Wszechobecny terror niszczył w stalinowskiej Rosji moralność i łamał tysiące kręgosłupów, ale zdarzali się i tacy, którzy nie chylili czoła przed brutalną mocą. Walczyli do końca, choć po drodze tracili nie tylko godność, ale także swoich najbliższych. Kto dla miłości był gotowy przeciwstawić się samemu Stalinowi?
Ostatnia nadzieja poety
Nadieżda Chazina od zawsze uważała się za „artystyczną duszę”. Fascynujący świat sztuki poznawała już od najmłodszych lat, czy to przy okazji zagranicznych wycieczek z rodzicami, czy to w okresie studiów w szkole malarki Aleksandry Ekster. Często gościła też w kijowskich piwnicach artystycznych. W jednej z nich 1 maja 1919 roku poznała Osipa Mandelsztama, w którym zadurzyła się od pierwszego wejrzenia. Zresztą ze wzajemnością, co w światku artystycznym wzbudziło ogromną sensację.
Uczucie nie wygasało nawet po przymusowym wyjeździe poety z Kijowa. Mandelsztam obiecał, że wróci po Nadieżdę najszybciej, jak to będzie możliwe i danego słowa dotrzymał. Od marca 1921 roku byli już nierozłączni. Do czasu, aż o Mandelsztama upomniał się bezwzględny „kremlowski góral”.
Znajomość ze starszym o 8 lat Mandelsztamem bardzo mocno zmieniła Nadieżdę. Jak sama przyznawała, gdy się poznali, była naiwna i lekkomyślna, lubiła się zabawić i na ogół zachowywała dość frywolnie. Metamorfozę przeszła dopiero po ślubie, na co największy wpływ miał właśnie jej mąż. Osip Mandelsztam był bowiem trudnym człowiekiem o wyjątkowej wrażliwości i kruchej psychice.
Chcąc być blisko ukochanego, Nadia musiała więc akceptować wszystkie jego zachcianki, które nierzadko były bardzo uciążliwe. Dlatego właśnie, często pod przymusem, cierpliwie przepisywała wiersze Mandelsztama, a wielu z nich nauczyła się na pamięć.
Największą próbą okazały się jednak wydarzenia, które miały miejsce po 1933 roku, gdy Mandelsztam publicznie wyrecytował potępiający Stalina wiersz – i tym samym ściągnął na siebie jego gniew. Następujące w konsekwencji areszty, próby samobójcze, a także coraz częstsze problemy zdrowotne poety, swój ślad zostawiały również na Nadii. Mimo to wiernie trwała u boku męża, nie odstępując go choćby na krok.
Nigdy nie przestała walczyć
Prześladowania Mandelsztama trwały do 1 maja 1938 roku. Tego dnia został aresztowany po raz ostatni przez dwóch żołnierzy, którzy nie pozwolili mu nawet pożegnać się z żoną. Schorowany poeta, ze sparaliżowaną prawą stroną ciała, doskonale wiedział, że na własnej skórze pozna piekło łagrów. I że bez Nadii nie przetrwa.
Zmarł we wrześniu 1938 roku niedaleko Władywostoku – w drodze na Kołymę. Pochowano go w zbiorowej mogile. Przed śmiercią zdołał jeszcze poprosić Jurija Kazarnowskiego, innego pisarza prześladowanego przez Stalina, by po odzyskaniu wolności odszukał Nadię i okazał jej wszelką pomoc.
Nadieżda Mandelsztam nigdy nie przestała walczyć o męża. Po aresztowaniu łapała się wszystkich możliwych sposobów, byle tylko znów znaleźć się blisko niego. Pisała nawet listy do Ławrientija Berii, w których wręcz domagała się, by uznać ją za współwinną i razem z mężem osadzić w łagrze. Na swój sposób podzieliła los Mandelsztama, bo po jego śmierci to ona znalazła się na cenzurowanym.
Nie mogła na przykład osiąść na stałe w Moskwie, często zmieniała miejsce zamieszkania, a w okresie II wojny światowej była zmuszona ukrywać się w Taszkiencie, gdzie przygarnęła ją poetka Anna Achmatowa.
Jedno wiedziała na pewno: musi przeżyć, bo tylko w ten sposób może uratować dobytek literacki, a przede wszystkim pamięć o ukochanym mężu, któremu wiernie towarzyszyła w jego najczarniejszych dniach.
Więcej niż miłość
Matwiej Bronstein uchodził za „złote dziecko” radzieckiej nauki. Piekielnie zdolny fizyk-teoretyk, zajmował się teorią kwantową, kosmologią i astrofizyką. Był też wyjątkowo utalentowanym pisarzem, a wkład, który wniósł w rozwój teorii grawitacji kwantowej, do dziś pozostaje nie do przecenienia. Bronstein miał jednak wyjątkowego pecha, bo żyć i pracować przyszło mu w sercu stalinowskiego piekła. Na domiar złego, był żydowskiego pochodzenia i nosił to samo nazwisko, co największy wróg kremlowskiego satrapy, Lew Trocki.
Wielką pasją fizyka od zawsze była literatura. Bronstein pochłaniał ogromną liczbę książek, czytał i prozę, i poezję. Właśnie dzięki literaturze poznał miłość swojego życia. Na początku lat 30. został przedstawiony pisarce Lidii Czukowskiej, która już w czasie pierwszego spotkania zrozumiała, że trafiła na wyjątkowego człowieka. Młody naukowiec imponował manierami i erudycją, a serce Czukowskiej skradł zupełnie, gdy okazało się, że potrafi z pamięci przywoływać obszerne fragmenty wielu dzieł literackich.
Bronstein był dla Czukowskiej nieograniczonym źródłem szczęścia i radości. To przy nim czuła się naprawdę rozumiana i akceptowana. O, uczuciu, którym go darzyła, mówiła, że to coś więcej niż miłość. Nie zdążyła się nim jednak nacieszyć: w 1938 roku – raptem 6 lat po ślubie – Bronstein został rozstrzelany z rozkazu Stalina, równo kwadrans po jego wydaniu.
Czukowska musiała przeczuwać, jaki los czeka jej męża. Pod koniec lipca 1937 roku do ich leningradzkiego mieszkania wpadło kilku oficerów NKWD, ale na miejscu zastali tylko młodą pisarkę. Bronstein przebywał wówczas w domu swoich rodziców w Kijowie.
Już po wyjściu oficerów Czukowska próbowała jak najszybciej dostać się do Kijowa, by ostrzec ukochanego. Wszystkie próby okazały się daremne: NKWD aresztowało Bronsteina kilka dni po przeszukaniu mieszkania w Leningradzie. I chociaż Czukowska od razu rozpoczęła starania o uwolnienie męża, w każdej instytucji odpowiadano jej w ten sam sposób – nic nam o takiej sprawie nie wiadomo.
Bez jakiejkolwiek odpowiedzi pozostał też list do samego Stalina, napisany przez ojca Lidii Czukowskiej. Wyrok skazujący zapadł 18 lutego 1938 roku. Fizyka oskarżono o działalność kontrrewolucyjną. Wiadomość o jego śmierci przyszła dopiero 3 lata później. Miejsca pochówku nie ustalono nigdy.
Kompozytorka uśmiechów
Wielkie romanse rodziły się również w rosyjskich środowiskach emigracyjnych i zdarzało się, że ich koniec był równie przykry jak w przypadku Bronsteina czy Mandelsztama. W latach 20. ubiegłego wieku szerokim echem odbiła się znajomość rosyjskiego wirtuoza fortepianu Siergieja Prokofiewa z początkującą śpiewaczką Liną Codiną, którą w wydanej właśnie książce „Rosyjska namiętność” opisuje Reyes Monforte .
Prokofiew poznał Codinę po jednym z koncertów w Nowym Jorku, gdzie wrażliwa dziewczyna mieszkała wraz z rodzicami. W muzyce pianisty zakochała się od razu. Uczucie do samego Prokofiewa kiełkowało nieco dłużej, ale gdy już rozkwitło, było dla Liny czymś najpiękniejszym, co mogło ją w życiu spotkać. Nic więc dziwnego, że przez wiele lat najwięcej czasu poświęcała na – jak sama mówiła – komponowanie nowych uśmiechów, którymi czule obdarowywała ukochanego męża.
Miłość do Prokofiewa nie straciła na sile nawet wtedy, gdy już po powrocie do stalinowskiej Rosji, porzucił żonę dla poetki Miry Mendelson. Kiedy pianista stał się przedmiotem wzmożonej uwagi władz państwowych, a następnie ogłoszony „wrogiem narodu” i przymuszony do wprowadzenia zmian w swojej muzyce, Codina do końca wierzyła, że w chwili wyboru postawi na artystyczną niezależność. Myliła się, a na domiar złego odmieniony Prokofiew całkowicie się od niej odciął.
W międzyczasie coraz więcej problemów nawarstwiało się wokół samej Liny. 20 lutego 1948 roku została aresztowana i osadzona w więzieniu na Łubiance, gdzie próbowano zmusić ją, by przyznała się do szpiegostwa na rzecz innego kraju. Lina długo nie dawała się złamać, co kosztowało ją przeniesienie do okrutnego więzienia Lefortowo.
Jednej próby Lina Codina jednak nie przeszła. Gdy śledczy zaczęli grozić, że brak podpisu pod aktem przyznania się do winy odbije się na jej dzieciach, pokornie parafowała wszystkie dokumenty. Za szpiegostwo została skazana na 20 lat w łagrze o zaostrzonym reżimie. Odsiedziała osiem. Prokofiewa, który zmarł w 1953 roku (dokładnie tego samego dnia co Józef Stalin), nie zobaczyła już nigdy. Rozstali się bez słowa pożegnania. Ale i tak wszystko mu wybaczyła.
***
Inspiracją do opublikowania tego artykułu stała się wydana właśnie w Polsce powieść Reyes Monforte pod tytułem Rosyjska namiętność (Wydawnictwo WAM).
Bibliografia:
- Gorielik Giennadij, Frienkel Wiktor, Matwiej Pietrowicz Bronstein 1906-1938, Moskwa 1990
- Nadieżda Mandelsztam, Nadzieja w beznadziei, Warszawa 1997.
- Irina Giennadiewna Triebugowa, Osip i Nadieżda Mandelsztam. Istorija odnoj lubwi, [w:] Territorija nowych wozmożnostiej. Wiestnik Władivwstokskogo gosudarstwiennogo uniwiersitieta ekonomiki i sjerwisa, Władiwostok 2010.
KOMENTARZE (1)
Tego dnia,gdy umarł Stalin, miała próbę WOSPR pod dyr.G.Fitelberga.Gdy stanął przy pulpicie,poprosił,by wszyscy wstali,i ogłosił „w dniu dzisiejszym zmarł wielki syn Narodu Radzieckiego,Sergiusz Prokofiew.Uczcijmy go minutą ciszy”.A gdy już wszyscy usiedli,zwrócił się do pierwszego skrzypka „panie X,słyszał Pan,że umarł Stalin? Jednak uszło mu to na sucho,chociaż już wkrótce miasto siedziby WOSPR na kilka lat nazwano „Stalinogród”.
Sam słyszałem,jak powtarzxano sobie,że WŁADZA już się martwi,jak nazwać po śmierci W.Picka/NRD/.,kolejne miasto.Proponowano Piczygród/Pick=pik/.