Co wspólnego mają sproszkowane jądra dzika z zapłodnieniem? W jaki sposób leczono żółtaczkę nowo narodzonego dziecka? Co trzeba było wypić, żeby nie zajść w ciążę? Oto kilka zaskakujących faktów o prokreacji naszych przodków.
Kult płodności i życie w zgodzie z naturą miało duży wpływ na życie seksualne naszych przodków, a co za tym idzie – także na metody kontroli zapłodnienia przez nich stosowane. Przy okazji ukazania się najnowszej książki Tomasza Kosińskiego „Życie erotyczne Słowian” przyjrzyjmy się kilku z nich.
Skąd się biorą dzieci?
W dawnych czasach nie posiadano szczegółowej wiedzy na temat cyklu menstruacyjnego kobiet oraz technicznej strony zapłodnienia. Wnioski wyciągano z obserwacji natury. Dlatego też powszechnie uważano, że ciąża pojawić się może wtedy, gdy przekwitnie żeński kwiat. Powszechnie wiązano to z zakończeniem menstruacji. Jak czytamy w „Życiu erotycznym Słowian”:
Zakładano, że „nowy początek” może pojawić się dopiero po jakimś czasie od narodzenia dziecka jak w przypadku naturalnej cykliczności drzew owocowych i innych roślin. Dlatego powszechne było przekonanie, że karmiąca piersią kobieta nie może zostać zapłodniona.
Ciążę traktowano jako obowiązek małżeński. Duża umieralność w dawnych czasach, a także ogromna ilość pracy w gospodarstwie sprawiały, że niezwykłą wagę przywiązywano do liczebności rodziny. Na małżeństwa z małą gromadką dzieci patrzono niezbyt przychylnie. Powszechne były także metody mające na celu podniesienie płodności, zwłaszcza kobiet.
Czytaj też: Wyrywanie dzieci hakiem. Horror porodów w starożytności
Leki na potencję
Jak czytamy w książce Tomasza Kosińskiego „Życie erotyczne Słowian”:
Jednym z powszechnych środków wspomagających rodność kobiety w średniowiecznej Polsce i na Rusi było spożywanie części płciowych wieprza, zająca, koguta i innych zwierząt uchodzących za symbole płodności. Serbowie z kolei w przypadku problemów z prokreacją zalecali polewkę ze starego koguta okraszoną sproszkowanymi jądrami dzika (dla mężczyzny) albo osuszoną i rozmoczoną w wodzie macicą samicy zająca (dla kobiety).
Inną metodami wspomagania płodności były: przekazywanie z ust do ust kawałka chleba od brzemiennej, picie krwi położnicy lub krwi pępowinowej czy noszenie brudnej koszuli po rodzącej kobiecie. Zwiększyć szansę na zajście w ciążę mogły także szczególne owoce oraz skakanie przez sobótkowy ogień lub okładanie genitaliów odchodami cielnej krowy wymieszanymi z koczem koguta.
Szczególną rolę w płodności odgrywała woda wiązana z boginią Mokosz. Picie z cudownych źródeł w obecności ciężarnej miało pomagać kobietom starającym się o dziecko. Z książki Tomasza Kosińskiego dowiadujemy, że woda zajmowała wyjątkowe miejsce w dawnych wierzeniach:
Z etnograficznych przekazów wynika, że w niektórych rejonach Słowiańszczyzny lud wierzył, iż dusze nienarodzonych dzieci przebywają w wodzie, na moczarach, szuwarach i studniach, gdzie opiekują się nimi nimfy lub inne wodne stwory. Wodę wiązano bowiem z nowym życiem, co jak wiemy, jest zasadne także z naukowego punktu widzenia.
W bólu będziesz rodzić
W dawnych czasach porody odbywały się w domach lub na łonie natury. Akuszerki pod pilnym okiem medyków zaczęto szkolić dopiero w XVIII wieku. Miały one pomagać mniej zamożnym kobietom oraz edukować wiejskie babki, które do tej pory asystowały przy narodzinach. Pierwsza szkoła akuszerek powstała w 1780 roku. Jej absolwentki poza odbieraniem porodów zajmowały się także przeprowadzaniem aborcji. Właśnie przez tę działalność nazwane były również fabrykantkami aniołków.
Zanim na ratunek wiejskim kobietom pospieszyły akuszerki, bieżące problemy związane z porodem rozwiązywano dostępnymi środkami adekwatnymi do wiedzy. Jak czytamy w książce ” Życie erotyczne Słowian”:
Jeśli dziecko rodziło się z żółtaczką, to kładziono na dno balii kawałek złota, a w późniejszych czasach – obrączkę ślubną, co miało zapewnić maluchowi pokonanie tej choroby. (…) Gdy poród się przedłużał, stosowano okłady na pępek rodzącej z liści laurowych zmieszanych z tłuszczem, ze spirytusem albo z kobylim nawozem. Podobne zastosowanie miał też wywar z rumiankiem, który należało wypić z wódką.
Zdarzały się także inne, dużo bardziej drastyczne metody. Kobietę w połogu wleczono po podłodze, wieszano głową w dół i ugniatano jej brzuch. „Przy złym ułożeniu płodu wyprowadzano rodzącą na rozstajne drogi, co miało sprowokować dziecko do znalezienia wyjścia na świat”. Większość ze sposobów rozwiązywania problemów rodzących kobiet wiązała się z ogromnym cierpieniem. Niektóre doprowadzały do śmierci matki.
Lata płodne i niepłodne
W czasach dawnych antykoncepcją przejmowały się głównie kobiety. Jak czytamy w najnowszej książce Tomasza Kosińskiego: „Zgodnie z ludową tradycją kobiety, które nie chciały zajść w ciążę, podczas stosunku podkładały pod siebie palce, a ich liczba miała oznaczać pożądaną liczbę niepłodnych lat”.
Inną metodą antykoncepcyjną miało być oblewanie krwią menstruacyjną krzaka bzu lub wlewanie jej do jeziora. Kobiety piły także różne napary i odwary, które w magiczny sposób miały zapewnić im ochronę. Do takich specyfików zaliczano specyfik przyrządzany z suszonego ziela macierzanki.
Kiedy jednak opisane wcześniej metody zawiodły, a ciąża była niechciana, kobiety uciekały się do różnego rodzaju metod poronnych. Wymienia je w „Życiu erotycznym Słowian” Kosiński:
Piły więc rozmaite wątpliwej skuteczności mikstury, takie jak: woda z prochem strzelniczym, odwar ze sporyszu o silnym działaniu obkurczającym, wywary z jarego żyta (dawkowane trzy razy po kieliszku), kwiatu żytniego, piołunu, nagietka, barwinka, rozmarynu, wierzby, jemioły (jagód i rośliny), korzenia tataraku, ostróżek (z nastojem na wódce i polejziołem), sabiny, szafranu, szałwii, srebrnika wiosennego, jałowca sawińskiego, czarnej róży, malwy, korzenia nietoty, mięty, urażnika (storczyka), rumianku, mydlnicy lub widłaka-wrońca, a nawet wodę mydlaną.
Niezwykle popularny był również odwar z ruty, który stosowano nie tylko do spędzania płodu, ale także jako środek antykoncepcyjny dla mężczyzn.
Miłość i zdrada
Inną możliwością było wykorzystanie magii. Wierzono, że niechciana ciąża jest efektem rzuconego uroku. Należało zatem modlić się do bogów o jego odwrócenie. Efekty zdrady małżeńskiej starano się natomiast usunąć przez siadanie o północy pod drzewem owocowym i skrobaniem jego kory. Dodatkowo wypowiadano błagalne słowa „Noś za mnie, a ja zakwitnę za ciebie.”
Aborcji można było także dokonać w sposób mechaniczny. Do tego celu używano ostrych przedmiotów lub takich metod jak dźwiganie ciężarów, kładzenie kamieni na brzuchu bądź celowe uderzanie w niego pięścią.
O tych i innych aspektach życia seksualnego naszych przodków opowiada najnowsza książka Tomasza Kosińskiego „Życie erotyczne Słowian”.
[P. C.]
Bibliografa :
- Abramski, Lekarze, cyrulicy, szarlatani. Stan medycyny w Polsce stanisławowskiej, 1764–1795, Katowice 1992.
- Kosiński, Życie erotyczne Słowian, Warszawa 2021.
- Kuchowicz, Leki i gusła dawnej wsi. Stan zdrowotny polskiej wsi pańszczyźnianej, Warszawa 1954.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.