Brutalna strona ludzkiej natury daje o sobie znać na rozmaite sposoby. Czasem wydaje się jednak, że ktoś zdecydowanie przesadził, co można zaobserwować na przykładach śmierci kilku starożytnych władców...
Zacznijmy makabryczną wyliczankę od starożytnego Rzymu.
Zbezczeszczona głowa
Imperator Galba rządził w trudnym czasie, zwanym w historii Rzymu „rokiem czterech imperatorów”. Władając, wykazał się niezwykłą surowością wobec poddanych. Odmówił wypłacania nagród pieniężnych pretorianom i podniósł podatki. Co gorsza, wszyscy doskonale wiedzieli, że decydujący wpływ na imperatora mają Tytus Winiusz, Korneliusz Laco i Icelus Marcjanusz, co osłabiało wizerunek Galby i wzbudzało niechęć wobec niego wśród społeczeństwa Rzymu. Doszło do buntu, w który zaangażowały się dwa legiony i siły stacjonujące w Germania Inferior.
W styczniu 69 roku imperator Galba wyruszył na spotkanie z rebeliantami, zdawszy sobie sprawę, że czas jego rządów dobiegł końca. W drodze dopadł go jednak oddział jazdy. Jak twierdzi Plutarch, imperator miał wówczas powiedzieć: „Uderzcie, jeśli będzie to z pożytkiem dla Rzymian!”.
Nie musiał powtarzać dwa razy – został ścięty na miejscu. To jednak nie koniec! Głowę władcy zabrano do obozu jego przeciwników, gdzie przez dłuższy czas drwiono z niej i używano… w charakterze piłki. Przesada? Niekoniecznie! W starożytnym Rzymie pokaz pogardy wobec odciętej głowy był właściwie standardem, w przypadku wyjątkowo nielubianych władców. „Wiele przykładów odcinania i wystawiania na pokaz głów przeciwników politycznych zostało zebranych przez Voisina.” – czytamy w książce „Spectacles of Death in Ancient Rome Donalda Kyle –
Na przykład, po zabójstwie Cezara, tłum przeszedł ulicami z głową Helviusza Cynny, wziętego za Korneliusza Cynnę, zatkniętą na włócznię […] Oktawian przysłał głowę Brutusa do Rzymu, by została rzucona do stóp pomnika Cezara […] Neron w Rzymie drwił z głów dwóch martwych ludzi, jednego zabitego w Azji, a drugiego w Marsylii […].
Ugotowani żywcem!
Oddalmy się teraz od Rzymu i cofnijmy nieco w czasie. W VI wieku p.n.e. miastem Akragas rządził znienawidzony przez swój lud Falaris. Arystoteles wykorzystywał później przykład jego rządów, by wytłumaczyć warunki potrzebne do powstania tyranii. Pewne źródła mówią nawet o skłonnościach Falarisa do kanibalizmu! Co jednak najbardziej charakterystyczne, miał on w zwyczaju zamykać swoich podwładnych – choć w tym przypadku lepsze wydaje się słowo „ofiary” – w wykonanym z brązu posągu byka. Później pod spodem rozpalano ogień i nieszczęśnicy gotowali się żywcem.
Nietrudno się domyślić, że Falaris nie doczekał spokojnej śmierci. Około roku 554 p.n.e. doszło do powstania prowadzonego przez Telemacha, w którym tyrana pojmano i…zgotowano mu śmierć w spiżowym byku.
Skoro już mowa o gotowaniu, na myśl przychodzi przywódca powstania chłopskiego na Węgrzech i w Siedmiogrodzie, György Dózsa. W 1514 roku otrzymał on od Tamása Bakóczowa polecenie zorganizowania sił zbrojnych i wyszkolenie ich. Poszło całkiem nieźle: udało się zgromadzić około 100 tysięcy kuruców, w których skład wchodzili głównie chłopi. Niestety, wkrótce okazało się, że organizatorzy krucjaty nie mają zamiaru wyposażyć w jakikolwiek sposób tej armii. Na domiar złego, na przednówku właściciele ziemscy nakazali rolnikom powrót i uprawę. Doszło do buntu.
Władysław II zagroził powstańcom śmiercią, jeśli ci nie wrócą do domów, co jedynie zaogniło sytuację. Tłum chłopów zdołał zdobyć Casnàd, a następnie Arad i Világos, zdobywając coraz więcej wojennego sprzętu i ludzi. Wkrótce jednak ostrzeżenia Władysława II spełniły się: rebelianci zostali otoczeni przez regularną armię i pokonani, a György Dózsa wzięty do niewoli. Skazano go na brutalną i pokazową śmierć przez… upieczenie na rozgrzanym metalowym tronie. W dłoń przywódcy wsadzono żelazne berło, również wcześniej doprowadzone do czerwoności. Co jednak najgorsze, sześciu jego najbliższym współpracownikom zaoferowano oczyszczenie z zarzutów, jeśli tylko zgodzą się zjeść fragment pieczonego ciała swojego wodza…
Krwawy orzeł
Wśród najbardziej brutalnych sposobów zadawania śmierci nie można nie wymienić legendarnego „krwawego orła”, którym Ivar Bez Kości miał uśmiercić Aellę z Nortumbrii. Choć dziś zdania na temat wykorzystania tej metody przez wikingów są podzielone, jedno jest pewne: jeśli zastosowano ją choćby na jednej ofierze, to zdecydowanie zasługuje na miejsce w tym artykule. Rzecz polegała na wyrąbaniu siekierą żeber z pleców ofiary, wyciągnięciu ich na zewnątrz, a następnie „udekorowaniu” płucami. „Oprawiony” w ten sposób przeciwnik miał służyć jako symbol zwycięstwa. Zgodnie z legendą relacjonowaną przez skalda Sigvata, Ivar mszcząc się za śmierć ojca, „wyciął orła na plecach Aelli”. Późniejsze podania podchwyciły ten drastyczny szczegół, pojawiło się też więcej opisowych detali, jak również twierdzenie, jakoby wikingowie postępowali w taki sposób regularnie. Prawdy na temat „krwawego orła” zapewne nigdy nie poznamy… Może to i dobrze?
Przypadkowe, dziwne śmierci
Pozostając jeszcze przez chwilę w temacie Wikingów, inna legenda mówi o dziwacznej śmierci Sigurda Potężnego. Po wygranej bitwie przeciwko szkotom pod przywództwem Máela Brigte, przywódca Wikingów przytroczył ściętą głowę swojego przeciwnika do siodła i odjechał. Okazało się jednak, że Máel walczy nawet po śmierci: jeden z jego zębów zranił Sigurda w nogę. Wdało się zakażenie i wkrótce Wiking zmarł. Takich przykrych i nieprawdopodobnych przypadków w historii nie brakuje: James II (władający Szkocją w latach 1437 – 1460) wysadził się jednym z własnych dział i zginął na miejscu; król Henryk I zjadł za dużo minogów, co wydaje się o wiele bardziej prawdopodobne niż zjedzenie zbyt dużej liczby melonów – a tego udało się dokonać papieżowi Pawłowi II. Nic jednak nie pobije greckiego króla Pyrrusa (dokładnie tego, od którego wzięło się przysłowie „Pyrrusowe zwycięstwo”), któremu udało się nawet zostać władcą Macedonii. Zginął podczas konnego pojedynku stoczonego w Argos przeciwko pewnemu żołnierzowi. Ten jednak nie zranił nawet króla – zrobiła to jego… matka, która widząc syna w opresji, chwyciła dachówkę i rzuciła w stronę władcy, trafiając go w głowę. Pyrrus spadł z konia i prawdopodobnie złamał kark.
Na koniec wracamy w okolice Rzymu. Imperator Walerian I, który rządził w latach 253 – 260 naszej ery, został pojmany przez Persów. Przypuszcza się, że żył jeszcze parę lat jako więzień, a być może nawet służył jako podnóżek do wsiadania na konia dla króla Szapura I. Co jednak najgorsze, w końcu perski władca postanowił uczynić z imperatora przykład i uśmiercić go w jak najbardziej pokazowy sposób. Jedna z wersji mówi, że kazał wlać Walerianowi do gardła płynne złoto, inna zaś, że oskórował go i wypchał niczym myśliwskie trofeum. Tak czy inaczej, Walerian zginął straszliwą śmiercią.
Bibliografia:
- Kyle, D., Spectacles of Death in Ancient Rome. Routledge, Londyn, 1998.
- Długosz, J., Wzór na tyrana. Starogreckie wzory i przestrogi ustrojowe. Pomocnik historyczny, nr 1, 2009.
- Geoffrey, P., Orkneyinga Saga: The History of the Earls of Orkney. Penguin Classics, 1981.
- Krawczuk, A., Poczet cesarzy rzymskich: Kalendarium Cesarstwa Rzymskiego. Iskry, Warszawa, 2006.
- Glassey, L., The Reigns of Charles II and James VII and II. Red Globe Press, 1997.
- Plutarch, Żywoty sławnych mężów (z Żywotów równoległych). Ossolineum, Wrocław, 1977.
- Parker P., Furia ludzi Północy. Dzieje świata Wikingów. Dom Wydawniczy Rebis, 2016.
KOMENTARZE (3)
„Później pod spodem rozpalano ogień i nieszczęśnicy gotowali się żywcem”
Raczej smażyli się żywcem.
Piekli. Smażenie to trochę inny proces.
A Pyrrusa dachówką nie rzuciła przypadkiem matka żołnierza, z którym Pyrrus walczył? Poza tym to ponoć ten żołnierz ostatecznie pchnął go mieczem, po tym jak Pyrrus spadł z konia.