Magnetyczna uwodzicielka, wcielenie szatana, wampir. Współcześni i potomni nie szczędzili jej tych „pieszczotliwych” określeń. Kim była tajemnicza Xawera i jaką rolę odegrała w życiu narodowego wieszcza?
Zdecydowanie nie można jej zaliczyć do rzędu XIX-wiecznych piękności. Podobno nie była nawet ładna. Przeciwnie, jak pisze Maryla Wolska:
Chuda, niepokaźna (…) o smagłej, niby cygańskiej urodzie, (…) cokolwiek “mal faite”, jakby lekko ułomna i tak niska, że siadając do fortepianu kładła na krześle stos nut, aby sięgnąć wygodnie klawiszy.
Ale czy rzeczywiście kobieta, która wprowadziła do domu Mickiewiczów niezgodę, zamęt i strach mogła być tak niepozorna? Znane są dwa konterfekty Deybel znajdujące się dziś w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Jeden z nich przedstawia młodą korpulentną dziewczynę o pięknych blond włosach i nieco ordynarnych rysach. Na drugim Xawera to już ciemnowłosa matrona o pociągłej, przeciętnej twarzy. Czy owa zmiana to wynik nieubłaganego upływu czasu czy szatańska zdolność metamorfozy?
Demoniczna guwernantka
Historia znajomości Xawery Deybel i Adama Mickiewicza sięga 1842 roku. We francuskim domu Mickiewiczów nastąpił wówczas okres względnej stabilizacji. Chociaż przy chorej psychicznie żonie trudno mówić o błogim i spokojnym pożyciu. W Paryżu pojawił się jednak Andrzej Towiański. Mistrz, który w tajemniczy sposób „uzdrowił” szaloną Celinę, a samego Mickiewicza wciągnął do założonej przez siebie sekty.
Niezbyt dobrani małżonkowie, zwróceni teraz oboje w stronę mistycyzmu i „towianizmu”, odbudowywali powoli swoje relacje na gruncie „międzypłciowej spółki bratniej” i – nieco mniejszego, ale jednak! – powinowactwa dusz.
Wtedy jednak pojawiła się Ona. Anna Józefa Maria Deybel, zwana Xawerą. Nie wydawała się Celinie zagrożeniem. Nic nie podejrzewając, przyjęła ona kobietę pod swój dach w roli guwernantki, oddając jej w opiekę młodych Mickiewiczów. Jak pisze Joanna Puchalska w książce Bo to złe kobiety były. Intrygantki i diablice dobrą rekomendację w emigracyjnym środowisku zapewniła Deybel reputacja rodziców, prowadzących pensję dla panien w Wilnie.
Niewinnie wyglądająca tutorka (zapamiętana przez pamiętnikarzy epoki ze wzruszającego wykonania Słowiczku mój na melodię skomponowaną przez samego pana domu), gdy wchodziła do gabinetu poety nie okazywała się już tak delikatnym dziewczątkiem. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby kochający kobiece wdzięki romantyk stracił głowę, a rodzinny spokój Mickiewiczów legł w gruzach…
Oczy nierządnicy
O niesamowitych piwnych oczach Xawery krążyły plotki w całym Paryżu. Sam Towiański miał kazać kobiecie zasłaniać twarz podczas wspólnych rozmów. Czego mógł się obawiać Mistrz, którego słuchała z zapartym tchem niemal cała polska emigracja? O autentycznym niebezpieczeństwie, jakie czyhało na patrzących w oczy Deybel, świadczy na przykład relacja Zofii Szymanowskiej, siostry Celiny:
(…) siostra moja poprowadziła mię do przeznaczonego dla mnie pokoju; był on na górze, nad jej pokojem. Mając iść na schody, rzuciłam okiem w górę i zobaczyłam na przedsionku stojącą kobietę z dzieckiem na ręku; spotkałam wzrok tej kobiety, utkwiony we mnie z siłą tak przenikającą, że uczułam niepokój jakiś, ze wstrętem dla tej kobiety połączony. (…) pomimo wstrętu, jaki obudził we mnie widok Ksawery, (…) podałam jej rękę szczerze.
Deybel omotała Mickiewicza. Jak opisywał Władysław Bełza, gdy schorowana Celina siedziała w domu i karmiła kolejne nowo narodzone dziecko, Xawera towarzyszyła Mickiewiczowi we wszystkich pielgrzymkach. Tylko ona była w stanie wywołać w poecie stan uniesienia twórczego. Nie wiadomo jednak co było skutkiem, a co przyczyną; czy mistyczne upojenia dwojga kochanków miały prowadzić do uduchowiania się ich ciał, czy odwrotnie – to dusze się ucieleśniały. Ważne, że skutkowało.
Deybel zaczęła z nagła odgrywać rolę prawowitej małżonki poety, podczas gdy Celina zeszła do roli nałożnicy. Uznana również za wyższą duchem, Xawera została członkinią sekty towiańskiego – Koła Sprawy Bożej – trzy miesiące wcześniej niż Pani Mickiewicz, od razu zajmując jedną z najwyższych pozycji w elitarnej egzekutywie zwanej Zastępem Pańskim. Jak można przeczytać w książce Bo to złe kobiety były. Intrygantki i diablice:
(…) udzielała się bardzo aktywnie, miewała widzenia i ekstazy i zawsze była gotowa do mistycznych wzlotów. To ona w uniesieniu ducha widziała wokół głowy Mistrza dwanaście gwiazd, podczas gdy Gutt zobaczył ich siedem, a Mickiewicz zaledwie trzy czy wręcz jedną. Towiański nazwał ją Księżniczką Izraelską, bowiem wszystko, co wiązało się z Izraelem, posiadało dla Mistrza wartość – oznaczało duchową dojrzałość. Dla Swedenborga „Izrael” oznaczał ludzi żyjących według boskiego planu, u Towiańskiego była to duchowa nazwa narodów powołanych do wejścia w epokę wyższą. Celina otrzymała miano „Stary Izrael”.
Uznana przez Towiańskiego za archanielicę Sprawy, zdradziła go. Gdy doszło do rozłamu w Kole, stanęła po stronie Mickiewicza pogłębiając siłę wzajemnych nieporozumień. Mimo obłąkańczych starań Celiny aby nawrócić męża, serce romantyka pozostało pod przemożnym urokiem magnetycznego spojrzenia tajemniczej księżniczki…
Księżniczka erotycznego kręgu
„Ksawera, księżniczka izraelska, do wielkich przeznaczeń gotowana, dziś w spółce z Piekłem na zabicie chrześcijaństwa. Magnetyzmem kusi, podbija” – miał mówić o Deybel Towiański. Kobieta nie tylko stanowiła ośrodek miłosnego trójkąta w domu Mickiewiczów, ale w samym Kole tworzyła erotyczne wieloboki. Dwóch braci chciało się z nią żenić, inni – szaleli z pożądania i namiętności.
Chociaż pokusa fizyczna, jaką wzbudzała Deybel wśród „samotnych mężczyzn” paryskiej emigracji, nie wydaje się niczym dziwnym – niepokoi fakt czerpania przez Xawerę wręcz perwersyjnej przyjemności z magnetyzowania swym urokiem. Uwodziła, kokietowała, wywoływała uczucia. Nieraz twórcze, nieraz niszczące – ale zawsze żarliwe. „Bestia, towianica Deybel” – pisał o niej Lenartowicz. Słowacki układał złośliwe rymowanki. Ale żaden z nich nie był wobec niej obojętny, skoro nazwiska jej nie przemilczał.
Przeklęta ladacznica?
Efekt lawirowań towiańskiej diablicy? Wykreślenie jej z oficjalnych kalendarzyków sług Sprawy Bożej oraz obłożenie klątwą. Deybel, nie robiąc sobie jednak nic z ciskanych na nią gromów, postanowiła się w końcu ustatkować. Pani Mickiewicz umarła i poeta był nareszcie wolny. Xawera jednak nie przewidziała dwóch rzeczy. Po pierwsze, że Celina po śmierci zyska w oczach męża prawo do miana żony idealnej, po drugie – że wieszcz szybko podąży w ślad za zmarłą. W końcu wszystkie historie kończą się albo ślubem, albo pogrzebem, lub – jak w tym przypadku – i jednym, i drugim.
Spektakularny żywot Xawery zakończył się zatem niezbyt spektakularnym finałem. Zamiast za Mickiewicza, wyszła za zwykłego paryskiego komisarza. Ten pozostawił ją z rozlicznym potomstwem w nędzy tak strasznej, że musiała żebrać u prawych dzieci swojego kochanka. Chociaż nie był to widowiskowy koniec, z pewnością jednak nie należał do zwyczajnych.
Zatarto niemal wszystkie ślady świadczące o związku Xawery z polskim wieszczem. Pytanie brzmi: czy chodziło wyłącznie o próbę utrzymania nieskazitelnego wizerunku ojca i czołowego twórcy romantyzmu? W przypadku innych miłośnic, Wereszczakówny, Ankwiczówny czy Sobańskiej, tylu starań nie poczyniono. Ksawera różniła się jednak od pozostałych przyjaciółek Mickiewicza. Zostawiła potomka. Nadgorliwość Władysława i Marii, by zniszczyć wszelkie świadectwa jej obecności w życiu ojca, pozwala snuć domysły, że było to dziecko poety.
Dla Marii Goreckiej, córki Mickiewicza, najwłaściwszym miejscem dla Deybel byłoby więzienie Saint-Lazare: dom zsyłki prostytutek i nierządnic. Według Towiańskiego ta niepozorna szatynka już za życia „szatanem została”, i nie miał on na myśli tylko historii Mickiewiczów. Jednak to przede wszystkim na pożyciu rodzinnym wieszcza odcisnęła Xawera niezatarte piętno. Doprowadziła jego żonę do pogłębionego obłędu, skłóciła go z przyjaciółmi i zszargała mu opinię.
– To (…) ty go zgubiłaś. Przywiodłaś do upadku. Ledwo tam postała Twoja noga. Twoja to wina. (…) Dobiłaś go, Xawero. A mnie – zdradziłaś. (…)
– A jeśli tak mi było przeznaczone? Skąd wiedziałeś, że jestem księżniczką izraelską i jaka jest moja dola? (…) Potem wykląłeś mnie. Straszyłeś największymi nieszczęściami. Cieszyłeś się, kiedy to się sprawdzało. Może nie? Powiedziałeś, że jak moje ciało nie znajdzie grobu, tak nie spocznie mój skołatany duch.
Dotąd nie odnaleziono grobu Księżniczki. Kto wie czy i po śmierci nie dosięgło jej przekleństwo Mistrza?
Bibliografia:
- Kaleta Roman, Sensacje z dawnych lat, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2009.
- Komierowska Zofia, Dziennik, „Bluszcz” 1888 nr 2.
- Kon Paweł, Kim była Ksawera Deybel?, „Kurier Wileński” 1929 nr 149.
- Koper Sławomir, Księżniczka izraelska [w:] tegoż, Kobiety w życiu Mickiewicza, Bellona-Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2010.
- Koropeckyj Roman, Adam Mickiewicz: życie romantyka, przeł. Glasenapp Małgorzata, WAB, Warszawa 2013.
- Kossak K. Ewa, Boskie diabły, Czytelnik, Warszawa 1996.
- Pigoń Stanisław, Jeszcze o Ksawerze Deybel, „Kurier Warszawski” 1930 nr 230.
- Puchalska Joanna, Tajemnicza Xawera, [w:] tejże, Bo to złe kobiety były. Intrygantki i diablice, Fronda, Warszawa 2017.
- Rutkowski Krzysztof, Miejsce Xawery Deybel w rodzinie Mickiewiczów, [w:] Tajemnice Mickiewicza, pod red. Marty Zielińskiej, IBL PAN, Warszawa 1998.
- Samborska-Kukuć Dorota, Wileńskie ślady Ksawery Deybel, „Teksty Drugie” 2013, nr 6.
- Stochmal Małgorzata, Jeszcze raz o wątku erotycznym w Kole Sprawy Bożej, Acta Universitatis Wratislaviensis 2008, no 3094.
- Urbankowski Bohdan, Adam Mickiewicz: tajemnice wiary, miłości i śmierci, Zysk i S-ka, Poznań 2016.
- Wolska Maryla, Ujejski o Ksawerze Deybel, „Myśl Narodowa” 1830 nr 3.
- Żeleński-Boy Tadeusz, Brązownicy i inne szkice o Mickiewiczu, PIW, Warszawa 1956.
KOMENTARZE (9)
Demoniczna kochanka o hipnotyzującym spojrzeniu, w dodatku obłożona klątwą… brzmi jak idealna kobieta dla romantycznego poety. Ciekawe, jakie to rymowanki pisał o niej Słowacki… ;)
Juliusz Słowacki
„Chór duchów izraelskich” (fragment)
Nu a [niewielka]
Pani Dejbelka
Ta chodzi
I [uwodzi]
Bez [węża],
Gdy Pan Bóg spuści męża.
To bodaj jedynie słowa, które Wiecznie Drugi Wieszcz napisał o Ksawerze. Cały wiersz jest panfletem na Koło Sprawy Bożej.:)
Kto by podejrzewał taką historię, patrząc na pomnik Adama Mickiewicza na Rynku Głównym w Krakowie? ;)
Oj, bardzo tendencyjny artykuł. Tak się składa, że czytałem wiele, wiele książek o Mickiewiczu i towiańczykach (dwukrotnie więcej, niż jest w bibliografii tego tekstu). Nie wiemy, czy czerpała „perwersyjną przyjemność” z zalotów członków Koła, żadne źródło o tym nie poświadcza. Sugestie, że wpędziła naszego wieszcza do grobu, są naprawdę niesmaczne – w momencie śmierci byli już kochankowie mieli ze sobą wyłącznie listowny kontakt i dzieliło ich kilka tysięcy kilometrów. Nie wiadomo również, dlaczego dokładnie się ze sobą rozstali – czy ona nie miała już dość bycia „tą drugą” i fatalnej opinii, jaka do niej przylgnęła? A może wiedziała, że dla takiego człowieka jak Mickiewicz żadna kobieta nigdy nie będzie pierwsza? Być może nigdy się nie dowiemy…
I Ksawera wcale nie „skłóciła go z przyjaciółmi i zszargała mu opinię”, był to jedynie efekt działań w Kole Sprawy Bożej. Znajomi stwierdzili po prostu, że Adam zwariował na starość. Romans nikogo nie dziwił, poeta znany był ze swojej słabości do płci pięknej.
Nie wiemy, jaka naprawdę była Anna Deybel. Nie zachowały się żadne jej słowa, żadne zapiski, listy. Dopisywanie do garstki faktów jej rzekomej „demoniczności” (która to łatka, nawiasem mówiąc, przylgnęła do niej przez złą opinię Koła Sprawy Bożej, a później przez oszczerstwa dzieci Mickiewiczów) jest niesprawiedliwe i nie przystoi tak poważnej stronie. Następnym razem prosimy o bardziej wyważony wydźwięk artykułów.
@Robert Kowalski: Szanowny Panie, nie zgadzam się z Pana opinią. Ja również wiele o Mickiewiczu przeczytałam i bardzo długo prowadziłam badania nad tamtym okresem, mając dostęp do wielu rękopisów i niewydanych dotąd listów. Stwierdzenie, że Mickiewicz po prostu „zwariował na starość” to właśnie niepoważna teza, a zarzuca Pan brak powagi moim tezom. Xawera Deybel odgrywała ogromną rolę w Kole Sprawy Bożej i była jedną z inicjatorek rozłamu. Odsyłam do bibliografii umieszczonej pod artykułem, przede wszystkim świadectw z tamtej epoki osób bezpośrednio zaangażowanych w wydarzenia: siostry Celiny Szymanowskiej czy samego Towiańskiego. Pozdrawiam.
Szanowna Pani, stwierdzenie „zwariował na starość” to uproszczenie opinii, która krążyła wśród niemal wszystkich znajomych i przyjaciół Mickiewicza (proszę zwrócić uwagę, że napisałem „Znajomi stwierdzili po prostu, że Adam zwariował na starość.”, nie jest to moja teza). Ci sami znajomi nadzwyczaj powściągliwie wypowiadali się na temat romansu poety, jeśli w ogóle.
Nie przeczę, że Ksawera „odgrywała ogromną rolę w Kole Sprawy Bożej i była jedną z inicjatorek rozłamu”. Polemizuję tylko z demonizowaniem tej osoby, które opiera Pani, jak sama Pani przyznała, na świadectwach Zofii Szymanowskiej i Towiańskiego. Zofii nie można uznać za osobę bezstronną – jako siostra Celiny, a więc zdradzanej żony, miała w pełni uzasadnione prawo nie darzyć afektem panny Deybel i potępiać jej związek z wieszczem. Poza tym fragmenty zapisków panny Zofii dotyczące Ksawery zostały zniszczone przez dzieci Mickiewicza, więc nie możemy dziś stwierdzić, co dokładnie napisała młodsza Szymanowska.
Co do Andrzeja Towiańskiego, jego zarzuty w stosunku do Deybel były bardzo mętne (jak większość jego zapisków). Wspominał jej „demoniczność”, wzrok, którego nawet on nie potrafił znieść, i wprowadzenie do bractwa „rozprzężenia”. Wypisywał, jak to Ferdynand Gutt, zamiast o sprawach ducha, rozprawia ciągle o urodzie siostry Deybel, a Stefan Zan chciał pojąć ją za żonę. Pamiętajmy jednak o dwóch sprawach. Po pierwsze, brak tu konkretnych zarzutów o to, co Ksawera zrobiła, a bardziej jest mowa o jej wpływie na innych i jej – z braku lepszego słowa – aurze. Towiański pragnął (w uproszczeniu) stworzyć grupę o czysto „duchowym” podejściu do życia, a rozmaici towiańczycy płonący z pożądania do młodej dziewczyny raczej się w to nie wpisywali. W tamtych czasach modne były teorie o mesmeryzmie i hipnozie – i taki też wpływ na mężczyzn przypisywał Ksawerze Towiański. Zresztą nie wahał się on przed demonizowaniem każdego, kto mu się sprzeciwił, w tym Mickiewicza.
Proszę nie brać mojej krytyki osobiście – Pani artykuł jest dobrze przygotowany merytorycznie i dobrze się go czyta. Problem dla mnie stanowią takie fragmenty jak chociażby:
„Chociaż pokusa fizyczna, jaką wzbudzała Deybel wśród „samotnych mężczyzn” paryskiej emigracji, nie wydaje się niczym dziwnym – niepokoi fakt czerpania przez Xawerę wręcz perwersyjnej przyjemności z magnetyzowania swym urokiem. Uwodziła, kokietowała, wywoływała uczucia. Nieraz twórcze, nieraz niszczące – ale zawsze żarliwe.” – proszę napisać, w jakim źródle jest mowa o owej „perwersyjnej przyjemności”.
„Doprowadziła jego żonę do pogłębionego obłędu, skłóciła go z przyjaciółmi i zszargała mu opinię.” – źródła są zgodne co do tego, że najostrzejsze ataki choroby Celina przeżywała przed poznaniem Towiańskiego, który ją „uleczył”. O późniejszych brak wzmianek w źródłach. Ksawera wprowadziła się do Mickiewiczów kilka miesięcy po wizycie Towiańskiego, a zatem nie miała wpływu na chorobę. Co do przyjaciół i opinii – podtrzymuję swoje wcześniejsze zdanie, że bardziej zaszkodził mickiewiczowskiemu image’owi udział (a w zasadzie przywództwo) w Kole Sprawy Bożej. W XIX wieku romanse żonatych mężczyzn nikogo nie dziwiły, niewielu też gorszyły.
Podsumowując, nie znamy samej Ksawery. Znamy opinię, jaka krążyła o niej wśród różnych osób. Potwierdzone fakty z jej życia możemy policzyć na palcach dwóch rąk. Nie wiemy, czy była niewinną ofiarą Koła Sprawy Bożej, która zakochała się w Mickiewiczu młodzieńczą miłością, czy prawdziwą femme fatale polskiego romantyzmu. Proszę zatem o większą powściągliwość przy interpretacji źródeł i przy ocenie tej postaci. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
Szanowny Panie, bardzo dziękuję za obszerny i wyczerpujący komentarz oraz wszystkie uwagi. Każda merytoryczna krytyka jest dla mnie niezmiernie cenna. Dziękuję również za miłe słowa. Co do Ksawery – zdecydowanie się zgadzamy: jaka była prawda tak do końca, nigdy się nie dowiemy. Właśnie dlatego, że za dużo osób „majstrowało” przy świadectwach z tamtych czasów. O obiektywizmie tych zachowanych – jak sam Pan wspomniał – mówić nie sposób. Serdecznie pozdrawiam.
No tak. Wielki poeta na krakowskim rynku może nie nafajdał, ale swoje życie miał zafajdane. Każdy jest mądry po ponad stu latach. A zatem ostrożnie z fajdaniem! Ale poeta zaiste wspaniały. Zmówię Zdrowaśkę za pana Adama…. Już.
Szanowna Pani, z zainteresowaniem przeczytałam Pani artykuł. Doceniam również merytoryczną stronę komentarzy. Ja także w czasie lektury zwróciłam uwagę na wskazane przez Pana R. Kowalskiego miejsca. Trzeba pamiętać, że niejedna kobieta straciła dla naszego wieszcza głowę. Przystojny brunet o niezwykłym darze wymowy, na dodatek znany i „znający”, otoczony aurą niezwykłości bywalec salonów… Wyobraźnię płci pięknej rozpalały też utwory Mickiewicza: ktoś, kto tak potrafi pisać o miłości, musi umieć i prawdziwie kochać… Słowem: nie traktujmy wieszcza jako ofiary „diabelskich” mocy Ksawery, bo „do tanga trzeba dwojga”. I na koniec jeszcze mała uwaga. Z artykułu można wyciągnąć wniosek, że Ksawera stała się muzą wieszcza: „Tylko ona była w stanie wywołać w poecie stan uniesienia twórczego”. Trzeba jednak pamiętać, że Mickiewicz-poeta praktycznie zamilkł po publikacji „Pana Tadeusza”, a więc na wiele lat przed poznaniem panny Deybel. Serdecznie pozdrawiam, życząc wielu pisarskich sukcesów.