„Każdy z was składał ślub ubóstwa, wyrzekając się osobistej własności, ale jako wspólnota zakonna chcecie mieć wszystko” – grzmiał biskup Akki Jacques de Vitry, wzburzony brakiem umiaru w zdobywaniu dóbr świata doczesnego przez Ubogich Rycerzy Chrystusa. Rzeczywiście, majątek wyniósł templariuszy do niebywałej potęgi, ale też sprowadził na nich tragiczny koniec.
Templariusze byli jednym z najbardziej tajemniczych zgromadzeń zakonnych doby średniowiecza. Tych rycerzy w habitach niejednokrotnie oskarżano o czary, profanację, rozpustę, oddawanie czci szatanowi czy sprzymierzanie się z niewiernymi. Jakby tego było mało, posądzano ich również o przechowywanie jednego z największych skarbów świata chrześcijańskiego – Świętego Graala.
W gonitwie za sensacją często jednak zapomina się, że stworzyli podwaliny dzisiejszego systemu bankowego, mężnie stawali przeciwko Saracenom na Półwyspie Iberyjskim i walczyli z Mongołami w bitwie pod Legnicą w 1241 roku. Jako mnisi, którym reguła zabraniała wykupu jeńców, nie mogli liczyć na litość ze strony przeciwników. „Templariusz może ofiarować jako okup jedynie swój pas i puginał” – mówił jeden z mistrzów zakonu, umierając w saraceńskiej niewoli.
Historycy szacują, że w ciągu niespełna 200 lat istnienia zakonu poległo lub zostało w brutalny sposób zgładzonych około 20 tys. rycerzy. Mieli wielkie osiągnięcia, ale zapłacili za nie ogromną daninę krwi – zwłaszcza jeśli spojrzy się na ich skromne początki.
Na Wschodzie… konieczne zmiany
Trzeba przyznać, że templariusze mieli zawsze nosa do interesów i potrafili wykorzystać każdą nadarzającą się okazję. Nie inaczej było z powstaniem tego zbrojnego bractwa. W tym wypadku sprzyjająca okolicznością był ruch krucjatowy, który na zawsze zmienił oblicze ówczesnego świata.
Sukces pierwszej wyprawy i zdobycie w 1099 roku Jerozolimy nie załatwiały sprawy trwałego panowania chrześcijańskiego w Ziemi Świętej. Początkowy impet i entuzjazm europejskiego rycerstwa szybko zaczął maleć, na dodatek pojawiły się problemy utrzymania tego, co udało się zdobyć. Wielu wodzów i uczestników pierwszego zrywu albo nie żyło, albo się zestarzało, a w najlepszym wypadku – chciało wrócić do domów i rodzin w Europie.
Kroniki podają, że wkrótce po zdobyciu Świętego Miasta w pobliżu pozostało jedynie 300 rycerzy i tyluż piechurów. Tymczasem stałe niebezpieczeństwo muzułmańskiego odwetu wymagało stworzenia i (co najważniejsze) utrzymania siły militarnej zdolnej do skutecznej walki. Nie wystarczało już lokalne pospolite ruszenie – nawet najdzielniejsze. Nie pomagały też doraźnie wykorzystywane oddziały miejskie bądź wystawiane przez kościelnych dostojników.
Władcy Królestwa Jerozolimskiego zostali zmuszeni do użycia wojsk najemnych. Rekrutowały się one spośród pielgrzymów, których nowa fala zaczęła napływać z Europy. Za żołd (lub udział w łupach) w obronie miejsc świętych stawali więc panowie feudalni odbywający pokutną wędrówkę do Jerozolimy, szukający przygód błędni rycerze oraz zwyczajni awanturnicy. Większość stanowiły jednak oddziały złożone z lokalnych ochotników. Najczęściej siły te obsadzały miejskie garnizony oraz pełniły funkcje wartownicze i policyjne.
Mimo że udział najemników w armii Królestwa Jerozolimskiego stale się zwiększał, to nie mogli oni zaspokoić ciągłego deficytu. Tak naprawdę przez pierwsze dziesięciolecia swego istnienia państwo krzyżowców zajmowało się w głównej mierze… walką o przetrwanie. Opieka nad powierzonymi im skarbami chrześcijaństwa schodziła na dalszy plan, a o sytuacji pielgrzymów jeden z kronikarzy pisał:
I kiedy ze wszystkich stron świata bogaci i ubodzy, dziewczęta i chłopcy, starcy i dzieci spieszyli ku Jerozolimie, by odwiedzić Miejsca Święte, zbójcy i rabusie napastowali ich w drodze, znienacka zaskakując pielgrzymów, ograbiali bardzo wielu, a wielu mordowali.
Potrzebne były nowe rozwiązania i to szybko.
Służyć i chronić
W tej sytuacji świat chrześcijański z wielką radością musiał przyjąć pojawienie się na arenie dziejowej Hugona de Payns. O tym rycerzu z Szampanii tak naprawdę niewiele wiadomo. Źródła podają jedynie, że był w podeszłym wieku. To mu jednak absolutnie nie przeszkodziło, by okazać się mężnym, pobożnym i czułym na niedolę bliźnich człowiekiem.
Znał drogę do Jerozolimy, więc doskonale zdawał sobie sprawę, na jakie niebezpieczeństwa są narażeni pielgrzymi i jak niewydolni są w kwestii ich ochrony krzyżowcy. Jako szlachetny obrońca Grobu Świętego postanowił coś z tym zrobić. W 1118 roku (chociaż niektórzy historycy przesuwają tę datę o dwa lata) Hugon wraz z ośmioma współtowarzyszami, jak relacjonuje kronikarz:
Wyrzekli się świata i poświęcili Chrystusowi. W uroczystych ślubach złożonych przed patriarchą Jerozolimy zobowiązali się bronić pątników przed zbójcami i porywaczami, chronić drogi i służyć jako rycerze Najwyższemu Królowi.
Według szczątkowych przekazów z wczesnego okresu istnienia bractwa wiadomo, że jego członkowie zachowywali ubóstwo, czystość i posłuszeństwo wedle reguły kanoników regularnych. Służbę pełnili w świeckiej odzieży, okrywając się tym, co otrzymali od wiernych.
Droga do potęgi
Te jakże skromne początki szybko odeszły w niepamięć. Król Baldwin II, przepełniony „współczuciem dla tych szlachetnych mężów, którzy wszystko porzucili, by służyć Chrystusowi”, przekazał im na główną siedzibę część swojego pałacu w Jerozolimie, niedaleko meczetu al-Aksa, dawnej świątyni Salomona (templum Salomonis – stąd też zaczęto ich nazywać rycerzami świątyni, militia templi, czyli templariuszami).
Ponadto opat Świątyni Pańskiej i kanonicy oddali na ich potrzeby ziemię w pobliżu pałacu. To był pierwszy kamień, który zapoczątkował wkrótce prawdziwą lawinę darowizn i nadań na rzecz ubogiego w założeniu bractwa.
Jego powstanie niewątpliwie wypełniało dotkliwą lukę w wewnętrznej organizacji Królestwa Jerozolimskiego. Działania o charakterze policyjnym i porządkowym odciążały wątłe siły krzyżowców od zajmowania się problemami związanymi z bezpieczeństwem wewnętrznym kraju. Z tego powodu Hugon i jego towarzysze szybko zyskali uznanie i poparcie nie tylko władców, ale też możnych i dostojników kościelnych.
Wkrótce podjęto kroki, by stworzoną ad hoc grupę przekształcić w organizację o trwałym charakterze, z własną regułą – jednym słowem to miał być pełnoprawny zakon, uznany i zatwierdzony przez papiestwo.
Nieprzerwany strumień bogactw
Gorącym orędownikiem utworzenia nowego zgromadzenia był cieszący się wielkim poważaniem Bernard z Clairvaux. To właśnie między innymi za jego usilnym staraniem podczas synodu w Troyes templariusze „w roku pańskim 1128, przemieszkawszy dziewięć lat we wspólnocie i świętym ubóstwie zgodnie ze złożonymi ślubami, otrzymali regułę (cysterską) dzięki trosce papieża Honoriusza i Szczepana, patriarchy Jerozolimy oraz wyznaczono im jako strój biały habit”.
Rycerze świątyni mieli odtąd składać oprócz trzech zwyczajowych ślubów zakonnych – ubóstwa, posłuszeństwa i czystości – kolejny, nakazujący walkę z niewiernymi. Wkrótce też, za pozwoleniem papieża Eugeniusza III, „naszyli na swe habity czerwony krzyż, nosząc biel jako symbol czystości, a czerwień – męczeństwa”.
Wraz z usankcjonowaniem zakonu strumień bogactw płynących na jego rzecz tylko nabrał na sile. Zbożne dzieło walki w imię Chrystusa przyciągało w szeregi bractwa możnych ówczesnego świata, których majątki powiększały stan posiadania nie tak już znowu ubogich rycerzy.
Niebawem okazało się, że nowy zakon jest łakomym kąskiem w wewnętrznych rozgrywkach państwa Łacinników. Król Baldwin II, licząc na doświadczenie bojowe braci-rycerzy, spodziewał się zapewne, że będą oni zalążkiem stałej i dobrze zorganizowanej armii na jego usługach. Z kolei patriarcha snuł plany wykorzystania wojowników w habitach do przekształcenia Królestwa Jerozolimskiego w państwo kościelne (oczywiście z nim jako władcą).
Przyszłość pokazała, że templariusze mieli własny pomysł na życie. Zakon szybko stał się instytucją niezależną nie tylko od króla i patriarchy, lecz także od wszystkich władców Europy – w tym samego papieża.
Bibliografia
- Barber R., Rycerze i rycerskość, tłum. J. Kozłowski, Warszawa 2000.
- Bauer M., Templariusze: mity i rzeczywistość, Wrocław 2006.
- Chmielewski W., Ubodzy Rycerze Chrystusa, „Focus Historia” 3/2008.
- Demurger A., Rycerze Chrystusa. Zakony rycerskie w średniowieczu, tłum. J. Nowakowska, Kraków 2019.
- Krok T., Templariusze jako twórcy podstaw współczesnego systemu bankowego, https://frondalux.pl/tomasz-krok-templariusze-jako-tworcy-podstaw-wspolczesnego-systemu-bankowego/ [dostęp: 12.11.2020].
- Lorek W., Templariusze – droga do potęgi, https://astrahistoria.pl/templariusze-droga-potegi/ [dostęp: 12.11.2020].
- Melville M., Dzieje templariuszy, tłum. A. Jędrychowska, Warszawa 1991.
- Picnett L., Prince C., Templariusze. Tajemni strażnicy tożsamości Chrystusa, tłum. J. Żebrowski, Warszawa 2018.
- Potkowski E., Zakony rycerskie, Warszawa 1995.
- Satora M., Sprawa templariuszy w dyplomacji zachodnioeuropejskiej 1307–1312, Poznań 2011.
KOMENTARZE (2)
A ja jestem ciekawy co Templariusze znaleźli podczas remontu podarowanego im przemianowanego na kościół meczetu Al-Aksa.
Z tym tajemniczym „znaleziskiem” udali się do papieża i od tego momentu zyskali specjalne względy, „nietykalność” i majątek.
Na pierwszym zdjęciu są Bożogrobcy a nie Templariusze.