Uroda jest najprawdziwszym sportem walki, a pierwsza wojna światowa sprawiła, że ów bój wkroczył na zupełnie nowy poziom. Paradoksalnie, to właśnie tysiące masakr i oszpecone twarze ich ofiar pozwoliły na narodziny nowoczesnej chirurgii plastycznej.
Żadna ze stron uczestniczących w pierwszej wojnie światowej się nie powstrzymywała. Na polach walki używano coraz to nowszej broni konwencjonalnej i chemicznej. Z frontu wracali młodzi ludzie pozbawieni kończyn, z wypaloną skórą, zmasakrowanymi przez odłamki twarzami, z urwanymi nosami, uszami… Jeszcze niedawno zawadiacko przyczesywali włosy i podrywali dziewczęta w swoich miasteczkach. Teraz sami nie rozpoznawali swojego odbicia.
Pierwsza wojna światowa okazała się akuszerką zupełnie nowego działu medycyny. Nowoczesnej chirurgii plastycznej. Z kolei twarze nieszczęsnych żołnierzy stały się poligonami doświadczalnymi dla adeptów niebezpiecznej sztuki. Jak wyjaśniała francuska publicystka, Michèle Fitoussi:
Żołnierzom rannym w twarz chirurdzy przeszczepiali – dla przywrócenia odpowiedniego wyglądu – skórę w przypadku poparzeń, zastępowali ubytki kości twarzy kośćmi z biodra albo z kończyn.
Doświadczeni lekarze w szpitalach wojskowych czynili cuda, przemieniając zmasakrowane kawałki mięsa na powrót w ludzkie twarze. Wojna dobiegła jednak wreszcie końca. Pozostali po niej wybitni specjaliści, którzy w większości nie mieli gdzie wykorzystywać swoich mistrzowskich umiejętności.
Wtedy po ich wiedzę zaczęli się zgłaszać ludzie interesu zajmujący się zawodowo upiększaniem… i ci, którzy marzyli, by ktoś upiększył ich. Wśród przedstawicieli drugiej grupy znajdowali się wiedzeni próżnością członkowie śmietanki towarzyskiej, arystokraci, starzejące się gwiazdy, ale też ofiary wypadków czy osoby dotknięte deformacjami chorobowymi.
Czarodziejka ze skalpelem
Pierwszą kobietą chirurgiem plastycznym była Suzanne Noël. Ta francuska lekarka poświęciła się poprawianiu ciała ludzkiego. Najpierw pomagała rannym żołnierzom w czasie wojny. Następnie zajęła się chirurgią estetyczną. Operowała nosy, piersi, podbródki. Wykonywała też liftingi, rekonstrukcje brzucha i inne zabiegi poprawiające wygląd.
W 1926 roku napisała nawet książkę będącą jednym z pierwszych podręczników chirurgii estetycznej. Nie tylko wykładała prawidła sztuki, ale też podkreślała jej socjologiczny i psychologiczny wpływ. Oprócz tego, że praktykowała medycynę, Suzanne Noël była też zdeklarowaną feministką.
W dobie dzisiejszej chirurgii plastycznej, która ustanawia nieosiągalne standardy piękna, trudno pojąć podobne połączenie. Zwolenniczka równouprawnienia, która kroi kobiety zdecydowane dostosować swoje ciało do standardów społeczeństwa, zamiast kochać je takim, jakim jest?
Cóż, lekarka miała własne spojrzenie na sprawę. Była święcie przekonana, że jej specjalizacja odegra kluczową rolę w emancypacji kobiet. Kathy Davies, badaczka z Amsterdamu, w swoim artykule poświęconym Suzanne Noël opisuje od czego zaczęło się jej oddanie chirurgii plastycznej.
Do lekarki zgłosiła się kobieta, która ze względu na wiek nie mogła już zarabiać na własne utrzymanie. Noël przeprowadziła na niej jeden ze swoich pierwszych zabiegów liftingu. Operacja okazała się tak dużym sukcesem, że po rekonwalescencji pacjentka natychmiast znalazła nową pracę. Podobnych przypadków było więcej.
Całe lata później o pomoc doktor Noël zaczęła się ubiegać pewna śpiewaczka operowa. Mimo swojej sławy i anielskiego głosu przez pomarszczoną twarz nie dostawała już angaży. Nie pozwalano jej nawet śpiewać za darmo dla weteranów w szpitalach! Wreszcie była też pewna sześćdziesięcioletnia menedżerka ze sklepu z towarami luksusowymi, która straciła pracę przez to, że po prostu… wyglądała na swoje lata.
W pionierskiej książce o chirurgii Noël podkreślała, że z trudnej sytuacji wszystkim tym kobietom pozwoliła wyjść odpowiednia operacja. Pacjentki odmłodniały, odzyskały pewność siebie i udało im się zdobyć źródło utrzymania, co dla samej pani doktor stanowiło najlepszą nagrodę.
Kiedy nasze babcie zaczęły sobie poprawiać nosy?
Nad Wisłą chirurgia plastyczna także miała się nieźle. Na poważnie zaczęło się od profesora Ludwika Rydygiera, który był na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku uznawany za jednego z najlepszych chirurgów na świecie. Chociaż sam nie praktykował na co dzień naprawiania defektów, opracował i opisał kilka metod, które są stosowane po dziś dzień!
Rydygier zgromadził wokół siebie młodych i utalentowanych lekarzy, których kształcił i zachęcał do rozwijania umiejętności. Jego zastępca, Antoni Gabryszewski, specjalizował się głównie w ortopedii i prowadził nawet w tym zakresie własną praktykę we Lwowie. Oprócz tego wydawał prace naukowe i wykonywał zabiegi chirurgii plastycznej.
Wśród opracowanych przez niego tematów znalazł się także podręcznik dla adeptów tej rodzącej się specjalizacji („O operacjach upiększających”, 1896). To między innymi za sprawą jego wysiłków, a także starań innych nadwiślańskich pionierów, chirurgia plastyczna nie tylko zaistniała w Polsce jako specjalizacja, ale i stała się łatwo dostępna. Oczywiście pod warunkiem posiadania odpowiednich środków.
Gdyby nie ci lekarze, w polskiej prasie nigdy nie ukazałoby się na przykład ogłoszenie doktora Michałka-Grodzkiego, który przy ulicy Złotej 3 w Warszawie przeprowadzał „Kosmetyczne operacje twarzy, nosa, uszu, biustu i t. d.”. Nie był jedyny. Rodziła się cała nowa branża!
W 1937 roku znana warszawska kosmetyczka Hanna Micewiczówna tłumaczyła na łamach „Świata Pięknej Pani”, że w chirurgii plastycznej nie ma niczego złego. Publicystka wymieniała jej podstawowe zadania, do których zaliczała usuwanie i naprawianie „tego, co natura, choroby, nieszczęśliwe wypadki, wiek i przejścia życiowe zniszczyły”.
W tym samym artykule stwierdzała, że w walce o byt w trudnych czasach emancypacji i bezrobocia same kwalifikacje nie wystarczą. Zwyciężą osoby kompetentne, a zarazem posiadające dobry wygląd zewnętrzny. Choćby sztucznie uzyskany.
Nie zawsze jednak wyprawa po nowy biust kończyła się dla kobiety szczęśliwie. Jednym ze szczególnie makabrycznych przypadków z połowy lat trzydziestych jest historia pani inżynierowej Aleksandry Ufnowskiej. Ona dla odmiany pragnęła piersi zmniejszyć, twierdząc, że przeszkadzają jej w schylaniu, uprawianiu sportów, czy w automobilizmie. Zamiast wybrać się do Paryża jak wiele innych Polek, zdecydowała się zaufać komuś, kto miał zredukować kłopotliwe krągłości… we własnym mieszkaniu.
Jak pisze Stanisław Milewski w swoich „Ciemnych sprawkach międzywojnia”, operacja miała się odbyć u lekarza Feliksa Rostkowskiego. Za asystentkę robiła jego żona. Dodatkowo miał być obecny jeszcze doktor Dionizy Helling. Przebieg całej sprawy znamy dość dokładnie z jednego smutnego powodu – pacjentka nie przeżyła. Milewski dokładnie opisuje okoliczności feralnego zabiegu:
Prokurator oskarżył obu lekarzy o karygodną lekkomyślność. Nie poinformowali bowiem pacjentki i jej męża o ryzyku związanym z operacją, a wyolbrzymiali jej niezawodność i nieszkodliwość dla zdrowia. Byli też niewłaściwymi ludźmi do tego typu zabiegu, brakowało im koniecznej wiedzy i doświadczenia.
W latach 1934 – 1935 toczył się przed warszawskim Sądem Okręgowym proces. Prokuratura i mąż Ufnowskiej chcieli ukarania winnych jej śmierci, jednak ani w pierwszej, ani w drugiej instancji nie udało im się uzyskać wyroku skazującego. Sprawa przetoczyła się przez stołeczne bulwarówki z siłą huraganu.
Gromiono nieodpowiedzialnych medyków i pragnące idealnej sylwetki kobiety. Efekt był jednak odwrotny od zamierzonego. Zamiast zniechęcić Polki to upiększania swoich ciał, dziennikarze tylko je do tego rozochocili. Wiele spośród pań dopiero teraz dopowiedziało się, że biust można powiększyć, a nos poprawić. I nie zamierzały ignorować podobnej okazji…
Źródło:
Książka Aleksandry Zaprutko-Janickiej pt. „Piękno bez konserwantów. Sekrety urody naszych prababek”, na której oparty został powyższy artykuł do nabycia z rabatem na empik.com.
„Piękno bez konserwantów” to kolejna książka wydana siłami naszego portalu. Dzięki niej poznasz sekrety naturalnego piękna i sprawdzone receptury sprzed wieku. Kupując ją wesprzesz też nasz portal i pomożesz nam w pracy nad kolejnymi publikacjami!
KOMENTARZE (2)
ciekawe czym byly naonczas wypełniane piersi gwoli ich powiększenia;P
Chirurgia plastyczna w czasach wojennych była niezwykle trudna do wykonania, dziś przy nowoczesnych sprzęcie chirurgicznym jest to o wiele prostsze. Lekarze w dzisiejszych czasach dokładnie się przygotowują do takich zabiegów