez 8 Brygadę Jazdy pułkownika Rómmla, do polskiej niewoli trafiło aż 8 tys. jeńców. W całej bitwie niemeńskiej było ich aż 40 tys., czyli mniej więcej 1/3 sił wroga. Wojska Piłsudskiego przejęły też masę sprzętu: 140 dział, tysiące sztuk broni, a także wozy i konie.

Mimo tak opłakanej sytuacji, a może na przekór niej, zdesperowany Tuchaczewski wydał na początku października absurdalny rozkaz walki za wszelką cenę.

„Komendanci, Komisarze, Komuniści! Wasza socjalistyczna ojczyzna żąda nowych wysiłków od szeregów frontowych. Podbój albo zgon! Śmierć albo zwycięstwo! Naprzód!”

Jego słowa brzmiały groteskowo biorąc pod uwagę skalę dezercji i dezorganizacji po stronie rosyjskiej. 12 października 1920 Polacy zdobyli Mołodeczno, a 15 października Mińsk. 18 października Piłsudski wystosował do swoich żołnierzy ostatni rozkaz w tej wojnie:

„Żołnierze! Dwa długie lata pierwsze istnienia wolnej Polski spędziliście w ciężkiej pracy i krwawym znoju, kończycie wojnę wspaniałem zwycięstwem, a nieprzyjaciel – złamany przez Was, zgodził się wreszcie na podpisanie pierwszych i głównych zasad upragnionego pokoju. Żołnierze! Nie na próżno i nie na marne poszedł Wasz trud. Polska nowoczesna zawdzięcza swoje istnienie wspaniałym zwycięstwom mocarstw zachodnich nad państwami rozbiorczemi, lecz od razu od pierwszej chwili życia swobodnej Polski wyciągnęło się ku niej mnóstwo pożądliwych rąk, skierowało się mnóstwo wysiłków, by ją utrzymać w stanie bezsiły, by jeśli już istnieje, była ona igraszką w ręku innych, biernem polem dla intryg całego świata. […]

Żołnierze! Zrobiliście Polskę mocną, pewną siebie i swobodną, możecie być dumni i zadowoleni ze spełnienia swojego obowiązku. Kraj co w dwóch latach potrafił wytworzyć takiego żołnierza, jakim wy jesteście, może spokojnie patrzeć w przyszłość. Dziękuję Wam raz jeszcze.

Czytaj także: Dlaczego Józef Piłsudski został przywódcą Polski? To w znacznym stopniu zasługa tej kobiety

Niewykorzystane zwycięstwo?

Bitwa niemeńska trwała równolegle z rozmowami pokojowymi w Rydze. Wieść o rozbiciu w pył sowieckich oddziałów, poprawiła pozycję negocjacyjną Polaków. Piłsudski zdawał sobie jednak sprawę, że mimo ogromnego sukcesu, dalsza wojna nie miała poparcia w społeczeństwie. Naród chciał pokoju.

fot.Lonio17/CC BY-SA 4.0

Plan zakładał wzięcie Rosjan w śmiertelny uścisk

Ostatecznie strona polska wynegocjowała 114 tys. km. kwadratowych powierzchni na wschodzie więcej, niż byłoby to w przypadku granicy na tzw. linią Curzona (jeszcze w sierpniu 1920 r. takie żądania stawiali Sowieci). W państwie polskim, odpowiadającej powierzchnią mniej więcej Rzeczpospolitej sprzed III rozbioru, znalazły się dodatkowo 4 mln osób narodowości polskiej. Granicę wytyczono w oparciu o Dźwinę, Dzisnę, błota Polesia i linię Zbrucza na południowym wschodzie.

Mimo to do dziś nie brak głosów, że w obliczu tak wielkiego zwycięstwa oraz fatalnej sytuacji sowietów uwiązanych wojną domową z „białymi” generałami, można było uzyskać znacznie więcej. Armia sowiecka była w rozsypce. Można było grać nawet o przedrozbiorową, wielką terytorialnie Rzeczpospolitą.

Skrajną i kontrowersyjną tezę na ten temat sformułował dziennikarz i autor książek historycznych, Piotr Zychowicz. Według niego Piłsudski już w czasie wyprawy kijowskiej – w 1919 i rok później – mógł obalić reżim w Moskwie i tym samym uchronić świat od piekła komunizmu. Wystarczyłoby, że kontynuowałby ofensywę, a wtedy Sowieci nie byliby w stanie walczyć równocześnie z Polską i „białymi” generałami. Według Zychowicza, Piłsudski miał w 1919 r. odrzuć ofertę i prośby generała Denikina o współdziałanie i wsparcie carskich generałów. Zdaniem tego autora Naczelny Wódz nie zdecydował się na współpracę z „białymi”, gdyż jako były więzień caratu, darzył carską Rosję szczerą nienawiścią. W 1920 roku po rozgromieniu bolszewików nad Niemnem i błyskawicznej pogoni na wschód (Polacy pokonywali nawet 60 km dziennie. Oprócz Mińska stanęli nieomal na przedpolach Kijowa), po raz drugi pojawiła się nie tylko szansa odbudowy przedrozbiorowej Rzeczpospolitej, ale również ostatecznego zgniecenia bolszewików, dzięki współpracy z Wranglem – kolejnym „białym” generałem. I z tej możliwości Piłsudski nie skorzystał.

Twórca Legionów Józef Piłsudski nie życzył sobie kobiet w okopach.fot.domena publiczna

Piłsudski już w czasie wyprawy kijowskiej – w 1919 i rok później – mógł obalić reżim w Moskwie i tym samym uchronić świat od piekła komunizmu

12 października Polacy i bolszewicy podpisali zawieszenie broni. Nasza armia była jak rozpędzony koń, któremu nagle zostały ściągnięte cugle. Ku zdumieniu bolszewików – i rozpaczy Polaków ze Wschodu – wojsko nasze stanęło w miejscu, po czym nastąpiły pertraktacje pokojowe, które zakończyły się podpisaniem w marcu 1921 r. w Rydze pokoju polsko-bolszewickiego. Na mocy jego postanowień dostaliśmy katastrofalne granice na wschodzie. A bolszewicy spokojnie dobili Wrangla. Nastąpiła agonia białej Rosji i ostateczny triumf Bolszewii… – tłumaczył w jednym z wywiadów Zychowicz.

Jego teza, którą opisał w książce „Pakt Piłsudski – Lenin”, do dziś jest przedmiotem kontrowersji i analiz historyków. Prób odpowiedzi na pytanie, czy potencjał Bitwy nad Niemnem został zmarnowany, czy innego wyjścia nie było, z pewności pojawi się jeszcze wiele. Niezależnie od tego, warto mieć świadomość wielkiej wiktorii polskiego oręża, która złamał moc najeźdźczej Armii Czerwonej, próbującej wedrzeć się z komunistyczną rewolucją w głąb Polski i Europy.

Bibliografia:

  1. B. Skaradziński: Polskie lata 1919–1920 T. 2, Oficyna Wydawnicza Wolumen, 1993
  2. L. Wyszczelski: Niemen 1920, Dom Wydawniczy Bellona, 2008
  3. P. Zychowicz, Pakt Piłsudski – Lenin, czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium, Dom Wydawniczy Rebis 2015

Internet:

  1. Piotr Zychowicz: Przez błąd Piłsudskiego Polska nie stała się imperium – WP Opinie – dostęp: 21.09.2021
  2. Bitwa nad Niemnem 1920: ostatnie wielkie zwycięstwo | dzieje.pl – Historia Polski – dostęp: 21.09.2021

KOMENTARZE (8)

Skomentuj neo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

niepoprawny politycznie

Po pierwsze Piłsudski był nie tylko wówczas socjalistą ale i chyba aż do swej śmierci…
A Wrangel totalnie konserwatywny, wówczas zwyciężał z czerwonymi na wszystkich frontach i czuł się (teraz wiemy, że zbyt) pewnie.
To stąd on nie chciał wtedy negocjować z niepewnym socjalistą Piłsudskim, zwłaszcza granicy (mówił otwarcie o tym Piłsudskiemu – i wspominał o tym też sam Piłsudski po latach). W wywiadach dla prasy co najwyżej zgadzał się na granicę podobną do tej obecnej na Bugu. Miał stwierdzić ponoć, że silna Polska to zawsze był i będzie koniec silnej i suwerennej Rosji…
Tego istotnego pierwszego i drugiego czynnika Zychowicz zdaje się prawie nie zauważać w swych publikacjach, a w każdym razie właściwie nie docenia.
Co prawda można było po zwycięstwie niemeńskim zrealizować plan Piłsudskiego otoczenia granic wschodnich wianuszkiem państw satelickich, ale nie było tutaj woli współpracy tak na Białorusi jak i na Ukrainie.

neo

Z całą pewnością można było wynegocjować większą teryrorialnie Rzeczpospolitą, której i tak nie udałoby się utrzymać w ryzach, ale może 17 września czerwoni nie doleźliby do Wisły

Anonim

W Rydze 1921, popełniono błąd. Już wyprawa na Kijów, oraz odwrót spod Kijowa pod Warszawę pokazały jasno że Ukraińcy mieli gdzieś nie tylko Piłsudskiego, ale nawet Petlure. Żadna federacja ze Żmudzia-Litwą, czy Ukrainą nie była możliwa dlatego że oni tego nie chcieli. Błąd popełnił nie tylko Piłsudski, który snuł takie nierealne plany. ale też Dmowski, który przy słusznym założeniu o państwie narodowym nie wziął pod uwagę budowy nowego RON, a więc federacji Polsko-Białoruskiej/Litwewskiej. Dwa nominalnie niepodległe państwa mogły tworzyć tą federację, jedyną jaką była możliwa. Polska kończyła by się na linii Grodno-Brześć, a Wilno i Mińsk były by na Białorusi-Litwie. Natomiast na południu granicą powinna być granicą po 2 rozbiorze RON, oraz rezygnacja z Pokucia na rzecz Rumunii. W ten sposób Polska za jednym razem pozbyła by się dwu kłopotów, ludności Ukraińskiej, która i tak sprawiała kłopoty, oraz zbudowała by realne państwo Białoruskie mające swoje granice, język narodowy i swoją administrację. Ale zwyciężyła wizja XVIII wiecznej RON, która po przebudzeniu na przełomie XIX i XX wieku, idei państw narodowych nie miała żadnych szans na realizację. Większość ludzi w Polsce twierdzi że w Rydze nasza delegacja zarządała za mało ziemi na wschodzie podczas, gdy w rzeczywistości Polacy na wschodzie wzięli za dużo jeśli chcieli tworzyć państwo narodowe to granicą wschodnią powinna być granica 2 rozbioru z 1793. Im dalej na wschód to było coraz mniej Polaków, a więcej Białorusinów i Ukraińców. Jako przykład niech posłuży fakt z historii 2 RP, w której na 17 województw tylko w 4 Polacy stanowili mniej niż połowę ludności. Wszystkie te województwa leżały na wschód od rzek Bug i San. Były to woj. licząc od północy – Poleskie – 24,3% ludności polskiej, Wołyńskie – tylko 16,8%, Tarnopolskie – 45% i woj. Stanisławowskie – 22,2% ludności polskiej. Wystarczy to porównać do obszaru zbrodni Wołyńskiej i już wszystko jest jasne.

Wojtek

I Wojna Światowa to była kłótnia w rodzinie, bo większość władców wrogich sobie państw była spokrewniona i widywała się na ślubach i pogrzebach. W 1920 roku jeszcze nie było jasne, na ile ta kłótnia zakończy się upadkiem domów panujących. Biała Rosja miała poparcie arystokracji w wielu państwach. Emigracja rosyjska brylowała wtedy na salonach Paryża czy Londynu. Czerwona Rosja była chamem mordercą, który pcha się na salony i jednocześnie nadzieją Polaków na zimną lub gorącą wojnę Zachodu z plebejskimi elitami Moskwy.

Czerwona Rosja, jak widać po 100 latach, jest cieniem Białej Rosji. Ma kłopot ze swoją tożsamością, jest podejrzewana o najgorsze nawet w lewackim Hollywood. Pogarda na salonach to wobec RasPutinlandu zemsta całej upadłej arystokracji za zamianę elit na całym świecie, zemsta tym bardziej zapiekła im bardziej już bezsilna.

Biała Moskwa rządziła by dziś Warszawą, Kijowem i Wilnem.
Dalej postępująca wymiana elit na Zachodzie to nadzieja Putina na zapomnienie jego plebejskiego podchodzenia na przeobrażonych przez Vox Populi salonach. W Niemczech łatwo się z nową Rosją oswoili. Być może miał tu udział Hitler, gdy wymienił im pojęcie 'elita’ zamieniając pochodzenie społeczne rasą i zostawiając dokonania dla ojczyzny jako wyróżnik elitarności. Dokonania Armii Czerwonej dla ojczyzny imponowały tak ukształtowanemu homo uberalles. 70 lat temu się mordowali nawzajem a już 20 lat dobrze się dogadują w interesach i swoich zazdrosnych urazach do Stanów Zjednoczonych, dażą się wzajemnym szacunku, jak bokserzy po trudnej walce.

r

Autorze jak nie znasz angielskiego, to nie pisz. „doszło jedynie do knock–downu wroga. Pozostając przy nomenklaturze bokserskiej, należało zadać drugie, decydujące uderzenie i znokautować przeciwnika, posłać go na deski.”. knock–down to posłanie na deski, knockout to uczynienie niezdolnym do walki.

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Marcin Moneta

    Szanowny czytelniku lub czytelniczko – .dziękuję, że tekst skłonił do przemyśleń i troski o mój angielski. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że nokaut, a więc uczynienie przeciwnika niezdolnym do walki, najczęściej oznacza właśnie posłanie go na deski, z których – będąc liczonym przez sędziego, nie może wstać w wyznaczonym czasie. Oczywiście jest jeszcze nokaut techniczny, zdarzający się znacznie rzadziej, gdy bez powalenia na ziemię przeciwnik jest wykluczony z walki. Ja jednak nie wspominałem o nokaucie technicznym, a po prostu nokaucie, tym „tradycyjnym”. Tak też zamierzał postąpić Piłsudski w 1920 roku. Po knock – downie zadanym Sowietom pod Warszawą, z którego się jeszcze podnieśli, należało ich znokautować, by się już nie podnieśli. I zaiste – tak właśnie się stało ;) Miłego dnia :)

Anonim

Zychowicz chciał tylko błysnąć, żeby jego nazwisko się pojawiło, bo nie napisał jakie byly by konsekwencje dalszego ataku. Rozbić czerwonych i co, okupować Moskwę, czy co chiał osiągnąć, utrzymać wroga, który razem z Anglią wcale nie chciał istnienia Polski. Może trzeba przypomnieć, że kolejna wojna przyszła z Zachodu, tak więc to Piłsudski miał rację, Sowieci nie zagrażali i nie było sensu wykrwawiać polskich wojsk.

bachus81

To nie Piłsudski zaniechał wojny i oddał zdobyty Mińsk oraz Kamieniec Podolski lecz zdradzieccy politycy z NDecki zdrajca Grabskim. Marszałem zrobił błąd słuchając się sejmu. Polscy politycy to od dawna dno, zdrada i skrajna głupota.

Zobacz również

Dwudziestolecie międzywojenne

Bitwa Warszawska czy cud nad Wisłą? Kurz po walce jeszcze nie opadł, a Polacy już spierali się o jej wynik

Bitwa Warszawska należy bez wątpienia do najważniejszych wydarzeń w historii Polski. Jednak do dzisiejszego dnia pokutuje spór o to, czy heroiczne zwycięstwo nad Armią Czerwoną...

15 sierpnia 2020 | Autorzy: Redakcja

Dwudziestolecie międzywojenne

Bohater w sutannie. Śmierć tego księdza stała się romantycznym symbolem Cudu nad Wisłą. Czy słusznie?

Ksiądz Ignacy Skorupka zginął bohatersko w bitwie pod Ossowem. Jego śmierć stała się jednym z ważniejszych symboli bitwy warszawskiej i wpisała się w ideę tzw....

7 sierpnia 2020 | Autorzy: Agnieszka Jankowiak-Maik

Dwudziestolecie międzywojenne

Bitwa warszawska – 5 niezwykłych faktów

Bitwa warszawska została uznana przez Edgara Vincenta D'Abernona za 18. przełomową bitwę w dziejach świata. Zwycięstwo nad Armią Czerwoną nie tylko obroniło polską niezależność, ale...

15 sierpnia 2019 | Autorzy: Agnieszka Jankowiak-Maik

Dwudziestolecie międzywojenne

Bitwa pod Komarowem. Największe starcie polskiej kawalerii w XX wieku

Mimo zwycięstwa nad bolszewikami, odniesionego w bitwie warszawskiej, na froncie południowym walka wciąż trwała. Moment zwrotny naszedł 31 sierpnia 1920 roku, kiedy pod Komarowem starło...

9 lipca 2018 | Autorzy: Sławomir Zagórski

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.