Miłość francuska jako zboczenie? Śpiączka insulinowa niezawodnym sposobem na wyleczenie z potrzeby zmiany płci? Przedstawiamy ciemne strony „postępowej” polskiej szkoły seksuologii. Słynna Wisłocka też nie była bez grzechu.
Aborcja na życzenie, nieograniczony dostęp do środków antykoncepcyjnych… Łatwo uwierzyć, że Polska Ludowa w dziedzinie seksu była ostoją tolerancji. Władza nie zaglądała obywatelom pod kołdry. Jednak nie wszyscy Polacy mieli prawo korzystać ze swobód obyczajowych. Na równe traktowanie nie mogły liczyć na przykład osoby homoseksualne.
Jak wyleczyć homoseksualistę?
Homoseksualizm postrzegano w czasu PRL-u jako zboczenie płciowe i chorobę. Wierzono, że osoby dotknięte tym „zaburzeniem” można leczyć za pomocą elektrowstrząsów. Była to powszechna praktyka. Nawet profesor Zbigniew Lew-Starowicz, jeden z największych autorytetów współczesnej seksuologii, przyznał, że w początkach swojej praktyki zawodowej zdarzało mu się zapisywać pacjentom homoseksualnym terapie prądem.
Zgodnie z ówczesnymi badaniami i wytycznymi, seksuolodzy kierowali mężczyzn o skłonnościach homoseksualnych na terapię awersyjną. Polegała ona na tym, że „chory” przeglądał gejowskie gazety pornograficzne. Jeśli powodowało to u niego pobudzenie seksualne, był… rażony prądem. Poprzez ból starano się wywołać złe skojarzenia z homoseksualizmem i nakierować libido na „właściwy kierunek”.
Uważano też, że problem odmiennej orientacji seksualnej dotyka głównie społeczności więziennej, gdzie mężczyźni są zmuszeni przebywać przez dłuższy czas w swoim towarzystwie. Nic dziwnego, że homoseksualiści byli automatycznie traktowani jak podejrzani. Jeszcze 4 lata przed zmianą ustroju, w 1985 roku milicja i SB zainicjowały skierowaną przeciw nim akcję „Hiacynt”. Gejów przesłuchiwali milicjanci na komisariatach i zakładano im specjalne różowe teczki. Szacuje się, że w ten sposób zgromadzono ok. 11 tysięcy akt.
Niewidzialny mur (dla transseksualistów)
W jeszcze gorszym położeniu znajdowały się osoby transseksualne. Jeden z pionierów polskiej seksuologii, Kazimierz Imieliński, w swojej książce „Apokalipsa płci” opisał przypadek pacjenta, który zwrócił się do niego o pomoc na początku lat 60. Osoba ta czuła się uwięziona w swoim ciele i poszukiwała możliwości poddania się operacji zmiany płci.
Profesor Imieliński musiał wyznać pacjentowi, że jest bezradny wobec jego dramatu. Komentując tę sytuację, seksuolog stwierdził, że ówczesny model medyczny stanowił niewidzialny mur, którego nie można było w żaden sposób przebrnąć. Zdesperowany pacjent popełnił samobójstwo. Przed śmiercią napisał list do profesora i wyraził nadzieję, że jego czyn zwróci uwagę na problem osób transseksualnych w Polsce i utoruje drogę innym.
Faktycznie, w czasach komuny transseksualistów czekało podobne „leczenie” co homoseksualistów. Aplikowano im elektrowstrząsy, śpiączkę insulinową lub leki psychotropowe, podawane schizofrenikom. Seksuolodzy uważali potrzebę zmiany płci za poważne zaburzenie tożsamości, więc nawet partnerom osób transseksualnym zalecano obserwację psychiatryczną.
Świerszczyki? Tylko u kapitalistów
Nieograniczony dostęp do pornografii to znak naszych czasów. Peerelowskie wydawnictwa nie oferowały takich „nieprzyzwoitych” publikacji. Obowiązywał też surowy zakaz sprowadzania pism pornograficznych z zagranicy. Tak o sytuacji w kraju pisał Konrad Szołajski w książce „Wisłocka, czyli jak to ze sztuką kochania było”:
Na pilnie strzeżonych granicach celnicy wyciągają podróżnym z bagaży i konfiskują wszelkie „świerszczyki”. W kraju cenzura kontroluje wszystkie media i pilnuje, by obywatele PRL nie tylko nie czytali wywrotowej literatury, ale też nie mieli żadnych „nieobyczajnych” wzorców i żyli (przynajmniej oficjalnie) w cnocie.
Było to oczywiście zalecenie władz, ale także ówcześni seksuolodzy nie mieli dobrego zdania o „świerszczykach”. Oficjalna definicja pornografii brzmiała „odhumanizowany seks”. Bardziej dosadne określenie miała Michalina Wisłocka: tam nie ma człowieka, tam jest tylko dupa.
Dozwolone od lat 18
Mimo dostępu do antykoncepcji i aborcji, władza stawiała sprawę jasno – nadrzędnym celem była rodzina, a seks miał służyć szczęściu rodzinnemu. Może dlatego seks w PRL-u był zarezerwowany tylko dla dorosłych. Jak twierdzili autorzy książki „Wybrane zagadnienia wychowania seksualnego w wojsku”, wiek lat 18 jest w zasadzie uznawany również jako dolna granica podejmowania stosunków płciowych.
Część seksuologów uważała, że życie seksualne rozpoczęte przed skończeniem 18 lat może przynieść młodocianym rozczarowanie i wyrobić w nich „cyniczny stosunek do miłości”. Ale nie wszyscy mieli tak konserwatywne podejście do młodzieży. Z książki „Wisłocka, czyli jak to ze sztuką kochania było” Konrada Szołajskiego dowiadujemy się, że:
Docent Jaczewski zrobił habilitację i wpadł na szalony pomysł założenia poradni seksuologicznej dla dzieci w wieku szkolnym (…). Wiedział, że prowadząc taką placówkę, siłą rzeczy stanie się niewygodny dla tych, którzy nie przepadali za edukacją seksualną i antykoncepcją, zwłaszcza oferowaną nieletniej młodzieży.
W poradni, założonej przez Andrzeja Jaczewskiego, czynnie działała także Michalina Wisłocka. Dla „przyzwoitości” prowadzono ją przy Stołecznej Przychodni Młodzieżowej.
Pełnowartościowy stosunek w Polsce Ludowej
Przy tylu ograniczeniach pozornej swobody seksualnej nie dziwi już, że powściągano także nadmierne fantazje erotyczne dorosłych par heteroseksualnych. Kontrowersje budziła między innymi miłość francuska. Była ona akceptowana przez polskich seksuologów, ale tylko… jako forma gry wstępnej, wprowadzenie do „pełnego” stosunku.
Seks oralny jako forma współżycia uważany był wręcz za zboczenie seksualne. Pisze o tym w książce „Płeć, przyjemność i przemoc” Agnieszka Kościańska. Nie wszyscy stawiali sprawę tak radykalnie: profesor Lew-Starowicz wymieniał wiele zalet miłości francuskiej, takich jak łagodzenie napięcia czy podniesienie jakości gry wstępnej. Ale z reguły, jeśli język zastępował penisa, uważano to za patologię.
Podobnie sztywne były poglądy polskich seksuologów w sprawie orgazmów. Jeśli miłość francuska nie mogła zastąpić pełnego stosunku, to także orgazm łechtaczkowy nie mógł się równać z orgazmem pochwowym. Michalina Wisłocka w słynnej „Sztuce kochania” tylko ten drugi łączyła z pełnowartościowym stosunkiem przeżywanym wspólnie przez partnerów.
Słynna seksuolożka przestrzegała kobiety przed utrwaleniem odruchu łechtaczkowego i zatrzymaniem się na tym etapie rozwoju seksualnego. Swoim pacjentkom, które miały problemy z osiągnięciem orgazmu podczas stosunku, Wisłocka zalecała zmianę pozycji oraz specjalne ćwiczenia mięśni pochwy. Orgazm łechtaczkowy uważała zaś za wyraz niedojrzałości, a nawet zagrożenie dla małżeństwa.
Bibliografia:
- Departament Służby Zdrowia WP na zlec. Zarządu Propagandy GZP WP, Wybrane zagadnienia wychowania seksualnego w wojsku, wyd. MON 1964.
- Kazimierz Imieliński, Stanisław Dulko, Apokalipsa płci, Glob 1989.
- Agnieszka Kościańska, Płeć, przyjemność i przemoc. Kształtowanie wiedzy eksperckiej o seksualności w Polsce, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 2014.
- Zbigniew Lew-Starowicz, Pan od seksu, Znak Literanova 2013.
- Violetta Ozminkowski, Michalina Wisłocka: sztuka kochania gorszycielki. Opowieść o pierwszej damie polskiej seksuologii, Prószyński i S-ka, 2014.
- Konrad Szołajski, Wisłocka, czyli jak to ze sztuką kochania było, Świat Książki 2017.
- Krzysztof Tomasik, Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2012.
- Artykuł osiemnasty, film dokumentalny, reż. Bartosz Staszewski, 2015.
KOMENTARZE (28)
Jednocześnie zaś ( w 1974r miałem 12 lat) w tych „strasznych” czasach byłem z klasą na Nrd-owskim filmie „Helga” więc nie pieprzcie głupot.
Jak to jednym komentarzem można zmienić spojrzenie na historię. No ale za Adolfa też bywało zajebiście. Bo były bunkry.
Słyszałam o tym filmie „Helga”, koleżanki były na nim, ja nie. Ludność PRL-u mało zwracała uwagę na zalecenia seksuologów. Świerszczyki, jeśli ktoś potrzebował, to można było nabyć w obiegu nieoficjalnym.
a nie można panie Maćku to samo napisać bez agresji i mało eleganckich słów?
Panie Maćku, autorka nie twierdzi przecież, że PRL to był całkowity seksualny ciemnogród i że o seksie w ogóle się nie rozmawiało; wydaje mi się, że sugeruje jedynie, że nawet wśród stosunkowo postępowych seksuologów zdarzały się poglądy, które dzisiaj mogą szokować (a na pewno wydają się przestarzałe)..
No to chyba jakis zart mam nadzieje
Pornografia powinna być zakazana. Bo co dobrego z niej wynika?
Ta osoba powinna zostać zgloszona policji przez redakcję.
Redakcja powinna zgłosić ten komentarz policji
Tak, oczywiście, wszystkie głupie dowcipy w internecie powinno zgłaszać się na policję i to co najmniej po 10 razy, bo policja się bardzo nudzi i nie ma co robić. A potem będzie płacz, że jak jakaś bójka czy coś to policjanta nie było.
Z komentarzy spod artykułu wynika, że niektórzy nigdy nie dorastają i na słowo „seks” dostają wypieków na twarzy i/lub małpiego rozumu.
Nie niektórzy, lecz wszyscy.
Jarek – rzecznik wszystkich?
Dobrze, ludzie z pornobiznesu – nie.
Z niektórymi aspektami się zgadzam. Homoseksualizm jest chorobą mentalną, taką samą jak depresja. A z tym że” wiek lat 18 jest w zasadzie uznawany również jako dolna granica podejmowania stosunków płciowych” w 100%. Dzisiaj mamy trochę za dużo tej zgnilizny moralnej.
Za dużo to my mamy hipokryzji i robienia z siebie świętych mając tak samo wiele za uszami. Ludzie, żyjmy i dajmy żyć innym. PO SWOJEMU.
Pedofilom też ?
O – chorobą mentalną. A pigułki na to dają? :D Ktoś tu chyba przeoczył wyniki badań naukowców, którzy zlokalizowali gen odpowiedzialny za homoseksualizm.
Jacy ci biedni homoseksualiści ,zoofile i pedofile byli prześladowani. Pedofile do dzisiaj dostają śmiesznie niskie wyroki ,często w zawieszeniu. Ale czemu tu się dziwić jeśli SĘDZIOWIE preferują przepilowanie 13-taki dla „zdrowotności”. Dzisiaj sytuacja zmieniła się o tyle ,że aby zaspokoić swoje zboczone rządze ,wyjeżdżają za granicę ,najchętniej do mekki Pedofili-Tajlandii. Zoofile zwierzęta molestują w swoich czterech ścianach lub w ustronnych miejscach. Chociaż ostatnio jeden z Arabskich gości Merkel – lekarz czy inżynier ,publicznie zgwałcił osiołka w Berlińskim Zoo. Zaś sami homoseksualiści wzbudzają śmiech tekstami w stylu „homo holokaust” ,uważają się chyba za Żydów XXI wieku. Jeśli na świecie w różnych krajach spotykali się z prześladowaniem ,w większości wszyscy w niektórych tylko ci bierni odgrywajacy rolę kobiet. To w Polsce nigdy homoseksualizm nie był KARANY. Co najwyżej „człowiek honoru” (dla Michnika z Gazety Żydowskiej) Kiszczak spisywał homoseksualistów i Pedofilii podczas operacji „Hiacynt”,podczas której werbowano Pedofilii i homoseksualistow do seminariów ,żeby mieć swoich ludzi w Kościele.
18 lat to dzieciak. NALEZY podejmowac wspolzycie tylko wtedy gdy jest sie gotowym na owoc jaki sie z tego moze poczac – dziecko. do tego zostalo ono stworzone w swym pierwotnym celu. a wszelkie proby ubezpladniania stosunkow sa grzechem i sa przeciwko naturze. Kobieta ma dni plodne i nieplodne. Niech uzyje rozumu by wspolzyc bez mozliwosci poczecia dziecka jesli akurat wt ej chwili go nie planuje.
W latach 70 ktos znacznie starszy ode mnie pozyczyl mi na weekend Sztuke kochania. Jako wchodzacy w doroslosc facet przeczytalem od desko do deski. Pytam tego kto mi pozyczyl co o tym sadzi. Jego opinia mna wstrzasnela. Uslydzalem ze autorka nie moze byc normalna kobieta I musi cierpiec na powazne zaburzenia psychiczne, w tym w sferze seksualnosci. Wtedy ta opinia mnie oburzyla I potraktoealem ja jako typowe gledzenie starego piernika, zacofanego o starej daty………….Minelosporo lat. Ja juz jestem w mocno srednim wieku, ow stary piernik dawno na tamtym swiecie……Czytam wywiad z podajze corka Wislockiej I……..slysze to samo co wtedy, wiecej nawet! Jesli tak gleboko zaburzone, wprost: chore psychicznie osoby jak sp dr Michalina Wislocka sa dla kogos autorytetem to…..
Szanowny komentatorze, jak widać po wpisach pod wieloma tekstami większość osób jest dla Pana chorych. Pozwolę sobie zauważyć, ze podobnie jak z kwestią homoseksualizmu i u Wisłockiej nie stwierdzono chyba oficjalnie choroby psychicznej. Pozdrawiamy ;)
Też przeczytałem Sztukę Kochania Wisłockiej i twierdzę, że nie była autorka normalna. Dodam, że wiele głupot powypisywała w swoim podręczniku. Kiedy przeczytałem ją jako nastolatek dziwiłem się, bo wiele w niej mi nie pasowało. Ale Wisłocka to był autorytet. Po latach twierdzę, że swe zacofanie, brak wiedzy i poglądy autorka próbowała nam wcisnąć. Nikomu nie polecam by czytać ją. Może bardziej szkodzić niż pomagać. Czas by ktoś na nowo napisał podręcznik seksu.
Pomyśl że Ty na starość możesz być inwalidą i wymagać pomocy od innych? To co zabijesz się wtedy? Bo jak mówisz po co utrzymywać inwalidów?
pani wislocka byla seksuologiem nie seksuolozka piszcie po polsku
gorniczka powstanka premierka to glupie jest feminizowanie
mario dla mnie ty tez jesteś ślepą uliczką w ewolucji człowieka. Ciebie też zbędnie utzymujemy. Nie wiem dlaczego ktoś pozwolił ci się rozmnażać. Twoje chore poglądy mogą być przenoszone drogą płciową na twoje dzieci… Stąd potem wszsytkie problemy ludzkości
Co do pedofilów to zawsze mogą liczyć na ułaskawienie od Andrzeja