Bitwa pod Termopilami jest jednym z najsłynniejszych starć starożytnego świata. W wąskim przesmyku wojowniczy Spartanie stawili zaciekły opór Persom, choć wiedzieli, że ich walka jest z góry skazana na porażkę. Zapłacili za to najwyższą cenę. Ich krwawą ofiarę opisuje w powieści „Bramy Aten” Conn Iggulden.
Leonidas wrzasnął wyzywająco w stronę atakujących. Czuł krew spływającą mu po boku; nie pamiętał już, ile dosięgło go ciosów. Ramiona tak mu ciążyły, że z trudem je podnosił.
Wymieniał ludzi w pierwszej linii, oszczędzając swoich strażników i pozwalając, aby periojkowie przejmowali na siebie ciężar walki, dopóki oni także nie słabli. Wtedy wystawiał pozostałych żołnierzy, choć w przeciwieństwie do Spartan nie mieli oni za sobą wielu lat szkoleń, które czyniły mięśnie twardymi jak kości, a kości mocnymi jak brąz.
Zabić Nieśmiertelnych
Stracił już rachubę, ile razy przywoływał na powrót swoich ludzi, aby pozostali mogli wypocząć z tyłu. Wymagał od nich znacznie więcej. Persowie nie dawali im wytchnienia. Posłali do boju Nieśmiertelnych w białych płaszczach. Ich szeregi wydawały się nie mieć końca.
Spartanie wyrzynali ich setkami i tysiącami, wyrzucali trupy do morza, aby mieć płaski grunt pod nogami. Tymczasem wrogowie szukali okazji, aby łamać im włócznie albo wyrywać im je z rąk. Wówczas dobywali mieczy i walczyli z nową energią.
Na rozkaz Leonidasa do przodu występowali periojkowie. Mieszkali i szkolili się w Sparcie, ale nigdy nie byli uważani za prawdziwych Spartan. Po raz pierwszy w życiu dowodził nimi sam spartański król. Kiedy Leonidas chwalił ich za dzielność, niektórzy mieli łzy w oczach.
Do południa jego ludzie nie mieli już ani jednej całej włóczni. Ich złote tarcze były podziurawione i popękane. Nawet strażnicy króla ciężko dyszeli, wielu obficie krwawiło z otwartych ran. Nieśmiertelni wciąż napierali, mimo że ziemia była zasłana ich trupami, a złote klamry i brosze zalegały na niej jak kamienie.
W każdej chwili przerwy w rzezi Leonidas rozkazywał helotom, żeby uprzątali zwłoki. Zauważył, że wielu zabiera martwym ozdoby z cennych kruszców. Nie ganił ich za to, chociaż po te skarby nie pochylał się żaden ze Spartan. W ich krainie nie było złotych monet ani srebra. Dobrobytu upatrywali w zupełnie innych rzeczach. Leonidas nigdy nie dostrzegał tego wyraźniej niż w tym przesmyku.
Czytaj też: Trująca mgła starożytnych Persów i miotacz ognia Spartan – kiedy po raz pierwszy użyto broni chemicznej?
- Trująca mgła starożytnych Persów i miotacz ognia Spartan – kiedy po raz pierwszy użyto broni chemicznej?
- Porzucane, zabijane, sprzedawane na „targach potworów”. Jak w starożytności traktowano niepełnosprawne dzieci?
- Oddziały greckich hoplitów mogły przesądzić o losach imperium perskiego. Wyprawa dziesięciu tysięcy
Ostatni dzień
Zginęło już dwudziestu ośmiu jego strażników zadźganych przez ludzi w białych płaszczach. Każdy z zabójców wkrótce stracił życie z rąk rozwścieczonych Spartan, lecz Leonidas mocno odczuwał tę stratę jako dowódca i jako król.
Znów wróciła do niego przepowiednia, którą usłyszał w Delfach. Nie wyjdzie stąd żywy, to niemożliwe, bo ucierpiałaby na tym Sparta. Jego życie się zakończy pomiędzy morzem a wysokimi klifami. Wiedział też, że zyskał czas dla armii, aby mogła dotrzeć na równinę za jego plecami. Chciał zapewnić wojskom trzy spokojne dni, wtedy zakończy się święto Apollina.
Pomyślał, że jest w tym wyraźna symetria, odpychając od siebie tarczę wroga i zabijając wrzeszczącego, o połowę młodszego Persa; rozciął mu gardło pod brodą czarną jak noc. Jego własna broda od dawna już miała siwe pasma. Czas postarza zarówno zwykłych ludzi, jak i królów, myślał z żalem. Była to dziwna refleksja w ostatnim dniu życia. Ale jego ramiona jakby nabrały lekkości, przypomniał sobie młodość i znów zaczął się poruszać tak żwawo jak wtedy, gdy był młodzieńcem.
Nikt nie mógł mu dać rady. Ci, których dosięgał jego gniew, padali martwi, a ich krew toczyła się krętymi strumieniami w stronę morza. Pomyślał, że koniec będzie piękny. Zginie w pełni sił, oszczędzi sobie słabości starca. Było to swego rodzaju błogosławieństwo. Leonidas dziękował Apollinowi za zaszczyt umierania w taki sposób, w jaki żył: bez kompromisów i nieuchronnej utraty witalności.
Starzy ludzie z upływem lat byli coraz słabsi i tracili życiową energię. On zaś już wiedział, że do samej śmierci się nie zmieni, i był za to wdzięczny losowi.
Czytaj też: Święty Zastęp z Teb. Trzystu homoseksualnych wojowników, którzy zdołali rozgromić niepokonanych Spartan
„Obroniliśmy Termopile!”
Gdy słońce zaczęło się obniżać i znikać za graniami, król uniósł głowę i poczuł ucisk w piersiach, kiedy przypomniał sobie skały, z których skakał do wody jako chłopak. Pamiętał poczucie otwartej przestrzeni i wolności w trakcie lotu ku tafli morza, który wywoływał w nim coś podobnego do nudności. Wysoko na klifach widział mężczyzn w bieli, w lśniących zdobionych zbrojach, podążających niczym zastęp wilków za postacią, która prowadziła ten pochód. Prawdopodobnie znaleźli jakąś ścieżkę znaną tylko górskim kozicom albo szlak wykorzystywany przez pasterzy, aby obejść przesmyk.
Nagle zrozumiał, że to już na pewno jest koniec. Gdy tylko wystarczająco dużo Persów znajdzie się za plecami Spartan i ich sprzymierzeńców, wezmą ich w kleszcze. Żałował jedynie Platejczyków, Koryntczyków i Tespijczyków, a nawet periojków i helotów, którzy wyruszyli z nim, aby wykonać tą ostatnią wielką misję. Wszyscy walczyli wytrwale i z ogromną odwagą, żaden z nich nie uciekł ani nie poddał się wrogowi. Leonidas stracił tego dnia zarówno przyjaciół, jak i obcych ludzi, jednak z każdego był dumny.
Być może dlatego, że Persowie obchodzili przesmyk, nastąpiła przerwa w bitwie. Napastnicy niespodziewanie się cofnęli, a z ludzi Leonidasa jakby uszło powietrze, gdy tak stali, opierając dłonie na udach, ciężko dysząc, spoceni mimo chłodnego morskiego wiatru. Król zawołał, żeby przyniesiono mu wodę, ale wody już nie było.
Nie wiedział, kiedy kolejny oddział Persów podejmie atak. Myślał szybko. – Obroniliśmy Termopile! – zawołał do swoich. – Oparliśmy się bezlitosnym atakom. Wszyscy udowodniliście, że jesteście ludźmi honoru. Dziękuję wam. Widzicie wroga na ścieżkach w górze? Nie minie wiele czasu, a zostaniemy zaatakowani od tyłu i nie będzie już dla nas drogi ucieczki. Niemniej wykonaliście swoje zadanie. Chcę, żebyście o tym wiedzieli. Daliśmy wojskom Sparty i Aten, a także Megary, Sykionu i innym czas na przygotowanie do walki. Zdobyliśmy go dla nich.
Popatrzył na wprost i serce podjechało mu do gardła, kiedy zobaczył, że nowy zastęp wroga przygotowuje się do natarcia. Spojrzał w lewo i w prawo: członkowie jego straży tylko pokiwali mu głowami. Nie odejdą, dopóki ich król pozostanie na polu bitwy. Wiedział to od samego początku. – Uciekajcie, szybko! – zawołał do pozostałych. – Zostanę tutaj, abyście mieli czas odbiec jak najdalej. Wracajcie do domów i nieście wiadomość o tym, czego tutaj dokonaliśmy. No już!
Czytaj też: By zostać królem musiał zabić własnego brata. Bezwzględna walka o władzę w Persji
Straceńcza walka
Część ludzi z tylnych szeregów odwróciła się i ruszyła w gęstniejący mrok. Były ich setki. Niektórzy płakali, ale czy z ulgi, czy też ze wzruszenia po poświęceniu Leonidasa, sami nie wiedzieli. – No i co? – król zapytał tych, którzy zostali. Strażnicy bez słów unieśli miecze i tarcze. Wiedział, że nikomu nie pokażą pleców, nawet armii Kserksesa.
Pozostali jednak także periojkowie, mniej więcej siedmiuset. – Nie musicie być tutaj ze mną – powiedział. Głos mu drżał i się łamał, ale uznał, że to ze zmęczenia. Tamci pozdrowili go uniesionymi mieczami. Persowie, którzy znów ruszyli, wymienili zaniepokojone spojrzenia, nie mając pojęcia, co znaczy ten gest. – Ale zostaniemy – odezwał się jeden z periojków.
Leonidas zobaczył, że na miejscu trwają również heloci. Nie wolno im było odejść, dopóki wyraźnie im na to nie pozwoli. – Słowem króla Sparty czynię wolnymi ludźmi wszystkich helotów, którzy walczyli dzisiaj przy mnie. Od tej chwili nikt nie ma prawa nazywać was niewolnikami. A teraz odejdźcie. – Skoro nie jesteśmy niewolnikami, nie możesz nam rozkazać, żebyśmy odeszli – odparł jeden z helotów. Był to Dromeas, posłaniec i biegacz. Młodzieniec trzymał tarczę, którą zabrał jednemu z zabitych periojków. Leonidas obserwował, jak chłopak się pochyla i sięga po miecz któregoś z poległych, a następnie kopis i wsuwa go za pas. Król się uśmiechnął, lecz serce na ten widok niemal mu pękło.
Mniej więcej połowa ludzi, których tutaj przyprowadził, odeszła, wysłuchawszy jego prośby. Niemal dwa tysiące pozostało u jego boku. Kserkses nie pozwolił im odpocząć nawet po zmroku. Jego wojownicy zaatakowali przy świetle pochodni. Towarzysze Leonidasa prowadzili straceńczą walkę i wycieńczeni padali jeden po drugim.
Wyzwoleni heloci ginęli, gdyż ich ruchy były zbyt powolne, gdy stawali naprzeciwko Persów dopiero wkraczających do walki. Periojkowie walczyli nieustępliwie, cięli i dźgali, wydając przy tym groźne okrzyki, a wszystkie ich ciosy były celne i zadawały rany. A jednak i oni musieli ulec.
„Przechodniu, powiedz Sparcie, że leżymy tutaj posłuszni jej prawom”
O świcie Nieśmiertelni zaatakowali od tyłu, zmęczeni po całonocnym marszu przez klif, zdecydowani jak najszybciej zakończyć bitwę, która przynosiła im hańbę. Kłuło ich poczucie wstydu, że wielki król musiał czekać, głośno wyszydzany i wyśmiewany, upokorzony przez Spartan w czerwonych płaszczach. Zaatakowani z dwóch stron, Spartanie uformowali czworobok i schronili się za tarczami, wciąż blokując przejście. Kserkses osobiście wkroczył daleko w przesmyk, chcąc obserwować ich zagładę w towarzystwie Mardoniusza, który stanął po jego prawej ręce.
Nieśmiertelni walczyli jak szaleńcy pod jego czujnym spojrzeniem, ale chociaż mieli wielką przewagę liczebną, formacja Spartan wciąż nie pękała. – Cofnąć się – rozkazał w końcu perski król. Zgrozą napawała go ogromna liczba trupów w miejscu, w którym odparowana sól morska mieszała się z błotem. W powietrzu unosił się zapach krwi. – Zabijcie ich włóczniami. Nie marnujmy już więcej ludzi.
Zdał sobie sprawę, że Spartanie zdziesiątkowali Nieśmiertelnych, elitę jego armii. Pozostała przy życiu niecała połowa jego najlepszych wojowników, których w żaden sposób nie dało się zastąpić. Persowie zaczęli rzucać włóczniami z dwóch stron. Wycieńczeni Spartanie unieśli tarcze na ramionach ciężkich jak z ołowiu, ale część z nich zginęła.
Jednym z poległych był Leonidas. Jego straż ciasno otoczyła zwłoki, zamierzając pozostać przy nich do końca. Było ich zbyt mało i nie mieli już sił, żeby wyprowadzić kontratak. Zabijały ich strzały i włócznie, jednego po drugim, aż wreszcie zostało jedynie dwóch lub trzech – Persowie zatłukli ich kijami. Płaszcze Spartan przykryły miejsce śmierci Leonidasa jaskrawoczerwoną narzutą.
Persowie uczcili zwycięstwo wrzaskiem, który niósł się bardzo daleko i wydawał się trwać bez końca. Był słyszalny na morzu i zmroził krew w żyłach greckich żeglarzy, którzy stanęli na pokładach okrętów i spoglądali w stronę lądu, zastanawiając się, co te krzyki właściwie znaczą.
Źródło:
Tekst stanowi fragment powieści Conna Igguldena „Bramy Aten”, pierwszego tomu „Ateńczyka” – nowej trylogii autora bestsellerowych powieści o Juliuszu Cezarze z serii „Imperator” oraz „Sokoła spartańskiego”!
KOMENTARZE (2)
Ot, inscenizacje bitew takowych można dzisiaj obserwować pod dyskontami..
Gdy Spartanie z obsługi usiłują odeprzec hordy Persow rządnych torebek, poscieli itd
stx21 Slivok Nat Acciply e-turysta augustow noclegi augustow ul.kasztanowa noclegi augustow i okolice olx noclegi augustow u rycha pokoje pracownicze w suwalkach