Ciekawostki Historyczne

Można by go uznać za skrzyżowanie Jamesa Bonda z... czarodziejem Merlinem. John Dee był szpiegiem Elżbiety I, alchemikiem i okultystą. Swoje magiczne sztuczki prezentował m.in. na dworze Stefana Batorego. Wkrótce po wizycie maga monarcha zmarł. Czy renesansowy agent 007 maczał w tym palce?

Swoje raporty podpisywał kryptonimem „007”, a jego przełożona pod listami umieszczała jedynie literę „M”. Brzmi znajomo? Historia szpiega królowej Elżbiety I faktycznie 400 lat później zainspirowała Iana Flaminga do stworzenia postaci Jamesa Bonda. Jednak John Dee – w przeciwieństwie do agenta 007 – nie dysponował zaawansowanymi technologicznie gadżetami.

Krył za to w zanadrzu coś znacznie lepszego. Magię.

Książę matematyków

John Dee urodził się jako syn walijskiego kupca w 1527 roku w Londynie. Już w młodości zdradzał niezwykły talent do nauki. Kształcił się w Cambridge (jak sam pisał: „poświęcał się badaniom i nauce” – ponoć spędzał nad książkami po 18 godzin dziennie!). Był członkiem prestiżowego Tinity College, a w późniejszym czasie studiował m.in. w Brukseli i Leuven.

W wieku zaledwie 23 lat został zaproszony na Uniwersytet Paryski, gdzie miał wykładać geometrię euklidesową. Na prowadzone przez niego zajęcia słuchacze walili drzwiami i oknami – dosłownie, bo ci, dla których zabrakło miejsca w auli, wspinali się po murze, by chociaż zerknąć na niezwykłego gościa. Już wówczas Dee był „w całej Europie uważany za uczonego matematyka, a nawet za księcia matematyków swej epoki”.

Dee był „w całej Europie uważany za uczonego matematyka, a nawet za księcia matematyków swej epoki”.fot.Wellcome Images/CC BY 4.0

Dee był „w całej Europie uważany za uczonego matematyka, a nawet za księcia matematyków swej epoki”.

Jednak interesowała go nie tylko matematyka. Był jednym z pierwszych angielskich zwolenników teorii Mikołaja Kopernika. Pasjonował się także medycyną, historią, kryptologią, sztuką nawigacji oraz… alchemią i astrologią. I to właśnie te ostatnie dziedziny miały przynieść mu sławę najbardziej tajemniczej postaci elżbietańskiej Anglii.

Czytaj też: Trucizna, lekarstwo, eliksir piękności – oto historia „żywego srebra”

Zobacz również:

Wielki czarownik

Po raz pierwszy plotki, jakoby John Dee parał się czarami pojawiły się na dworze Marii Tudor. Nieco później ówczesny historyk, John Foxe, w swoim dziele Acts and Monuments z 1563 roku określił go mianem „wielkiego czarownika”. A wszystko dlatego, że naukowiec postawił władczyni horoskop. Najwidoczniej nie taki, jaki by sobie życzyła.

Nie znamy dokładnego brzmienia niepochlebnej przepowiedni. To, jak mogła wyglądać, tak opisuje w powieści „Oczy królowej” Oliver Clements:

Słońce w znaku Ryb, Księżyc w znaku Panny, Mars w Koziorożcu. Królowa była osobą twardą, zimną i skuteczną, porywczą zwłaszcza przy ustalaniu planów. Te jej cechy przedstawił w łagodniejszej formie. Kochanką była drętwą, co więcej, w jej przyszłości nie widział dzieci. Informację w tej ostatniej sprawie zachował jednak dla siebie. Ale potem popełnił błąd.

Inspirację dla tekstu stanowiła powieść Olivera Clementsa „Oczy królowej”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Rebis.

Inspirację dla tekstu stanowiła powieść Olivera Clementsa „Oczy królowej”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Rebis.

Księżniczka Elżbieta poprosiła go o pokazanie kosmogramu siostry, a on jej uległ. (…). Rozeszła się pogłoska i wkrótce uznano, że Dee ma skrajnie złowieszcze zamiary, że rzucił zły urok na dzieci, sprowadził klątwę na panią domu, że planuje zgładzić królową, a na jej miejsce wprowadzić księżniczkę Elżbietę.

Skutek był taki, że nieszczęsny astrolog, oskarżony o zdradę i konszachty z siłami nieczystymi, w 1555 roku na krótko trafił do aresztu. Zdołał się wybronić kolejno przed sądem królewskim i trybunałem kościelnym, ale łatka czarownika przylgnęła do niego na resztę życia.

I w zasadzie trudno się temu dziwić, zważywszy na dalszy przebieg jego kariery.

Czytaj też: Czy Elżbieta I była mężczyzną?

Pupilek królowej

Po wyjściu z więzienia John Dee szybko odzyskał pozycję na dworze. Był ceniony jako nauczyciel, doradca żeglarzy, geograf, konstruktor oraz bibliofil (w swojej rezydencji w Mortlake pod Londynem zgromadził bibliotekę liczącą przeszło 4 tysiące tomów; miał tam również własny gabinet osobliwości oraz pracownię alchemiczną). Henryk Zins pisze:

Dowodów uznania nie szczędził mu dwór królewski Anglii i sama Elżbieta I obdarowująca go darami i synekurami. Jako główny astrolog nadworny, właśnie Dee wybrał (…) dzień na koronację Elżbiety.

Do Johna Dee zwracali się o radę najwybitniejsi podróżnicy i eksploratorzy epoki elżbietańskiej przed wyruszeniem w dalekie podróże, politycy i dyplomaci w sprawach wymagających zwłaszcza znajomości dawnej historii. W 1583 roku dwór angielski jemu powierzył sprawę reformy kalendarza.

Dowodów uznania nie szczędził mu dwór królewski Anglii i sama Elżbieta I obdarowująca go darami i synekurami.fot.Ernest Board/Wellcome Images/CC BY 4.0

Dowodów uznania nie szczędził mu dwór królewski Anglii i sama Elżbieta I obdarowująca go darami i synekurami.

Swoje względy królowa wyrażała również, gwarantując Johnowi swobodę w prowadzeniu badań w zakresie magii, okultyzmu i szeroko pojętej „wiedzy tajemnej”. Jak sam podkreślał, władczyni zapewniła mu:

bezpieczeństwo wobec każdego poddanego jej królestwa, który z powodu moich niezwykłych studiów i filozoficznych badań, niesłusznie chciałby doprowadzić do mego upadku.

Czytaj też: To był jeden z najbardziej makabrycznych pogrzebów w dziejach. Ciało Elżbiety I… eksplodowało

Jak anioła głos

Ironia losu chciała, że do upadku doprowadzili go nie przeciwnicy czarnoksięstwa, a jego własny „magiczny” współpracownik, Edward Kelley, który – jak sam twierdził – był medium i potrafił rozmawiać z aniołami. Hanna Widacka referuje:

O ile jednak Dee pozostał w głębi duszy uczonym i uczciwym poszukiwaczem prawdy, to jego pomocnik Edward Kelley (1555–1595), aptekarz-alchemik, był typowym spryciarzem i oszustem, „złym duchem” maga, postacią co najmniej podejrzaną. Naprawdę nazywał się Talbot.

Przyłapany na fałszowaniu aktów notarialnych, został skazany na obcięcie uszu. Włócząc się po Anglii i żebrząc pod przybranym nazwiskiem, miał na tyle tupetu, aby wkraść się w zaufaniu i łaski Johna Dee. Odtąd stał się młodym uczonym i asystentem mistrza.

O ile jednak Dee pozostał w głębi duszy uczonym i uczciwym poszukiwaczem prawdy, to jego pomocnik Edward Kelley (1555–1595), aptekarz-alchemik, był typowym spryciarzem i oszustem, „złym duchem”fot.Ebenezer Sibly/domena publiczna

O ile jednak Dee pozostał w głębi duszy uczonym i uczciwym poszukiwaczem prawdy, to jego pomocnik Edward Kelley (1555–1595), aptekarz-alchemik, był typowym spryciarzem i oszustem, „złym duchem”

Panowie wspólnie wybrali się w podróż na kontynent. Oficjalnie po to, by prowadzić seanse spirytystyczne i prezentować anielskie dialogi przed koronowanymi głowami Europy. Zdołali nawet zainteresować swoimi zdolnościami cesarza Rudolfa II Habsburga. Wcześniej próbowali również szczęścia na dworze polskiego władcy Stefana Batorego.

Król wprawdzie – niechętnie, bo niechętnie – przyjął magów w Niepołomicach, ale nie uwierzył w bełkotliwy „przekaz od Boga” wypowiedziany ustami Kelleya. Wypłacił czarownikom osiemset florenów za fatygę i odprawił ich z kwitkiem. Kiedy niedługo później Batory zmarł, natychmiast zaczęto spekulować, czy aby John Dee i Kelley nie maczali w tym palców. Nie brakowało głosów o klątwie, niektórzy sugerowali też, że Anglicy otruli monarchę na zlecenie Elżbiety I.

Wyniki badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Jagiellońskim przeczą tym sensacyjnym tezom – według specjalistów od medycyny sądowej władca zmarł na chorobę nerek, która rozwinęła się z niedoleczonego przeziębienia.

Czytaj też: Noc poślubna to tylko formalność. Stefan Batory i Anna Jagiellonka

W służbie Jej Królewskiej Mości

Jednak nie do końca jest prawdą, że John Dee opuścił Polskę z pustymi rękami. I nie chodzi tu o 800 florenów od Batorego. Jak pisze Zins:

Niektórzy badacze, m.in. R. Żelewski, wysuwają przypuszczenie, że podróż Johna Dee do Polski i Czech miała wówczas głównie charakter szpiegowski, a doświadczenia okultystyczne i alchemiczne stanowiły jedynie swego rodzaju kamuflaż, podobnie jak i wyreżyserowana rzekomo nagła ucieczka Johna Dee i Edwarda Kelleya w towarzystwie zadłużonego Olbrachta Łaskiego do Anglii w 1583 roku.

Inspirację dla tekstu stanowiła powieść Olivera Clementsa „Oczy królowej”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Rebis.

Inspirację dla tekstu stanowiła powieść Olivera Clementsa „Oczy królowej”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Rebis.

Ostatni z mężczyzn, Olbracht Łaski, miał być inicjatorem całego przedsięwzięcia. Ten polski szlachcic i awanturnik przybył na angielski dwór, by poznać słynnego matematyka i astrologa. Jego obecność postanowiła wykorzystać królowa Elżbieta, do której już od pewnego czasu docierały znad Wisły niepokojące wieści o domniemanych kontaktach Batorego z poselstwem Filipa II, władcy Hiszpanii.

Aby zdobyć informacje o polskiej polityce zagranicznej z pierwszej ręki, wysłała swojego zaufanego doradcę z misją szpiegowską. W ten sposób John został agentem Jej Królewskiej Mości, a pod raportami podpisywał się jako „007”.

Czytaj też: Dudley Clarke, Shi Pei Pu, Charles d’Eon. Ci szpiedzy przebierali się za kobiety

Upadek Merlina królowej

Dobra passa nie mogła jednak trwać wiecznie. Plotki o czarach (wszak nie bez powodu nazywano go Merlinem królowej, na cześć czarownika z legend arturiańskich) i kontakty z szarlatanem Kelleyem odbiły się Johnowi Dee czkawką, kiedy w 1603 roku zmarła Elżbieta I, a na tronie zasiadł przesądny Jakub I Stuart. Uczony został wygnany z dworu. W 1604 roku próbował jeszcze sam siebie rehabilitować, pisząc w liście do monarchy:

Sam poddaję się karze śmierci (czy to ukamienowania, czy pogrzebania żywcem, czy spalenia bez miłosierdzia), jeśli prawdziwym okaże się, że imię Czarnoksiężnika, Zaklinacza lub Wywoływacza diabłów lub duchów przeklętych zostanie mi udowodnione.

Jego apele spełzły jednak na niczym. Ostatnie lata spędził w biedzie. Zmarł w wieku 81 lat. Musiały minąć stulecia, by potomni oczyścili jego imię i uznali zasługi inne niż to, że wymyślił nazwę „imperium brytyjskie”.

A co stało się z Kelleyem? Nigdy nie wrócił z tournée po Europie Środkowej. Gdy Dee zdecydował się wrócić do Anglii, jego współpracownik postanowił pozostać w Czechach. Wiódł tam życie awanturnika i szarlatana, a kiedy trafił do więzienia, sam je sobie odebrał.

Inspiracja:

Bibliografia:

  1. E. Fenton (red.), The Diaries of John Dee, Day Books, Oxfordshire 1998.
  2. J. E. Neale, Elżbieta I, Państwowy Instytut Wydawniczy 1981.
  3. A. Whitelock, Maria Tudor, Państwowy Instytut Wydawniczy 2019.
  4. H. Widacka, Magowie Dee i Kelley na dworze Stefana Batorego, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie (dostęp: 28.06.2021).
  5. H. Zins, Spór o Johna Dee, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska”, vol. XXIX, 6/1974.

KOMENTARZE (2)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mefisto

Dużo przesady w tym artykule o Johnie Dee. Podobno był dobrym matematykiem, a nawet księciem matematyków. Więc.dlaczego umarł w biedzie w 1608 roku ? Przyczyna jest prosta, był protegowanym królowej Elżbiety i kiedy ta zmarła w 1603 roku – Dee miał już wtedy 76 lat, nowy król Jakub, pozbył się z dworu zbędnego starca. Gdyby był profesorem matematyki do końca życia pobieralby nieźle pieniądze. Ale Dee przyzwyczajony do życia w luksusie na dworze Elżbiety zapomniał że nic nie trwa wiecznie. Jak na nowe wcielenie Merlina to słaby był z niego czarnoksieznik, nie potrafił nawet zmienić ołowiu w złoto, ani wynaleźć czegoś pożytecznego co pozwoliło by mu żyć w dostatku do końca życia.

    Alchemik

    Szpiegiem jednak, był. Ciekawe jakie wieści przekazywał do Anglii na temat RON i króla Batorego.

Zobacz również

Historia najnowsza

Olsztyn uczci rocznicę urodzin Kopernika specjalną wystawą

W tym roku przypada 550 rocznica urodzin Mikołaja Kopernika. To jednocześnie także 500 rocznica rozpoczęcia przez niego pracy w charakterze generalnego administratora diecezji warmińskiej, ale...

28 marca 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Zarozumiały lord, królowa morderczyni i jej kochanek... Czy Maria Stuart faktycznie zabiła swojego męża?

Do dziś w tej sprawie więcej jest spekulacji i domysłów niż stuprocentowych ustaleń. Czy słynna Maria, królowa Szkotów, naprawdę zamordowała swojego męża?

28 lutego 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

W wieku 20 lat mierzył 71 cm, nigdy nie przekroczył wzrostu 5-latka. Mówiono o nim Joujou – „zabaweczka”. Kim był najsłynniejszy karzeł I Rzeczypospolitej?

Józef Boruwłaski miał trudne życie. Słynny karzeł bywał w miejscach niedostępnych dla przeciętnych ludzi, lecz mimo popularności traktowano go jak zwierzę.

24 lutego 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Uwielbiała hazard, piła mnóstwo wina, a jej twarz pokrywały szpecące blizny. Tego nie wiedzieliście o królowej Elżbiecie Wielkiej!

Królowa Elżbieta I nie bez powodu była nazywana Wielką. Jednak potężna władczyni miała wiele sekretów. Co ukrywała pod grubą warstwą (toksycznego) makijażu?

30 października 2022 | Autorzy: Laurence Bergreen

W poszukiwaniu imperium

Francis Drake, Elżbieta I i burzliwe początki brytyjskiego imperium

25 października 2022 | Autorzy: Redakcja

Nowożytność

Zróbmy sobie następcę, czyli jak doczekać się syna w epoce Tudorów

Podobno angielscy mężczyźni w czasach Henryka VIII uchodzili za wstrzemięźliwych i niezbyt gorących kochanków. Oczywiście z wyjątkiem samego króla, który słynął z gorącego temperamentu. Tylko...

2 grudnia 2020 | Autorzy: Agnieszka Bukowczan-Rzeszut

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.