O piratach słyszał każdy - groźni bandyci napadający na statki, w ładowniach których znajdowało się szczere złoto i drogocenne przedmioty. Abordaże, pirackie opaski na oko, papugi etc. A to wszystko w sceneriach rajskich Wysp Karaibskich. Nie musimy jednak sięgać tak daleko, gdyż na przełomie XIV i XV wieku w basenie Morza Bałtyckiego, działali piraci zwani Braćmi Witalijskimi.
W obrębie Morza Bałtyckiego działało tzw. „prawo brzegowe”, mówiące, że można przejąć ładunek statku osiadłego na mieliźnie, ale tylko i wyłącznie w przypadku śmierci wszystkich członków załogi. Nie dziwi więc fakt, że piraci chętnie wskazywali drogę statkom w kierunku mielizny (np. za pomocą ognisk). W prosty sposób mogli stać się właścicielami towarów przewożonych drogą morską; wystarczyło tylko wymordować załogę.
Dostarczanie wiktuałów
Albrecht Meklembruski (król Szwecji w latach 1364-1389) tuż przed dostaniem się do duńskiej niewoli, wynajął pewną grupę przestępców do zaopatrywania oblężonego Sztokholmu przez Duńczyków. Dostarczali głównie jedzenie (wiktuały) stąd zapewne geneza ich nazwy: w języku szwedzkim nazywani byli „vitaliebröder”. Bracia Witalijscy – bo taka nazwa z czasem się przyjęła – dysponowali coraz większą siłą, a flota rozrastała się. Pozwalało to na przeprowadzanie ataków na pływające po Bałtyku statki.
W latach 90. XIV wieku, splądrowali Bergen i Malmö, a także miejscowości leżące na brzegach Finlandii i dzisiejszym obwodzie leningradzkim (Turku i Wyborg). Na swoją siedzibę wybrali miasto Visby znajdujące się na Gotlandii.
Problem Hanzy
Handlujące ze sobą miasta, zrzeszone w Hanzę, miały nie lada problem z Braćmi Witalijskimi. Poprzez działalność piracką wzrosły ceny, a także zmniejszył się obrót towaru. Handel został sparaliżowany. Wystarczy przytoczyć dane: cena śledzi wzrosła z 16 do 72 marek lubeckich (35 tysięcy ton tej ryby trafiało rocznie do Lubeki, a w wyniku działalności Braci Witalijskich – 5 tysięcy). Królowa duńska – Małgorzata – starała się zwalczać grasujących piratów, prosząc nawet o pomoc króla Anglii Ryszarda II. Ten jednak odmówił, gdyż obawiał się utraty znacznej części swej floty.
Krzyżacy i pół na pół
Bracia Witalijscy, znani także pod nazwą „Likedeelers” (dzielący po równo) początkowo zajmowali się legalnym piractwem, czyli kaperstwem. Zrezygnowali jednak z listów kaperskich (pisemne upoważnienia do zatapiania i rabowania statków wroga, nadawane przez rządy państw), by móc się szybciej i bardziej wzbogacić.
Głównodowodzącym tej grupy był Klaus Störtebecker (ur. 1360 – zm. 20 października 1401), o którym krążyły legendy jeszcze za życia. Miał rabować bogatych i rozdawać skradzione dobra wśród biedoty; piękna wersja Bałtyckiego Robin Hooda. W źródłach możemy znaleźć informacje, że piraci cieszyli się szacunkiem rybaków i mieszkańców biedniejszych nadmorskich miejscowości, ponieważ ci (w zamian za informację o rozlokowaniu statków innych państw) otrzymywali pewne dobra – kosztowności, albo towary.
Pod koniec XIV wieku, kiedy Małgorzata I (władczyni Danii) kończyła wojnę o Szwecję, Krzyżacy pod dowództwem Konrada von Jungingena (brata zmarłego w bitwie pod Grunwaldem Ulryka von Jungingena) wyprawili się na Gotlandię. Było to podyktowane zawarciem unii kalmarskiej pomiędzy Szwecją, Danią i Norwegią. Krzyżacy musieli stawić czoła powstającej konkurencji. Flota składała się z ponad 80 okrętów (około 4000 wojska) i dotarła na Gotlandię 21 marca 1398 roku, nieopodal zajętego przez piratów zamku Västergam. Atak okazał się tak dużym zaskoczeniem, piraci szybko skapitulowali. Krzyżacy prędko dotarli do Visby, tutaj oblężenie przeprowadzano z lądu i morza. Miasto udało się zdobyć 5 kwietnia. W następnych latach wyspa broniona była przez Krzyżaków, podczas trwającej rok wojny z Danią i Szwecją.
Tymczasem Bracia Witalijscy zostali przepędzeni z tego rejonu Bałtyku, niektórzy schronili się na północy, reszta ulokowała się niedaleko Bornholmu. Większość jednak pożeglowała przez cieśninę Kattegat, by ostatecznie schronić się w okolicach wąskiej zatoki Schei.
Polowanie
Piraci, rozlokowani w różnych miejscach basenu Morza Bałtyckiego próbowali jeszcze jakoś działać wspólnie, lecz nie było to łatwe zadanie. Hanza chciała wykorzystać osłabienie Braci Witalijskich. Liczebność piratów oceniano na około półtora tysiąca. W 1400 roku w morze wypłynęły tzw. kogi pokoju, które zajęły się przeczesywaniem wybrzeża Fryzji (kraina historyczna na terenie dzisiejszych Niemiec, Danii i Holandii). W ręce sprawiedliwości wpadło w tym roku ponad 100 piratów.
Rok później w Hamburgu (miasto należące do Hanzy) powstał pomysł stworzenia zamaskowanego statku, który wyglądem miałby przypominać handlowy, a tak naprawdę byłby potężnym okrętem wojennym stojącym na czele floty polującej na Braci Witalijskich. Pomysł ten zaproponowany został przez rajców miejskich Nikolausa Schocke oraz Hermanna Lange.
Okręt, który powstał, nazwano „Bunte Kuh”, czyli „Łaciatą krową”. Pomysł z zamaskowaniem statku okazał się strzałem w dziesiątkę; piratów wciągnięto w zasadzkę nieopodal wyspy Helgoland. Akcja dowodzona była przez Simona van Utrechta, słynnego niderlandzkiego żeglarza. Pojmano 70 piratów, a 40 zginęło. W ręce Hanzy dostał się dowódca – Klaus Störtebaker. Piratów czekał proces i kara śmierci przez ścięcie. Wyrok wykonano na hamburskiej wyspie Grasbrook, a głowy skazanych wbito na pale i wystawiono wzdłuż Łaby.
Z ścięciem przywódcy piratów związana jest pewna legenda. Kiedy wyrok miał zostać wykonany, Klaus zwrócił się do ówczesnego burmistrza Hamburga, by ocalił życie tym, których ominie tuż po ścięciu głowy. Burmistrz zgodził się. Klaus został ścięty i według legendy przeszedł wzdłuż 11 skazanych, dopóki kat nie podłożył mu nogi (według różnych źródeł mógł to być także rzucony pod nogi pień). Ostatecznie jednak burmistrz kazał ściąć wszystkich piratów.
Piracki los
Bracia Witalijscy, choć mocno osłabieni, nadal grasowali na Bałtyku. W latach 20. XV wieku splądrowali Bergen. Przez kolejne lata byli aktywni coraz mniej, na Morzu Północnym zwalczano ich aż do końca lat 80. XV wieku.
Ta organizacja piracka przetrwała jednak w pamięci i kulturze. W meklemburskich pieśniach ludowych odwoływano się bardzo często do Braci Witalijskich, w późniejszych latach powstawały sztuki teatralne, a nawet opery opiewające dokonania piratów (głównie wspomaganie biedoty i walka przeciwko władzy). W XX wieku imieniem dowódcy Braci Witalijskich nazywano okręty i statki handlowe, a podczas II wojny światowej, naziści chętnie wykorzystywali mit dobrych piratów (mając listy kaperskie, mogli przecież zgodnie z prawem atakować swoich sąsiadów).
Jedna z baz Braci Witalijskich znajdowała się ponoć także na terenie Polski, a dokładnie w Rowach.
Bibliografia:
- Bredel W., Korsarskie piractwo, Warszawa 1953.
- Karpiński A., Polscy korsarze, [W:] Sekrety historii Polski, Warszawa 2004.
- Klaus J., Henning, Störtebeker lebt! Aspekte einer Legende. W Gottes Freund – aller Welt Feind: von Seeraub und Konvoifahrt. Störtebeker und die Folgen. Hamburg: Museum für Hamburgische Geschichte, 2001.
- Puhle M., Die Vitalienbrüder. Klaus Störtebeker und die Seeräuber der Hansezeit, Frankfurt 1992.
- Sierecki S., Bracia Witalijscy, Gdynia 1962.
KOMENTARZE (2)
W rowach w Polsce to nie piraci tylko pijoki. Pozdrowienia bracia.
Dobry artykuł bardzo ciekawy duzo faktów mało znanych
Pozdrawiam Tomasz
Ps
Czy ma pan wiedze o żekomym zakupie statków od piratów i zatopieniu ich w ujściu wisły żeby odciąć Elbląg od chandlu?
Pozdrawiam