Tylko w 1987 roku dokonano tam ponad sześciu milionów legalnych aborcji. Skrobanki były ogólnodostępne, bezpłatne, gwarantowane przez państwową służbę zdrowia. W przeciwieństwie do antykoncepcji. Dlaczego kobietom łatwiej było usunąć ciążę, niż się przed nią zabezpieczyć?
W Kraju Rad aborcja była traktowana jak metoda antykoncepcyjna. Najlepsza, bo stuprocentowo skuteczna i na dodatek jeszcze bezpłatna. Skrobanka, jak piszą w książce „Grażdanin N.N. Życie codzienne w ZSRR” Marta Panas-Goworska i Andrzej Goworski, była jedynie nieprzyjemną formalnością.
By poddać się zabiegowi, wystarczyło zgłosić się do lekarza, podać swoje dane oraz powód przerwania ciąży. Akceptowalnym uzasadnieniem niechęci do powiększenia rodziny były na przykład „przyczyny materialne”. Pielęgniarka przeprowadzała krótki wywiad, a następnie odczytywała pacjentce treść oficjalnego dekretu z 1955 roku:
Prowadzone przez Radzieckie Państwo działania mające na celu promowanie ochrony macierzyństwa i dalszego wzrostu świadomości kulturowej kobiet, będących aktywnym elementem wszystkich dziedzin życia gospodarczego i kulturowego kraju, umożliwiają zniesienie zakazu wpisanego do prawa aborcyjnego.
Dokument ten uchylał zakaz aborcji wprowadzony przez Stalina prawie 20 lat wcześniej, w 1936 roku. Po dopełnieniu tych nieskomplikowanych formalności pacjentka była kierowana do gabinetu lekarskiego.
Bez znieczulenia
System aborcyjny na masową skalę, prowadzony w ZSRR, nie działał bez szwanku. Kobietom nie przysługiwało znieczulenie. Tylko czasem miały możliwość skorzystania z niego za dodatkową opłatą. Zamiast znieczulenia pacjentki dostawały… lód. Lekarze czekali, aż wszystko zdrętwieje od zimna i zabierali się do roboty – opowiadała Polinie Bachlakovej, młodej dziennikarce, jej własna babcia.
Na dodatek radzieckie obywatelki musiały znosić obcesowość medyków. Lekarze nie tylko nie okazywali im zwykle szacunku, ale wręcz szydzili z nich. Przykłady takiego traktowania podała Ekaterina Nikołajewa, autorka tekstu „Nie chcę przepraszać za to, że jestem kobietą”. Ukazał się on w latach 80. w jednym z moskiewskich tygodników. Pospiesz się, mam dość twojej głupoty – usłyszała kobieta, która weszła do gabinetu i zapatrzyła się na ociekające krwią gumowe rękawiczki medyka. Następnym razem się zastanów. Wszystkie chcecie słodyczy, ale nie macie zamiaru za to zapłacić – strofował swoją pacjentkę inny lekarz.
Artykuł Nikołajewy wstrząsnął Aleksandrą P. Biryukovą, najwyżej postawioną kobietą w ówczesnym rządzie. Ministerstwo Zdrowia przeprowadziło z jej inicjatywy kontrolę sytuacji. Jej wynik pokazał, że skala aborcji jest porażająca. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Biryukova oświadczyła, że rząd zamierza zająć się rozwojem przemysłu środków antykoncepcyjnych. Dzięki temu kobiety nie byłyby już skazane na aborcję.
Zanim jednak doszło do zwiększenia dostępności antykoncepcji, rozwinął się aborcyjny czarny rynek. Wiele kobiet decydowało się na prywatne zabiegi ze względu na fatalne warunki w państwowych ośrodkach zdrowia. Niektóre płaciły lekarzom, inne szukały pomocy u tzw. „ciotki”. Jak wyglądała wizyta u ciotki? Tak opisują ją autorzy książki „Grażdanin N.N. Życie codzienne w ZSRR”:
Ona dała mi leków, zeżryj je, mówi, potem aloesu nawkładaj do środka i zwykłego wrotyczu. I stary na koniec niech z całej siły pięścią w brzucho walnie.
Masowo przeprowadzane skrobanki, zarówno te legalne, jak i dokonywane za sprawą „ciotek”, zbierały obfite żniwo. Jak podawał w 1989 roku „New York Times”, w ciągu roku w Republice Rosyjskiej umierało z powodu powikłań poaborcyjnych 600-700 kobiet. Wiele pacjentek po zabiegach w ogóle nie mogło już mieć dzieci. Inne, gdy zachodziły w kolejną ciążę i decydowały się ją donosić, rodziły przed terminem.
Kobiety na aborcyjnym taśmociągu
Mimo zagrożeń, jakie niosła ze sobą aborcja, statystyki wskazują na to, że aborcji w ZSRR poddała się co dziesiąta kobieta. Rekordzistki miały na swoim koncie kilkanaście zabiegów. Babcia Poliny Bachlakovej przeszła ich aż 12! Dziewczyna była wstrząśnięta faktem, że ta troszcząca się o bliskich matrona, która większość swojego życia spędziła w kolejkach po mięso lub przy kotle barszczu w kuchni, mogła mieć za sobą takie doświadczenia. Tak nestorka rodu opowiadała o atmosferze panującej w szpitalu:
Wiele kobiet w oczekiwaniu na aborcję czuło się, jakby siedziały na taśmociągu. Każdego ranka w szpitalu z zamiarem przerwania ciąży ustawiało się w kolejce przynajmniej dziesięć kobiet.
Podobne relacje można usłyszeć od wielu kobiet z krajów byłych republik radzieckich. W artykule „ZSSR. Seks, którego nie było” cytowana jest wypowiedź Marii Iwanowej. Wyszła ona za mąż w 1950 roku, a więc w momencie, w którym aborcja była nielegalna:
О środkach antykoncepcyjnych nie słyszeliśmy. Ja wyszłam za mąż i od razu zaszłam w ciążę… Zaczęłam biegać na przerwania ciąży… Na początku takie operacje w ogóle były zakazane, robiono je w podziemiu, u babek, u znajomych lekarzy. Żadnego znieczulania, „na żywo”.
Ból był dziki. Przejdziesz przez takie coś i myślisz: «Do diabła ten seks!» Siedzisz na kuchni i czekasz, kiedy mąż uśnie. Byle tylko się nie czepiał. A ilu kobiet z powodu tych przerwań ciąży zmarło – strach! U brata mego męża żona umarła w czasie przerwania ciąży z powodu krwawienia.
Prezerwatywy wielokrotnego użytku
Szokujące statystyki aborcyjne ZSRR były przede wszystkim wynikiem deficytu środków antykoncepcyjnych. Niski był także poziom edukacji seksualnej i kobiet, i mężczyzn. Rola męża ograniczała się do zawiezienia żony samochodem na zabieg i odebrania jej „po wszystkim”.
Pary nie rozmawiały ze sobą o zabezpieczeniu przed niechcianą ciążą. Nie było zresztą za bardzo o czym rozmawiać. To, jak wyglądała sprawa antykoncepcji w Kraju Rad, opisują autorzy książki „Grażdanin N.N. Życie codzienne w ZSRR”:
Wyrób nr 2 (oficjalna nazwa kondomu) należał do towarów ściśle deficytowych i poza aptekami Moskwy i Leningradu kupienie go graniczyło z cudem. Ale nawet mieszkańcy tych miast nie mogli za jednym razem nabyć więcej niż dziesięć sztuk. Stąd wyśmiewane w dowcipach jednorazowe prezerwatywy wielokrotnego użytku istniały faktycznie. Można je było kupić w Związku Radzieckim.
Zresztą – można dodać na marginesie – jaki sens miałoby rozpowszechnianie środków zabezpieczających przed ciążą, w kraju, w którym… nie ma seksu? O tym, że krajem takim jest właśnie ZSRR, cały świat dowiedział się w lipcu 1986 roku od Ludmiły Nikołajewny Iwanowej, jednej z uczestniczek telemostu Leningrad-Boston. W czasie radziecko-amerykańskiego programu zachodnia uczestniczka zapytała, czy reklamy w Kraju Rad, podobnie jak w USA, mają podtekst seksualny. W odpowiedzi usłyszała, że nie – a to dlatego, że w ZSRR seksu w ogóle nie ma!
280 milionów
Aborcja była legalna przez większą część okresu istnienia ZSRR. Rosja była pierwszym państwem na świecie, które zalegalizowało przerywanie ciąży. Stało się to 19 listopada 1920 roku, jeszcze przed proklamowaniem powstania ZSRR. Sowieci wyprzedzili inne kraje o prawie pół wieku.
Ile aborcji przeprowadzono w czasie prawie 70 lat trwania ZSRR? Mimo prawie dwudziestoletniej przerwy (między 1936 a 1955 rokiem) w której wycofano się z „rewolucji seksualnej”, bilans epoki szokuje. Dane dostępne w archiwum amerykańskiego naukowca Roberta Johnstone’a podają liczbę 282 429 483 zabiegów w latach 1922-1991. Z kolei w publikacji pt. „Historia aborcji. Statystyki w Rosji i ZSRR od 1900 do 1991 roku” możemy przeczytać, że łączna liczba zabiegów przerwania ciąży w latach 1954-1990 wynosiła ponad 251 milionów.
Obecnie aborcja jest Rosji nadal legalna. Średnio w ciągu roku wykonuje się jednak „zaledwie” milion zabiegów. To sześć razy mniej niż w latach 80. w ZSRR…
Bibliografia
- Alexandre Avdeev, Alain Blum, Irina Troitskaya, The History of Abortion Statistics in Russia and the USSR from 1900 to 1991, Institut National d’Etudes Démographiques, Paryż 1995.
- Polina Bachlakova, Moja babcia i jej 12 aborcji, tłum. Jan Bogdaniuk, Vice.com, 27.07.2016.
- Robert Johnston, Summary of Registered Abortions Worldwide, through April 2010, Archiwum Roberta Johnstona, 9.05.2010.
- Michał Kacewicz, W Rosji też chcą zakazu aborcji. Na Polskę patrzą z uznaniem, „Newsweek”, 05.10.2016.
- Marta Panas-Goworska i Andrzej Goworski, Grażdanin N.N. Życie codzienne w ZSRR, Wydawnictwo Naukowe PWN 2017.
- Volga Yerafeyenka, Seks kontra ZSRR, Wydawnictwo Novae Res 2013.
- Volga Yerafeyenka, ZSSR. Seks, którego nie było, Czasopismo Naukowe „Kultura i Historia”, nr 20/2011 cz.1, UMCS, Lublin.
- Tomasz Wites, Zróżnicowanie przestrzenne aborcji w Rosji, Instytut Krajów Rozwijających się, Wydział Geografii i Studiów Regionalnych, Uniwersytet Warszawski.
- Ann Cooper, Women fault Soviet Union system for abortion, „New York Times”, 28.02.1989.
KOMENTARZE (20)
„…wstrząsnął Aleksandrą P. Biryukovą…”
„Babcia Poliny Bachlakovej przeszła ich aż 12!”
Czy wy folksdojcze nie macie zielonego pojęcia jak transkrybować rosyjskie słowa na język polski?
Jak widzę chcesz się spotkać w sądzie? Obrażasz ludzi, nie zauważyłeś tego?
Fajnie napisane, ale jest błąd okrutny. Uczestniczka telemostu Leningrad-Boston – Ludmiła Nikołajewna Iwanowna. Gdy mówiła że ,,u nas seksa niet” miała na myśli tylko pokazywanie go w TV i reklamach. Wielokrotnie to potem prostowała. Sama była matką dwójki- czy trójki dzieci i śmiała się w wywiadach że jak ona mogła by być przeciwko seksowi. :)
Cała wypowiedź miał brzmieć ” W Sowietskom Sojuzie sieksa niet, u nas jest liubow!” No, ale publika ryknęła śmiechem i drugiej połowy zdania praktycznie nikt nie usłyszał, a i resztę wypowiedzi mało kto :) Tym niemniej podejście do „sieksa” w ZSRR faktycznie było dziwne. Niezwykle purytański kraj, łatwiej było przemycić jakieś bezdebitowe wydawnictwo niż zwykłego „świerszczyka” do raju robotników i chłopów.
Skóra cierpnie….
zeod czego – od wiedzy czy od niewiedzy ?
Z czytania portali i książek historycznych doszedłem do wniosku, że życie ludzkie nie ma sensu. Ciężko żyć wiedząc co się dzieje i działo na świecie, a na koniec i tak się idzie do piachu. Lepiej być więc zawczasu poddanym aborcji. Ja wolałbym wylądować w zlewie niż urodzić się w ZSRR. Kobiety niepotrzebnie mają instynkt macierzyński, on jest silniejszy niż instynkt przeżycia czyli kobieta woli umrzeć niż wyrzec się macierzyństwa… Gdyby kobiety miały się kierować rozumem, a nie instynktem to sądzę, że ludzkość albo by nie istniała albo byłaby bliska wymarciu. Przecież pod wpływem rozumu nikt by nie chciał mieć dzieci. Dzieci można mieć tylko nie kierując się rozumem podobnie jak zwierzęta i owady. Przecież one nie myślą, a też chcą mieć dzieci. To tak samo jak kobiety z rodzaju ludzkiego. Po co więc rozum kobiecie ? Popieram aborcję bez ograniczeń w każdym miesiącu życia dziecka.
Dzięki za ten komentarz.
Dzięki niemu zrozumiałem, że moje życie nie ma sensu i postanowiłem je zakończyć.
A mnie ciekawi, jaki produkt nosił nazwę „Wyrób nr 1”. No bo skoro gumki były wyrobem nr 2, to co było wyrobem nr 1?
Maska przeciwgazowa
I bardzo dobrze, że lekarze odzywali się tak, do takich kobiet! To było i jest morderstwo! Co to za matka, która zabija swoje własne dziecko? Bardzo okrutne i niesprawiedliwe.
Co to za ojciec który płodzi bez rozumu ????
świetne pytanie Lolo! Anonimowi doradzam terapię, można na NFZ, nie czekaj,szkoda życia.
Skąd info w ostatnim akapicie?
W necie na pytanie o ilość aborcji w Rosji wyskakuje w google liczba 1,5 mln w 2015 roku i to tylko w publicznej służbie zdrowia .
Dane z prywatnych i podziemia nie są dostępne.
Pamiętajmy też że obecnie w Rosji jest o wiele mniej ludzi niż w zsrr. Zarówno przez rozpad państwa jak i przez lata niżu demograficznego.
O co chodzi z tym pojęciem „Republika Rosyjska”. Czy to odnośnik do 1917 r.? Bo zapowiedź artykułu informuje o „Republice Rosyjskiej w latch 80” a wtedy takie państwo nie istniało…
Smutne.
Straszne! Dziecko przed urodzeniem można zabić. Bez kary. Po urodzeniu grozi nawet kara śmierci! Zdzisław.
Zapomniane ludobójstwo :(
Piąte nie zabijaj, nikogo, anie przed ani po urodzeniu. Na świecie zabija się 40 milinów ludzi rocznie, wszyscy ubolewają nad zbrodnia holocaustu, a aborcja to siedem holokaustów rocznie. Przez 40 lat zamordowano 2 MILIARDA LUDZI!!! Ilu wśród nich było przyszłych wielkich sportowców, pisarzy, naukowców, matek/ojców czy po prostu zwykłych dobrych ludzi. Każdy z nich miałby dzieci, wnuki, ile miłości mniej na świecie bez tych ludzi?! Ściągać majty i rozkładać nogi na za 15 trzecia potrafią, to niech się nauczą wychowywać dzieci, ewentualnie oddać je komuś odpowiedzialnemu. Nazwanie kłamstwa prawdą, wcale nie czyni go prawdą. PS ” Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności, którzy przemieniają gorycz na słodycz, a słodycz na gorycz! Biada tym, którzy się uważają za mądrych
i są sprytnymi we własnym mniemaniu! – Iz 5,20
Hey very interesting blog!