Ciekawostki Historyczne

Jak zakamuflować okręt wojenny? Czyli „koszmar pijanego malarza”

Jak ukryć okręt na pełnym morzu? Czy jest to w ogóle możliwe? Takie pytania zadawało sobie dowództwo brytyjskiej marynarki podczas pierwszej wojny światowej.

Wielki okręt nie stanie się niewidzialny, nawet jeśli pomalujemy go na kolor nieba czy morza, wszak niebo i morze w zależności od warunków atmosferycznych może mieć inny kolor. Może jednak da się sprawić, by statek wyglądał inaczej niż w rzeczywistości i mógł powodować dezorientację wroga? Odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Pojawia się kolejne pytanie – jak to zrobić?

Atakujące U-Booty

Niemiecka marynarka wojenna podczas I wojny światowej nie była dobrze rozwinięta. Przynajmniej nie tak dobrze jak brytyjska. Imperium to posiadało nowoczesne okręty, świetnie wyszkolone załogi, a dodatkowo kilkusetletnie doświadczenie w zarządzaniu tak wielką flotą. Dlatego też Niemcy musieli wykorzystać spryt.

Brytyjskie statki handlowe pływające po całym świecie utrzymywały kraj w świetnej kondycji gospodarczej. Nasi zachodni sąsiedzi atakowali ociężałe i powolne statki handlowe za pomocą szybkich i zwrotnych okrętów podwodnych: U-Boot.

Triumfalny powrót U 9 do Wilhelmshaven po rejsie zakończonym zatopieniem trzech krążowników. Rysunek prof. Williego Stöwera.fot.Willy Stöwer/domena publiczna

Triumfalny powrót U-9 do Wilhelmshaven po rejsie zakończonym zatopieniem trzech krążowników. Rysunek prof. Williego Stöwera.

Skala udanych ataków była ogromna. Na przełomie marca i grudnia 1917 roku Niemcy zatapiali prawie trzy okręty brytyjskie dziennie. W tej sytuacji dowództwo Wielkiej Brytanii oraz USA (które po sprawie tzw. depeszy Zimmermanna oraz w wyniku prowadzenia przez Niemcy nieograniczonej wojny podwodnej przystąpiły do wojny) zaczęło zastanawiać się jak sprawić, by statek mógł zniknąć.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Sztuczne wyspy z palmami

Zanany nam wszystkim wynalazca – Thomas Edison – zaproponował pomalowanie i ustrojenie okrętów tak, by te wyglądały jak wyspy (maszty miały być stylizowane na palmy). Podobno nawet jeden z takich statków powstał, ale nie nadawał się do czynnej służby, gdyż już nikły wiatr powodował zniszczenie dekoracji.

Pomysłów było kilkanaście: próba pomalowania statku tak, by wyglądał jak wieloryb, albo zastosowanie wielkich luster mających sprawić, że okręt zniknie z pola widzenia. Burza mózgów trwała w najlepsze, a idealne rozwiązanie zaproponował Norman Wilkinson – malarz marynistyczny i artysta. Dla Normana naturalnym było, że nie da się sprawić, by statek mógł zniknąć. Jego pomysł opierał się na próbie zdezorientowania wroga, który na okręt mógł spoglądać np. przez lunetę peryskopu. Mówił: „Nie jesteśmy w stanie schować statku, więc przynajmniej spróbujmy schować jego intencje”.

Przystąpiono do wcielenia pomysłu w życie. Wilkinsonowi udostępniono wielką pracownię malarską, a także sztab ludzi. Przygotowywano makiety okrętów i plany statków, każdy projekt musiał być inny, by Niemcy nie mogli się nauczyć wzorów na pamięć.

Dazzle camouflage na obrazie Normana Wilkinsona

Dazzle camouflage na obrazie Normana Wilkinsona, domena publiczna

Dazzle camouflage

Kamuflaż oszałamiający polegał na zastosowaniu wielości barw i kształtów. Niemieckie U-Booty posiadały na swym wyposażeniu kilkanaście niesterowalnych torped, co miało kluczowe znaczenie dla wykorzystania takiego malunku okrętów. Załoga U-Boota musiała obliczyć gdzie dokładnie będzie znajdować się okręt wroga za kilkanaście minut, by móc wystrzelić torpedę. Musiano robić to dość szybko, ponieważ by określić położenie atakowanego statku, U-Boot wynurzał się na tyle, by nad powierzchnię wystawała luneta peryskopu (wykrycie okrętu podwodnego przekreślało możliwość powodzenia misji, najczęściej doprowadzając do jego zatopienia).

Załogi U-Bootów, posiadając ograniczony czas podjęcia decyzji, zwracały uwagę głównie na kominy statku (dostarczały one informacji o kierunku statku) oraz na wielkość fali dziobowej, która wskazywała jak szybko wrogi okręt się porusza. Mając te podstawowe dane, Niemcy mogli obliczyć miejsce w które ostatecznie wystrzelona zostanie torpeda.

Wilkinson zdecydował, że kominy trzeba pomalować w ciemne pasy, które będą wskazywać przeciwny ruch statku, a na burtach wymalować powiększone łuki sprawiające, że odczytanie prędkości staje się znacznie trudniejsze. By jeszcze bardziej zdezorientować wroga, Norman wprowadził duże, kratowane wzory powodujące iluzję; obserwator widział rufę tam gdzie dziób i na odwrót.

W maju 1917 roku wypłynął w morze pierwszy tak pomalowany statek – HMS „Industry”. Statkom u wybrzeży rozkazano obserwację wspomnianego okrętu i zapisywanie jego prędkości oraz kierunku. Obserwatorzy w większości informowali o innych danych niż wynikałoby to z prawdziwej prędkości i kierunku. Sprawiło to, że Wilkinson otrzymał kolejną partię statków do pomalowania. Do końca wojny udało mu się przemalować prawie 4.5 tysiąca okrętów.

Norman Wilkinson do końca wojny przemalował prawie 4.5 tysiąca okrętów

Norman Wilkinson do końca wojny przemalował prawie 4.5 tysiąca okrętów. Domena publiczna

Czy to rzeczywiście działało?

Po wojnie zdecydowano na przeprowadzenie kilkunastu testów. Powołano specjalny zespół, który miał dokładnie zbadać, czy kamuflaż jest w pełni skuteczny i czy wpływa na bezpieczeństwo okrętu. Wielu kapitanów i oficerów skarżyło się na to, że ich piękne i siejące grozę okręty wyglądają jak… ozdoby na choinkach.

Wyniki badań wskazywały, że pomalowane okręty nie były tak bezpieczne jak zakładano. Jednak marynarka wojenna Wielkiej Brytanii stwierdziła, że był to dobry pomysł. Dlaczego? Załogi na „zakamuflowanych” okrętach posiadały wyższe morale, niż ich koledzy z tradycyjnie pomalowanych okrętów. Poza tym ubezpieczyciele nakładali mniejsze stawki na okręty ze wzorami Wilkinsona.

Malowanie okrętów w oszałamiające wzory skończyło się wraz z postępem techniki. Zaczęto wykorzystywać radary oraz lepsze przyrządy do mierzenia odległości od wrogich okrętów. Wracano do takiego malowania podczas II wojny światowej, ale nie na taką skalę. Wzory zaproponowane przez Wilkinsona były chętnie wykorzystywane przez projektantów na ubraniach, urządzeniach, a nawet samochodach, choć „koszmarne wzorki pijanego malarza” mialy raczej miały więcej przeciwników niż zwolenników .

Bibliografia:

  1. Behrens R., False Colours; Art., Design and Modern Camouflage, Iowa 2002.
  2. Forbes P., Dazzled and Deceived: Mimicry and Camouflage, Yale University Press 2009.
  3. Hartcup G., Camouflage: A History of Concealment and Deception in Wari, Nowy Jork 1980.
  4. Williams D., Naval camouflage, 1914-1945: a complete visual reference, Naval Institute Press 2001.

Zobacz również

Wojenna epopeja polskiej floty na morzach i oceanach

Najlepsza książka o okrętach Marynarki Wojennej II RP

21 lutego 2023 | Autorzy: Redakcja

Dwudziestolecie międzywojenne

Czy niemieckiego U-Boota zatopił… potwór morski?

Dowódca poczuł, jakby coś monstrualnie ciężkiego usiadło na sterburcie. Spojrzał na pokład i – niczym w horrorze – ujrzał wielkiego stwora morskiego próbującego wspiąć się...

12 września 2020 | Autorzy: Łukasz Grześkowiak

Druga wojna światowa

133 dni na…tratwie ratunkowej!

Zatopienie przez U-Boota, brak umiejętności pływania, prowizoryczny ekwipunek i... pływające w pobliżu rekiny. Dodajmy do tego sztorm, ignorancję napotkanych statków i... łączną ilość 133 dni...

3 maja 2020 | Autorzy: Łukasz Grześkowiak

Druga wojna światowa

Nie tylko Kamikaze. Poznaj cały arsenał japońskich broni samobójczych!

Japońscy piloci „kamikaze” ginęli za ojczyznę i cesarza wbijając się swoimi samolotami w pokłady amerykańskich okrętów. Wysyłający ich na śmierć generałowie uznali, że są skuteczni,...

12 lutego 2020 | Autorzy: Szymon Mazur

Dwudziestolecie międzywojenne

Sowieckie psy przeciwko niemieckim czołgom

Zatrzymanie niemieckich rajdów pancernych, prowadzonych w 1941 i 1942 r. głęboko na terytorium ZSRR, było dla Armii Czerwonej sprawą najważniejszą. Sowieci nie nadążali ze stawianiem...

3 lutego 2020 | Autorzy: Szymon Mazur

Druga wojna światowa

Latające dziwadło na pokładzie u-boota. Odlotowy pomysł Doenitza

Na pokładach niemieckich okrętów podwodnych w drugiej połowie wojny pojawili się „latający marynarze”. Byli oni przeszkoleni w pilotażu nietypowej maszyny latającej – wiatroszybowca. Bachstelze, bo...

19 grudnia 2019 | Autorzy: Szymon Mazur

KOMENTARZE (1)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Flix

Szybkie i zwrotne okręty podwodne w czasie I Wojny Światowej? Do tego słabo rozwnięta marynarka wojenna Niemieć? I kilkunastominutowy strzał torpedowy ? No, no, faktycznie ciekawostki historyczne…

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.