Japończycy odznaczali się niezwykłą brutalnością wobec jeńców. Już podczas walk z Chińczykami mordowali przeciwników bez żadnego powodu. Po wybuchu wojny na Pacyfiku również nie mieli litości. Zwłaszcza dla alianckich lotników.
Japończycy konflikt z Chinami traktowali jako incydent, a nie wojnę. Tym samym odbierali jeńcom prawa, jakie im przysługiwały. Walczący Chińczycy byli przez nich uważani za bandytów, nie żołnierzy regularnych sił zbrojnych. Po zdobyciu Nankinu, 13 grudnia 1937 roku, dowódca 9 Dywizji Piechoty, gen. Kenkichi Ueda wydał rozkaz:
Ponieważ wiele wskazuje, że rozbici żołnierze wroga przeszli do cywila, musimy aresztować każdą osobę podejrzaną i zamknąć ją w przeznaczonym do tego celu miejscu […]. Musicie przyjąć, że każdy dorosły mężczyzna, nawet w średnim wieku, to żołnierz w cywilu albo dezerter i wobec tego macie go zatrzymać i aresztować.
Tego samego dnia gen. Kesago Nakajima zapisał w swym dzienniku, że „nasza polityka zakładała, aby nie brać jeńców, byliśmy zmuszeni likwidować ich tuż po pojmaniu”.
Zabić za wszelką cenę
Często Japończycy nawet nie czekali na poddanie się przeciwnika. Zwłaszcza jeśli dotyczyło to lotników. 19 września 1937 roku przeprowadzili nalot na Nankin, w którym wzięło udział 17 bombowców Aichi D1A2 w eskorcie 17 myśliwców Nakajima A4N i zapewniających górną eskortę 15 Mitsubishi A5M. Przeciw nim wystartowały myśliwce należące do 3 Grupy Pościgowej: 16 dwupłatowych hawków, pięć boeingów P-26 i dwa fiaty CR.32.
Chińczycy ponieśli druzgocącą klęskę. Stracili trzy hawki, dwa boeingi i oba fiaty. Sześć kolejnych maszyn zostało uszkodzonych. Zginęło dwóch lotników. Jednym z nich był por. pil. Liu Lanqing z 17. Dywizjonu Pościgowego z 3. Grupy Pościgowej. Kiedy chińskie myśliwce zbliżyły się do bombowców, część maszyn została związana walką z A4N, a na próbujące się przerwać do wyprawy P-26 rzuciły się A5M. Por. pil. Liu został zestrzelony w pierwszym ataku. Wyskoczył z maszyny i natychmiast otworzył spadochron.
Wiszącego w powietrzu pilota zauważyli Japończycy. Natychmiast rzucili się na niego i w kilku atakach poszatkowali go pociskami. Japończykom próbował przeszkodzić kpt. pil. John Huang Xinrui, ale jego maszyna została trafiona i również musiał się ewakuować. Z otwarciem spadochronu czekał do ostatniej chwili.
Jak na strzelnicy
Japońskie siły lądowe często zabijały lotników, którym udało się uratować z zestrzelonych maszyn. Zwłaszcza załogi bombowców i samolotów szturmowych, które dawały się we znaki piechocie. Pojmanych albo bez zbytnich ceregieli ścinano mieczem, albo ćwiczono na nich celność.
Ćwiczenia strzeleckie urządzali sobie także japońscy piloci. 18 lipca 1938 roku radziecki ochotnik Walentin Dudonow zderzył się w powietrzu z myśliwcem A5M pilotowanym przez Nangō Mochifumiego. Japoński pilot zginął. Dudonow wyskoczył ze swojego I-15 na spadochronie i wylądował na piaszczystym brzegu jeziora Poyang.
Ledwie zdążył wypiąć uprząż spadochronu, a już został zaatakowany przez pilota kolejnego A5M. Dudonow zaczął szaleńczo unikać pocisków. Biegał zygzakami, skakał. W końcu wskoczył do jeziora i ukrył się pod wodą. Mimo to Japończyk próbował go dopaść. Dopiero kończące się paliwo zmusiło go do odlotu i pozostawienia swojej ofiary w spokoju.
Równie dużo szczęścia miał por. pil. Paul J. Greene z „Latających Tygrysów”, którego P-40E został poważnie uszkodzony 23 grudnia 1941 roku, co zmusiło go do opuszczenia maszyny. Podczas opadania na ziemię japońscy myśliwcy kilkakrotnie go atakowali, ale udało mu się przeżyć. Gdy wrócił na lotnisko, powiedział korespondentowi wojennemu „Daily Express”, O.D. Gallagherowi: „Chcesz zobaczyć mój spadochron? Ma więcej dziur niż nos konewki”.
Czytaj też: Japońscy doktorzy Mengele. Bestie o stokroć gorsze od hitlerowców?
Krwawa zemsta
Brytyjczycy, Australijczycy, Holendrzy i Amerykanie mieli szczęście o tyle, że w ich przypadku Japończycy brali pod uwagę możliwość wzięcia ich do niewoli. Choć w praktyce postanowienia konwencji genewskiej były stosowane niezwykle wybiórczo – w zależności od tego jaki humor miał dowódca jednostki.
W grudniu 1941 roku doszło do zażartej bitwy o atol Wake, którego broniło 217 żołnierzy, w tym dywizjon myśliwski piechoty morskiej VMF-211, który miał na stanie 12 Grummanów F4F-3 Wildcat. Japończycy uderzyli 11 grudnia. Wyspę zaatakowały trzy krążowniki, sześć niszczycieli, dwa patrolowce i dwa transportowce z 450 żołnierzami na pokładzie. Już w pierwszych chwilach baterie brzegowe zatopiły niszczyciel „Hayate” i uszkodziły dwa kolejne. Kolejny okręt padł ofiarą kpt. pil. Henry’ego Elroda, który celnie zrzucił bomby na niszczyciel „Kisaragi”. Po dwóch dniach Japończycy się wycofali, wracając tydzień później ze znacznymi siłami.
Pod Wake pojawiły dwa lotniskowce uderzeniowe, sześć ciężkich krążowników, cztery niszczyciele oraz 2500 żołnierzy piechoty na transportowcach. Po dwóch dniach bombardowań i ostrzału artylerii Japończycy wysadzili desant. Obrońcy wyposażeni byli głównie w karabiny Springfield M1903, stanowiska artylerii zostały zniszczone. Na kilkunastu pozycjach nie przeżył ani jeden obrońca.
Po godzinie walki zestrzelony został ostatni amerykański samolot. Wówczas obrońcy zdecydowali się poddać. Zginęło 120 z nich. 49 zostało rannych. Japończycy stracili 820 zabitych i 333 rannych. Do tego cztery cenne okręty i około 10 samolotów.
W styczniu 1942 roku jeńcy z Wake i innych niewielkich garnizonów znaleźli się pokładzie statku „Nitta Maru”, którym przewożono ich do Japonii. Pięciu lotników Piechoty Morskiej: st. mar. Theodore’a Franklina, Johna Lamberta i Roya Gonzalesa z dywizjonu VMS-2, oraz dwóch podoficerów z VMF-211 — st. sierż. Earla Hannuma i sierż. Vincenta Baileya, pobito, a następnie ścięto mieczami. Później korpusy wykorzystano do ćwiczeń w walce na bagnety. W końcu ciała wyrzucono za burtę.
Czytaj też: „Japoński blitzkrieg” na Pacyfiku. Największa klęska wojskowa w dziejach imperium brytyjskiego
Zderzenie kultur
Takie zachowanie przeciwnika szokowało Europejczyków i Amerykanów. Brutalność, z jaką się spotkali, była dla nich niepojęta. Podczas kampanii malajskiej w 1942 roku japońscy piloci często mierzyli do alianckich lotników wiszących na spadochronach. Ówczesny por. pil. Herbert Plenty, latający na dwusilnikowych Lockheed Ventura w 8 Dywizjonie RAAF, był świadkiem zestrzelenia holenderskiego myśliwca Brewster Buffalo przez japońskie myśliwce 17 stycznia 1942 roku.
Pilot wyskoczył ze spadochronem w pobliżu wyspy Bilton, kilka mil od Singapuru. Większość japońskich myśliwców zawróciła do swoich baz. Jednak, jak wspominał po latach Plenty:
dwóch japońskich pilotów w pożegnalnym geście nienawiści zanurkowało w stronę opadającego spadochronu i strzelało długimi seriami w kierunku pilota Brewstera kołyszącego się bezradnie na takielunku czaszy. Większość z nas zerwała się z rykiem wściekłości, wyrażając nasze odczucia.
Japońscy piloci właśnie popełnili oburzający czyn stanowiący nieuczciwą taktykę i zdradę. Wcześniej, wśród pilotów brytyjskich i niemieckich, istniał niepisany kodeks honorowy – rycerski, jeśli wolisz – zakładał on, że piloci opadający na spadochronie nie powinni być ostrzeliwani przez przeciwnika. Japończycy poinformowali nas, że nie mają takich dżentelmeńskich zasad.
Śmiertelna niewola
Hollywoodzki film „Midway” z 2019 roku pokazuje st. mata mechanika Bruno Gaido, który samodzielnie zestrzelił japoński bombowiec w lutym 1942 roku, a następnie zginął podczas bitwy o Midway wyrzucony za burtę z przywiązaną do nóg kotwicą. W przedstawionej historii nie zgadza się jedynie jeden element. Japończycy do nóg przywiązali mu baniaki wypełnione wodą. Chwilę po nim do oceanu trafił chor. mar. pil. Frank W. O’Flaherty. Nikt z załogi niszczyciela „Makigumo” nie poniósł odpowiedzialności za ten mord.
Nieco wcześniej japońscy myśliwcy zestrzelili samolot torpedowo-bombowy TBD-1 Devastator, dowodzony przez chor. mar. pil. Wesley’a Osmusa. Dwaj pozostali lotnicy zginęli. Pilotowi udało się uratować ze spadochronem i napompować tratwę ratunkową. Czekał na ratunek, wyłowiła go jednak załoga japońskiego niszczyciela „Arashi”.
Dowódca niszczyciela kmdr Yasumasa Watanabe torturował pilota podczas przesłuchania. Ten, aby ocalić życie, wyjawił, jakie siły posiadają Amerykanie. Wówczas Japończyk uznał, że młody lotnik jest już zbędny. Zabrano Osmusa na rufę, gdzie zadano mu cios siekierą. Pilot wypadł za burtę, ale zaczepił się o jedną z lin. Japoński marynarz ponownie go uderzył i Osmus wpadł do oceanu.
Im dłużej trwał konflikt, tym Japończycy byli brutalniejsi. W lipcu 1944 roku w więzieniu i obozie na wyspie Dublon brutalnie mordowali jeńców. Po wojnie mieszkaniec wyspy, Rayphand Rombert, zeznał, że słyszał i widział, jak wyprowadzili amerykańskich lotników i ich pobili. Słyszał także krzyki Amerykanów torturowanych w trakcie przesłuchań.
Widział również, jak Japończycy pobili kilkunastu alianckich lotników, a potem pomiędzy nich wrzucili laskę dynamitu. W powietrze pofrunęły kawałki ciał, mundurów i roślin. Niektórzy zginęli na miejscu. Innym „jedynie” urwało kończyny. Tych osobiście dobijał por. Shinji Sakagami.
Takich ofiar było bardzo dużo. W grudniu 1944 roku w Hankou spalono żywcem trzech lotników zestrzelonego B-25 Mitchell. W lutym 1945 roku czterech sierżantów RAF, których Vickers Wellington został zestrzelony nad Birmą, torturowano, a następnie ścięto i ćwiczono na ich ciałach walkę na bagnety. W maju tego roku spalono żywcem 62 lotników z załóg bombowców atakujących Japonię.
Czytaj też: Atak na Pearl Harbor. Gwałtowna pobudka śpiącego olbrzyma
Kanibalizm
Najgorszy los spotykał jednak lotników, którzy trafili na… japońskie talerze. Dla Japończyków nie było to nic niezwykłego. W grudniu 1944 roku gen. Hatazo Adachi, dowódca 18. Armii walczącej na Nowej Gwinei, wydał rozkaz, w którym zabronił żołnierzom spożywania mięsa rodaków, ale w przypadku ciał żołnierzy alianckich nie widział takich przeciwskazań.
Niedługo później na wyspie Wewak jego podkomendni pojmali i zabili załogę australijskiego Bristola Beaufightera, którą następnie upiekli i zjedli. Bardziej odrażająco postąpili dowódcy garnizonu w Manokwari, którzy 200 jeńców traktowali jako zapas pożywienia, zabijając co jakiś czas kilku z nich.
Najbardziej znany przypadek kanibalizmu miał miejsce na Chichi-Jimie, gdzie udowodniono zjedzenie przynajmniej siedmiu lotników U.S. Navy. Dowodzący tamtejszym garnizonem marynarki wiceadm. Kumizo Mori złożył nawet zamówienie na pieczoną wątrobę kolejnego amerykańskiego lotnika, który zostanie zestrzelony nad wyspami.
Nie wiadomo, jaka była skala mordów przeprowadzonych na alianckich lotnikach. Wielu z nich nadal jest uważanych za zaginionych w akcji lub poległych. Zwłaszcza tyczy się to mordów dokonanych na linii frontu. Ogólnie z 320 tysięcy alianckich jeńców osadzonych w obozach zamordowanych zostało około jednej trzeciej.
Bibliografia:
- Bloomfield D., Rabaul Diary: The Escape of a Lark Force Man, 2001.
- Cull B., Buffaloes Over Singapore: RAF, RAAF, RNZAF and Dutch Brewster Fighters in Action Over Malaya and the East Indies 1941–1942, Grub Street Publishing, 2003.
- Daws G., Prisoners of the Japanese. POWs of World War II in the Pacific, William Morrow&Company, Inc., 1994.
- Felton M., Rzeź na morzu. Zbrodnie Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii, Wydawnictwo Replika, 2009.
- Sakaida, H., Aces of the Rising Sun, 1937–1945, Great Britain: Osprey Publishing, 2002.
- Wagner R., Chiny 1931-41. Preludium do Pearl Harbour, AJ-Press 1995.
KOMENTARZE (7)
’ Wcześniej wśród pilotów brytyjskich i niemieckich istniał niepisany kodeks honorowy – zakładał on że piloci opadający na spadochronie nie powinni być ostrzeliwani przez przeciwnika’. Widocznie ten kodeks niby rycerski dotyczył tylko pilotów brytyjskich i niemców. Bo z Niemców byli tacy rycerze że charakteryzował ich tylko zakuty łeb. Już w 1939 niemieccy piloci strzelali do polaków ratujących sie po trafieniu skokiem na spadochronie ,strzelali także do ludności cywilnej na ziemi ,bombardowali domy mieszkalne i szpitale pomimo nawet tego że wisiała na nich flaga Czerwonego Krzyża ,którą polacy musieli zwijać ,żeby nie stać sie celem nalotów.
A taki sq…el Emmerling wybiela tych zbrodniarzy z Luftwaffe, przy poparciu licznych volksdeutchów polskojęzycznych.
Ja tylko odnośnie 7 września 1937 nad Nankinem.
Nie tylko Hawki były dwupłatowe ale i najbardziej chyba nieudane z walczącego wówczas „towarzystwa”, japońskie Nakajima A4N (choć jednopłatowe Boeing P-26 były nieomal równie kiepskie, tylko na papierze nieźle wyglądały, od samego początku będąc niezbyt udaną konstrukcją); i najprawdopodobniej najlepsze myśliwce dwupłaty w historii – dominujące w czasie wojny domowej w Hiszpanii, no bo niewiarygodnie zwrotne, Fiaty CR.32. Uwielbiali je zresztą i chińscy piloci.
Chińczycy chcieli zakupić więcej fiatów, te bowiem w testach porównawczych okazały się wyraźnie lepsze od amerykańskich Curtiss Hawków i Boeingów P-26 (najprawdopodobniej dostali jednak jedynie 16 sztuk CR.32, a wg innych źródeł nawet tylko 9 egzemplarzy). Problem stanowiło trudne technologicznie do uzyskania paliwo lotnicze BAB (benzyna plus benzol i alkohol) stosowane do napędu Fiatów. Jednak nawet 6 sztuk „czynnych” – latających CR.32 pozwoliło Chińczykom na pewien czas w 1937 roku, uzyskać pełną dominację nad Szanghajem.
Fakt najlepsze z biorących udział w starciu nad Nankinem były stosunkowo nowe japońskie jednopłaty Mitsubishi A5M, bardzo nowoczesne i stosunkowo szybkie jak na tamte czasy.
Dlatego dostali bomby atomowe
Między innymi dlatego w pełni zasłużyli na te dwie bomby atomowe. Jednak przez to świat puścił w niepamięć ich zbrodnie i obecnie Japonia jest traktowana jak ofiara drugiej wojny światowej, a nie agresor i zbrodniarz, którym jest w rzeczywistości.
ciekawe, więc jak strzelasz do gościa w samolocie żeby go zabić to jest ok ale jak jest na spadochronie to nie ok? Wojna to wojna, zabija się wroga.
A kanibalizm świetnie wpisuje się w kulturę zero waste.
Pilot na spadochronie jest bezbronny pusty kretynie.