O historiach kobiet, które podczas powstania zostały zgwałcone, mówi się bardzo rzadko. To temat trudny i bolesny. Nie chciały do niego wracać ani same skrzywdzone, ani osoby będące przymusowymi świadkami ich tragedii. O dramatach, które przeżyły, opowiadały najczęściej po raz pierwszy dopiero po kilkudziesięciu latach – już u kresu życia.
Jeśli rozmawiały z dziennikarzami, historykami lub badaczami tematu, dodawały niejednokrotnie, że chcą pozostać anonimowe, a wspomnienia można opublikować dopiero po ich śmierci. Czasami, wstydząc się tego, co je spotkało, podkreślały, że opowiadana historia dotyczy kogoś innego, najczęściej koleżanki. Jednak większość kobiet nigdy nie zdecydowała się na zwierzenia. Swoje traumatyczne przeżycia zabrały ze sobą do grobu.
Te natomiast, które nawet chciały podzielić się swoją historią, często nie miały możliwości wykrzyczenia prawdy o tym, co się wydarzyło. Wiadomo, że świat w takich przypadkach najczęściej odwraca oczy i nie chce słuchać. Nie każda prawda jest wygodna dla tych, którzy chcą lansować jakąś konkretną tezę lub – co gorsze – pisać nową wersję historii.
Niestety fakt, że przez tyle lat temat był przemilczany, spowodował, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielka była skala dokonanych wówczas tego rodzaju zbrodni. I jak wiele kobiet przez dziesiątki lat w samotności, żalu i poczuciu krzywdy próbowało poradzić sobie z tym traumatycznym doświadczeniem. Przeglądając literaturę poświęconą powstaniu, można znaleźć ogólne informacje na temat tego, co działo się na Zieleniaku, w szpitalach Ochoty, na Woli, Starym Mieście, Marymoncie czy Czerniakowie. Ale to najczęściej tylko statystyki. Bez historii, emocji, twarzy tysięcy skrzywdzonych dziewczynek, nastolatek, dojrzałych kobiet, a nawet staruszek.
Jeszcze bardziej zadziwia to, że w tak wielu pracach, nawet pisanych przez kobiety uczestniczące w powstaniu, przez lata nie pojawiało się słowo gwałt. Zastąpiono je określeniem: bestialstwo Niemców, nie rozwijając tematu lub ograniczając do jednego lub dwóch zdań. Czasami używano enigmatycznych określeń: dochodziło do bestialstw; została zabrana przez Niemców; wróciła następnego dnia rano.
Tylko nie mów nikomu…
Te z kobiet, które próbowały nieco bardziej dotknąć tematu, pisały prawie zawsze anonimowo:
Dusi nas atmosfera pomiatania, szyderstwa i drwiny żołdaków niemieckich, spychają nas w nędzę niebywałego poniżenia i pohańbienia. Nieznośny ciężar gniecie nas do ziemi.
Zapewne w jakiejś części wynikało to z wychowania pokolenia Kolumbów. Wówczas o niektórych sprawach po prostu się głośno nie mówiło. A fakt bycia zgwałconą oznaczał napiętnowanie, hańbę, łączył się z ostracyzmem społecznym. Czasami również pogardą czy wręcz szyderczym śmiechem, nie wspominając już o niewybrednych żartach, na które pozwalali sobie niektórzy panowie.
Zadziwiający pozostaje jednak fakt, że nawet obecnie o gwałtach, do których dochodziło podczas powstania, mówi się niewiele. Dlaczego? Porwana sukienka to nie temat, na którym buduje się legendę. Nie ma tu patosu, heroizmu, wielkości. Zgwałconej dziewczynie nikt nie wybuduje pomnika. Nie można się nią pochwalić. Jej śmierć nie jest piękna. Dlatego najczęściej nie mówi się o niej prawie wcale. Albo wspomina po cichu i wstydliwie.
Są jeszcze inne powody tego, że tak rzadko pochylano się nad tym trudnym tematem. Jedni bali się, czy poradzą sobie z emocjami rozmówczyń. Inni zasłaniali się własną delikatnością, twierdząc, że nie należy naruszać najbardziej intymnej sfery prywatności kobiet, albo świadomie nie dotykali tabu, nie chcąc się nikomu narazić. Tym sposobem temat przez lata praktycznie nie istniał. A osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej, pozostawały same ze swoją traumą. Bez wsparcia, pomocy, prawa do łez, uznania krzywdy czy możliwości wykrzyczenia prawdy o tym, co się wtedy wydarzyło. „Nie mów nikomu!”; „Nie wracaj do tego!”; „Zapomnij!”; „Zacznij wszystko od nowa!”; „Po prostu żyj dalej!”. Te słowa nieustannie słyszały kobiety od osób, którym wyjawiły prawdę o tym, co miało miejsce. Ale takie podejście tylko pogłębiało ich dramat. Nie można przecież otworzyć nowego rozdziału, jeśli nie zamknęło się wcześniejszego. Żyć teraźniejszością i myśleć o przyszłości, jeśli tkwi się w przeszłości.
Niektóre z pokrzywdzonych kobiet próbowały się buntować. Pozwólcie nam krzyczeć! – żądały. Ale gdy okazywało się, że nikt nie chciał ich słuchać, zapadały się coraz głębiej w siebie i przeżyty koszmar. Lat zaniedbań nie da się cofnąć ani nadrobić. Warto jednak opisać historie, które udało się ocalić. Zwłaszcza że pokazanie indywidualnego dramatu konkretnej kobiety – jej strachu, bezradności, krzywdy i traumy – skłania do refleksji. Nie pozwala przejść obojętnie nad dramatem. A co najważniejsze – przywraca głos tysiącom skrzywdzonych, często bezimiennych kobiet, dla których nie było dotąd miejsca w historii pisanej najczęściej przez mężczyzn.
To zadziwiające, że tak rzadko wspominało się nawet o tym, jak bardzo podczas powstania młode kobiety bały się wpaść w ręce nieprzyjaciela, a zwłaszcza okrytych ponurą sławą ronowców czy też równie brutalnych żołnierzy z brygady Dirlewangera, którzy rekrutowali się głównie spośród kryminalistów i kłusowników i dopuszczali się zbrodni wojennych, w tym wyjątkowo okrutnych gwałtów. Przerażone nastolatki, widząc, że banda pijanych żołdaków zbliża się do budynku, pytały szeptem starszych kobiet: czy „to” nie jest gorsze niż śmierć? O tym panicznym lęku napisała nieobawiająca się poruszać trudnych tematów Teresa Sułowska-Bojarska, ps. Dzidzia-Klamerka.
Pewnego dnia dosłownie w ostatniej chwili uciekła z rąk Niemców. Gdy dotarła na kwaterę i w końcu poczuła się bezpieczna, zaczęła przeraźliwie szlochać. Jej napięte do granic możliwości nerwy ukoił spokojną i mądrą rozmową dowódca dziewczyny – Kazimierz Eyssmondt, ps. Marian.
Rozbeczałam się. Nie wiem, dlaczego nie mogłam zahamować łez, same ciekły. Dygotałam, było mi wstyd, że się trzęsę. Gładził mnie po starganych włosach, uspokajał, tłumaczył, że już dobrze, nic się nie stało… wydukałam, że mogę umrzeć, choćby natychmiast, byle nie dostać się im żywa w łapy. Nie chcę zostać zgwałcona, boję się, okropnie się boję. Mariana nie dziwiło nic. Nie gorszył się, nie karcił, wręcz mówił, że rozumie. Cisza i coś o godności człowieka. Na człowieka spada jedynie to, co może udźwignąć. Nawet gwałt można więc przeżyć z godnością, bo tej nic nie jest w stanie odebrać.
Rozmowę tę zakończył sugestią, by Teresa chroniła się od nienawiści, nic bowiem nie niszczy człowieka tak bardzo jak to uczucie. (….)
Piekło na Zieleniaku
Gdy mówi się o gwałtach dokonanych podczas powstania warszawskiego, hasło Zieleniak jawi się jako swoisty symbol tragedii, która się wówczas wydarzyła. Przed wojną miejsce to pełniło funkcję targowiska, natomiast latem 1944 roku Niemcy zorganizowali tutaj tak zwany punkt zborny, do którego spędzana była ludność cywilna Warszawy.
Dokonywano tutaj swoistej selekcji, której towarzyszyły niezliczone egzekucje. Ci, którzy przetrwali, wyprowadzani byli na Dworzec Zachodni, a stamtąd do obozu przejściowego dla ludności cywilnej w Pruszkowie. Zieleniak stał się jednak przede wszystkim miejscem masowych gwałtów dokonywanych głównie przez ronowców na dzieciach, dziewczynach, młodych i dojrzałych kobietach, a nawet na staruszkach.
Wiedzę o tym, co działo się na Zieleniaku, można zaczerpnąć z relacji pozostawionych przez uczestników i świadków wydarzeń. Jedno z takich wspomnień należy do Marii Adamskiej:
W nocy było okropnie: wyciągano kobiety do gwałcenia, świecąc w twarz latarkami. Wtedy właśnie, pierwszej nocy, podeszło do mnie dwóch ronowców. Byłam uczesana, jeszcze niezbyt brudna, wyglądałam więc możliwie. Jeden z nich powiedział pod moim adresem ordynarny „komplement” i zaczął ciągnąć mnie za rękę. Lecz mój syn, krzycząc strasznie, nie puszczał mnie. Jeden z ronowców popatrzył na mnie i powiedział:
– Zostaw ją, będzie może jakaś młodsza.
(…) Powszechnie znany był fakt mordowania w bestialski sposób dziewcząt stawiających opór. Słyszeliśmy wzywanie o ratunek, ktoś wzywał Boga, ktoś się modlił. Krzyki te mieszały się z wrzaskami ronowców i pojedynczymi wystrzałami.
Pani Wilkowa opowiedziała historię osiemnastoletniej dziewczyny zgwałconej przy ludziach przez pięciu ronowców. Kiedy krzyczała, zakneblowano jej usta sucharami. Gdy błagała, by ją dobić, jeden z żołnierzy odprowadził ją na Zieleniak. Okrutnych gwałtów ronowcy, żołdacy Bronisława Kamińskiego, nazywanego katem Ochoty, dokonywali również na kobietach, które dopiero co urodziły dzieci.
Do częstych praktyk należało wówczas zabijanie noworodków, na przykład przez uduszenie. Widok matek opłakujących swoje dzieci stał się na Zieleniaku elementem codzienności. Podobnie jak i trupy zamęczonych kobiet leżące wzdłuż muru ogradzającego teren.
Kolejne wspomnienie z tego przerażającego miejsca pozostawione zostało przez Wiesławę Chmielewską. Jej relacja stanowi niejako uzupełnienie wcześniejszych opowieści, ale zwraca również uwagę na fakt, jak wiele kobiet, nie mając innego wyjścia, świadomie wybierało śmierć.
Ronowcy chodzący między tłumem zgromadzonym na placu grabili wszelkie cenne rzeczy. Zabierali również kobiety, które im się spodobały. Pamiętam taki fakt: ronowiec wyciągnął kobietę z grona ludzi, nie chciała iść, więc wlókł ją za ręce, a ona wołała o pomoc: – Bracia, siostry, nie dajcie mnie zbrodniarzowi. Nikt nie pomógł. Kobieta poderwała się, stanęła, uderzyła ronowca dwa razy w twarz, ten wyjął pistolet i ją zastrzelił.
Relacje te podkreślają skalę dramatu kobiet i masowość zjawiska. Pokazują również, jak wielkie przerażenie zapanowało wówczas na całym placu. W prawie każdym wspomnieniu podkreślono, że najbardziej koszmarne były noce. Pijani ronowcy chodzili między ludźmi, świecąc im latarkami po twarzach. Nie zważali na to, czy depczą po siedzących albo tratują małe dzieci. Jeśli zobaczyli jakąś młodą kobietę, natychmiast wyciągali ją z tłumu.
Nieustannie słychać było krzyki, jęki, błagania o litość, wołania o ratunek, pojedyncze strzały i śmiech pijanych mężczyzn. Co jakiś czas rozlegały się również prośby o sprowadzenie lekarza.
To było normalne…
Natomiast w ciągu dnia żołdacy zaciągali kobiety najczęściej do szkoły przy Grójeckiej 93. Tam były gwałcone, bite i nierzadko zabijane. Chcąc ochronić najmłodsze dziewczęta, ukrywano je pod kocami, kołdrami czy płaszczami, na których siadali lub kładli się inni ludzie – najczęściej małe dzieci. Niektóre kobiety robiły sobie szpecący makijaż – miał spowodować, że wyglądały na ciężko chore lub mało atrakcyjne. Zofia Piotrowska tak relacjonowała to, co wydarzyło się na Zieleniaku:
8 sierpnia widziałam rzecz następującą: obok nas siedziało małżeństwo z dzieckiem (…). Po żonę przyszli ronowcy. Mąż zaczął krzyczeć, próbował ją bronić, ale na próżno. Bandyci zagrozili, że go zabiją. Wtedy on rzekł: – Zosiu, idź! To było okropne. Po jakimś czasie wróciła. Była pobita, ubranie miała poszarpane, płakała spazmatycznie. Zgwałciło ją dziewięciu ronowców. Mąż uspokajał ją. Innego dnia byłam świadkiem śmierci jedenastoletniej dziewczynki, zgwałconej i pobitej przez ronowców. Umierała pod murem, przy niej klęczała i płakała matka.
(…)
Czytając relacje kobiet, które trafiły na Zieleniak, najczęściej można napotkać słowa, że było tam strasznie,
tragicznie, wręcz koszmarnie. A prawie wszystkie młode dziewczyny zostały zgwałcone, jednak akurat im udało
się uniknąć tego losu. Ktoś pomógł się ukryć, ułatwił ucieczkę, zlitował się. Taka wersja zdarzeń jest oczywiście prawdopodobna, ale kłóci się z tym, co mówią inne kobiety. Te, które przyznały się do tego, że zostały skrzywdzone. One, słysząc taką wersję zdarzeń, powtarzają najczęściej ze zrozumieniem jedno z poniższych zdań:
– Wstydzą się do tego przyznać. Proszę nie wierzyć, że tam ktoś mógł uniknąć takiego losu. Każda z nas
musiała przez to przejść. To było nieuniknione… To było normalne…
Źródło:
Artykuł stanowi fragment książki Kobiety `44. Prawdziwe historie kobiet w powstańczej Warszawie, która właśnie ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka
KOMENTARZE (33)
No, to po jaką cholerę było rozpoczynać to całe powstanie? Teraz to się gloryfikuje, urządza apele, wycia syren. A raczej powinniśmy się wstydzić, że doprowadzono do takiej bezsensownej rzezi.
Do dzisiaj nie mogę zrozumieć dlaczego
CI zbrodniarze Woli nie byli ścigani bądź się ich nie ściga i ich rodzin ,do ostatniego człowieka-powinni wszyscy zginąć najbardziej z okrutnych form śmierci fizycznej.Niemcy-to najbardziej podła rasa ludzka-która nie powinna istnieć do końca świata.
a czemuż to milczysz o swoich panach i towarzyszach zbrodniarzach sowieckich?
Poczytaj o niemieckich planach dla Warszawy i skojarz z Gettem nie zapominając o Armii Czerwonej.
jesteś gównem o duszy niewolnika a chcesz zrozumieć sprawy, których po prostu nie masz CZYM zrozumieć
DOKŁADNIE to samo mowil Okulicki przed wybuchem powstania. Dokładnie to samo. Ale pozniej, kiedy ludnosc cywilna wyzywala Powstancow za to, jaki ich przywodcy zgotowali im los, jego juz wsrod nich nie bylo.
Zrozum durniu iż nie czci się politycznej decyzji powstania tylko ofiarę złożoną przez miasto na rzecz godności i wolności, kiedy to pojmiesz swoim ptasim mózgiem Twoje życie będzie bardziej proste.
Powstanie było słuszne, AK liczyło ze armia czerwona za tydzień wkroczy do Warszawy w końcu byli od niej 20 km, a tu Stalin zatrzymał swoich na kilka miesięcy ( a mogli zyskać za darmo przyczółek po drugiej stronie Wisły ) i wykrwawili warszawę. Znasz wo gule historie ?? Znasz wo gule założenia powstania ?? Powstanie walczyło dłużej niż armia francuska w 40r o tym tez wiesz ? Jeśli chcesz kogoś potępiać to armie zdradziecka a nie powstańców. Jeśli masz w domu morderce, złodzieja i gwałciciela i widzisz przechodzącego obok policjanta to własnie najlepszy moment by pozbyć się tego złodzieja, z skąd możesz wiedzieć ze policjant nie zareaguje, a nawet uspokoi sąsiadów ze nic się nie dzieje….
To świadczy tylko o rządzie w Londynie i dowództwie AK. Brak elementarnej wiedzy o komunistach i Stalinie. To nie oni ginęli tylko warszawiacy. Menel z pod budki wiedziałby jak postąpi Stalin, tym bardziej, że dwie konferencje na temat podziału Europy już się odbyły, coś na pewno w tym Londynie musieli słyszeć.
Pomimo kleski powstania Bor-Komorowski pragnal powstania w Krakowie. Wytlumaczyc to tylko szalenstwem!
Twoja wypowiedź, to podłość w stosunku do ofiar i do pamięci o nich.
Według twojego rozumowania, winę za sadystyczne z piekła rodem wynaturzone rzezie, ponoszą ofiary a nie ich kaci. Ponosi zaatakowany Naród.
Niemcy wiedzieli, że za chwilę, będą musieli opuścić Warszawę, bo front szybko się posuwał.
Mogli ludności cywilnej odpuścić, tak jak odpuścili Francuzom, podczas powstania w Paryżu.
Wycofali się z Warszawy dopiero po sadystycznych, wampirycznych sesjach i zniszczeniu 97% infrastruktury.
A RUSCY ZATRZYMALI W TYM MIEJSCU FRONT, i cierpliwie czekali aż oprawcy nasycą się bestialstwem.
Masz 100% racji, pozdrawiam.
Przynajmniej Dirlewanger dostał to, na co zasłużył. I to podobno z ręki Polaków. Zatłukli go w więzieniu na śmierć. Prawidłowo.
Lepiej umrzec niz sie dac tak ponizyc. Ale skoro ludzie sie boja smierci…
Zawsze gdy Pisowcy znaczy Narodowcy przejmują władzę w Polsce kończy się POKOJ.Tak było w 1920 i to przez to 20000 tys polskich oficerów poniosło śmierć,to dlatego Stalin nie wkroczył do Wawy-Chyba jasne.Strach się bać co będzie za parę lat.Historia lubi się powtarzać.
Taki bełkot trudno komentować. PIS to socjaliści, Z Narodowcami mają niewiele wspólnego. Kiedy to narodowcy przejęli władzę w Polsce (podaj datę)? Dalej już szkoda mi klawiatury na twoje bzdury.
noyman pisząc 20000tys pisze o 20 mln oficerów ? debil i impotent ekonomiczny
Wedle prolajferów zgwałcone kobiety, które przeżyły powinny się cieszyć darem macierzyństwa skoro zaszły w ciąże i cieszyć „dzieciątkiem” i miłością zwalczać zło.
Straszną cenę zapłacili cywile za wybuch PW. Nikt ich nie pytał o zdanie, nikt ich nie bronił przed bestialstwem tych, co pacyfikowali Wolę i inne części miasta. Chwała bohaterom i cywilom Warszawy, hańba tym co wywołali PW ignorując rozkaz generała Sosnkowskiego.
Hańba Tobie. Nikt na całym świecie, nie przypuszczał, że jacykolwiek zwyrodniały mogliby się posunąć do tego, co Niemcy (przy aprobacie Ruskich) zrobili Polakom w Warszawie. Każdy myślał, że to cywilizowany naród.
Ich zwyrodniałe zbrodnie wyszły na światło dzienne dopiero po wojnie.
Podobnie zbrodnie sowieckie.
„Bracia, siostry, nie dajcie mnie zbrodniarzowi. Nikt nie pomógł. Kobieta poderwała się, stanęła, uderzyła ronowca dwa razy w twarz, ten wyjął pistolet i ją zastrzelił.” Tylko kobietę jak widać było stać na odwagę. A gdzie byli wtedy polscy rycerze co tak niby bronią kobiet? (…) Bandyci zagrozili, że go zabiją. Wtedy on rzekł do żony: – Zosiu, idź!” Własną żonę posłał na gwałt ze strachu! Nie byłyby możliwe żadne gwałty gdyby nie tchórzostwo i zgoda innych mężczyzn na gwałcenie kobiet. Ilu ich tam było w tym Zieleniaku? Dlaczego nic nie zrobili?! Ale żeby głupio zginąć na ulicy, bijąc Niemca z jednym granatem w kieszeni to wszyscy pierwsi, k*** bohaterowie. A inny temat to gwałcące bydło z niemieckich i radzieckich oddziałów – wszyscy sobie radośnie gwałcili, jeden po drugim, żaden nie obronił ofiary, żaden się nie postawił kolegom. Jak można zgwałcić 11-letnie dziecko? Nie ma gorszych zwyroli i bydlaków niż mężczyźni!
ogólnie masz rację, ale nie zgadzam się na nazywanie tych zwyroli bydłem. Nie obrażajmy zwierząt, bydło się tak nie nie zachowuje. Podczas wojen zawsze kobiety są pierwszymi ofiarami i są masowo gwałcone, bo napastnicy nie panują nad przyrodzeniem. Wiele nieszczęść na świecie wynika z braku panowania nad popędem
Cóż artykuł ciekawy szkoda że jest manipulacja, przedstawiającą gwałty jako kolejny symbol ucisku kobiet. Eh a tak w ogóle to wszystkie wymienione w artykule gwałty zostały dokonane przez Rone czyli Ukraińców a nie Niemców, no ale niewolno o tym pisać bo przecież to uciskani przez Rosjan bracia, taki mamy klimat.
RONA to Русская освободительная народная армия, utworzona 1842 roku na terenie obwodu briańskiego i orłowskiego – to Rosja, wiesz? Dowódcą RONY był Władysław Kamiński, którego ojciec był Polakiem, matka Niemką. Gdy w 1943 roku RONA przesuwała się na zachód wraz z frontem, na Białorusi (cytat z polskiej Wiki): ” Kamiński po raz kolejny zarządził mobilizację mężczyzn z roczników 1922–1926. Zdołano uzyskać jedynie kilkuset ludzi, głównie Białorusinów i częściowo Polaków”. Tak że nie mów mi tutaj o Ukraińcach
Ależ ty jesteś naiwnym oszołomem.
Ciekawe jak byś obronił te kobiety ze związanymi rękoma z pistoletem wycelowanym w zakuty łeb.
Widząc obok trupy z przestrzelonymi głowami, że zmasakrowany mi po torturach ciałami.
Tylko że RONA to byli Ruscy, nie Niemcy.
Nie tylko RONA. Szczególnym okrucieństwem wyróżniała się 36. Dywizja Grenadierów SS Dirlewanger.
Oddział ten stanowił część Waffen-SS, zbrojnych oddziałów niemieckiej nazistowskiej formacji paramilitarnej. Dirlewangerowcy nie byli przeznaczeni do regularnej walki na froncie, ale zajmowali się zwalczaniem ruchu oporu na terenach, które zostały podbite przez Wehrmacht.
Członków formacji początkowo rekrutowano spośród więźniów odsiadujących wyroki za kłusownictwo. Później wzmacniano ją recydywistami, którzy trafili za kratki za rozboje, gwałty, pobicia czy dezercję. Wcielano do niej również niemieckich więźniów politycznych o antynazistowskich poglądach.
Moze warto pokusic sie o zrobienie filmu ktory latwiej zatacza szersze kregi spoleczenstwa- ta historia moglaby ujrzec swiatlo dzienne, film „Kobieta w Berlinie” jest znany i pokazuje rosjan w tym negatywnym delikatnie ujmujac swietle wiec dlaczego by nie….
chyba nie jesteśmy w stanie tego moralnie unieść. To zbyt okropne. Boję się i nie mogę spać od samego czytania. Robię w tym miejscu zakupy mało o tym do tej pory wiedząc. Ciekawe czy budynek ten sam? Zebrało mi się na wymioty.
przerażające :'(
moja babcia do końca życia o niemcach wypowiadała się z szacunkiem, natomiast o ukraińcach, co kradli nawet babskie majtki i gwałcili i mordowali polaków, wypowiadała się z obrzydzeniem i odrazą…..
Bo naziści byli zbrodniarzami w białych rękawiczkach …od czarnej roboty mieli swoich sługusów …jednak to ci o których babcia wyrażała się z takim szacunkiem wydawali rozkazy dla swołoczy .Mengele też był milutki i uroczy …karmił nawet dzieci cukierkami ..
Czy ktoś z nich odpowiedział za to co zrobił, co robił, co robili…
I pomyśleć że nasi ” rządzący” tak bardzo chcą powtórki z historii…