Do ostatnich chwil dowódcy AK spierali się ostro, czy dać rozkaz do wybuchu powstania w Warszawie. Wreszcie płk Antoni Chruściel, ps. „Monter”, największy jego zwolennik, miał zobaczyć rosyjskie czołgi w okolicach Warszawy. Tym argumentem przekonał komendanta „Bora” Komorowskiego. Tak zaczęła się jedna z największych tragedii w historii Polski.
23 czerwca 1944 roku armia sowiecka rozpoczęła wielką operację militarną „Bagration”. Po 20 lipca Rosjanie znaleźli się już na przedpolach Lublina. Pomiędzy słabnącymi, ale wciąż silnymi Niemcami i potężnym ZSRR była Polska Podziemna. Tragizm jej położenia pogłębiał tylko brak stosunków dyplomatycznych z Rosją. Stalin ich nie chciał, miał już swoją Polskę, zwaną wówczas Lubelską – z rządem i armią.
Między młotem a kowadłem
W tamtym czasie było już jasne, że nie wybuchnie powstanie przeciw Niemcom. Dysproporcja sił między wojskiem niemieckim a AK była ogromna. Ponadto wojska sowieckie poruszały się szybko i rzeczywistość na froncie zmieniała się niemal z dnia na dzień.
Odpowiedzią na nią była akcja „Burza” – chodziło w niej o podejmowanie walki z Niemcami tuż przed nadejściem Rosjan. Po zwycięskiej walce polskie lokalne władze wojskowe i cywilne miały ujawnić się Sowietom jako gospodarze, stawiając ich przed faktami dokonanymi.
Akcja „Burza” w Wilnie i we Lwowie zakończyła się katastrofą. Wprawdzie udało się wyzwolić oba miasta wspólnymi siłami (polskie były za słabe na samodzielne zwycięstwa), ale konsekwencją były aresztowania i likwidacja struktur AK na tamtych terenach. Największymi siłami – ok. 20 tys. żołnierzy podziemia – prowadzono jeszcze „Burzę” na Lubelszczyźnie z podobnym efektem. Warszawa była z akcji wyłączona.
Im bardziej sytuacja stawała się dramatyczna, tym intensywniej szukano argumentów, które mogłyby wzmocnić polską siłę negocjacyjną wobec ZSRR i aliantów. Jako jeden z nich coraz chętniej wskazywano Warszawę.
W rządzie emigracyjnym nie brakowało zwolenników wybuchu powstania w mieście. Rozpoczęcie walk miało wzmocnić pozycję premiera Stanisława Mikołajczyka przed planowanym spotkaniem ze Stalinem. Wybuchowi walk w Warszawie sprzeciwiał się natomiast Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski. Wydał on rozkaz zakazujący prowadzenia akcji „Burza” w Warszawie. Nie dotarł on jednak na czas, ponieważ depesze Sosnkowskiego, przebywającego we Włoszech, były przetrzymywane, a nawet cenzurowane w „polskim Londynie”. Stanowczo sprzeciwiał się walkom w Warszawie również gen. Władysław Anders.
Czytaj też: Przeżyłem akcję „Burza”. Jak zasłużony żołnierz AK wspomina pierwsze zetknięcie z Armią Czerwoną?
„Jastrzębie” i realiści
Dowódcy AK i politycy podziemnego państwa podzielili się na dwa obozy: „jastrzębi” – prących do powstania za wszelką cenę i bez względu na okoliczności, oraz realistów, próbujących rzeczowymi argumentami zapobiec tragedii. Po środku stał niezdecydowany komendant „Bór” Komorowski.
W tej pierwszej grupie prym wiedli gen. Tadeusz Pełczyński, zastępca komendanta AK, Jan Rzepecki, szef Biura Informacji i Propagandy, gen. Leopold Okulicki, cichociemny. W gronie realistów znalazł się m.in. szef wywiadu AK, Kazimierz Iranek-Osmecki oraz płk Janusz Bokszczanin.
Dowódca Okręgu Warszawskiego AK gen. Albin Skroczyński, który uważał walki w Warszawie za samobójstwo, został usunięty na boczny tor. Siła „jastrzębi” wzmocniła się, gdy dołączył do nich komendant Okręgu Warszawskiego płk Antoni Chruściel „Monter”.
W gorącym sporze przeciwnicy walk wskazywali na możliwość wystawienia powstańców na nierówną walkę z uzbrojonym po zęby wrogiem. Rzepecki i Okulicki natomiast chętnie uzasadniali swoje racje, insynuując swoim adwersarzom brak odwagi. Padały argumenty o demonstracji polskiej postawy wobec świata. Przyznawano się do dysproporcji sił, ale – jak to ujął „Monter” – brak broni zastąpi „furia odwetu”. Ludność Warszawy rzuci się na Niemców nawet z kamieniami i kijami.
Video: „Krowy”, „szafy” i „goliaty”. Niemiecka broń użyta w Powstaniu Warszawskim
Jeszcze 26 lipca Iranek-Osmecki po raz kolejny informował o trzech doborowych dywizjach niemieckich przysłanych w rejony Warszawy, a także elitarnej dywizji Luftwaffe. Kazimierz Kunicki i Tomasz Ławecki w książce „13 Dni, które zmieniły Polskę” piszą:
Pułkownik Chruściel przerwał wypowiedź, twierdząc, że niemieckie oddziały są „kiepskiej jakości”. Czy był źle poinformowany, czy też wolał nie przyjmować do wiadomości, jak wielką siłę stanowiły te doborowe, uzbrojone po zęby jednostki? A jednocześnie przyznał, że wyposażenie jego własnych oddziałów znajduje się w opłakanym stanie.
28 lipca Monter sam wydał rozkaz o mobilizacji. Odwołał go Bór. Kazimierz Kunicki i Tomasz Ławecki opisują:
Na przekazany przez łączniczkę rozkaz generała „Bora” pułkownik „Monter” rozpuścił zgrupowanie jednostek. Żołnierze zdali broń i spokojnie rozeszli się do domów. W ten sposób upadł mit – lansowany przez zwolenników walki o Warszawę – jakoby powstanie mogło wybuchnąć oddolnie.
Zwolenników walk nie przekonał też Jan Nowak-Jeziorański, kurier z Londynu. Ostrzegł, że nie można liczyć na pomoc militarną Brytyjczyków i przesłanie brygady spadochronowej (było to niewykonalne). Uprzedzał, że walki w Polsce w oczach zachodniej opinii publicznej będą jedynie burzą w szklance wody.
Czytaj też: Mali żołnierze. Ile dzieci walczyło w Powstaniu Warszawskim?
„Bór”, nie potrafiąc podjąć decyzji, zarządził głosowanie. Siły zwolenników i przeciwników walk były równe. W końcu „Monter”, sądząc, że dowódca AK nie ogłosi w tej sytuacji terminu wybuchu powstania, zdecydował się na blef i wymyślił opowiastkę o sowieckich czołgach na Pradze. „Bór” wydał rozkaz wybuchu powstania. Spóźniony na odprawę Iranek-Osmecki próbował go jeszcze od tego odwieść, ale na próżno.
Decyzja zapadła wbrew zasadom sztuki wojennej, pod wpływem szantażu i emocji. Jak piszą Kazimierz Kunicki i Tomasz Ławecki w książce „13 Dni, które zmieniły Polskę” Powstanie Warszawskie to:
Z jednej strony, patriotyzm i dzielność setek tysięcy mieszkańców stolicy. (…) Z drugiej, piramida dowódczej niekompetencji, braku wyobraźni, błędnych kalkulacji, zarówno wojskowych, jak i politycznych. Gotowość posyłania na stracenie elity polskiej młodzieży w celu rzekomego zasłużenia sobie na wolność w oczach Wielkiej Koalicji.
Literatura:
Tekst powstał m.in. w oparciu o książkę Tomasza Ławeckiego, Kazimierza Kunickiego „13 dni, które zmieniły Polskę”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.
KOMENTARZE (7)
Czy mi się wydaje czy jesteście przydupasami wyborczej ? Ten sam ton i narracja.
A ty czyim jestes przydupasem???
obiektywnego dziennikarstwa?
idiotyczne powstanie a odpowiedzialni nigdy nie zostali rozliczeni za tragedię którą sprowadzili na miasto :/
Czy Polacy nie potrafią być obiektywni i merytorycznie dyskutować bez „politycznego zadęcia“ ?
tylko zawsze dowalić adwersarzom określeniami typu „przydupasy wyborczej“, „pisiory“ itd.
Stwierdzenia „klasyka“ – moja racja jest mojsza – niestety rządzi
a tekst, wg mojej oceny, bardzo dobry i zmuszający do myślenia, tylko niestety – myślenie niektórych bardzo boli
Najgorsze jest to, że i dziś nasi politycy są tacy sami, tylko własne cele, władza, egoizm i megalomania. A my na to się zgadzamy, płacąc za to słono…
To było straszne. Nikt nie kwestionuje bohaterstwa i poświęcenia tysięcy warszawiaków, ale była to niepotrzebna strata. Warszawa w gruzach, śmierć tylu porządnych ludzi … W imię czego? Polityki wielkich patriotów z Londynu? Powstanie to jeden z największych błędów Polaków.