Ciekawostki Historyczne

Wojenny piernik z marchwi zamiast śniadania?

Żeby choć trochę zrozumieć realia, z jakimi przyszło się mierzyć Polakom w czasie drugiej wojny światowej, nie wystarczy dokładnie wczytać się w podręcznik. Polityka i kolejne bitwy to nie wszystko. Prawdziwy bój toczył się na froncie domowym, a kuchnia była najcięższym polem walki. Na potrzeby ówczesnych pań domu powstało całe mnóstwo okupacyjnych książek kucharskich, które pokazywały, jak ugotować coś z niczego.

Już za niespełna dwa tygodnie do sprzedaży trafi moja książka: pierwsza publikacja poświęcona kulinarnej historii zniewolonej przez Niemców Polski. „Okupacja od kuchni” to obraz świata, w którym żywność szmuglowano w trumnach, a za nielegalny handel ciastkami można było trafić nawet do Auschwitz. Poza czysto historycznymi rozdziałami, pozycja zawiera też pokaźny dodatek w postaci „okupacyjnej książki kucharskiej”. Tam znajdziecie autentyczne przepisy z czasów wojny, gotowe do przygotowania we współczesnych warunkach. Do eksperymentowania na wzór naszych prababek zapraszam wszystkie czytelniczki. I sama też nie zamierzam zostawać w tyle. Ruszamy z nową rubryką. Co tydzień lub dwa na łamach „Historycznej pani domu” będę publikować okupacyjne przepisy i porady wraz z ich praktyczną realizacją. Na pierwszy ogień: wojenny piernik z marchwi!

Przepis na niego znalazłam w jednej z wojennych książek kucharskich – wydanej w 1941 roku publikacji Elżbiety Kiewnarskiej pt. „100 potraw oszczędnościowych doby dzisiejszej”. Zaciekawiona zaczęłam podpytywać znajomych, czy słyszeli o takim niecodziennym cieście. Jedna z moich koleżanek lubi eksperymentować w kuchni. Z jakiejś okazji chciała nawet upiec piernik, lub inny przysmak z marchwi, o czym poinformowała swoją mamę. Ta mocno się obruszyła i zaczęła tłumaczyć córce, że to nieładnie i w ogóle nie wypada piec takiego „biednego” ciasta. Przecież takie rzeczy to się jadało w czasie wojny, a teraz należy podawać gościom coś porządniejszego! Jak widać pamięć wojny trwa nie tylko w pomnikach i muzeach.

Kobieca sztuka przetrwania w książce Aleksandry Zaprutko-Janickiej "Okupacja od kuchni". Kliknij i kup z rabatem w naszej księgarni.

Kobieca sztuka przetrwania w książce Aleksandry Zaprutko-Janickiej „Okupacja od kuchni”. Kliknij i kup z rabatem na empik.com.

Składniki

  • 80 dag mąki
  • 40 dag cukru
  • 40 dag słodkiej marchwi karotki (z zaokrąglonym końcem)
  • skórka otarta z połowy cytryny
  • łyżeczka przyprawy korzennej
  • łyżka smalcu
  • 1 jajko
  • łyżeczka proszku do pieczenia
Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Sposób wykonania:

Marchew zetrzeć na tarce o drobnych oczkach i zagnieść razem z resztą składników. Przykryć w misce ściereczką i odstawić na godzinę. Wyłożyć do blaszki wysmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką tartą. Upiec.

Po przygotowaniu ciasta wiem już, że lepiej jest zmniejszyć ilość cukru w stosunku do przepisu przynajmniej o ¼ (może wyjść za słodkie!), a całość zagniatać na dużej stolnicy.

A tak ciasto wygląda po upieczeniu i wystygnięciu.

A tak ciasto wygląda po upieczeniu i wystygnięciu.

Wrażenia

Pierwsze zdziwienie nastąpiło już w spożywczaku przy kasie. Składniki kosztowały mniej niż 10 złotych. To najzwyklejsze produkty, dostępne w każdym, nawet najmniejszym sklepie osiedlowym. Druga rzecz, która była sporym zaskoczeniem to ilość siły fizycznej, jakiej wymagało zagniatanie ciasta. Początkowo składniki zupełnie nie chciały się połączyć. Jedno jajko i łyżka smalcu nijak nie chciały posklejać ponad półtora kilograma innych ingrediencji. Dla uzyskania właściwej konsystencji musiałam dodać odrobinę wody i zagniatać dobrych dwadzieścia minut.

Po upieczeniu ciasto było trochę gliniaste i w ogóle nie było w nim czuć posmaku marchwi. Pokroiłam je, obfotografowałam, a nazajutrz zapakowałam i zaniosłam do spróbowania innym członkom redakcji „Ciekawostek historycznych” (tak się składa, że piekłam w niedzielę, a w każdy poniedziałek mamy kolegia redakcyjne). Kiedy dowiedzieli się, że chodzi o recepturę z 1941 roku, wiedzeni ciekawością tym chętniej wyciągali ręce po swój kawałek. O dziwo, lekko gliniaste i ciężkie ciasto bardzo im smakowało.

Najważniejsza refleksja przyszła jednak po dłuższej chwili. „Piernik z marchwi” doskonale spełnił zadanie, jakie stawiano przed nim w czasie okupacji. Żywność wówczas przygotowywana miała przede wszystkim zapewnić uczucie sytości na długi czas. Jeden kawałek ciasta popity kawą wystarczył za całe śniadanie. Inni degustatorzy potwierdzili ten wniosek.

Kolejna edycja „Historycznej pani domu” już za tydzień. A o książce więcej dowiecie się klikając TUTAJ.

Zobacz również

Nie chcesz płacić za prezenty? Te 4 tradycyjne upominki zrobisz sama w domu!

Chcesz podarować prezent naprawdę unikalny? Coś naturalnego, zdrowego i praktycznego? Mamy dla Ciebie sprawdzone receptury z czasów II Rzeczpospolitej. Wystarczy kilka składników, godzina czasu i... odrobina...

19 grudnia 2016 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Przyjdź i spróbuj okupacyjnej kuchni w Łodzi

Chcesz się przekonać, jak smakowała okupacja i co dokładnie jadały nasze babcie i prababcie? Jeśli tak, to w sobotę 10 października o 16.00 w Empiku...

6 października 2015 | Autorzy: Redakcja

Ciasto migdałowe bez ani jednego migdała? Da się!

Wojenna gospodarka erzacami stała. Zwłaszcza na kuchennym froncie. Jakiś czas temu pisałam o kawie żołędziowej, która zastępowała stęsknionym kawoszom filiżankę małej czarnej. Teraz pora na...

1 października 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Zrób sobie sama coś lepszego od masła. Jak nasze babcie podczas wojny

Znudziły ci się supermarketowe serki i masełka? Spróbuj posmarować chleb czymś naprawdę unikalnym i autentycznym. Tylko uważaj - na pewno ci się od tego przytyje.

20 września 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Znudził ci się zwykły chleb? Spróbuj wojennego bochenka z ziemniaków!

Wiele osób nie wyobraża sobie bez niego śniadania. Ciemny, jasny, pełnoziarnisty - do wyboru, do koloru. W czasie okupacji o takim luksusie Polacy mogli wyłącznie...

9 września 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Dwudziestolecie międzywojenne

Polak w obliczu wojny. Jak nasi dziadkowie przygotowywali się do kampanii wrześniowej?

Gorące lato 1939 roku nie dla każdego było okresem beztroskiej sielanki. Wiele polskich rodzin ostatnie miesiące wolności spędziło rozmyślając o wojnie. Ale czy do hitlerowskiego...

1 września 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

KOMENTARZE (23)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Gość

bardzo ciekawy pomysł na książkę! czekam na więcej przepisów i pozdrawiam serdecznie :)

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    W czasie prac nad książką zebrała setki porad i przepisów, które ostatecznie nie znalazły się w „Okupacji od kuchni”. Oprócz kilku wydanych, przybliżymy czytelnikom całkiem sporo niepublikowanych od czasu wojny.

Botwinka

Pani Aleksandro, ciasto z powyższego przepisu mam nadzieję przygotować na 1 lub 2 września i z taką przekąską zasiąść do czytania Pani książki (na którą nie mogę się już doczekać) :)

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Mam nadzieję, że będzie to przyjemna lektura ;) pozdrawiam!

Anonim

Genialny pomysł na serię! Moja mama miała kiedyś książkę kucharską mojej prababci. Niby zwykły, rozlatujący się, stary notatnik, ale jego zawartość – to był skarb! Niestety, wspaniała rodzinna pamiątka najpierw zawieruszyła się w czasie przeprowadzki. Dopiero niedawno dowiedziałyśmy się, że zachłanna ciotka (siostra mojej mamy) po przypadkowym odnalezieniu zguby postanowiła się na niej wzbogacić i opchnęła notatnik na pchlim targu. Kto wie, może któreś przepisy by się pokrywały? :)

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Takie notesy to prawdziwe skarby! Najciekawsze przepisy znajdują się właśnie w tych wyświechtanych, zachlapanych tłuszczem, oprószonych mąką, których kartki trzymają się na słowo honoru :)

Darek Kaliński

Nie wiem dokładnie czy to było danie związane z okupacją ale pamiętam jak na wsi moja babcia raczyła mnie faćką z jajecznicą (czy jak kto woli lebiodą). Wściekle tego nie lubiłem bo uważałem to za jakieś dzikie chwasty ale żeby nie robić jej przykrości musiałem się przemóc :-). A za książkę trzymam kciuki.

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Dzisiaj ciężko jest stwierdzić, co było okupacyjnym przepisem, a co wiejską bieda-kuchnią. Tym niemniej… babci się nie odmawia :)

Anonim

Jesli byl to przepis okupacyjny, to musial byc bez cukru, gdyz ten byl nur für Deutsche.

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Nie koniecznie. Przepis pochodzi z książki kucharskiej z 1941 roku z recepturami dostosowanymi do realiów. Cukier można było bez większych problemów dostać na czarnym rynku, a tam wcale nie był tylko dla Niemców. Jeśli się to nie udało, zawsze pozostawało zastąpienie go słodzikiem.

      Anonim

      Słodzikiem?? Rozumiem, że chodzi o melasę lub miód w przypadku gospodarstw rolnych.

        Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

        Oczywiście, że słodzikiem. Słodzików używano w Polsce już od czasów przedwojennych, a Korpus Ochrony Pogranicza zwalczał sacharynowych przemytników. Wytwarzana samodzielnie przez gospodynie melasa także była popularnym środkiem słodzącym, choć ze względu na swój mocno słodowy posmak i zapach, zmieniała smak potraw i napojów.

Smutny kucharz

Szkoda że do eksperymentowania tylko czytelniczki są proszone :(

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Jako autorka i tego tekstu i książki „Okupacja od kuchni” serdecznie zapraszam szanownego czytelnika do eksperymentowania ;-)

Anonim

To ciasto powstało z powodu braku cukru podczas wojny. Podobno pochodzi z Anglii, chociaż fakt jego znajomości w Polsce podważa tą tezę.
Bardziej nowoczesny przepis nie zawiera przyprawy korzennej a jedynie cynamon, natomiast zamiast twardego smalcu dodaje się oleju i wody. Nie znam dokładnego przepisu ale doskonale znam taką wersje z domu rodzinnego.
Myślę też że wersja z przyprawą korzenną była jedynie marzeniem. Pamiętajmy że od 1939 tereny pod okupacją niemiecką były odcięte od takich towarów egzotycznych jak przyprawy. O ZSRR to nawet nie warto pisać, starzy ludzie pamiętają że nawet cukru nie było do herbaty.

Anonim

Mi też bardzo smakowala kawa zoledziowa z odrobiną cukru i mleka. Przypominała trochę andruty!:-)

Jacek

Może redakcja nie wie, ale takie ciasto piecze się w wielu polskich domach w dalszym ciągu. Może to z tego „dobrobytu”, a może po prostu jest smaczne i łatwe w przygotowaniu.

Nasz publicysta | Redakcja

Wybrane komentarze do artykułu z naszego facebookowego profilu, które rozbudzą Waszą gastronomiczą ciekawość
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1133294496699208

Marek C.:
Ciasto z marchwi to deser dość popularny w moich rodzinnych stronach i przyznam, że ciągle mnie zaskakuje, że ktoś tego nie zna. Inna sprawa, że dzisiaj jest to ciasto lżejsze i chyba lepiej strawne.
Ola Zaprutko-Janicka:
Rzeczywiście, ciasto marchewkowe smakuje zupełnie inaczej od okupacyjnego piernika z marchwi
Marek C.:
Myślę, że jednak należy to traktować jako inne dania. Przy okazji – moja babcia z jakiegoś powodu ciągle stosuje te przepisy.

Hristo Konrad D.:
Piernik z marchwi?! Moi dziadkowie jedli w czasie wojny w Łodzi dżem z brukwi. Piernik z marchwi jest super!
Ola Zaprutko-Janicka:
Jak zacznie się sezon na brukiew, to wypróbuję przepis na marmoladę z jednej z okupacyjnych książek kucharskich

Katarzyna Ł.:
W czasie I wojny na topie był piernik lipow

Lidia T.:
Na Kurpiach robi się od dawien dawna marchewkowe pierniczki pod uroczą nazwą fafernuchów

Ada K.:
A ja myślałam, ze to hamerykański wymysł, a tu proszę. akurat przedwczoraj piekłam je pierwszy raz.

naleśniki

Mmmm, jak wspaniale się prezentuje i na pewno smakuje świetnie ?

Anonim

Moja Oma takie robila ,byly troche mokre Ale nigdy nie moglem sie im oprzec

Anonim

Przepraszam , nie przedstawilem sie ?
Michal jestem

Magda

W jakiej temperaturze i ile czasu Pani piekła?

Aguu

Toż to marchwiaczek mojej babci(r 37)! Tylko w przepisie było prawie 2 kg marchwi :)
Jednak ciasto było pyszne i do tej pory czasem je piekę.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.