Libido nie lubi hipokryzji. Surowej wiktoriańskiej moralności i amerykańskiej pruderii towarzyszy więc armia kilkuset tysięcy prostytutek i kilkudziesięciu tysięcy domów publicznych. A wśród nich ten najsłynniejszy - Everleigh Club w Chicago. Żądnych wrażeń zapraszamy do najdroższego burdelu przełomu XIX i XX wieku!
Na początek za samo wejście, bagatela 50 dolarów. Tak, wiem, że to więcej niż przeciętna miesięczna pensja, ale nie będzie pan żałował ani jednego centa. Do wyboru jest 30 dam, ale ostrzegam, że u większości obowiązują wcześniejsze zapisy. Emma? To wydatek 250 dolarów, oczywiście jeśli będzie po bożemu, za francuskie fantazje trzeba zapłacić dwa razy więcej. Coś jeszcze? Butelka szampana do pokoju? 700 dolarów w sumie. Płatność wyłącznie czekiem! Tak, na Utopia Novelty Company, to na pewno nie zaniepokoi pana żony.
Poniżać to my, a nie nas
W prawdziwych życiorysach sióstr Ady i Minny Everleigh nie zgadza się absolutnie nic z tym, co same lubią o sobie opowiadać. Nie wywodzą się z bogatych domów, nie są wykształcone, nigdy nie wyszły za mąż, więc również nie były przez swoich mężów bite i nie mogły od nich uciec, skoro domniemani małżonkowie wcale nie istnieli.
Mają 10 lat więcej niż się przyznają i oczywiście nigdy nie nazywały się Everleigh – do przyjęcia pretensjonalnego „arystokratycznego” nazwiska zainspirowała je babcia, kończąca swoje listy do sióstr zwrotem „Everly Yours”. Jedyne co jest pewne to to, że doskonale odgadują o czym marzą mężczyźni. I mają mocne postanowienie: doskonale na tej wiedzy zarobić. A tego na pewno nie da się osiągnąć na prowincji. Jak pisze Diane Ducret w swojej książce Kobiety mafii:
One nie będą się puszczały za grosze. Albo zbiją majątek i będą wykorzystywać mężczyzn, czołgających się u ich stóp, albo niczego nie osiągną. Muszą poszukać metropolii. Miasta, które dynamicznie się rozwija.
Zgromadzone przez lata, zarobione własnym ciałem oszczędności inwestują więc w zakup gmachu przy 2131–2133 South Dearborn Street w chicagowskiej dzielnicy czerwonych latarni The Levee. Ale ten dom schadzek będzie zupełnie inny niż wszystko, co ma da zaproponowania szemrana okolica.
Po wielomiesięcznym, koszmarnie drogim remoncie, wnętrza onieśmielają przepychem: perskie dywany, mahoniowe rzeźby, złote spluwaczki, a w głównym salonie olbrzymia fontanna i pozłacane pianino za 15 000 dolarów (według dzisiejszych cen warte około miliona złotych). Przed (albo po – wedle uznania) doznaniami cielesnymi goście mogą odpocząć w doskonałej restauracji, wystrojem przypominającym słynne wagony Pullmana, w starannie wyposażonej biblioteczce albo w małej galerii sztuki. Dopiero na piętrze na ekskluzywnych gości czekają dyskretne, dźwiękoszczelne, tematyczne apartamenty – do wyboru pokój chiński, perski, egipski, japoński, turecki, 1000 luster i dziesiątki innych.
Bądźcie dumne i szczęśliwe z tego, co robicie!
Ale najważniejszy wabik to trzydzieści starannie wyselekcjonowanych „motylków”. Przejście castingu u „Cesarzowych zła” to marzenie wszystkich dziewczyn z branży. Ada i Minna zrywają z pedagogiką wstydu – „dziewczyny mają być dumne z tego, że należą do klubu Everleigh”.
Oprócz pięknej twarzy i świetnej figury, mają więc własne, wyrobione zdanie na wszystkie aktualne tematy, świetnie znają się na literaturze i z pamięci recytują ulubione wiersze. „Kontemplacja rozkoszy znaczy więcej niż sama rozkosz” – brzmi siostrzane motto, które wbijają do głowy swoim pracownicom.
Dziewczyny są zawsze ubrane w wieczorowe suknie, drogą biżuterię i używają najlepszych perfum. Wszystkie są również zachęcane do depilacji, ponieważ w domu mężczyźni zazwyczaj pozbawieni są tej przyjemności. „Mężczyzna zachowuje się jak dżentelmen, dopiero, gdy jest odpowiednio traktowany” – instruuje „motylki” Minna, ucząc je cierpliwości i szacunku do klientów. Tu nie trafia byle kto, zasobność portfela jest zaporą eliminującą brutali i prostaków, przy czym, jak brutalnie dodaje burdelmama: „Cokolwiek by się działo w pokojach, nie ma miejsca na łzy”. Najlepszym dziewczynom siostry Everleigh płacą naprawdę świetne pieniądze – po 400 dolarów tygodniowo, czyli dziesięć razy więcej niż mogłyby zarobić na ulicy i kilkadziesiąt razy więcej niż wynoszą dochody kobiet pracujących w sklepie.
Cenisz dobre dziennikarstwo?
Nowy przybytek rozkoszy wymaga intensywnej i pomysłowej promocji. Furorę robią przejażdżki po Chicago specjalnym otwartym powozem, podczas których jeden z „motylków” dyskretnym, acz jednoznacznym ruchem prezentuje swoje wdzięki przypadkowym przechodniom.
Prawdziwym jednak strzałem w dziesiątkę są darmowe wejściówki dla dziennikarzy. „Minna i Ada Everleigh są dla zmysłów tym, czym Chrystus był dla chrześcijaństwa” – ekscytuje się znany chicagowski dziennikarz, Jack Lait. Tymczasem naczelny „Chicago Tribune” rozpaczliwie poszukuje reportera, który mógłby zrelacjonować dla gazety wielki pożar. Po nieudanych próbach namierzenia kogokolwiek w redakcji i w domach, wykonuje telefon do Everleigh Club z dramatycznym pytaniem czy jest tam któryś z jego dziennikarzy. Ada Everleigh odpowiada rzeczowo: „A którego mam poprosić?” Nic dziwnego, że w prasowych relacjach roi się od zachwytów nad życiem kulturalnym klubu.
Ekskluzywny burdel starają się omijać za to politycy – obecność w takim miejscu mogłaby przecież doszczętnie zrujnować reputację! Nie przeszkadza im to oczywiście brać sowitych łapówek za przymykanie oka na wstydliwy proceder – sam jeden John Coughlin, radny z dzielnicy, kosztuje siostry 20 000 dolarów rocznie. Olbrzymie dochody pozwalają jednak bez problemu zbilansować budżet, a znani goście klubu dodają mu prestiżu.
Gdy do Stanów Zjednoczonych przybywa z wizytą brat niemieckiego cesarza, Henryk Hohenzollern, lekceważy on wszystkie oficjalne punkty programu i każe od razu wieźć się do sióstr Everleigh z Chicago. Jaskrawy to dowód, że sława klubu przekroczyła już Atlantyk! Księcia szczególnie zachwyci możliwość wypicia szampana z kobiecego pantofelka – dziewczęta widzą w tym geście przejaw europejskiej galanterii.
Innym znanym gościem klubu jest pierwszy czarnoskóry mistrz świata w boksie, Jack Johnson, któremu jednak, ze względów rasowych, siostry muszą odmówić możliwości skorzystania z usług „motylków”. Delektując się alkoholem w salonie, zdoła on jednak zbałamucić aż pięć dziewcząt, które następnie zaczną się z nim spotykać poza klubem. Za co zresztą zapłacą posadą.
Za dnia protesty, w nocy uciechy
Klubowi nie brakuje oczywiście wpływowych wrogów, zwłaszcza w kręgu duchowieństwa i moralizatorów. Zdarzają się naloty obrońców kobiecej czci. Jak pisze w Kobietach mafii Diane Ducret:
Pewien głosiciel dobrej nowiny pada na klęczki przed satynową spódnicą jednej z dziewcząt i zaklina na Wszechmocnego, by porzuciła występek, co wywołuje wesołość jej koleżanek.
Sytuację ratuje Minna, która grzecznie wyjaśnia grupce protestujących, że dziewczęta może bywają nieco wulgarne, ale przynajmniej nie są hipokrytkami. Strzał jest celny! Rejtan pruderii czym prędzej wstaje z kolan, zapewne należy do licznego grona mężczyzn – obrońców kobiecej czci za dnia i seksualnych drapieżników w nocy.
Wkrótce Everleigh Club bierze na swój celownik Rodney „Gipsy” Smith – „posłaniec Boży” z cygańskiego namiotu. Charyzmatyczny religijny lider gromadzi tysiąc dwustu wiernych, którzy wiecują pod drzwiami luksusowego domu schadzek. Może nie jest to jeszcze zagrożenie linczem, ale atmosfera jest bardzo napięta.
Incydenty nasilają się. Burmistrz Chicago, nastawiony najpierw sceptycznie do walki z prostytucją, zmuszony jest zająć wyraźnie stanowisko, zwłaszcza, że na mieście szepcze się o morderstwie w pobliżu klubu, którego sprawczyniami miały być podopieczne sióstr Everleigh. Burmistrz Harrison wydaje więc decyzję o zamknięciu flagowego okrętu seksbiznesu. W ciągu dwóch następnych lat zlikwiduje kolejnych kilkaset burdeli, a prostytucja zacznie być karana więzieniem.
Dobrze się bawiliśmy, prawda?
Problem oczywiście nie zniknie. Amatorzy cielesnych uciech szybko przeniosą się do podziemia, kontrolowanego przez rosnące w siłę chicagowskie gangi. W takiej rzeczywistości nie ma już jednak miejsca dla branżowych artystek. Minna i Ada Everleigh żegnają się z Chicago bez żalu – w ciągu dziesięciu lat zbiły prawdziwą fortunę, szacowaną na osiem milionów dolarów.
W ostatnią noc najdroższe alkohole leją się strumieniami, co chwilę kolejne pary znikają na piętrze, a wszystkim puszczają już ostatnie hamulce. Wystrojona w najbardziej wykwintną suknię Minna wspina się na krzesło i wygłasza okolicznościowy toast: „Moi drodzy, dobrze się tu bawiliśmy, prawda? Zamykam ten burdel i wychodzę stąd z uśmiechem na twarzy” – dodaje, słysząc, że do drzwi łomoczą już policjanci.
Klubu Everleigh już nie ma, ale siostry kontynuują swoją odyseję. Jak pisze Diane Ducret:
Cesarzowe zła, bogatsze niż swoi najlepsi klienci, udają się na Wschodnie Wybrzeże z walizami wypchanymi gotówką. Docierają do Nowego Jorku, gdzie – po raz kolejny – zaczną od nowa.
Tym razem nie będzie to jednak burdel, ale… Klub Czytelnika. Ciesząc się ludzkim szacunkiem, miłośniczki literatury dożyją w zdrowiu i bogactwie sędziwego wieku: Minna osiemdziesięciu dwóch, a Ada – dziewięćdziesięciu sześciu lat.
Bibliografia:
- Barbara Pietkiewicz, Domy upadłe, Polityka 10/2016.
- Diane Ducret, Kobiety mafii, Znak Horyzont 2017.
- Karen Abbott, Sin in the Second City: Madams, Ministers, Playboys, and the Battle for America’s Soul, Random House 2007
- Nina Renata Aron, Meet the sisters who ran ‘the most famous and luxurious house of prostitution in the country, timeline.com.
- Tomasz Borejza, Everleigh Club – siedlisko rozpusty, Onet.pl.
KOMENTARZE (4)
Szkarłatne siostry przynajmniej dbały o swoje „motylki” zapewniały edukację i opiekę medyczną ?
@Gąska: Trudno się z tym nie zgodzić – im wyższy poziom „motylków”, tym więcej klientów z „wyżyn”. Nie robiły tego zatem z dobrego serca ;)
Świetny artykuł, i szczery podziw z mojej strony, dla tych pań „szefowych” biznesu, którego projekt i realizacja, (jak na tamte czasy) wymagały silnego, przebojowego charakteru i samodyscypliny, a przede wszystkim chłodnych i rzeczowych kalkulacji.
Chętnie przeczytałbym książkę na ten temat, w pełnym formacie. Ale nie wiem, czy takowa publikacja w ogóle istnieje.
Lezka sie w oku zakrecila…