Są takie miejsca w USA, gdzie można umrzeć ze strachu. Nie pomoże strzelba wyładowana solą, zapas święconej wody ani potężne medium. Z pozoru to mogą być idealne budynki na imprezę albo wyprawę ze znajomymi, bo co może grozić w jakimś starym więzieniu czy szpitalu? Sami się przekonajcie.
W mroczne lasy nieopodal Cumberland w stanie Rhode Island lepiej nie zapuszczać się samemu. W latach 1675-76 na tych terenach toczyła się krwawa wojna króla Filipa, w której Indianie Wampanoag i koloniści wyrzynali się nawzajem o prawo do ziemi. W niedzielę 26 marca 1676 roku doszło tam do straszliwych wydarzeń.
Wściekłe duchy kolonistów
Kapitan Michael Pierce poprowadził swój liczący niespełna stu ludzi oddział w stronę obozu wrogo nastawionych rdzennych Amerykanów. Nieopodal wąwozu Blackstone River oddział wpadł w pułapkę, a kapitan zginął.
Legenda głosi, że 9 kolonistów zostało obdartych ze skóry, głowy odrąbano im tomahawkami, a ciała powieszono na drzewach. Dzień później angielscy żołnierze odnaleźli zmasakrowane szczątki i pogrzebali je. Ale to nie koniec historii.
Miejsce spoczynku ofiar masakry, znane jako „Nine Men’s Misery”, od początku wzbudzało strach. Ludzie widywali jeźdźca na koniu, słyszeli straszliwe krzyki i jęki z lasu. Opowieści podsycał fakt, że w XVIII wieku rabusie wielokrotnie wykopywali szczątki.
Na początku XX wieku cystersi wykupili od miasta tę ziemię i zbudowali na niej klasztor. Nie życzyli sobie na swoim terenie szczątek „pogańskich” kwakrów. Ciała ofiar masakry ponownie wykopano i oddano… Towarzystwu Historycznemu Rhode Island.
W latach 50. ogromny pożar strawił większość klasztoru. Czyżby duchy zemściły się na zakonnikach? Braciszkowie wynieśli się do innego stanu, miasto odzyskało ziemię, a szczątki wróciły na swoje miejsce w 1976 roku. Czy zapewniło to spokój duszom dziewięciu kolonistów?
W tym nawiedzonym „psychiatryku” naprawdę można zwariować
Trans-Allegheny Lunatic Asylum w Wirginii Zachodniej jest największym budynkiem z ręcznie obrabianego kamienia w Ameryce Północnej. Wzniesiono go w drugiej połowie XIX wieku. Umieszczono na elewacji maszkarony, które miały odstraszać złe moce. Mroczna sława tego miejsca zdaje się potwierdzać, że nic to nie dało.
Szpital mógł pomieścić 250 pacjentów, ale do 1880 roku przyjęto ich niemal trzykrotnie więcej. Przed II wojną światową w salach gnieździło się 1661 pacjentów, a w latach 50. – aż 2600.
Wśród nich byli „epileptycy, alkoholicy, narkomani i niezdolni do edukacji upośledzeni na umyśle”. Przez krótki czas przebywał w Trans-Allegheny sam Charles Manson. W szpitalu przeprowadzano ponoć sto lobotomii tygodniowo oraz regularnie praktykowano elektrowstrząsy.
Szpital Trans-Allegheny był koszmarem dla swoich lokatorów przez całe dekady. Według raportu Charlesa Hoaga pacjenci gnieździli się w „ponurych kwaterach”, żyjąc w warunkach, które „nie spełniłyby podstawowych standardów dla zwierząt domowych”. Dopiero w latach 80., wraz ze zmianą metod leczenia chorób psychicznych, zmniejszyła się liczba hospitalizowanych. Trans-Allegheny ostatecznie zamknięto w 1994 roku.
Ten przerażający szpital odwiedziła także ekipa serialu CBS Tropiciele duchów. Zdaniem filmowców w Trans-Allegheny Lunatic Asylum naprawdę można zwariować ze strachu…
Więzienie, w którym diabeł mówi dobranoc
Swoją historią Old City Jail w Charleston w Karolinie Południowej sięga czasów wojny secesyjnej. Siedzieli tam (i umierali) najbardziej osławieni przestępcy XIX wieku. Wśród nich była Lavinia Fisher, błędnie nazywana pierwszą seryjną morderczynią w historii USA. Przebywał tam także Denmark Vesey, którego oskarżano o próbę wywołania buntu niewolników, a także pirat-truciciel Alexander Tardy. Obecnie w budynku mieści się szkoła, ale zjawiska nadprzyrodzone wciąż przyciągają do Charleston turystów i pasjonatów.
Wyjątkowo aktywną „byłą lokatorką” więzienia jest ponoć Lavinia Fisher, która – zgodnie z miejscową legendą – wraz z mężem pozbawiała życia i dobytku klientów prowadzonej przez nich gospody Six Mile Wayfarer House. Goście jakoby dostawali zatrutą arszenikiem herbatę, a potem Fischerowie okradali ich z pieniędzy. To mało wiarygodna opowieść, podobnie jak ta, że małżonkowie uśmiercili ponad setkę ludzi. Na ich posesji znaleziono jedynie dwa ciała.
4 lutego 1820 roku oboje małżonków powieszono za rozbój. Zgodnie z legendą Lavinia szła na szubienicę w sukni ślubnej i miała przed śmiercią wykrzyknąć: „Jeśli macie coś do przekazania diabłu, powiedzcie mi, bo zaraz się z nim zobaczę”. Chwilę później skoczyła z szubienicy.
Dusza Lavinii podobno wciąż nie może zaznać spokoju, mszcząc się na odwiedzających więzienie. Szczególnie upodobała sobie kobiety, którym lubi zostawiać na ciele ślady paznokci, ciągnąć za ubranie, a nawet je dusić. Macie dość odwagi, by przekonać się, czy jest w tej opowieści ziarno prawdy?
Plaga nawiedzeń w stuletnim szpitalu
W 1910 roku Waverly Hills otworzono jako szpital dla osób chorujących na gruźlicę. W budynku mogło przebywać wówczas maksymalnie 50 pacjentów. W stanie Kentucky na początku stulecia wybuchła jednak epidemia gruźlicy, a szpital szturmowali chorzy. Zanim w latach 60. opracowano skuteczne antybiotyki i placówka przestała być potrzebna, ludzie umierali tam masowo.
Waverly Hills z niewielkiej placówki stał się ogromnym gmachem. Powstał nawet pawilon dla najmłodszych, gdzie ulokowano nie tylko małych pacjentów, ale również dzieci gruźlików, którymi nie miał się kto opiekować pod nieobecność rodziców.
W Waverly Hills umarło od 6 do nawet 9 tysięcy osób. To właśnie ze śmiercią wiąże się jedno z najbardziej niesławnych „rozwiązań technicznych” szpitala.
Podczas funkcjonowania placówki zbudowano specjalny, ponad 160-metrowy „zsyp” na zwłoki. Prowadził on w dół wzgórza, gdzie ciała kremowano. Nazywano go „tunelem śmierci”, a byli pracownicy nadal posiadają haki używane do spuszczania ciał zmarłych. Zsyp zbudowano, by oszczędzić żyjącym pacjentom widoku ciał umarłych.
Waverly Hills ma opinię jednego z najbardziej nawiedzonych szpitali na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Wśród miejscowych krąży legenda o niezamężnej ciężarnej pielęgniarce, która miała popełnić samobójstwo w pokoju 502. Powiesiła się ponoć na przewodzie elektrycznym, topiąc wcześniej nowonarodzone niemowlę w studni. I pomyśleć, że obecni właściciele planują w tym mrożącym krew w żyłach miejscu otworzyć hotel i centrum konferencyjne…
Niekończąca się odsiadka w Shawshank
Ośrodek korekcyjny, a później więzienie Ohio State Reformatory, znane również jako Mansfield Reformatory, budowano w latach 1886-1910. Początkowo miał to być punkt dla młodych mężczyzn, których stan Ohio chciał nawrócić na właściwą drogę za pomocą edukacji, pracy i wiary.
W latach 30. pożar w więzieniu stanowym zniszczył jeden z bloków. Do Mansfield trafiło wtedy sporo prawdziwych zbirów. Do 1970 roku placówka stała się już więzieniem o zaostrzonym rygorze. Przez Ohio State Reformatory przewinęło się ponad 155 tys. więźniów do jego zamknięcia w Sylwestra 1990 roku. Jeszcze w czasach funkcjonowania więzienia kręcono tam takie filmy, jak Skazani na Shawshank czy Air Force One.
Przez osiem dekad funkcjonowania zdarzyło się w Mansfield wiele tragedii. Dwukrotnie podczas prób ucieczki zbiegowie zabili strażników. Winni trafili na krzesła elektryczne.
21 lipca 1948 roku zapisał się wyjątkowo czarną kartą w historii Ohio State Reformatory. Dwóch byłych więźniów, John West i Robert Daniels, porwało nadzorcę więziennej farmy, jego żonę i 20-letnią córkę. Dziewczynę zgwałcili, następnie zamordowali całą rodzinę, a potem zbiegli, zostawiając za sobą krwawy trop. Poza wspomnianą rodziną zabili kilka innych osób. Ostatecznie West zginął w policyjnej strzelaninie, a Daniels trafił na krzesło elektryczne.
W więzieniu zdarzały się także różne dziwne wypadki. W listopadzie 1950 roku żona naczelnika, sięgając do szafy po biżuterię, strąciła ukryty tam pistolet. Broń wystrzeliła, śmiertelnie ją raniąc. Jej mąż zmarł na atak serca w swoim gabinecie kilka lat później.
Pewnego razu w izolatce Ohio State Reformatory znaleziono martwego, skulonego pod pryczą więźnia. Kiedy indziej dwóch skazanych odebrało sobie w niej życie: jeden się powiesił, a drugi – podpalił. Na cmentarzu przez cały okres funkcjonowania placówki spoczęły szczątki ponad 200 więźniów.
W Mansfield, zgodnie z miejscowymi opowieściami, straszą duchy zarówno więźniów, jak i strażników. Możecie tam przyjechać na festiwal z okazji Halloween, imprezy tematyczne oraz wycieczki dla zainteresowanych nawiedzonymi miejscami.
Literatura
- Burge K., A haunting attraction in R.I., „The Boston Globe”, 5.12.2007
- Franko V., Nine Men’s Misery Part 2 Historical Research, Joseph Bucklin Society 2003.
- Hendrix P., Murder and Mayhem in the Holy City. Charleston, South Carolina: The History Press 2006.
- Report of The Lunatic Asylum West of the Alleghany Mountains, 1859, Charleston, W.Va.: West Virginia Department of Archives and History (Virginia Documents. Document XXII.).
- Sciullo M., Former prison in Ohio draws captive audience, thanks to 'Shawshank Redemption’, “Pittsburgh Post-Gazette”, 24.09.2014.
- Shafer S., Waverly Hills hospital rezoning likely, “The Courier-Journal”, 21.02.2014
- The Kirkbride Plan: Architecture for a Treatment System that Changed, Hospital and Community Psychiatry 27, 7 (July 1976), s. 473-477.
KOMENTARZE (5)
Skoro bierzecie się za takie tematy, to może rzucilibyście okiem na nasze stare dobre Duchy polskie?
Przecież ten artykuł to reklama amerykańskiego show. W dodatku nawet nie uwzględnili najciekawszych odcinków.
Przy Trans-Allegheny Lunatic Asylum jako główne źródło wiedzy powinna być podana Wikipedia – ciekawe, że z grubej książki Autorka artykułu wybrała dokładnie te same informacje, jakie są podane na Wiki.
Chyba nie na tym polega pisanie ciekawostek historycznych?
Reszty nie chciało mi się sprawdzać. Jestem zażenowany poziomem, jaki ostatnio reprezentuje ta strona – z przyjemnością czytam jedynie artykuły p. Janickiego i p. Janickiej, wnoszące coś nowego.
Oczywiście sprawdzimy to. Dziękuję za zasygnalizowanie problemu.
Drogi Dociekliwy,
po dokładnym przestudiowaniu zarówno tekstu artykułu, jak i przytoczonych przez Pana wpisów na wikipedii, trudno mi się zgodzić z Pana zdaniem. Nic dziwnego, że autorka napisała o skrajnych liczbach więźniów, przytoczyła daty powstania budynków i napisała o pewnych historiach – także wspomnianych na wikipedii. Wpisy o przedstawionych tu nawiedzonych miejscach z reguły w języku angielskim są spore, za to w Polsce te historie nie należą do zbyt znanych. Należało je osadzić w pewnym kontekście (co, gdzie, jak, dlaczego). Zapewne stąd wzięło się wrażenie podobieństwa treści. Trudno nie napisać tej samej informacji, że budynek znajduje się w danej miejscowości, powstał w danym czasie, a nawiedzenia kojarzone są z osobą taką a taką. W artykule jednak zdecydowanie większość treści znajdzie Pan nowych.
Mam nadzieję, że zmieni Pan swoje zdanie i będzie z przyjemnością czytać nie tylko artykuły autorstwa naszych założycieli.