Pięć lat u schyłku XIX wieku Józef Stalin spędził, kształcąc się w seminarium duchownym w Tyflisie. Czy krwawy dyktator rzeczywiście chciał zostać duchownym? Czy człowiek, który miał później na sumieniu śmierć tysięcy popów i zniszczenie rosyjskiej Cerkwi, marzył o karierze prawosławnego biskupa? A może pobyt w seminarium był jedynie owocem przypadku?
„Zawsze chciałam, żeby został biskupem, bo ilekroć z Tyflisu przyjeżdżał biskup, nie mogłam oderwać od niego oczu z zachwytu”, wyznała kiedyś matka Stalina. Być może to właśnie ona wybrała dla niego cerkiewną przyszłość, a chłopak po prostu podporządkował się kochającej i dominującej matce. Być może też próbę zostania duchownym podjął z zupełnie innego względu.
Otóż ojciec Stalina, szewc Wissarion Dżugaszwili zwany Szalonym Beso, nie dość, że po pijanemu bił chłopca bez litości, to jeszcze chciał, by dzieciak poszedł w jego ślady, czyli został szewcem. Perspektywa spędzania całych dni nad szewskim kopytem, w ciemnym i dusznym warsztacie niezbyt podobała się małemu Iosifowi. W marzeniu matki dostrzegł więc szansę na zmianę swojego losu.
To zdolny chłopak był…
Jak pisze w wydanej właśnie książce „Spowiedź Stalina” Christopher Macht, do stanu duchownego doprowadzić miała młodego Stalina nauka, tym bardziej, że chłopak okazał się wyjątkowo zdolny. Szybko nauczył się rosyjskiego (zajęcia w szkołach w Gruzji odbywały się właśnie w tym języku), a pisanie i czytanie opanował szybciej niż inne, nawet starsze dzieci.
Dodatkowym dopingiem do zdobywania wiedzy stało się zachowanie ojca, który po pijanemu wściekał się, że Soso jest odciągany od pracy w warsztacie. Krzyczał: „Nie psujcie mi syna, bo popamiętacie!” Szybkie postępy w nauce sprawiały, że marzenie matki przyszłego wodza ZSRR nabierało realnych kształtów. Postanowiła umieścić Iosifa w szkole cerkiewnej w rodzinnym mieście Gori.
Soso postrachem nauczycieli
Przyjmowano tam wprawdzie wyłącznie dzieci duchownych, ale za Iosifem wstawił się przyjaciel rodziny, pop Christofor Czarkwiani, który oświadczył, że ojciec chłopaka był diakonem, tyle że nie ma na to żadnych dokumentów. W szkole uwierzono w tę historię, a Soso przystąpił do egzaminów wstępnych (z religii, czytania, arytmetyki i rosyjskiego). Zdał je tak świetnie, że został przyjęty od razu do drugiej klasy.
Uczył się bardzo dobrze. Dużo czytał i pomagał słabszym uczniom. „Nigdy nie opuścił lekcji, nigdy się nie spóźnił i zawsze chciał być pierwszy we wszystkim” – wspomniał jeden z jego szkolnych kolegów. Swoją wiedzą imponował nawet nauczycielom. Zachowała się relacja inspektora szkolnego Butyrskiego, który wychodził wcześniej ze spotkań towarzyskich, mówiąc:
Jeśli się nie przygotuję [do jutrzejszej lekcji], jest pewien uczeń nazwiskiem Dżugaszwili, który mnie na pewno przyłapie!
Księga Psalmów dla Iosifa
Podczas nauki w szkole cerkiewnej ujawniła się jeszcze jedna cecha młodego Stalina: był w tym czasie niezwykle pobożny. Nie opuszczał żadnego nabożeństwa, a kolegom przypominał o ich znaczeniu.
Najlepiej ze wszystkich czytał psalmy w cerkwi. Innym uczniom pozwalano je czytać dopiero wtedy, gdy Stalin ich przygotował. Szkoła ofiarowała mu Księgę Psalmów Dawida z dedykacją: „Iosifowi Dżugaszwilemu za doskonałe postępy, sprawowanie oraz za doskonałe recytowanie i śpiewanie psałterza”.
Wszystko to bardziej prawdopodobną czyniłoby tezę, że Stalin rzeczywiście czuł powołanie do stanu duchownego.
Nie zostanę szewcem!
Po ukończeniu szkoły w Gori Stalin miał kontynuować naukę w „najlepszej religijnej placówce oświatowej w południowej części imperium” – seminarium w Tyflisie (dzisiejsze Tbilisi). W lipcu 1893 roku, w wieku 15 lat, zdał tam śpiewająco egzaminy. Jak pisze znany biograf Stalina, Simon Sebag Montefiore, chłopak cały czas bał się, że w Tyflisie znajdzie go ojciec-pijak i zmusi, by został szewcem… „Chcę się uczyć. Prędzej się zabiję, niż zostanę szewcem” – cytuje chłopca Montefiore.
Tyfliskie seminarium było „krynicą gruzińskiego życia intelektualnego, z historycznymi podstawami w doskonałej na pozór cywilizacji”. Z drugiej jednak strony przypominało rygorystyczną XIX-wieczną szkołę angielską, w której wobec uczniów stosowano rygor, inwigilację i donosicielstwo, zamykano ich w karcerze i ograniczano w rozwoju intelektualnym. Jak napisał Lew Trocki, rosyjskie seminaria „słynęły z dzikości obyczajów, średniowiecznej pedagogiki i prawa pięści. Wszystkie występki zakazane przez Pismo Święte pleniły się w tej krynicy pobożności”.
Zabronieni wszyscy po Puszkinie
Seminarzyści spali w salach na 20-30 łóżek. Wstawali o 7 rano i szli modlić się do kaplicy. Potem dostawali herbatę i rozpoczynali lekcje, które trwały do 14. O 15 podawano obiad, a po nim chłopcy mieli półtorej godziny wolnego. następnie był apel, po którym chłopcy nie mogli już wychodzić na zewnątrz. Kolację podawano o 20, po wieczornych modlitwach, potem znów były lekcje i modlitwy, a spać kładziono się o 22.
Podobnie jak w szkołach średnich w Królestwie Polskim, w tyfliskim seminarium stosowano daleko posuniętą rusyfikację. Tępiono wszelkie przejawy gruzińskości. Zakazane było mówienie po gruzińsku i wszelka gruzińska literatura. Zabronieni zresztą byli także wszyscy autorzy rosyjscy piszący po Puszkinie, także Tołstoj, Dostojewski i Turgieniew.
Stalin klasykiem gruzińskiej poezji
Początkowo Stalin trwał przy swoim zamiarze zostania popem. Pierwszy rok nauki ukończył z oceną celującą, zajmując ósme miejsce w całej szkole. W roku szkolnym 1894-1895 miał piątki ze śpiewu i języka oraz piątki i czwórki ze znajomości Pisma Świętego. Za sprawowanie otrzymał ocenę celującą. Jako że miał dobry głos, śpiewał w chórze jako pierwszy tenor na prawym skrzydle.
Po drugim roku nauki Soso poprawił jeszcze swoje wyniki: tym razem zajął piąte miejsce z jeszcze większą liczbą ocen celujących. W tym czasie mocno rozwijał się intelektualnie i zaczął pisać wiersze. Zaniósł je do redakcji znanej gazety „Iweria” („Gruzja”), gdzie przyjął go największy gruziński poeta, książę Ilja Czawczawadze, który uznał, że są warte publikacji i wybrał pięć do druku. Co ciekawe, wiersze zamieszczone w „Iwerii” były powszechnie czytane i podziwiane, a z czasem stały się swoistą klasyką gruzińską, zamieszczaną antologiach aż do lat 60. XX w.
Były ksiądz i kaukaski bandyta idolami
Podobnie jak w szkołach Kongresówki, również w seminarium w Tyflisie uczniowie tworzyli tajne kółka, w których czytywali zakazaną literaturę. Do jednego z nich przystał Stalin. Nosiło nazwę Tania Biblioteka.
Dżugaszwili zachwycał się dziełami Victora Hugo, zwłaszcza zaś jego „Rokiem dziewięćdziesiątym trzecim”. Jednym z bohaterów powieści, której akcja rozgrywa się podczas rojalistycznego powstania w Wandei, był niedawny ksiądz a obecnie rewolucjonista Cimourdain, człowiek oddany sprawie rewolucji, twardy, ideowy i surowy. Postać ta stała się wzorem dla młodego Soso.
Prócz Hugo Stalin czytał też Zolę, Balzaka, Czechowa, Gogola, Dostojewskiego, a potem także Marksa i Engelsa. Wielkie wrażenie zrobiła na nim zakazana gruzińska powieść „Ojcobójca” Aleksandra Kazbegi o kaukaskim bandycie imieniem Koba, który walczył z Rosjanami. Zafascynowany nim Iosif kazał kolegom mówić do siebie Koba.
Ateista w seminarium
Z czasem Soso zaczął odchodzić od wiary. Nie myślał już o karierze duchownego. Zafascynowały go socjalizm i rewolucja.
To był moment, w którym Józef-poeta zaczął się przepoczwarzać w Józefa-polityka. Przestałem pisać wiersze, odpuściłem naukę i skupiłem się na polityce. Fascynacja marksizmem była wtedy względnie powszechna
– tak mówi o tym sam dyktator w książce Christophera Machta „Spowiedź Stalina”. Coraz bardziej lekceważył seminaryjne obowiązki. Zapisy w dzienniku szkolnym pokazują, że został przyłapany trzynaście razy na czytaniu zakazanych książek i dostał dziewięć ostrzeżeń. Bywał grubiański, nie kłaniał się nauczycielom, rozmawiał podczas modlitw, wychodził wcześniej z sali i spóźniał się na lekcje.
Na początku piątej klasy był dopiero dwudziesty na dwudziestu trzech uczniów, a wśród jego ocen dominowały tróje. Prowadził też prywatną wojnę z jednym z wykładowców, inspektorem szkolnym ojcem Dimitrijem, którego nazywał „Czarną Plamą”. Dżugaszwili zaczął chodzić na spotkania rosyjskich kółek robotniczych. Doszło wreszcie do tego, że Iosif ogłosił się publicznie ateistą, a w sierpniu 1898 roku jako prawie dwudziestolatek wstąpił do lokalnej struktury Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji.
Fabryka ateistów
W maju 1899 roku w dzienniku seminarium napisano o Stalinie: „Relegowany za niestawienie się na egzaminach”. Sam dyktator rozpowszechniał po latach wersję, że wyrzucono go za marksistowską propagandę. Z kolei cytowany tu już Simon Sebag Montefiore twierdzi, że Dżugaszwilego wyrzucono bo… nie zapłacił 25 rubli czesnego, które za sprawą „Czarnej Plamy” niespodziewanie mu podwyższono. Jak było w rzeczywistości, chyba już się nie dowiemy.
Jedno jest pewne: w tyfliskim seminarium młody Stalin odszedł od wiary, zrezygnował z chęci bycia księdzem i został rewolucjonistą. Nie on jeden. Jak napisał po latach inny uczeń tej placówki i towarzysz Stalina, Filip Macharadze, „żadna szkoła świecka nie wypuściła tylu ateistów co tyfliskie seminarium”… Potwierdza to wypowiedź dyktatora z książki Christophera Machta:
Gdyby nie seminarium, nie byłoby rewolucjonisty Józefa Stalina! To właśnie tamto miejsce i jezuickie metody tam stosowane popchnęły mnie w stronę rewolucji i marksizmu.
Bibliografia
- Christopher Macht, Spowiedź Stalina. Szczera rozmowa ze starym bolszewikiem, Bellona, Warszawa 2017.
- Simon Sebag Montefiore, Stalin. Młode lata despoty, Świat Książki, Warszawa 2008.
- Oleg Khlevniuk, Stalin. Nowa biografia, Znak Horyzont, Kraków 2016.
KOMENTARZE (5)
Kto w 1902 roku robił kolorowe fotografie? Jeśli zdjęcie jest podkolorowane (nieautentyczne, czyli podfałszowane) to jaką można mieć pewność, że tego samego nie zrobiono z treścią artykułu?
Artykuł jest oparty o wiarygodne źródła, które można sprawdzić (na dole tekstu znajduje się bibliografia).
Hey ale Stalin na tym pierwszym zdjeciu wygląda jak Borat :-)
Dobrze, ze wyszedł Borat bo mogło wyjść coś takiego jak ten „odrestaurowany” fresk http://natemat.pl/28683,internet-smieje-sie-z-odrestaurowanego-jezusa-przeglad-najlepszych-memow-z-rozmytym-jezusem-galeria
„Prócz Hugo Stalin czytał (,,,), a potem także Marksa i Engelsa.” Przeczytałem „Kapitał” Marksa i jakież było moje dziwienie, kiedy doszedłem do wniosku, że… nie ma tam komunizmu. To ekonomiczna rozprawa, której główne tezy spełnił… współczesny kapitalizm. Chińczycy w Trewirze, gdzie urodził się Marks, wystawili mu pomnik jako ojcu ich sukcesu w ekonomii. Sami poparliśmy tę tezę, mówiąc o „chińskim modelu kapitalizmu”. W dziele swego życia Marks np. protestował przeciwko zatrudnianiu dzieci poniżej 14 roku życia we fabrykach. A to dopiero protoplaście komunistów się ubzdurało? Gdy słyszę krytykę „Kapitału” i pochwałę „Biblii” wiem, że dyskutant nie przeczytał tych książek.