Ksiądz Ignacy Skorupka zginął bohatersko w bitwie pod Ossowem. Jego śmierć stała się jednym z ważniejszych symboli bitwy warszawskiej i wpisała się w ideę tzw. „cudu nad Wisłą”. Jak wyglądały uroczystości pogrzebowe i w jaki sposób narodziła się legenda?
Uroczystości pogrzebowe młodego duchownego w Warszawie przyciągnęły prawdziwe tłumy. Pojawił się na nich osobiście gen. Józef Haller, Głównodowodzący Frontu Północnego, który pośmiertnie odznaczył księdza orderem Virtuti Militari. Niemal od razu wokół tragicznej śmierci Ignacego Skorupki zaczęła tworzyć się legenda, która przetrwała do naszych czasów. To właśnie jego ofiara stała się jednym z najważniejszych symboli „18. najważniejszej bitwy w dziejach świata”.
Młody ksiądz
Ignacy Skorupka urodził się w 1893 roku w Warszawie. Był pierworodnym synem urzędnika magistratu warszawskiego, który sprawował nadzór nad praskim targiem. Kształcił się w gimnazjum filologicznym, a następnie wstąpił do Warszawskiego Seminarium Duchownego. Był bez wątpienia pracowity. Na łamach książki Joanny Rolińskiej Lato 1920 zapoznajemy się z wycinkami z warszawskich gazet. Przy okazji tragicznej śmierci młodego duchownego przybliżono jego sylwetkę:
Podobno w rodzinie Skorupków znajduje się pewien odsetek krwi niemieckiej. Stąd wywodził […] woje zamiłowanie do systematyczności i punktualności. […] Ks. Skorupka kochał Warszawę miłością niepodzielną. Znał jej piękno i potrafił wzruszająco mówić o czarach zaułków warszawskich. […] Był to młody przystojny blondyn o jasnych wyrazistych oczach. Ludzie lgnęli do niego. Miał w postaci swojej coś sympatycznego, coś zniewalającego. […]
Swoją karierę młody Ignacy kontynuował w Piotrogrodzie w Akademii Duchownej, której jednak nie ukończył ze względu na kłopoty rodzinne. Jako duszpasterz działał w różnych częściach Rosji, a dodatkowo angażował się w działalność społeczną, organizował placówki oświatowe i kulturalne. Po powrocie do Polski został założycielem i prezesem Towarzystwa „Oświata”, następnie pracował jako notariusz i archiwista w warszawskiej Kurii Metropolitalnej, angażował się w pomoc sierotom, był również komendantem hufca Okręgu Łódzkiego ZHP.
Ojczyzna wzywa
Młody ksiądz błyskawicznie zaangażował się w obronę stolicy. Zgłosił się na ochotnika do wojska i, pomimo początkowej odmowy, objął funkcję kapelana garnizonu praskiego a następnie (znów na własną prośbę) został mianowany kapelanem lotnym I batalionu 236 pułku piechoty Armii Ochotniczej.
Batalion ruszył na front 13 sierpnia 1920 roku. Następnego dnia młody kapelan już nie żył…
16 sierpnia 1920 gazety warszawskie rozpisywały się o jego bohaterskiej śmierci na froncie. Pierwszy artykuł na ten temat przytacza Joanna Rolińska na łamach książki Lato 1920:
Jedną z pierwszych ofiar obowiązku […] padł w dniu 13 bm. śp. ks. Ignacy Skorupka, prefekt szkół warszawskich, archiwista kurii metropolitalnej, podprowadzając z krzyżem w ręku pułk ochotników do linii zasiek frontowych pod Radzyminem. Zginął od kuli bolszewickiej. Zgon zaś jego na polu chwały świadczy wymownie przed światem o zgodzie serdecznej między polskim ludem prawowiernym. A polskim klerem narodowym. Zgon ów podtrzymuje rycerską tradycję bojów za naszą wolność, w których ręka kapłańska niosła zawsze sztandary z hasłem: „Bóg i ojczyzna” wiodąc tenże lud do zwycięstw […]
Na kolejnych stronach możemy zapoznać się również z innym prasowym w opisem bohaterskiej śmierci księdza:
[…] kapelan ochotnik 236 pułku ochotników wojsk polskich, po krótkich lecz ciężkich cierpieniach zmarł dnia 14 sierpnia od kul zadanych przez wroga, a następnie przebity kilkakrotnie bagnetem na polu bitwy pod Ossowem, z Rembertowem, prowadząc z krzyżem w ręku i pieśnią na ustach „Serdeczna Matko” batalion młodzieży szkolnej ochotników do walki, przeżywszy zaledwie lat 27. […]
Literackie opisy śmierci kapelana nie były prawdziwe, idealnie wpisywały się jednak w tworzący się mit „cudu nad Wisłą”. Ksiądz Skorupka w rzeczywistości zginął podczas udzielania ostatniego namaszczenia jednemu ze swych żołnierzy. Nie umniejsza to oczywiście bohaterstwa księdza-ochotnika!
Tego dnia na łamach prasy ukazał się również zbiorowy nekrolog, w którym wspominano zmarłych tego samego dnia:
W dniu 14 sierpnia w boju o Warszawę polegli śmiercią bohaterską: śp. Helena ze Szvygielskich Szybowska, śp. ks. kapelan Ignacy Skorupka, śp. por. Stanisław Matarewicz, dowódca l.236 pułku piechoty, śp. Zygmunt Płoszko. Wyprowadzenie zwłok ze szpitala Ujazdowskiego w dniu 17 sierpnia rb. O g.3 po południu, o czem zawiadamia dowództwo 236 pp.
Uroczystości pogrzebowe
Ciało księdza zostało przewiezione do Warszawy a uroczystości pogrzebowe odbyły się 17 sierpnia w całkowicie zapełnionym kościele przy ulicy Długiej. Była to uroczystość, w czasie której żegnano również kapitana Ryszarda Downara-Zapolskiego oraz podchorążego Lachowicza. Żaden ze zmarłych nie doczekał 30 urodzin…
Uroczystości żałobne zrelacjonowano na łamach Kurjera Warszawskiego. Z ich przebiegiem możemy zapoznać się na łamach książki Lato 1920:
Zasypane kwieciem trumny ze zwłokami bohaterów, zalane łzami twarze, nacechowane głębokim żalem, tłumy niezliczone na chodnikach i jezdni… Cichy szloch kobiecy miesza się ze śpiewem żałobnym i melodią Mazurka Dąbrowskiego, którego gra orkiestra wojskowa. Mnóstwo duchowieństwa z biskupem Gallem na czele, władze wojskowe z jenerałem Hallerem, władze cywilne, komendantura miasta.
W czasie pogrzebu przemawiał ksiądz kanonik Antoni Szlagowski i gen. Józef Haller, który ogłosił, iż rozkazem Naczelnego Wodza ksiądz Ignacy Skorupka i kapitan Zapolski zostają odznaczeni orderem Virtuti Militari 5 klasy. Jednocześnie generał wezwał ludność Warszawy, by „porzuciła bezmyślność i sobkowstwo i stanęła murem obok żołnierza, zasłaniającego piersią własną kraj i stolicę”. Płomienne przemówienie Hallera przeszło do historii:
Polacy! Wejrzyjcie w siebie! Dajcie przynajmniej ofiarną pracę dla Polski, dla której ci, którym dziś cześć tu wyrażamy, życie ofiarowali, dając świadectwo, że Polska nie zginęła i zginąć nie może! Idźmy za ich przewodem! Polska i w przyszłości ostać się może tylko jako czuwające a zbrojne obozowisko ludzi ofiarnych i czujnych.
W południe kondukt żałobny ruszył na Powązki.
Ksiądz – legenda
Legenda księdza Skorupki zaczęła rozwijać się niemal od razu. Pasowała idealnie do swoistego mitu „cudu nad Wisłą”. Patetyczny wpis pojawił się na łamach „Robotnika”:
[…] Przestał żyć? Nie, zaczął żyć. Zaczął i będzie trwać na zawsze, jak ci kapłani polscy czasów ostatniego powstania prawie wszyscy. Oni budzili ducha narodowego, oni szli z partjami powstańców i razem z nimi zwyciężali i ginęli. A pamięć ich trwa w narodzie. Tak będzie trwała pamięć księdza Skorupki. […] w czułej pamięci zachowa [naród – przyp. red.] wielką postać bohatera w sutannie, który przez godzinę zalśnił na polu bitwy jak drogocenny diament, i odszedł.
Również Ilustrowany Magazyn Tygodniowy „Świat” szerzej rozpisał się o jego ofierze. Przypomniano dość szczegółowo biografię księdza i podkreślono jego miłość do ojczyzny:
[…] Chciał być razem w szeregu z młodzieżą gimnazjalną, której był prefektem. […] był przez młodzież kochany. […] Podobno ks. Skorupka prowadził czterokrotnie do ataku swój batalion. […] otrzymał postrzał w głowę kulą ekrazytową. Śmierć musiała być natychmiastową. Bolszewicy pokłuli go jeszcze bagnetami. […]
Idąc w pole ze swoim batalionem Ignacy Skorupka musiał liczyć się ze śmiercią. Przygotował nawet testament. Jak czytamy na łamach książki Lato 1920:
Przed wyruszeniem w pole […] napisał testament. Szczegółowo rozdzielił, co miał do oddania. Osobiście nawet powiązał książki sznurkiem i ponaklejał nazwiska swoich spadkobierców.
Postać bohaterskiego księdza rozpalała wyobraźnię i zataczała coraz szersze kręgi. Według niektórych miała być zapowiedzią wspomnianego już „cudu”, który odwrócił losy wojny polsko-bolszewickiej. Jego sylwetka pojawiła się na wielu obrazach (m.in. u Jerzego Kossaka i Jana Henryka Rosena), a także na pamiątkowych pocztówkach. Zagościła również w literaturze, a kilka lat temu w filmie.
Ksiądz pośmiertnie odznaczony został Gwiazdą Wytrwałości oraz Orderem Orła Białego.
Dziś historycy są raczej zgodni, że o żadnym „cudzie” nie może być mowy. O polskim zwycięstwie w batalii z bolszewikami zadecydować miał świetny plan operacyjny, manewr oskrzydlający Armię Czerwoną pod wodzą Piłsudskiego oraz kontrofensywa znad Wieprza. Niezależnie jednak od terminologii w czasie działań zbrojnych zginęło wielu ochotników, takich jak ksiądz Ignacy Skorupka i to właśnie ich poświęcenie powstrzymało „czerwoną” ofensywę i odmieniło losy nie tylko Polski, ale i Europy.
Bibliografia:
- Joanna Rolińska, Lato 1920, Bellona 2020
- Norman Davies, Orzeł biały. Czerwona gwiazda, Znak 2011
- Polski słownik biograficzny, 1997-1998
- Polskie Radio, Cud nad Wisłą, czyli Bitwa Warszawska [dostęp: 05.08.2020]
KOMENTARZE (6)
Nie było żadnego „manewru oskrzydlającego Armię Czerwoną pod wodzą Piłsudskiego”. Piłsudski opuścił pole bitwy dnia 12 sierpnia, przekazując obowiązki Naczelnego Wodza generałowi Rozwadowskiemu i składając dymisję ze stanowiska Naczelnika Państwa na ręce premiera Witosa (który tą dymisję schował do biurka i jej nie ogłosił, aby nie wywoływać paniki). 18 sierpnia, już po wygranej bitwie warszawskiej, Piłsudski wrócił na linię frontu i jak gdyby nigdy nic objął znowu obowiązki Naczelnego Wodza i Naczelnika Państwa, które sześć dni wcześniej po prostu porzucił w obliczu możliwej klęski (był więc dezerterem). Nic więc dziwnego, że zarówno Rozwadowskiego, jak i Witosa, którzy za dużo o nim wiedzieli, traktował potem jako osobistych wrogów.
Nie wiem, jak tam było w którymś ze światów równoległych, ale tutaj, na Ziemi, Józef Piłsudski 16 sierpnia był na froncie, dowodząc dywizjami, które znad Wieprza uderzyły na skrzydło i tyły wojsk Tuchaczewskiego.
Ale że sam w swoich pamiętnikach Piłsudski pisze, że dotarł na pole bitwy „kiedy cichły już działa”, to pewnie nie słyszałeś, prawda?
Piłsudski miał tyle wspólnego z bitwą o Warszawę co świnia z gwiazdami. W bitwie dowodził gen. Rozwadowski, którego zresztą Piłsudski kazał później wykończyć.
Józef Piłsudski nie miał wiedzy wojskowej/szkoła oficerska,wyższe studia wojenne/a więc nigdy niczym nie dowodził.Austriacy,przez grzeczność nadali mu nieistniejący stopień „brygadiera”. Stopień mrszałka ustanowił i nadał sobie sam jako osoba cywilna/”stopień Marszałka ustanawiam i przyjmuję”/.Zatem w Wojsku Polskim był kimś w rodzaju kierownika administracyjnego i nawet lepiej,że do dowodzenia go nie dopuszczano.Dowodzili oficerowie/także generałowie/z armii carskiej i cesarsko-królewskiej,np Rozwadowski.Rodzimi dowódcy dopiero dorastali.
A jak dorosli wzieli w dupe w 1939