Ich rodzinne strony praktycznie przestały dla nich istnieć, utopione we krwi, żalu i pożodze. One, choć z Wołynia zostały brutalnie wyrwane, nadal mają go głęboko w sercach. Ich opowieści nie da się zapomnieć.
Nie ma słów, które mogłyby oddać gehennę, przez którą przeszły kobiety z Wołynia. Były tropione, bite, gwałcone, zabijane. W środku nocy, z małymi dziećmi na rękach, musiały uciekać przed straszliwą śmiercią. A drogę oświetlały im łuny pożarów. Kobiety, które przeszły przez to piekło, zostały na zawsze naznaczone piętnem Wołynia.
W swojej najnowszej książce Anna Herbich poprosiła dziewięć z nich, aby podzieliły się z nią swoimi wspomnieniami. Bohaterkami jej opowieści są Wołynianki. Wyjątkowe kobiety, na które siedemdziesiąt pięć lat temu wydano wyrok śmierci. Ale mimo to przetrwały. I żyją do dziś, żeby dać świadectwo.
Ale Wołyń to nie tylko krew i nie tylko cierpienie. To także na wpół mityczna kresowa kraina. Kraina szczęśliwego dzieciństwa. To lasy, łąki, rzeki, malownicze wioski i chutory. Kwitnące sady, ule, jarmarki. Pachnący chleb. Stojące obok siebie kościoły, cerkwie i synagogi. To wspaniały, bujny świat, który raptownie przestał istnieć. Świat, do którego nie ma powrotu. W opowieściach bohaterek tej książki jest wszystko. Miłość i nienawiść. Cierpienie i szczęście. Gniew, rozpacz i nadzieja. Całe ludzkie życie.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.