Ciekawostki Historyczne
Zimna wojna

Hazard, narkotyki i niewyparzony język. Brutalnie przerwane kariery piłkarzy

Wystarczy drobny błąd, pozornie błaha zła decyzja, by stracić szansę na sukces. Ci piłkarze przekonali się o tym wyjątkowo boleśnie. Niektórzy spadli z samego szczytu, inni w ogóle nie zdążyli rozwinąć skrzydeł. Łączy ich jedno – zaprzepaścili swoje kariery. Dlaczego musieli na zawsze zejść z boiska?

Wielkie pieniądze, sukcesy, sława i uwielbienie kibiców. Tak na pierwszy rzut oka wygląda codzienność zawodowego piłkarza. Ale życie sportowca nie zawsze przypomina bajkę. Niejedna dobrze zapowiadająca się kariera została nagle przerwana przez kontuzję, uzależnienie, chorobę czy… brak wsparcia rodziców. Poznajcie historie piłkarzy, którzy musieli zawiesić buty na kołku i odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Bóg, który ćpa

Diego Armando Maradona dziś jest uważany za jednego z najlepszych piłkarzy w dziejach. Jednak historia jego życia to seria wzlotów i upadków, genialnych zagrań, ale i oszustw na oczach całego świata. Nawet teraz, ponad 20 lat od zejścia z boiska, były sportowiec wzbudza skrajne emocje. Przez wielu uważany za „boga futbolu” swoją karierę reprezentacyjną zakończył w atmosferze skandalu dopingowego.

Mundial w 1994 roku był dla Maradony ostatnią szansą, by zaświecić pełnym blaskiem. 34-letni piłkarz po wielu zawirowaniach wrócił grać do ojczyzny. Ale nie miał już tej formy, co dawniej. Na mistrzostwach świata w USA zagrał tylko w dwóch spotkaniach, bo po meczu z Nigerią w jego moczu wykryto narkotyki. Tak w swojej autobiografii wspomina ten moment: „Świat mi się zawalił. Nie wiedziałem, co zrobić, gdzie się schować”.

Diego Maradona był na szczycie, jednak uzależnienie od narkotyków doprowadziło go do bolesnego upadku.

Diego Maradona był na szczycie, jednak uzależnienie od narkotyków doprowadziło go do bolesnego upadku.

Jak później przyznał, narkotyki towarzyszyły mu odkąd skończył 24 lata. „To był największy błąd w moim życiu” – zwierzał się mediom. Ale nie przestał ćpać. W 2000 roku otarł się o śmierć po przedawkowaniu kokainy. Dzisiaj, mimo wielu sukcesów, częściej jest wspominany ze względu na swoje wybryki i uzależnienie, niż genialne boiskowe zagrania.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

„Piłkarz to nie zawód”

Żeby zostać zawodowcem, na treningi trzeba poświęcić kilkanaście lat. W przypadku najmłodszych zawodników bardzo ważną rolę odgrywają rodzice, którzy swoim wsparciem i pomocą mogą przyczynić się do rozwoju talentu – lub jego zaprzepaszczenia.

Tak właśnie było w przypadku Norberta Kloppa, niemieckiego piłkarza, późniejszego ojca Jürgena Kloppa. Jako nastolatek marzył o karierze profesjonalnego bramkarza. Miał 191 centymetrów wzrostu, był szybki i zwinny, więc trenerzy szybko dostrzegli jego potencjał. Grał dla lokalnego klubu VfR Kirn, jednej z lepszych drużyn w regionie.

W 1952 roku zaproszono go na testy do Kaiserslautern. Jak opisuje niemiecki dziennikarz sportowy Raphael Honigstein w wydanej niedawno książce „Jürgen Klopp. Robimy hałas”, dla młodego chłopaka było to nie lada wydarzenie: „»Byłem pod wrażeniem« – powiedział później 18-latek przyjacielowi rodziny, Ulrichowi Rathowi. »Znalazłem się na boisku z tymi wszystkimi legendarnymi piłkarzami…«”.

Jednak mimo młodzieńczego zapału i niewątpliwego talentu nastolatek nagle wycofał się z gry, by zatrudnić się… w fabryce wyrobów skórzanych Müller& Meirer. Na początku lat 50. ponad połowa mieszkańców pięciotysięcznego Kirn pracowała w garbarstwie. Kuśnierz zarabiał 250–300 marek miesięcznie. Jak na tamte czasy była to bardzo dobra pensja.

Czy za decyzją Norberta stała zwyczajna chciwość? W tamtym czasie jako piłkarz nie miał co liczyć na wielkie pieniądze. Z punktu widzenia domowego budżetu był to rozsądny wybór. Jednak przyszły ojciec Jürgena Kloppa nie zrezygnował z marzeń z własnej woli. Nakłonił go do tego jego tata, który naciskał, by syn znalazł sobie „porządne zajęcie”. Co by osiągnął, gdyby jednak zawalczył o swoją karierę? Tego nigdy się nie dowiemy.

Wyścigi psów i telegazeta

Życie w blasku fleszów i nieustanna presja ze strony kibiców – nie wszyscy piłkarze potrafią sobie poradzić z takim obciążeniem. Zdarza się, że uciekają w świat używek i uzależnień. Młodzi zawodnicy, podpisując pierwsze zawodowe kontrakty, nagle dostają na konto duże sumy pieniędzy, z którymi… nie mają co zrobić. Niektórzy w poszukiwaniu adrenaliny kierują kroki do kasyna lub bukmachera, żeby w ten sposób przepuścić fortunę.

Tak od początku kariery postępował Paul Merson – angielski piłkarz, wieloletni zawodnik Arsenalu Londyn. Pierwszy raz pojawił się u bukmachera jeszcze jako nastolatek. Kiedy został zawodowcem, nie zrezygnował z nałogu. Merson był tak uzależniony, że całe dnie spędzał na uprawianiu hazardu. Zamykał się w domu, przez telefon obstawiał wyścigi psów, a potem nerwowo sprawdzał wyniki na telegazecie.

W 1995 roku hazard, alkohol i narkotyki sprawiły, że kariera Paula Mersona w Arsenalu zawisła na włosku.

W 1995 roku hazard, alkohol i narkotyki sprawiły, że kariera Paula Mersona w Arsenalu zawisła na włosku.

Nic nie mogło go powstrzymać przed postawieniem – nawet własny ślub. W swojej autobiografii relacjonuje:

Lorraine i ja wzięliśmy ślub dokładnie w połowie mistrzostw świata w piłce nożnej w 1990 roku. (…) [Szkoci] mieli grać z Kostaryką, której notowanie wynosiły od 2 do 7, i wielce podniecony kazałem drużbie postawić 500 funtów na Szkocję. Naprawdę czekałem na ten mecz. I wieczorem, siedząc na skraju łoża małżeńskiego, patrzyłem, jak Szkocja przegrywa 0:1 (…). Ten dzień miał być najszczęśliwszym w życiu Lorraine i moim, ja jednak kończyłem go mocno zniesmaczony.

Mimo, że Merson zdobywał najważniejsze trofea i grał w reprezentacji, to po zakończeniu kariery miał olbrzymie długi. Trafił też na odwyk – bo poza hazardem uzależnił się również od narkotyków i alkoholu.

Talent pogrzebany w szklarni

Czasem seria niefortunnych zdarzeń wystarczy, by gracz zapowiadający się na wielkiego piłkarza pozostał tylko niespełnionym talentem.

W 1986 roku w brytyjskiej drużynie Oldham Athletic pojawił się nikomu wcześniej nieznany 17-latek Wayne Harrison. Od razu zrobił furorę wśród obserwatorów i skautów i po zaledwie 6 meczach został kupiony przez FC Liverpool za zawrotną (jak na tamte czasy) sumę 250 tysięcy funtów. To czyniło go najdroższym nastoletnim zawodnikiem na świecie.

Jednak wkrótce po tym młodego zawodnika zaczął prześladować pech. Harrison otarł się o śmierć podczas wypadku w szklarni. Przez długie oczekiwanie na karetkę omal się nie wykrwawił. Potem coraz częściej zaczęły mu się przydarzać kontuzje kolana. Łącznie aż 23 razy trafiał na stół operacyjny.

Za transfer Wayne'a Harrisona z Oldham Athletic do Liverpoolu zapłacono rekordową - jak na tamte czasy - kwotę 250 tysięcy funtów.

Za transfer Wayne’a Harrisona z Oldham Athletic do Liverpoolu zapłacono rekordową – jak na tamte czasy – kwotę 250 tysięcy funtów.

Jego karierę ostatecznie przerwał mecz rezerw The Reds z Bradford City, kiedy zderzył się z bramkarzem przeciwników i zerwał więzadła w kolanie. Zszedł z boiska w wieku zaledwie 22 lat i zatrudnił się jako kierowca ciężarówki. Nie był to koniec jego nieszczęść. Zachorował na raka trzustki i zmarł, nie doczekawszy 47 urodzin.

Niepokorny skrzydłowy i pijany bramkarz

Również historia polskiej piłki nożnej zna tragiczne i smutne przypadki złamanych karier. Stanisław Terlecki, genialny lewoskrzydłowy, nigdy nie rozwinął do końca swego potencjału przez… niewyparzony język i konflikty z władzą.

Pierwsze kroki Terlecki stawiał w Stali Warszawa. Potem przeniósł się do Gwardii, żeby w 1975 roku wylądować w ŁKS-ie. Już wtedy uważano go za jednego z najbardziej utalentowanych polskich zawodników. Rok później zadebiutował w reprezentacji. Marzył o wyjeździe na mistrzostwa świata do Argentyny, jednak w ostatnim meczu ligowym z Polonią Bytom doznał kontuzji kolana. Mimo szybkiej rehabilitacji Jacek Gmoch nie powołał młodego piłkarza na turniej.

Terlecki został w kraju. Rozgoryczony, podczas rozmowy w studiu telewizyjnym przed inauguracyjnym meczem reprezentacji Polski z RFN nie liczył się ze słowami. Bez zastanowienia palnął: „Jak świat światem, Niemiec nie będzie dla Polaka bratem”. Była to pierwsza zapowiedź jego późniejszych kłopotów spowodowanych nieprzemyślanymi wypowiedziami.

Stanisława Terleckiego uważano za jednego z najlepszych polskich piłkarzy. Mimo to nie było mu dane grać w reprezentacji, która w latach 70. i 80. przeżywała swoją złotą erę.

Stanisława Terleckiego uważano za jednego z najlepszych polskich piłkarzy. Mimo to nie było mu dane grać w reprezentacji, która w latach 70. i 80. przeżywała swoją złotą erę.

Jego kariera w kadrze skończyła się w 1980 roku po słynnej „aferze na Okęciu”. Wraz ze Zbigniewem Bońkiem i Władysławem Żmudą wstawił się za bramkarzem Józefem Młynarczykiem, który upił się przed wylotem na zgrupowanie we Włoszech. PZPN za karę zawiesił całą czwórkę. Zostali odsunięci od gry w drużynie narodowej.

Trzej koledzy Terleckiego pokajali się, licząc na złagodzenie „wyroku”. Tylko Stanisław, znany z opozycyjnych poglądów, nie przeprosił. I już nigdy nie zagrał w reprezentacji. W 1983 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie w Cosmosie Nowy Jork biegał po boisku razem z Pele, Franzem Beckenbauerem czy Johanem Neskeensem. Trzy lata później wrócił do kraju, ale droga do drużyny narodowej była dla niego zamknięta.

Niemiecki kamikadze zostaje trenerem

Dzięki swojemu ojcu Jürgen Klopp od najmłodszych lat miał kontakt ze sportem. Rodzic zaszczepił w nim miłość do piłki nożnej, dlatego Niemiec postanowił poświęcić się tej dyscyplinie.

Karierę zaczął od gry w lokalnych klubach, a szerszej publiczności zaprezentował się dopiero w 1990 roku, kiedy w wieku 23 lat zadebiutował w 2. Bundeslidze w barwach FSV Mainz. Klopp był zawodnikiem tego klubu przez 11 lat, zaczynał jako napastnik, potem pomocnikiem, żeby na końcu grać w obronie.

Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę „Jürgen Klopp. Robimy hałas" wydaną nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę „Jürgen Klopp. Robimy hałas” wydaną nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Po kilku nieudanych meczach w 2001 roku drużynie groził spadek do niższej ligi. Działacze zatrudniali kolejnych szkoleniowców, jednak żaden nie potrafił znaleźć sposobu na ożywienie zespołu. Zdesperowani prezesi wpadli na szalony pomysł. Stwierdzili, że trenerem powinien zostać… ich zawodnik. „»Kloppo będzie naszym trenerem«. Wszyscy przy stoliku wybuchli śmiechem. Nie wytrzymali. Nazajutrz zaczęli naśmiewać się z nas w gazetach.” – tak reakcję dziennikarzy na ogłoszenie tej decyzji opisuje w swojej książce Honigstein.

Wszyscy byli zaskoczeni, nawet sam Klopp. Po latach stwierdził, że tamta decyzja nie była zbyt przemyślana. „Przyjęcie tej pracy porównałbym do misji kamikadze” – przyznał Klopp dziesięć lat później w wywiadzie dla spox.com. „Miałem w głowie tylko jedno pytanie: »Co zrobić, żebyśmy przestali przegrywać?«”. Bardzo niechętnie opróżnił swoją szafkę w szatni i przeniósł się do gabinetu trenera.

Jak pokazał czas, była to jedna z najlepszych decyzji w życiu Jürgena Kloppa. Były piłkarz szybko znalazł wspólny język z drużyną i w sezonie 2003/2004 awansował do 1. Bundesligi. Potem nastąpiło pasmo sukcesów z Borussią Dortmund i przejście do jednej z najlepszych angielskich drużyn FC Liverpoolu. Jak widać niekiedy jedna złamana kariera może doprowadzić do kolejnej – tym razem udanej.

Źródła:

  1. R. Honigstein, Jürgen Klopp. Robimy hałas, Wydawnictwo Znak Horyzont 2018.
  2. D. A. Maradona, El Diego, Wydawnictwo Zysk i S-ka 2005.
  3. P. Merson, Jak nie być profesjonalnym piłkarzem, Dom wydawniczy Rebis 2012.
  4. S. Terlecki, R. Nahorny, Pele, Boniek i ja, Wydawnictwo Zysk i S-ka 2006

 

Zobacz również

Historia najnowsza

Paralotnią do gwiazd?

Jak wysoko można się wznieść bez rakiety? Wysoko. Brutalnie przekonała się o tym polsko-niemiecka paralotniarka, którą prąd powietrzny poniósł niemal do gwiazd.

23 sierpnia 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Zimna wojna

Jerzy Kukuczka – biografia

Osiągnięcia Kukuczki rozsławiły go na całym świecie. Na szczyty gór zmierzał trasami trudnymi lub wcześniej w ogóle nieznanymi. Zginął, robiąc to, co kochał.

26 listopada 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

Igrzyska za drutem kolczastym. Pod nosem Niemców więźniowie obozów zorganizowali dwie olimpiady!

Niedożywieni i osłabieni skakali karną żabką, grali w siatkówkę i biegali na „setkę”. Zmagania sportowe miały im dać, choć namiastkę normalności. Komu? Więźniom obozów jenieckich,...

22 października 2020 | Autorzy: Tomek Sowa

Dwudziestolecie międzywojenne

Historia braci Dassler

Podczas II wojny światowej duże i małe niemieckie przedsiębiorstwa stały się trybikami w hitlerowskiej machinie terroru. Nie inaczej było w przypadku pewnych producentów sportowego obuwia,...

11 października 2020 | Autorzy: Tomek Sowa

Historia najnowsza

Bajońskie sumy? Bez żartów. Sprawdź, ile jeszcze do niedawna zarabiali piłkarze

Kwoty rzędu kilkudziesięciu milionów euro za sezon na kontach gwiazd piłki nożnej nikogo już chyba nie dziwią. Ale nie zawsze piłkarze opływali w luksusy. Zanim...

19 października 2018 | Autorzy: Maria Procner

Zimna wojna

Ilu piłkarzy uciekło z PRL-u?

Ucieczki sportowców z krajów komunistycznych na Zachód były problemem wspólnym dla wszystkich „demoludów”. Dotyczyło to, oczywiście, również polskich piłkarzy. Dzięki badaniom Sebastiana Pilarskiego poznaliśmy skalę...

18 lipca 2015 | Autorzy: Roman Sidorski

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.