Każdy kojarzy tego słynnego amanta. Ale kto jest w stanie wskazać choć jedną jego kochankę? Albo jednego kochanka?
Jeśli brać pod uwagę standardy epoki, Giacomo Girolamo Casanova nie był wcale seksualnym rekordzistą: wedle jego własnych wyliczeń spał „zaledwie” ze stu dwudziestoma dwiema kobietami, a najpewniej – choć nie lubił się do tego przyznawać – także z kilkoma mężczyznami. Inni XVIII-wieczni libertyni mogli poszczycić się o wiele liczniejszymi podbojami.
W odróżnieniu od nich Casanova odznaczał się jednak inteligencją, erudycją i talentem literackim. Swoje doświadczenia erotyczne opisał w pamiętnikach, które nazywane bywają „Wenecką Kamasutrą”. Z pikantnymi szczegółami, ale bez nazwisk, których teraz, często bezskutecznie, poszukują historycy.
Choć w relacjach z kobietami bywał skończonym draniem (nie uznał ojcostwa żadnego ze swoich ośmiorga dzieci), w pewien sposób kochał każdą z nich. Zresztą, wykorzystywał, ale i bywał „wykorzystywany”. Jakie kobiety, a może też jakich mężczyzn, wybierał? Oto kilkoro spośród nich.
Biust kastrata
Spotkali się w Ankonie 25 lutego 1744 roku, jedząc kolację w przytulnej gospodzie. Casanova wysłuchał wtedy po raz pierwszy cudownego głosu „oszałamiająco przystojnej” istoty o nieokreślonej płci – kastrata o imieniu Bellino. W książce Laurence’a Bergreena pt. „Casanova. W świecie uwodziciela” czytamy:
Kastraci byli często obecni na włoskiej scenie muzycznej od XVI wieku. Sama kastracja polegała na usunięciu jąder lub przecięciu przewodów, które doprowadzały do nich krew, najczęściej po uprzednim uśpieniu pacjenta za pomocą opium. Praktyka ta została uznana w 1588 roku przez papieża Sykstusa V, który użył wersu z Pierwszego Listu do Koryntian – »kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje« – by usunąć kobiety z kościołów i teatralnych scen. Ich role przejęli właśnie kastraci.
Bellino od razu zafascynował Casanovę. Nie tyle ze względu na swoją „inność”, ile aurę kobiecości, która od niego emanowała. Wytrawny kochanek czuł, że z tą opowieścią o kastracji coś jest nie tak. Owszem, przed każdym koncertem jakiś ksiądz przeprowadzał odpowiednie „badanie”, ale czy w tej akurat materii do końca można było zawierzyć osobie duchownej?
Casanova zdał się więc na własne doświadczenie: podstępnie „wsunął dłoń pod koszulę chłopca i poczuł ciepły, miękki wzgórek, który nie mógł być niczym innym, jak tylko piersią”. Jednocześnie jednak odkrył inny szczegół anatomiczny – przynależny wyłącznie mężczyźnie… Skonfundowany, sfrustrowany postanowił uciec przed namiętnością aż do Konstantynopola, gdzie miał zresztą do wypełnienia zleconą przez Kościół misję.
Jego miłość okazała się jednak odwzajemniona: rozpłomieniony Bellino wyznał, że w rzeczywistości ma na imię Teresa i jedynie udaje kastrata, by śpiewem móc zarabiać na życie. A anatomia? Cóż… chcącego łatwo oszukać, od czegoż w końcu są atrapy? Potem były miłosne zaklęcia i obietnice, których nikt chyba nie zamierzał dotrzymać. Teresa dostała kontrakt w nowo wybudowanym Teatro San Carlo w Neapolu i znikła z życia Casanovy…
Tajemnicza Henrietta
Dla Casanovy była kimś takim, jak Irene Adler dla Sherlocka Holmesa – skrzętnie skrywaną obsesją, „tą kobietą”, o której pamięć miał zachować do końca życia. Poznał ją w 1749 roku, kiedy uciekał z rodzinnej Wenecji, gdzie oskarżono go o profanację grobu (dla niewybrednego żartu potrzebował ręki nieboszczyka). Dowiedziawszy się, że tajemnicza Francuzka w męskim stroju udaje się do Padwy w towarzystwie węgierskiego oficera, postanowił im towarzyszyć. Po drodze wyznał miłość do kobiety… jej towarzyszowi, który, o dziwo, przyjął to całkiem dobrze. W końcu nie był jej mężem.
W Padwie Casanova i tajemnicza Henrietta przeżyli prawdziwy miesiąc miodowy. Libertyn zaczął nawet myśleć o stabilizacji! „Żyjąc tak razem i zaznając rozkoszy prawdziwego szczęścia, za nic mieliśmy filozofię twierdzącą, że szczęście nie może być doskonałe, bo nie jest trwałe”, pisał po latach z wyraźnym wzruszeniem.
Tym razem to kobieta nie chciała, albo też ze względów rodzinnych nie mogła zapewnić Casanovie trwałego związku. Rozstanie starannie wyreżyserowała: kochanek miał czekać w Genewie na list. Napisała tylko jedno słowo: „Żegnaj”. Kiedy wreszcie Casanova odnajdzie Henriettę po latach (przypadkowo romansując z jej pokojówką), ta nie zgodzi się już na żadne kontakty.
Historycy spierają się, kim była największa miłość dyskretnego Casanovy. Laurence Bergreen pisze:
Niektórzy wspominają o Jeanna Marie d’Albert de Saint-Hippolyte, trzydziestojednoletniej damie, która po pięciu latach małżeństwa rozwiodła się z mężem. Inni mówią o Anne-Henriette de Bourbon, jednej z córek Ludwika XV. Trzecią, chyba najbardziej prawdopodobną kandydatką jest jej siostra, Adélaïde de Gueidan. W książce Casanova,’s Women Judith Summers przekonująco uzasadnia hipotezę, że chodziło właśnie o Adélaïde, która urodziła się 14 grudnia 1725 roku w klasztorze, dzięki małżeństwu została markizą i urodziła troje dzieci.
Zakonnica z Murano
Była wywodzącą się z dobrej rodziny zakonnicą w klasztorze na Murano. Zauważyła Casanovę w 1753 roku, gdy przyszedł na niedzielną mszę, by choćby zza kraty spojrzeć na poprzednią kochankę, Caterinę Caprettę, którą rodzina umieściła w zakonie, by uchronić dziewczynę przez zgubnym wpływem libertyna. Maria Eleonora Michel znała sekret kochanków: co więcej, pomogła Caterinie, gdy ta po poronieniu, które trzeba było przecież ukryć przed zgromadzeniem, stanęła na granicy życia i śmierci. Wdzięczny Casanova natychmiast wdał się w romans z przyjaciółką tej, którą dopiero co nazywał swoją małą żoną.
Maria Eleonora nie była bynajmniej uwiedzioną dziewicą. Szybko zaproponowała Casanovie, by do ich zabaw dołączyła Caterina, z którą, co wyznała bez skrupułów, łączył ją już intymny związek. Zapytała również, czy Giacomo zgodziłby się, by ich igraszki mógł oglądać z ukrycia jej stały kochanek, kardynał Francis Joachim de Pierre de Bernis, ambasador Francji w Wenecji (Ludwik XV zaproponował mu najpierw podobne stanowisko w Polsce, on jednak, przerażony, błagał o inny honor).
Casanova z galanterią zgodził się być podglądanym (wiedząc, że opłaci mu się to towarzysko, a może i finansowo). A jako że w pomieszczeniu „na mieście”, w którym spotykał się z zakonnicą, znajdowały się dzieła Pietro Aretina, renesansowego autora literatury religijnej i pornograficznej, wenecjanin postanowił wypróbować przed „publicznością” wszystkie zaproponowane przez pisarza trzydzieści pięć pozycji. Drugie tyle zaimprowizował. Następnego dnia otrzymał list gratulacyjny od kochanki i jej kochanka.
W przyszłości de Bernis przyda się Casanovie nie raz. Dyplomata pomoże awanturnikowi, gdy ten, oskarżany niesłusznie o szpiegostwo i ateizm, ucieknie z weneckiego więzienia. W 1758 roku na zlecenie kardynała Giacomo sprzeda w Amsterdamie obligacje skarbu francuskiego, sam zyskując przy okazji kapitał, który pomoże mu otworzyć fabrykę jedwabiu (przedsiębiorstwo zbankrutuje, gdy właściciel zacznie romansować z dwudziestoma pracownicami jednocześnie).
Catarina ostatecznie zostanie wydana za mąż – dość nieszczęśliwie. Z siostrą Marią Eleonorą Casanova długo jeszcze będzie korespondować.
Z pewnością kolejne romanse pomagały Casanovie, dziecku pary aktorów, piąć się po drabinie społecznej. Dyskutował z Wolterem i Rousseau. Spotykał się z Madame de Pompadour (która raczej nie ryzykowałaby swojej pozycji na francuskim dworze dla romansu z awanturnikiem).
Licząc na stanowisko carskiego sekretarza, bezskutecznie sugerował Katarzynie Wielkiej zmianę kalendarza z juliańskiego na gregoriański (nie wiemy, czy nienasycona seksualnie władczyni nie zaszczyciła Włocha swymi wdziękami; jeśli nawet, musiał zachować jeszcze większą dyskrecję niż zazwyczaj).
Ale w gruncie rzeczy był postacią tragiczną. Ten niewątpliwie inteligentny, ambitny człowiek dla możnych pozostawał atrakcyjnym kuriozum.
Bibliografia:
- Laurence Bergreen, Casanova. W świecie uwodziciela, Znak Horyzont 2017
- Roberto Gervaso, Casanova, Państwowy Instytut Wydawniczy 1990
- Herman Kesten, Casanova, Wydawnictwo Literackie 1962
- Giacomo Giovanni Casanova, Pamiętniki, WAB 2013
KOMENTARZE (3)
A fuj. Nie dość, że brzydal to jeszcze na dodatek męska prostytutka (nie mówiąc o tym, że pewnie jakieś choróbska miał)… Naprawdę kobiety były aż tak głupie czy tylko wymyślił sobie te wszystkie historie?
Drogi czytelniku, niestety muszę Pana/Panią rozczarować, ale raczej jego miłosne podboje nie były wymysłem ;) Pozdrawiamy.
nic nadzwyczajnego a raczej żenujące te podboje, ale każdy ma swój żywot do przeżycia… na świecie bardzo się podziwia zwierzęcość/materializm do potęgi… im gorzej tym lepiej