Ciekawostki Historyczne

Amerykanie porwali polskiego tłumacza w Korei! A może sam uciekł? Nasza delegacja w Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych jest w szoku – takiego obrotu spraw nikt się nie spodziewał. Podejrzani zarzucają Polakom kłamstwo, ci zaś nie pozostają dłużni. Przecież on chciał być tylko wolny...

W 1953 roku zakończyła się wojna koreańska – pierwsza runda zimnej wojny. Nie usatysfakcjonowała żadnej ze stron. Aby zmusić je do przestrzegania ustaleń układu rozejmowego, powołano Komisje Nadzorczą Państw Neutralnych w Korei. Miała składać się z przedstawicieli czterech krajów – do wyboru po dwa przez każdego przeciwnika. USA wraz z siłami ONZ do komisji zaprosiły Szwecję i Szwajcarię, Korea Północna i dowództwo „chińskich ochotników” – Polskę oraz Czechosłowację.

Weryfikacja przebiegła pomyślnie

Kiedy rankiem 24 czerwca 1953 roku Jan Hajdukiewicz został wezwany przez Komitet Partyjny, nie wiedział co go czeka. Urzędnik zadawał mu tendencyjne pytania, na które Hajdukiewicz odpowiadał zgodnie z linią władz. Nie mógł inaczej – sam fakt pozostawania bezpartyjnym kawalerem skazywał go na wiele niedogodności. Dwa dni po przesłuchaniu oraz wizycie tajnej policji w jego mieszkaniu miał się znowu stawić w łódzkiej siedzibie komunistów. Tam powiadomiono go o przydziale do koreańskiej komisji w charakterze tłumacza.

Jan Hajdukiewicz został poinformowany o rodzaju misji oraz o podziale Polaków na trzy zespoły. Pierwszy miał stacjonować w Korei Północnej, drugi w strefie zdemilitaryzowanej, a trzeci – w Korei Południowej. Hajdukiewicz związał swoje nadzieje na wolność z trzecią strefą:

Moja szansa jest 1:3, myślałem. Przypuśćmy, że pojadę na Południową Koreę. Czy będę miał wówczas szansę ucieczki od komunistów, komunistów którzy uczynili z Polski miejsce pobytu nie do zniesienia dla prawdziwie uczciwego człowieka?

 Jednak został przydzielony do strefy zdemilitaryzowanej. Zapewne było to spowodowane jego bezpartyjnością.

Czytaj też: Cudowne dziecko rewolucji, czyli spreparowane dzieciństwo Kim Ir Sena

Zobacz również:

W drodze

Podróż rozpoczęła się w Warszawie. Na peronie dworca ambasadorowie Chin i Korei Północnej wygłosili swoje przemówienia: „Praca wasza będzie wkładem w dzieło pokoju”. Po tych słowach pociąg odjechał ku radzieckiej granicy, tam skład został zmieniony.

Polska delegacja przemieszczała się nowoczesnym, niebiesko-białym pociągiem składającym się z trzech wagonów sypialnych oraz wagonu restauracyjnego. Dość szybko okazało się, że nie jest to typowy radziecki pociąg, a łup wojenny z II wojny światowej. Kiedy zatrzymywał się na radzieckich stacjach, stanowił kontrast dla reszty składów oczekujących na dworcach. Podczas tych postojów Polakom nie wolno było do nikogo się odzywać – otrzymali upomnienie od płk. NKWD: „Dozwolono wam jedynie przejechać przez Związek Radziecki, a nie rozmawiać z ludnością!”.

USA wraz z siłami ONZ do komisji zaprosiły Szwecję i Szwajcarię, Korea Północna i dowództwo „chińskich ochotników” – Polskę oraz Czechosłowację.fot.: Józef Równicki. Ze zbiorów Centrum Weterana Działań Poza Granicami Państwa.

USA wraz z siłami ONZ do komisji zaprosiły Szwecję i Szwajcarię, Korea Północna i dowództwo „chińskich ochotników” – Polskę oraz Czechosłowację.

Hajdukiewicz, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że „oficjalna wiedza o Związku Radzieckim” jako kraju mlekiem i miodem płynącym jest jednym wielkim kłamstwem, nie był przygotowany na nędze radzieckiego krajobrazu:

Choć chwasty rosły bujnie, nie można było powiedzieć tego samego o życiu. Szerokie przestrzenie pozostawały nieobsiane. Na rozległych polach i łąkach widać było tylko nieliczne sztuki bydła. Tylko raz zauważyłem maszyny rolnicze i to w ilościach całkowicie niedostatecznych dla zmechanizowanej uprawy roli na tak rozległych przestrzeniach. Za to widać było dużo chat chłopskich – podupadłych i rozlatujących się. Dawały one wyraźny obraz ubóstwa, tego najistotniejszego czynnika rzeczywistości rosyjskiej.

Podróż przez Związek Radziecki polskiej delegacji upływała w miarę spokojnie – poza paroma incydentami. Kilkukrotnie ich pociąg został obrzucony kamieniami, kiedy mieszkańcy Związku Radzieckiego dowiedzieli się, że składem podróżują Polacy.

Witamy w Korei

Na granicy z Mandżurią delegaci po raz kolejny zmienili skład – i ten okazał się wygodny. Wraz z radzieckim pociągiem odjechali funkcjonariusze NKWD towarzyszący delegatom od początku podróży. Po dwudziestu dniach Hajdukiewicz dotarł do Korei. Otrzymał przydział do strefy zdemilitaryzowanej. Przez tydzień siedział bezczynnie, czekając na dalsze polecenia i rozmyślając o swoim przydziale:

Przemierzyłem prawie całe terytorium komunistycznego świata, nie popełniając żadnego głupstwa mogącego narazić mnie na podejrzenie. I oto jestem u progu innego, szczęśliwszego świata, który wciąż jest ode mnie oddalony jak księżyc.

Widok na obóz polski w Panmundżom, ok. 1955 r.fot.: Józef Równicki. Ze zbiorów Centrum Weterana Działań Poza Granicami Państwa.

Widok na obóz polski w Panmundżom, ok. 1955 r.

 

Któregoś dnia oficer wezwał tłumacza: „Rozkazy zostały zmienione”. Hajdukiewicz został przydzielony do pracy w Korei Południowej. Pierwsza jego odpowiedź brzmiała „nie”. W ten sposób chciał nie wzbudzać podejrzeń. Mówił, że może pracować w Panmundżonie lub na północy, jednak nie z Amerykanami. Po tej odpowiedzi oficer był już pewien, że Hajdukiewicz jest odpowiednią osobą do wysłania na południe.

Wraz z nowym przydziałem w Hajdukiewiczu odżyły plany ucieczki. Zastanawiał się jedynie, czy jako osoba z delegacji Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych może ubiegać się o azyl. Nie wiedział, czy Amerykanie w tej sytuacji udzielą mu pomocy czy będą musieli poinformować jego przełożonych o prośbie, którą do nich wystosuje.

Czytaj też: Najbardziej spektakularne ucieczki z PRL-u

Ucieczka albo…

Podczas służby w komisji Hajdukiewicz został skierowany na szkolenie polityczne. W jego trakcie podpadł polskim towarzyszom. Źle wypowiadał się na temat kolektywizacji rolnictwa oraz wspomniał o istotnej roli religii w państwie. Dopiero po reprymendzie, udzielonej mu przez dowódcę, zrozumiał swój błąd.

Kilka dni po otrzymaniu upomnienia, 9 września 1953 roku, Hajdukiewicz otrzymał rozkaz wyjazdu z Seulu. Rano przyjechali po niego polscy towarzysze Elikus i Golonka. W drodze na lotnisko tłumacz zdał sobie sprawę, że jest to jego ostatnia szansa na ucieczkę zza żelaznej kurtyny:

Samolot wylądował. Zbliżałem się do rampy. Drzwiczki samolotu były już otwarte. W przerażeniu spoglądałem na otwartą kabinę, uświadamiając sobie tylko jedno. Przekroczenie progu kabiny równoznaczne jest z moją egzekucją.

Tablica informująca o znajdowaniu się na terenie Wojskowej Lini Demarkacyjnej pomiędzy Koreą Północna a Południową.fot.Józef Równicki. Ze zbiorów Centrum Weterana Działań Poza Granicami Państwa.

Tablica informująca o znajdowaniu się na terenie Wojskowej Lini Demarkacyjnej pomiędzy Koreą Północna a Południową.

Hajdukiewicz kierował się do kabiny, aż w pewnym momencie, jakby wyrwany z jakiegoś snu powiedział do jednego z Amerykanów stanowiących załogę samolotu (jedynie USA dysponowało transportem lotniczym na tym terenie): „Czy może mnie pan zapewnić, że w wypadku pozostania tutaj dostane prawo azylu?”. Odpowiedź brzmiała „tak”. Rozmówca udzielił szybko instrukcji Polakowi: kazał Hajdukiewiczowi wsiąść do samochodu kierowanego przez amerykańskiego żandarma. Polscy towarzysze zdążyli jedynie krzyknąć: „Co robicie?”. Jednak on był już w aucie oddalającym się od lotniska…

Uprowadzili nam tłumacza!

Polski dowódca delegacji do Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych w Korei gen. Wągrowski wystosował list do Głównodowodzącego Wojsk Narodów Zjednoczonych, w którym stwierdza, że polski tłumacz został uprowadzony przez Amerykanów:

[…] Jan Hajdukiewicz znajdował się na lotnisku, oczekując wraz z drugim polski członkiem Grupy Inspekcyjnej mjr Golonką odlotu samolotu, którym obydwoje mieli wrócić do Panmundżonu na posiedzenie KNPN. Na krótko przed wystartowaniem mjr Golonka spostrzegł stojący opodal samochód typu jeep, w którym zauważył Jana Hajdukiewcza w asyście żołnierza MP i amerykańskiego kapitana.

Gdy zdziwiony tym mjr Golonka skierował się do samochodu, aby dowiedzieć się, co zaszło, żołnierz MP puścił w ruch maszynę i bardzo szybko odjechał. Za tym jeepem podążył drugi, w którym znajdował się bagaż mjr Golonki i Hajdukiewicza. Mniej więcej po 10 min oba jeepy wróciły na lotnisko, przywożąc z powrotem bagaż mj. Golonki. Jan Hajdukiewicz więcej nie powrócił.

Na zapytanie znajdującego się w wówczas na lotnisku członka Grupy Inspekcyjnej Państw Neutralnych, ppłk. Plikusa, skierowane do oficera łącznikowego: „co się stało z Hajdukiewiczem?”, oficer łącznikowy odpowiedział, że nie wie. Wszelkie dalsze protesty ppłk. Plikusa u miejscowych wojskowych władz amerykańskich i domagania się zwrócenia z powrotem Jana Hajdukiewicza nie odniosły żadnego skutku.

Na zarzutu przedstawione w liście strona amerykańska odpowiedziała 15 września 1953 roku:

[…] zarzut postawiony przez Polskiego Delegata do Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych, jakoby polski tłumacz Jan Hajdukiewicz został porwany przez personel Dowództwa Narodów Zjednoczonych w Kannynie w dniu 9 września 1953 roku, jest kompletnie fałszywy.

Jasno wynika z oświadczeń złożonych przez Jana Hajdukiewicza w obecności świadków w czasie, gdy poprosił o azyl oraz na publicznej konferencji prasowej, że on poprosił o azyl Siły Zbrojne Narodów Zjednoczonych dobrowolnie i że planował to przedsięwzięcie jeszcze przed opuszczeniem Polski.

Przez długi czas władze PRL próbowały przekonać świat o porwaniu przez Amerykanów Hajdukiewicza. Nie zważały na jego publiczne wystąpienia, w których niejednokrotnie podkreślał, że całkowicie dobrowolnie oddał się pod skrzydła „zgniłych kapitalistów”. Od tego czasu zaczęto ostrożniej dobierać personel do polskiej delegacji w Korei. Ponadto przykuwano większą wagę do wszelkich odchyleń ideologicznych wśród delegatów oraz nakazano Polakom zgłaszać wszelkie propozycje współpracy płynące ze strony państw zachodnich.

Bibliografia:

  1. Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych, sygn. Z-11 W57 T-731.
  2. Benken Przemysław, Problematyka stosunków między Misją Polską do Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych a Sztabem Wojskowej Komisji Rozejmowej strony Koreańskiej Armii Ludowej/Chińskich Ochotników Ludowych w Kaesongu oraz wytyczne w tej sprawie, Pamięć i Sprawiedliwość 13/1 (23) 2014, s. 439-451.
  3. Benken Przemysław, Wybrane aspekty działalności polskiej delegacji
    w Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych w latach 1953-1989,
    Nowa Polityka Wschodnia 2013, nr 2 (5), s. 114-129.
  4. Bichmaier Christian, Burdelski Marceli, Jendraszczak Eugeniusz, 50-lecie Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych w Korei, Warszawa 2003.
  5. Jonsson Gabriel, Peace-keeping in the Korean Peninsula: The Role
    of Commissions,
    Seul 2009.

KOMENTARZE (2)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Alchemik

Super historia, tym bardziej, że ciekawa. Mimo, że ją znałem :-)

Zobacz również

Zimna wojna

Postanowili opłynąć świat za wszelką cenę. Za marzenia zapłacili najwyższą cenę. Tragiczna historia braci Ejsmontów

Bracia Ejsmontowie musieli uciec z PRL, by realizować swoje marzenia. Wydawało się, że ich cel jest na wyciągnięcie ręki. Wtedy doszło do tragedii.

13 maja 2023 | Autorzy: Anna Baron-Jaworska

Zimna wojna

Ponad 100 osób przypłaciło życiem próbę ucieczki do Berlina Zachodniego. Wśród nich byli Polacy

Dokonany siłą podział Berlina stał się tragedią dla wielu ludzi. Część z tych, którzy próbowali uciec, przypłaciła to śmiercią. Wśród nich byli Polacy.

4 maja 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Historia najnowsza

Najdziwaczniejszy powód do wojny? Te dwa kraje toczą bitwy o... kraby

Na Morzu Żółtym po wojnie koreańskiej wyznaczono granicę morską zwaną Northen Limit Line. Przez wiele lat była ona naruszana przez oba państwa koreańskie. Powód? Kalinek...

9 kwietnia 2021 | Autorzy: Daria Tuszyńska

Zimna wojna

Przepraszam, którędy do Seulu? Jak północnokoreańscy komandosi usiłowali zabić prezydenta Korei Południowej?

18 stycznia 1968 roku z Pjongjangu wyruszyła grupa 31 północnokoreańskich komandosów. Trzy dni później przekroczyli granicę. Żołnierze, przebrani w mundury południowokoreańskiej 26. Dywizji Piechoty, wyposażeni...

5 lutego 2021 | Autorzy: Daria Tuszyńska

Dwudziestolecie międzywojenne

Kim Ir Sen. Cudowne dziecko rewolucji, czyli spreparowane dzieciństwo wielkiego wodza

Wielki wyzwoliciel narodu koreańskiego, Kim Ir Sen, sprzeciwiał się imperialistycznemu wyzyskowi swojej ojczyzny już jako siedmiolatek. Nic zatem dziwnego, że w wieku nastoletnim przewodniczył wielu...

18 grudnia 2020 | Autorzy: Daria Tuszyńska

Zimna wojna

Jak mogłaby wyglądać III wojna światowa?

Każdy, kto dorastał w latach siedemdziesiątych bądź osiemdziesiątych XX wieku pamięta zapewne powszechne straszenie atakiem atomowym ze strony imperialistycznego zachodu. Nie było prawie dnia, by...

22 maja 2020 | Autorzy: Paweł Majka

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.