Gdy w 1342 roku Pierre Roger de Beaufort jako Klemens VI zasiadał na tronie Piotrowym, miał podobno powiedzieć do swojej świty: „Przede mną nikt nie wiedział, jak być papieżem”. I rzeczywiście – wkrótce świat naocznie przekonał się, co oznaczały jego słowa...
Poprzednicy Klemensa potrafili żyć wystawnie oraz rozpustnie, ale chyba nikt nie podejrzewał, że… może być jeszcze gorzej. Wkrótce okazało się jednak, że nowy ojciec święty ma bardzo prostą receptę na sprawowanie pontyfikatu – zamierzał czerpać niczym nieskrępowaną radość z bogactw i pozycji, jaką dawała mu papieska tiara.
A zaczęło się już od uczty pontyfikalnej, do której zasiadło 300 znamienitych gości. Wino z ponad 200 beczek lało się strumieniami, stoły uginały się pod ciężarem wymyślnych dań mięsnych, a o wielu tysiącach ciast nawet wstyd wspominać. Taki początek rządów musiał wzbudzić zarówno podziw, jak i niesmak.
Papieskie Bizancjum
Inauguracyjna biesiada była tylko wstępem do dalszego rozpasania następcy św. Piotra. Klemens, mimo zabiegów teologów i delegacji rzymskiej, ani myślał wracać do Wiecznego Miasta. Marzyła mu się pełna niezależność od kurii. Aby zapewnić sobie stałe miejsce pobytu, wykupił od królowej Neapolu Joanny I dzierżawione do tej pory miasto Awinion.
Wkrótce awinioński pałac, szczodrze finansowany z papieskiego skarbca, stał się jednym z najwspanialszych przykładów świeckiej architektury doby gotyku. Na ścianach wisiały najdroższe gobeliny i jedwabie, a nieskromne freski z baraszkującymi nimfami i satyrami zdobiły całe komnaty. Złośliwi mówili, że konie ojca świętego nosiły czapraki ze złota, chociaż tak naprawdę z drogocennego kruszcu były jedynie ich uzdy…
Tak, Klemens VI uwielbiał wydawać pieniądze i nawet najbardziej chciwych petentów potrafił obsypać większą sumą, niż ci mieli śmiałość prosić. A chętnych do skorzystania z jego dewizy, głoszącej, że „papież powinien uszczęśliwiać swoich poddanych”, nigdy nie brakowało. Do miasta nad Rodanem oprócz zwykłych naciągaczy i pochlebców ściągali również liczni poeci, malarze, muzycy, architekci i rzeźbiarze. Głowa Kościoła hojną ręką wspierała nienarzekających nigdy na nadmiar gotówki artystów, zamykając swoim mecenatem usta malkontentom wytykającym mu blichtr awiniońskiego dworu.
Sam Klemens nosił się iście po cesarsku. Na własne potrzeby sprowadził złotą tkaninę z Syrii, toskański jedwab oraz delikatny len z Reims, Paryża i Flandrii. Lubował się też w doskonale wyprawionych futrach – luksusie zarezerwowanym dla najbogatszych i najdostojniejszych obywateli tamtych czasów. W zapiskach kancelarii papieskiej można znaleźć adnotację o zużyciu ponad 1220 skórek gronostajowych – rozmach godny Bizancjum!
(Nie)czystość
Ojciec święty uwielbiał nie tylko dobrze zjeść i dobrze wyglądać – lubił też dobrze się bawić. Oczywiście w damskim towarzystwie… Jak podają przekazy, normalnym widokiem w pałacu były bankiety, w których brały udział liczne damy. Ich obecność nie ograniczała się jedynie do sali jadalnej – bo i papieska sypialnia stała dla nich otworem. Według kronikarzy Klemens:
gdy był arcybiskupem, nie stronił od kobiet, prowadząc się na modłę młodych szlachciców […], jako także i papież nie ograniczał swych zapędów.
Awinion huczał od plotek na temat nadzwyczajnej zażyłości Klemensa z Cecylią, hrabiną Turenne. Miała ona pełnić nawet obowiązki pani domu w posiadłości głowy Kościoła, a znaczna część rozdzielanych przez papieża łask przechodziła przez jej ręce.
Nawet jeśli to pomówienie (zachowane listy nie wskazują, by Cecylia rzeczywiście była papieską nałożnicą), faktem było, iż rozpusta awiniońskiego dworu stała się wręcz zwyczajem. Po każdych nieszporach Klemens VI odbywał spotkania z kobietami i to niejednokrotnie z kilkoma naraz. Zgorszony Petrarka pisał:
Nie będę mówił o cudzołóstwie, uwiedzeniach, gwałtach, kazirodztwie; to tylko preludium orgii. Nie zliczę uwiedzionych żon i dziewcząt pozbawionych dziewictwa. Nie opowiem o sposobach, w jakie zmusza się do milczenia znieważonych mężów i ojców, ani o nikczemności tych, którzy sprzedają swoje kobiety za złoto.
Ogrom bezeceństw godnych Sodomy i Gomory skłonił nawet papieskiego spowiednika do próby nawrócenia Klemensa na drogę czystości. Ten jednak odparł, że sypianie z kobietami wpojono mu już za młodu, a teraz za radą medyków nie zamierza z tego zwyczaju rezygnować. Jednak już wkrótce przyszło mu sprzeniewierzyć się lekarskim poradom.
Dowiedz się więcej: W połowie XVI wieku inny papież rozpoczął bezwzględną walkę z prostytucją. Jak skończyła się ta batalia?
Jak trwoga, to do Boga
W 1348 roku do Awinionu dotarła przywleczona ze Wschodu „czarna śmierć”. Zaraza, która w poprzednim roku spustoszyła Italię, już w pierwszych dniach zabiła 1800 osób. Każdy następny dzień przynosił blisko 400 ofiar, które z powodu braku miejsc na cmentarzach wrzucano do poświęconego przez papieża Rodanu.
Wielu oficjeli kościelnych i zwykłych mieszkańców opuszczało miasto, szukając ratunku w pobliskich wioskach. Nie mieli pojęcia, że tym samym przyczyniają się do szybszego rozprzestrzeniania się zarazy. Wszyscy przy tym zapewne spodziewali się, że także następca św. Piotra weźmie nogi za pas. Jakież musiało być ich zdziwienie, gdy okazało się, że Klemens zostaje w Awinionie.
Zapewne przerażony skalą epidemii słuchał wyjaśnień astrologów, którzy jej przyczyn upatrywali w niekorzystnej koniunkcji Saturna, Jowisza i Marsa. W poszukiwaniu źródeł choroby zezwolił też medykom na przeprowadzanie sekcji zwłok – rzecz wzbudzającą twardy opór teologów. Sam natomiast, idąc za radą lekarzy, postawił na izolację i zamknął się w komnatach pałacowych, otoczony dodatkowo wielkimi ogniskami, które miały chronić przed zarażeniem. Dzięki temu pchły (odpowiedzialne za roznoszenie zarazy, ale wówczas o tym nie wiedziano), stroniące od ciepła, nie zagościły na papieskim dworze.
Klemens poważnie potraktował również opinie krytyków głoszących, że plaga jest karą za niemoralność awiniońskiego dworu. Z tą chwilą nastąpiła radykalna przemiana rozpustnego papieża – przecież jak trwoga to do Boga! Cielesne uciechy odeszły w niepamięć, a na ulicach pojawiły się nabożne procesje, również biczowników. Opowiadano, że brał w nich udział sam papież.
Wkrótce ruch biczowników, wierzących, że przez samookaleczenie uśmierzą gniew Boga i świat zostanie uwolniony od zarazy, wymknął się spod kontroli. Ich budzące trwogę korowody zostały w 1349 roku zakazane bullą papieską. Praktyki pokutne miały zostać ograniczone do nabożeństw, wysłuchiwania kazań o nieuchronności Bożej sprawiedliwości, postu i wspierania żywych oraz umarłych ofiar epidemii. Klemens udzielił też odpustu wielkanocnego wszystkim tym, którzy po spowiedzi i wykazaniu skruchy umrą na dżumę.
Co ciekawe, pomimo strachu przed zarażeniem papież nie zrezygnował całkowicie ze spotkań z wiernymi. Kiedy tylko to było możliwe, starał się pomagać pogrążonym w rozpaczy ludziom, nie szczędząc przy tym złota ze swego skarbca.
Winny zawsze się znajdzie
Niestety oprócz krwawego żniwa w postaci ofiar samej choroby zaraza przyniosła jeszcze jeden tragiczny skutek. Oto wobec daremności poszukiwań przyczyn plagi znaleziono – zresztą nie po raz pierwszy – jej domniemanych sprawców: Żydów. Przypisywano im między innymi zatruwanie studni, czym rzekomo mieli przyczyniać się do rozprzestrzeniania się choroby.
Wkrótce w Europie doszło do prawie 300 pogromów, a w samej Moguncji podczas zamieszek bezlitośnie wyrżnięto 6 tysięcy wyznawców judaizmu. Problem stał się na tyle duży, że Klemens VI ogłosił w 1348 roku dwie bulle potępiające organizatorów samosądów. Jednocześnie wzywał duchowieństwo do przeciwstawiania się podobnym praktykom. Podkreślał też, że Żydom należy się takie samo wsparcie podczas zarazy, jak jej chrześcijańskim ofiarom.
Klemens przeżył czas zarazy, a straszliwe doświadczenia skłoniły go do zmiany postawy względem powrotu papieży do Rzymu. Zaczął się nawet do niego przygotowywać, ale nigdy nie dotarł do Wiecznego Miasta – zmarł w Awinionie 6 grudnia 1352 roku.
Jego heroiczna – jak na owe czasy – postawa i wewnętrzna przemiana nie znalazły zrozumienia. Gdy rozbrzmiały awiniońskie dzwony, oznajmiając światu śmierć ojca świętego, zaczęto wiwatować: „Nie żyje! Papież nie żyje, jest już w piekle!”. W bazylikę św. Piotra podobno uderzył piorun. I nawet kiedy przez dziewięć kolejnych dni pięćdziesięciu kapłanów odprawiało mszę za spokój duszy Klemensa, nie zabrakło złośliwców mówiących: „Jemu już nic nie pomoże”.
Bibliografia:
- Catholic Encyclopedia [dostęp: 2.10.2020].
- Cawthorne N., Życie seksualne papieży, tłum. M. Rogowski, Katowice 2000.
- Duda S., Papież, który bał się Boga, „Gazeta Wyborcza” z 20.04.2020, „Ale Historia” nr 94.
- Norwich J.J., Niezwykłe historie papieży, tłum. A. Żukowska-Maziarska, Warszawa 2012.
- Stadler H., Leksykon papieży i soborów, tłum. M.L. Kalinowski, M. Struczyński, B. Tarnas, Warszawa 1992.
- Wood D., Clement VI: The pontificate and ideas of an Avignon pope, Cambridge 1989.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.