W sierpniu 1944 roku pod Studziankami nad Wisłą rozegrała się krwawa bitwa pancerna. Trwała aż 8 dni. Czerwonoarmistów walczących z „Gieringami” wspomagali polscy czołgiści. W boju szczególnie wyróżniła się załoga czołgu nr 102 pod dowództwem porucznika Wacława Feryńca. Co prawda na burcie czołgu nie było nazwy „Rudy”, ale załoga rzeczywiście miała psa Szarika. Pies był kradziony.
Pod koniec lipca 1944 roku Armia Czerwona doszła do Wisły. W kilku miejscach udało jej się nawet przekroczyć rzekę. 8. Armia Gwardii dostała rozkaz utrzymania za wszelką cenę przyczółka warecko-magnuszewskiego, by później rozpocząć z niego kolejną ofensywę w głąb Polski. Niemcy wiedzieli, co się święci i chcieli za wszelką cenę przyczółek zlikwidować.
Numer boczny 102
Generał Nikolaus von Vormann wysłał w rejon Warki elitarną 1. Dywizję Pancerno-Spadochronową Hermann Göring oraz nie gorsze od niej: 19. Dywizję Pancerną i 45. Dywizję Grenadierów. We wszystkich służyli zaprawieni w bojach weterani bitew na wszystkich frontach. Dywizja Hermann Goring wyróżniła się niedawno w walkach o przyczółek Anzio we Włoszech, gdzie zatrzymała amerykańską ofensywę. Latem 1944 roku ściągnięto ją nad Wisłę. Teraz miała zepchnąć „Iwanów” do rzeki, ale nie tylko ich…
9 sierpnia niemiecki kontratak w południowej części przyczółka warecko-magnuszewskiego przerwał obronę 4. Korpusu Gwardii. W rejonie wsi Studzianki Niemcy wbili się w głąb radzieckich pozycji na około 2 kilometry i powoli posuwali w stronę Wisły. Wykorzystując celność i duży zasięg dział, niemieckie czołgi łatwo niszczyły radzieckie tanki.
Aby uratować sytuację, generał Wasilij Czujkow, dowódca 8. Armii Gwardii, musiał jak najszybciej wesprzeć obronę jednostką pancerną. Najbliżej była polska 1. Brygada Pancerna im. Bohaterów Westerplatte. 9 sierpnia po południu polscy pancerniacy ruszyli na pomoc gwardzistom. Na Wiśle nie zbudowano jeszcze mostów, a na kluczowym odcinku kursował tylko jeden prom. Czołgi przerzucano na drugi brzeg pojedynczo. Po wyładunku natychmiast ruszały do boju.
10 sierpnia za Wisłę dotarła maszyna porucznika Feryńca. Dowódca wozu otrzymał rozkaz dotarcia do odciętych radzieckich batalionów, którym kończyła się amunicja. Rajd przez linię frontu prowadził na swoim czołgu nr 102. Wspierały go dwa lekkie wozy typu T-70, dowodzone przez podporucznika Juliana Messinga i chorążego Stefana Sirotę. Na innym odcinku podobny rozkaz dotarcia do okrążonych dostała załoga czołgu nr 100 chorążego Rudolfa Szczepanika.
Porucznik Feryniec szybko przekonał się, że na wojnie wszystko może się zdarzyć…
Czytaj też: Nieuchwytny „Jóźko”. Niemcy torturowali i zamordowali jego ciężarną żonę, ale nie zdołali go złapać
Bitwa z „Gieringami”
Piotr Korczyński w książce „Przeżyłem wojnę… Ostatni żołnierze walczącej Polski” pisze:
Kiedy wozy pokonywały kolejną leśną przesiekę, natknęły się nagle na linię okopów. Feryniec, przez cały czas stojąc w uchylonym włazie, zauważył, że postawiona na nich broń maszynowa jest rosyjska – były to Maksimy i erkaemy Diegtiariowa. Wyskoczył z wozu i zawołał na przywitanie po rosyjsku. Owszem, otrzymał odpowiedź w tym języku, ale wraz z nią – serię z pepeszy.
Okazało się, że zewnętrzną linię okrążenia zabezpieczali własowcy – żołnierze pochodzenia rosyjskiego walczący u boku Niemców pod dowództwem kolaboranta generała Andrieja Własowa. Feryniec miał przestrzelone obie nogi, ale rannego udało się wciągnąć do czołgu. Mimo ran, zdecydował się dowodzić i kontynuować przebicie.
Polskim czołgistom udało się dotrzeć do odciętego oddziału i dostarczyć mu żywność, amunicję i środki opatrunkowe. Po wykonaniu misji wrócili do swoich, a rannego Feryńca odesłano na tyły – do szpitala polowego. Na szczęście jego obrażenia nie okazały się poważne i już jesienią 1944 roku wrócił do jednostki.
Bitwa z „Gieringami”, jak nazywali ich Rosjanie, trwała jeszcze kilka dni. Studzianki wielokrotnie zdobywano, tracono i znowu odbijano, ale ostatecznie 15 sierpnia udało się zamknąć wyłom w linii frontu. Do 16 sierpnia rozbito lub zmuszono do odwrotu ostatnie niemieckie jednostki walczące w kotle. 1 Brygada Pancerna zniszczyła w bitwie 20 czołgów i dział samobieżnych oraz 9 transporterów opancerzonych. Straciła 26 czołgów, z czego tylko 9 udało się naprawić.
Czytaj też: Niezręczna prawda o „Czterech Pancernych”. W rzeczywistości byli… Rosjanami
Czterej pancerni – historia prawdziwa
Nie jest moim zamierzeniem porównywać w krótkim artykule prawdę historyczną z fabułą opowiedzianą w serialu Czterej pancerni i pies, bo zrobili to już wcześniej inni autorzy. Jednak nie ma wątpliwości, że Janusz Przymanowski, autor książki, a potem opartego na niej scenariusza kultowego serialu, wiernie oddał przebieg bitwy pod Studziankami.
Należy przy tym pamiętać, że jego książka była powieścią, a serial miał charakter historyczno-przygodowy, a nie dokumentalny. Nie zgadzają się co prawda niektóre szczegóły, jak np. nazwisko dowódcy okrążonego batalionu – w rzeczywistości był nim kapitan Iwan Bielanin. Ale nie wymagajmy zbyt wiele.
Z odcinka Psi pazur pamiętamy scenę, gdy „Sybirak”, który nie rozpoznał nadjeżdżającego czołgu, rzuca granat pod gąsienice „Rudego”. Podobne sytuacje z tzw. friendly fire naprawdę miały miejsce pod Studziankami. Na przykład pewien radziecki artylerzysta, zaskoczony pojawieniem się czołgu tam, gdzie nie miało go być, wycelował i wypalił, trafiając w wieżę. Trafiony czołg był radziecki. Na szczęście pocisk zrykoszetował, czołg zbytnio nie ucierpiał, a załoga przeżyła.
W innej scenie Olgierd z Jankiem Kosem czołgają się do uszkodzonego niemieckiego tygrysa, z którego potem ostrzeliwują Niemców. Historia wygląda na nieprawdopodobną, ale rzeczywiście zdarzyła się w czasie bitwy pod Studziankami! Autorem tego wyczynu był kapitan Wiktor Tiufiakow, Rosjanin przydzielony do 1. Brygady Pancernej, dowódca czołgu nr 110. Za akcję pod Studziankami został odznaczony Orderem Virtuti Militari V klasy.
Czytaj też: Herosi ze stali. Najlepsi polscy czołgiści II wojny światowej
Szarik był… kradziony
Nie wiadomo, czy pies Szarik brał udział w bitwie, jak pokazano w serialu. Można przypuszczać, że czołgiści zostawili go na tyłach. Ze wspomnień Feryńca zanotowanych przez Korczyńskiego wynika, że pies nie został przywieziony do Polski z krańców Związku Radzieckiego. Do załogi dołączył wiosną 1944 roku w Kiwiercach na Ukrainie. Co ciekawe, Szarik był… kradziony. Korczyński pisze w swojej książce:
Biwakując w kiwierskim lesie, Feryniec i jego żołnierze często zachodzili w odwiedziny do miejscowego leśniczego. Tam zauważyli, że jego suka ma trzy szczeniaki. Jeden z nich był wyjątkowo mały i wyglądał jak kulka. Piesek spodobał się Gruszczyńskiemu (radiotelegrafista czołgu nr 102), który przy którejś z kolejnych wizyt zwyczajnie go ukradł. Leśniczy z początku się awanturował, ale w końcu żona go udobruchała i machnął ręką. I tak Kulka, czyli Szarik, został załogantem stodwójki i jeździł pod jej pancerzem.
Autor zaznacza, że czołg nr 102 nie został nazwany „Rudym” na cześć radzieckiej sanitariuszki, bo w brygadzie nie istniał zwyczaj nadawania maszynom imion własnych. Z pewnością Przymanowski był uważnym obserwatorem i wnikliwym kronikarzem, ale nie brakowało mu pisarskiej fantazji. Nie należy zapominać, że był także oficerem politycznym, czyli „politrukiem” 5. Brygady Artylerii Ciężkiej.
Autor książki „Przeżyłem wojnę… Ostatni żołnierze walczącej Polski”, zamyka rozdział o Feryńcu i jego czołgu nr 102, zaskakującą konstatacją:
Pułkownik Wacław Feryniec niechętnie wracał do swych wojennych przeżyć. Uważał ten rozdział za szczęśliwie, lecz i bezpowrotnie zamknięty. Jego syn, również Wacław, o tym, że ojciec był dowódcą legendarnego czołgu 102, dowiedział się, kiedy już miał za sobą okres dziecięcej fascynacji serialem Czterej pancerni i pies. Miał nawet żal, bo gdyby wiedział, że jest on protoplastą Olgierda Jarosza i Janka Kosa, dzieciak na podwórku byłby królem.
Pułkownik stale podkreślał, że niczego szczególnego nie osiągnął, a bohaterami są ci, co zginęli. (…) Pułkownikowi Feryńcowi nie podobały się też kolejne, przesadnie już podkolorowane odcinki serialu o przygodach załogi Rudego. Dla niego wojna skończyła się szczęśliwie, ale nie do końca mógł otrząsnąć się ze zgrozy, której na niej doświadczył. Wolał milczeć. Zmarł 18 kwietnia 2017 roku.
Bibliografia:
- P. Korczyński, Przeżyłem wojnę… Ostatni żołnierze walczącej Polski, Znak Horyzont.
- K. Śledziński, Tankiści. Prawdziwa historia czterech pancernych, Znak.
- J. Domański, Studzianki 1944, Militaria.
- M. Łazarz, Czterej pancerni i pies, Przewodnik po serialu i okolicach, Torus.
- J. Przymanowski, Czterej pancerni i pies, Iskry.
KOMENTARZE (11)
Przymanowski-wybitny dupoliz z PRL
odezwał się ćwol, który w życiu nic nie osiągnął
Film „Czterej Pancerni i Pies” był fajny i nie ma się co czepiać szczegółów, choć zawiera kilka „elementów baśniowych”.
A w latach 70 i 80 nie było chyba domu lub podwórka gdzie nie bawiono by się w „Czterech Pancernych”.
Jacy to „własowcy – żołnierze pochodzenia rosyjskiego walczący u boku Niemców pod dowództwem kolaboranta generała Andrieja Własowa” brali udział w bitwie pod Studziankami?
To byli uKRAINCE … Słyszałem od naocznych świadków, darli w niemieckich mundurach za Niemcami… Gwałcili i mordowali Polaków, tak jak na Wołyniu, rwali rękawice … Na żywca Polakom, a później gwałcili ich córki i żony, na ich oczach …
od kogo słyszałeś Wania?
O czym ty piszesz, podczas działań i dlugo po wszystkich z tych okolic wysiedlono .jak nie wiesz to nie pisz ..
Prawda , bestie ukraińcy z wołynia
To byli dezerterzy z Armii Czerwonej. Komunistyczna propaganda zrobiła z nich Ukraińców, bo przecież czerwonoarmista nie mógł być zdrajcą ani dezerterem. Jesteś przykładem, jak skuteczna była to propaganda.
Tak, nagle się okazuje… Ciekawe, że przez tyle lat – od wyemitowania pierwszego odcinka – nigdy, nawet propaganda PRLu nie wspominała o jakimkolwiek pierwowzorze załogi 102 RUDEGO i jego psa. Ale jak sie czlowiek uprze to do wszystkiego teorię dorobić może. A literówka brzęczy monetą…
„Pułkownik stale podkreślał, że niczego szczególnego nie osiągnął, a bohaterami są ci, co zginęli.”
Parafrazując gen. Pattona, bohaterami byli ci, którzy przeżyli i zmuszali okupanta, by on umierał bohatersko za III Rzeszę.