Otrucia alkaloidami roślinnymi, ćwiartowanie i gotowanie ciał ofiar, zamurowywanie zwłok pod podłogą – to tylko niektóre przypadki odnotowane w XIX-wiecznych brytyjskich kronikach kryminalnych. W świetle lamp gazowych dokonywano okrutnych morderstw, których sprawcy nie zawsze zostawali ujęci, a motywy – do końca wyjaśnione.
Atmosfera sprzyjała zbrodni szczególnie w stolicy imperium. W Londynie aż do 1829 roku brakowało zorganizowanych oddziałów policji, a do 1842 roku – policji śledczej. Do legendy przeszła postać Kuby Rozpruwacza, jednak nie tylko zbrodnie w Whitechapel wstrząsnęły ówczesną opinią publiczną. Poznaj historie, które zszokowały brytyjskie społeczeństwo i stanowiły bodziec dla rozwoju kryminalistyki.
Wiktoriański anioł
Wczesnym rankiem 30 czerwca 1860 roku Elizabeth Gough, niania służąca u państwa Samuela i Mary Kent, obudziła się i spostrzegła, że łóżeczko trzyletniego Saville’a Kenta jest puste. Przekonana o tym, że to matka wzięła chłopca do siebie, dopiero godzinę później zapukała do jej pokoju. Tam jednak również nie było Saville’a. Oburzona pani Kent wypomniała niani opieszałość. Zarządzono natychmiastowe poszukiwania.
Wieści o zniknięciu trzylatka rozniosły się po okolicy. Mieszkający w pobliżu William Nutt i Thomas Benger postanowili pomóc. Rozpoczęli od przeczesywania zarośli obok frontowego podjazdu. W pewnym momencie Nutt podszedł do ukrytego w krzakach wychodka dla służby. Gdy razem z Bengerem weszli do środka, zobaczyli na podłodze małą kałużę zakrzepłej krwi. Podnieśli klapę ubikacji i spostrzegli zakrwawiony kocyk, a pod nim – ciało Saville’a. Ustalono, że w nocy ktoś wszedł do pokoju Gough, wyjął chłopca z łóżeczka i zaniósł go do wychodka. Tam dźgnął dziecko w klatkę piersiową, poderżnął mu gardło, a na koniec wrzucił ciało do ekskrementów.
Okoliczności wskazywały na to, że zbrodni dokonało któreś z domowników. Tajemnica morderstwa w domu na Road Hill szybko została nagłośniona – potraktowano ją jako zamach na „świętość ogniska domowego” i zagrożenie dla każdej angielskiej rodziny. Jak pisze Kate Summerscale w książce „Podejrzenia pana Whichera”:
Okazało się, że hermetyczna rodzina, tak szanowana przez wiktoriańskie społeczeństwo, może kryć tłumione, toksyczne i szkodliwe emocje, gorące wyziewy mające swe źródło w sferze emocjonalnej i seksualnej. (…) Im bardziej zamknięte było domowe ognisko, tym więcej brudów mogło czaić się wewnątrz.
Paradoksalnie samo śledztwo również było zamachem, gdyż wymagało wkroczenia w ściśle strzeżoną sferę prywatności. Do tak delikatnej sprawy postanowiono przydzielić oficera z Londynu. Wybrano posiadającego nieposzlakowaną opinię inspektora Jonathana Whichera.
Whicher po przeanalizowaniu faktów oskarżył o dokonanie zbrodni przyrodnią siostrę Saville’a, szesnastoletnią Constance. Dziewczyna miała zdradzać objawy obłąkania, a według relacji niektórych znajomych rodziny była źle traktowana przez macochę. Brak jednoznacznych dowodów i konflikt Whichera z miejscową policją spowodowały jednak, że Constance uniewinniono. Sam inspektor został napiętnowany jako oskarżyciel niewinnego dziecka i musiał zakończyć karierę w policji.
Prawda wyszła na jaw kilka lat później. W 1865 roku Constance przyznała się do winy. Motywy jej postępowania pozostały niejasne.
Angel Maker
Sytuacja niezamężnych matek w drugiej połowie XIX wieku była trudna nie tylko ze względów finansowych, lecz także z powodu społecznego napiętnowania. Z pomocą kobietom chcących ukryć wstydliwy sekret spieszyły tak zwane „farmerki” („baby farmers”). Były to osoby oferujące opiekę nad niemowlętami za opłatą. W ich interesie było jak najszybsze pozbycie się dzieci. W praktyce więc zapewniana „opieka” ograniczała się do porzucania podopiecznych i pozostawiania ich na pewną śmierć.
Najbardziej osławioną brytyjską „farmerką” była Amelia Dyer, znana jako „the Angel Maker”, a więc „fabrykantka aniołków”. Gdy po śmierci męża potrzebowała szybko pieniędzy, za namową znajomej położnej postanowiła otworzyć własny interes.
Klientkom obiecywała, że zapewni ich dzieciom bezpieczny i kochający dom. Gdy jednak kobiety opuszczały jej próg, poiła niemowlęta tak zwanym „Przyjacielem Matek” (popularnym syropem na bazie opium, który uciszał dzieci płaczące z powodu głodu) i pozostawiała je bez opieki, czekając na zgon. Wkrótce, aby przyspieszyć proceder, zaczęła od razu dusić niemowlęta przy pomocy taśmy krawieckiej.
Dyer wzbudziła podejrzenia policji, gdy jeden z lekarzy zgłosił swoje wątpliwości wobec prowadzonej przez nią usługi. Według niego dzieci zbyt często (nawet jak na XIX-wieczne standardy) umierały pod jej opieką. Dyer została oskarżona o zaniedbanie i skazana na… symboliczne pół roku ciężkich robót.
Po obyciu kary wróciła do interesu. Tym razem nie informowała lekarzy o zgonach, często zmieniała miejsca pobytu i pseudonimy. Jej zbrodnicze działania wyszły na jaw, gdy z Tamizy wyłowiono torbę ze zwłokami niemowlęcia. Ślady doprowadziły śledczych do domu Dyer. Na miejscu nie znaleziono bezpośrednich dowodów, pozostały jednak umowy adopcyjne, taśma krawiecka, a także listy od matek dopytujących się o zdrowie swoich dzieci.
Amelia Dyer została powieszona w 1896 roku. Poproszona o wygłoszenie ostatnich słów miała odrzec: „Nie mam nic do powiedzenia”. Przypuszcza się, że zamordowała od 200 do 400 niemowląt.
Lekarz z piekła rodem
Thomas Neil Cream był wybitnie uzdolnionym studentem. Z powodu swojej niebywałej erudycji zyskał na uniwersytecie przezwisko „Pan Encyklopedia”. W 1876 ukończył McGill College prezentując rozprawę na temat chloroformu i uzyskując tytuł doktora medycyny.
Już podczas studiów zaczęły krążyć pogłoski, że Cream para się aborcją, a pacjentki korzystające z jego usług często umierają. W tym samym roku, w którym skończył uniwersytet, ożenił się z Florą Brooks, noszącą jego dziecko. Flora umarła rok później. Oficjalnie – z powodu gruźlicy.
Cream postanowił rozwinąć swoją karierę. Wyjechał do Anglii, by praktykować w szpitalu Świętego Tomasza, a następnie do Szkocji, by prowadzić badania naukowe na uniwersytecie w Edynburgu i zdobyć kwalifikacje chirurga. Po uzyskaniu nowych dyplomów wrócił do Ontario. Tam ponownie podjął się wykonywania aborcji. Jego karierę przerwało przerażające odkrycie. W pobliżu gabinetu, w którym pracował, znaleziono ciało ciężarnej kobiety otrutej chloroformem. Dziwnym trafem Cream nawet wtedy nie został ukarany.
Prawdopodobnie w celu uniknięcia dalszych podejrzeń przeniósł się do Chicago. Tam podjął się leczenia cierpiącego na epilepsję Daniela Stotta. Lekarstwa regularnie odbierała żona pacjenta. Gdy jej wizyty u Creama stawały się coraz częstsze i coraz dłuższe, Stott nabrał podejrzeń. W odpowiedzi na zazdrość małżonka doktor postanowił… dodać do medykamentu odrobinę strychniny.
Choć oficjalnie uznano, że Stott zmarł z powodu swojej choroby, Cream napisał list do koronera, w którym zażądał ekshumacji zwłok. W żołądku denata odnaleziono truciznę, a Cream niejako na własne życzenie został oskarżony o morderstwo. Skazano go na dożywocie, jednak został wypuszczony po dziesięciu latach za dobre sprawowanie.
Po wyjściu na wolność przeniósł się do Londynu, gdzie wynajął pokój przy Lambeth Road, w dzielnicy biedoty. Dopiero tam mógł w pełni rozwinąć sadystyczne skłonności – rozpoczął regularne trucie prostytutek przy pomocy strychniny. Jego ofiarą padły cztery kobiety. Prawdopodobnie znów udałoby mu się uniknąć kary, gdyby nie… jego nadgorliwa chęć pomocy policji w ujęciu sprawcy tajemniczych morderstw. Został powieszony w 1892 roku, a jego ostatnie słowa brzmiące „Jestem Kubą…” miały sugerować, jakoby to on był legendarnym Rozpruwaczem.
Dostarczane bez zwłoki
Cel uświęca środki, a nauka jest niewątpliwie szlachetnym celem – tak zapewne mniemał Robert Knox, uczony na Uniwersytecie Edynburskim, kiedy w 1822 roku powołał tajną organizację o nazwie „Zmartwychpowstańcy”, dostarczającą nielegalnie obiektów badawczych na stoły anatomopatologów. Jego plany pokrzyżowali zirytowani mieszkańcy, z których inicjatywy postawiono specjalną wartę na cmentarzach i tym samym przerwano dostawę ciał na potrzeby ćwiczebnych sekcji.
Problem braku materiału badawczego dla studentów medycyny był powszechnie znany – także Williamowi Burke’owi mieszkającemu w przytułku prowadzonym przez Williama Hare’a. Nagła śmierć jednego z pensjonariuszy podsunęła obu mężczyznom pomysł. Po pogrzebie odkopali ciało byłego współlokatora i zanieśli je do doktora Knoxa, który zgodnie z przewidywaniami od razu wypłacił im pieniądze i nie pytał o pochodzenie zwłok. Odtąd Hare i Burke pomagali spotkanym na ulicach osobom w wyprawieniu się na tamten świat, a nocami spotykali się z doktorem, który oceniał dostarczony „towar” i wypłacał za niego odpowiednią sumę.
Nielegalny proceder wydał się przypadkiem, kiedy studenci medycyny rozpoznali w ciele leżącym na stole sekcyjnym Głuchego Jamiego, żebraka znanego mieszkańcom Edynburga, którego dzień wcześniej widziano w doskonałym zdrowiu. Burke i Hare zostali aresztowani. Hare tak gorliwie obciążał zarzutami swojego wspólnika, że został ułaskawiony. Burke zaś trafił na szafot, a potem – o ironio – na stół, jako obiekt służący podczas otwartego pokazu sekcji zwłok.
Niecierpliwy nauczyciel
Ofiarą głośnej sprawy nazwanej „Zabójstwem w Eastbourne” („Eastbourne manslaughter”), która zapoczątkowała dyskusję na temat stosowania kar cielesnych w szkołach stał się czternastoletni Reginald Channell Cancellor. Chłopak miał wrodzone trudności z przyswajaniem wiedzy, spowodowane prawdopodobnie wodogłowiem. Jego nauczycielowi, Thomasowi Hopleyowi, powierzono zadanie zmuszenia go do nauki, nawet wbrew niemu samemu. Hopley potraktował to zalecenie zbyt dosłownie.
Sprawca sam ściągnął na siebie podejrzenia. Nauczyciel utrzymywał, że rankiem 22 kwietnia 1860 roku wszedł do sypialni Reginalda i dopiero wtedy odkrył jego martwe ciało. Służba zeznała jednak na jego niekorzyść: późnym wieczorem poprzedniego dnia słyszano odgłosy szamotaniny trwające prawie godzinę.
Feralnego ranka pojawiły się w domu świeżo wyprane ubrania, krew pozostała jednak na dywanie, prześcieradle i częściowo na ubraniu chłopca. Hopley nie wezwał od razu lekarza, opóźniał też wysłanie telegramu do ojca Reginalda. Na ciele chłopca odkryto rozległe obrażenia po pobiciu świecznikiem oraz innymi narzędziami. Nikt nie miał wątpliwości – nauczyciel został oskarżony o spowodowanie śmierci swojego ucznia i skazany na cztery lata więzienia.
Thomas Hopley aktywnie działał na rzecz zakończenia haniebnego procederu zatrudniania dzieci w fabrykach. Po nagłośnieniu sprawy śmierci Reginalda prasa nie omieszkała wypomnieć mu hipokryzji. A więc niemal stałej cechy wiktoriańskich zbrodniarzy.
Chcesz wiedzieć więcej? Poczytaj o Londynie jako stolicy rozpusty i prostytucji
Bibliografia:
- Peter Ackroyd, Londyn. Biografia, Zysk i S-ka 2011.
- Neil R. A. Bell i in., The A-Z of Victorian Crime, Amberley Publishing 2016.
- Rodney Castleden, Krwawi mordercy, maniacy szaleni i nienawistni, Bellona 2008.
- Judith Flanders, The Invention of Murder: How the Victorians Revelled in Death and Detection and Created Modern Crime, HarperPress 2011.
- René Reouven, Słownik zabójców, Mizar / Amber 1992.
- Kate Summerscale, Podejrzenia pana Whichera. Morderstwo w domu na Road Hill, W.A.B. 2010.
- Jürgen Thorwald, Stulecie detektywów, Wydawnictwo Literackie 1992.
KOMENTARZE (6)
W pierwszej historii jest napisane, że do zabójstwa doszło w 1860 roku, a prawda wyszła na jaw „wiele lat później” bo w roku 1865. 5 lat to chyba nie jest tak dużo by użyć sformułowania „wiele lat później” :)
Odczuwanie upływu czasu jest subiektywne, dla osoby dotkniętej poczuciem winy nawet 5 lat może być jak nieskończoność ;) Ale faktycznie – określenie „kilka lat” będzie bardziej adekwatne. Pozdrawiam!
Ciekawy artykuł, choć czyta się go ze zgrozą. Że takie rzeczy miały miejsce nawet w cywilizowanej Wielkiej Brytanii…
Fajny artykuł, ale podejżewam, że takich przypadków było więcej… z chęcią poczytałam bym dłuższy artykuł.
Zjawisko tzw. fabrykantek aniołków (pod dokładnie tą nazwą) występowało też w XIX-wiecznej Galicji jako skutek tamtejszej nędzy. Pisaliście chyba o tym :)
Tak zgadza się, dziękujemy za czujność i aktywne śledzenie naszych publikacji oraz ich przypominanie. Pisała o tym Aleksandra Zaprutko-Janicka. Zachęcam do lektury wszystkich, których zainteresowało zjawisko fabrykantek aniołków: http://ciekawostkihistoryczne.pl/2014/12/17/galicyjskie-fabrykantki-aniolkow-nigdy-nie-osadzone-seryjne-morderczynie/.