„Nie łudziliśmy się, że cnota kobieca może być opoką. W hotelach, salonach piękności, gabinetach restauracyjnych, a nawet w taksówkach uprawiały nierząd panie, obnoszące na zewnątrz swoją cnotę” – wspominał przedwojenny taksówkarz Marian Sękowski. W swojski sposób przedstawił problem milionów polskich mężczyzn: nagle odkryli, że nie tylko oni są niewierni w małżeństwie. I byli wobec tej konstatacji kompletnie bezradni.
Zdrada małżeńska istniała zawsze. Jednak dopiero dwudziestolecie międzywojenne przyniosło ze sobą zjawisko bezprecedensowe w europejskiej kulturze: zdradę w wykonaniu kobiet. Oczywiście, w ukryciu zdarzała się ona, podobnie jak zdrada męska, od zarania cywilizacji.
We wcześniejszych epokach mogło do niej wszak dochodzić tylko w atmosferze hańby lub – w całkowitej tajemnicy. Teraz to się zmieniło. Z początkiem XX wieku niewierność kobiet weszła do debaty publicznej. Dyskutowano o niej na łamach prasy, żartowano z niej, godzono się z tym, że dotyczy wielu, a może nawet większości żon.
Charakterystyczne opowiadanie opublikował w 1931 roku łódzki satyryk Stanisław Bal. W utworze Trzy cienie spotykają się w parku trzej – a jakże – emeryci. Grzejąc łyse głowy na oblanej słońcem ławeczce, dyskutują o instytucji małżeństwa.
Kobieca wierność… po 25 latach
Pierwszy z nich, Mecenas Z., twierdzi, że mimo wszystko związki sakramentalne mają dobre strony. Tyle tylko, że ich urok można poznać dopiero po… dwudziestu pięciu latach. Odnawiając przysięgę podczas srebrnych godów, mąż wreszcie wierzy, że żona szczerze ślubuje mu wierność i dozgonną miłość. Drugi dyskutant, doktor G., przytakuje:
Prawda to… szczera prawda. Po dwudziestu pięciu latach mąż przychodzi do przekonania, że żona jest najbliższą dlań istotą. A dlaczego? Bo jest zupełnie SPOKOJNY, że nic mu ze strony małżonki NIE GROZI. Że nikt mu jej nie sprzątnie sprzed nosa. (…)
Oblubienica srebrnoweselna jest jeszcze przez pewien czas w rozterce duchowej ze sobą. Trudno biedaczce pogodzić się z myślą, że nastała pora, kiedy trzeba stać się wierną swemu mężowi. Ale po pewnym czasie przyzwyczajać się zaczyna do swej nowej roli – wiernej małżonki. Nawet staje się cnotliwa. Bogobojna.
Słowem, sielanka. Wpierw tylko mężczyzna musi przetrwać ćwierć wieku poniewierki, kłamstw, samotności i niepewności. Bo, jak ze smutkiem stwierdził trzeci uczestnik rozmowy, emerytowany radca ministerialny Anicet Stęchlicz, pojęcie małżeństwa dwojga ustąpiło małżeństwu trojga.
Można by oczywiście zbagatelizować całą tę historyjkę, przyjmując, że Stanisław Bal tylko sobie żartował. Dla rozbawienia czytelników obsadził mężczyzn w dokładnie tej roli, w jakiej przez stulecia znajdowały się pogardzane w sferze seksu kobiety. Dziesiątki innych tekstów wskazują jednak, że to nie był kawał.
Mąż wyjechał. Nudzę się sama
Początki trendu dostrzegł jeszcze przed pierwszą wojną światową kontrowersyjny krakowski seksuolog Stanisław Kurkiewicz. Pisał, że po trzydziestym roku życia u mężatek rodzi się „większa śmiałość płciowa”. To zaś często prowadzi do wiarołomności.
W dwudziestoleciu międzywojennym motyw kobiecej niewierności do znudzenia eksploatowały tabloidy i erotyzujące pisemka. „Niektóre mężatki dlatego tylko nie zdradzają mężów, że nie mają ku temu sposobności” – zapewniał „Amorek” w 1924 roku.
W innym numerze to samo pismo wyjaśniało, jak należy rozumieć określenie „słaba płeć”: „Miała trzech starających się. Najbogatszego wybrała na męża, pozostałych zrobiła swymi kochankami. Cóż mogła uczynić słaba kobieta wobec trzech mężczyzn?”.
Można by się śmiać. Lepiej jednak przerzucić parę stron i spojrzeć do rubryki ogłoszeń. Na przykład na anons: „MĄŻ WYJECHAŁ, nudzę się sama. Pragnę nawiązać korespondencję w celu ewentualnej znajomości”. To już nie był dowcip.
Epoka kobiet światowych
Kobiecej niewierności poświęcano także całe opowiadania. Powszechność zjawiska była już sprawą oczywistą. Zamiast je prezentować, redaktorzy takich pism jak „Amorek” (1924) czy „Nowy Dekameron” (1924-1925) zgłębiali technikę zdrady, związane z nią obyczaje i instytucje.
Utwór Niespodzianka rzuca światło na terminologię obowiązującą ludzi angażujących się w pozamałżeńskie relacje. Przykładowo „kobieta światowa” to mężatka potrafiąca zachować dyskrecję i oddzielić życie rodzinne od niezobowiązujących zabaw z przyjacielem. Przygoda Pani H.S. pokazuje, w jaki sposób można zdobyć kochanka lub kochankę.
Główna bohaterka wychodzi na spacer po Alejach Ujazdowskich, najlepszym miejscu podrywu i nieprzyzwoitych propozycji w całej Warszawie. Dokładnie takim, w jakie – zdaniem autora – powinna udać się kobieta „potrzebująca nadzwyczajnych podniet”.
Kolejne opowiadanie, Szacunek względem kobiet, traktuje o seksie na pierwszej randce z potencjalnym kochankiem. Zdaniem autora kobiety mogą się wzbraniać przed stosunkiem, ale w rzeczywistości właśnie tego oczekują. Z opowiadania Silniejsze niż miłość wynika wręcz, że mężatka powinna przejąć inicjatywę i zaciągnąć pożądanego mężczyznę prosto do jego mieszkania. W przeciwnym razie ten zapali papierosa, obróci się na pięcie i pójdzie „grać w karty ze znajomymi”.
Gabinety dla mężatek
Niezwykle popularnym motywem były także restauracyjne „gabinety”. Obecnie większość restauracji posiada jedną lub kilka publicznych sal z ustawionymi obok siebie stolikami. Przybytki z osobnymi pokojami przywodzą na myśl raczej nagrywanie nieostrożnych polityków niż romantyczną kolację. Przed wojną było inaczej.
Wielką popularnością cieszyły się restauracje z dyskretnymi „gabinetami”. To tam pan mógł zabrać panią – albo pani pana – na intymne spotkanie w cztery oczy. Nie musieli obawiać się, że ktoś ich zauważy lub rozpozna. Obsługa zapewniała pełną dyskrecję. Często tak daleko posuniętą, że restauracja przemieniała się w hotel na godziny z wyżywieniem.
Wreszcie były też opowiadania pokazujące, jak daleko może posunąć się swoboda obyczajowa nowoczesnych kobiet. W jednym dama w towarzystwie własnego męża przystępuje do podrywania przystojnego aktora. W innym kobieta z własnej inicjatywy sypia z szefem swojego męża, by zapewnić mu szybszy awans. Jest również i Janina uprawiająca seks z Maksem – kolegą męża z pracy. I nie byłoby w jej historii nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że przypadkiem spotyka się na jednej orgietce z Maksem, swoim mężem i jego kochanką…
To nie tylko śmieszne bajki
Czytając podobne utwory, łatwo zapomnieć, że stanowią odbicie realiów epoki. A nie zupełną, literacką fikcję. Ponury, osadzony w prozaicznej codzienności przykład kobiecej zdrady przedstawił Tadeusz Boy-Żeleński. W zbiorze Dziewice konsystorskie zacytował list, który pewien prosty rolnik wysłał do kurii biskupiej, bezskutecznie prosząc o unieważnienie swojego małżeństwa:
W roku 1912 (…) zawarty został związek małżeński pomiędzy mną a pozwaną. W krótkim czasie po ślubie zauważyłem, że jawnie jestem zdradzany przez żonę, która zaczęła prowadzić życie rozpustne, nawiązując coraz to nowe znajomości z rozmaitymi podejrzanymi osobnikami. W roku 1914 (…) powołali mnie do czynnej armii (…).
Wówczas pozwana, korzystając z mojej nieobecności, nadal uprawiała stale orgię pijacką i rozpustę, żyjąc na zmianę coraz to z kim innym (…). Żadne perswazje, tak ze strony mojej, jak i rodziny jej oraz znajomych, ażeby powróciła do życia legalnego, skutku nie odniosły.
Piękność wierności szkodzi
Temat kobiecej zdrady trafiał rzecz jasna również na karty poradników. Zajmowali się nim tak postępowcy, jak i zwyczajni szowiniści. M. Gabriow przestrzegał w 1934 roku w Kulcie błony dziewiczej przed braniem za żonę atrakcyjnej kobiety:
Uroda jest dość rzadkim zjawiskiem i mniej dostępnym dla celów matrymonialnych ze względu na duży popyt w dziedzinie luźnych stosunków płciowych. Wprowadza raczej za sobą do małżeństwa (…) pewne ujemne wpływy (…).
Odznaczająca się niepospolitą pięknością żona zwraca ku sobie oczy innych, staje się celem pożądania wielu lepiej fizycznie i materialnie usytuowanych [mężczyzn], którzy czekają tylko na sposobność, aby wykorzystać pierwszą lepszą słabą chwilę kobiety.
Dla Gabriowa kobiety były ofiarami, tak w tym, jak i każdym innym przypadku. Uwodzicielem mógł być wyłącznie mężczyzna. Inni autorzy nie byli co do tego równie przekonani. J.A. Boswer, odpowiedzialny za poradnik Jak unikać zdrady i rozczarowań w małżeństwie (1936) przestrzegał przed „zarozumiałymi i próżnymi” żonami.
„W wielu wypadkach, co zostało stwierdzone statystycznie, zaobserwowano u kobiet zbyteczną kokieterię, obłudę i skłonność do kłamstwa, co jest pierwszym krokiem do zdrady” – pisał. I łatwo poznać, że jego tyrada przeciwko kobietom to nie tyle objaw obrzydzenia kokieterią, co raczej efekt strachu przed zachwianiem się męskiej dominacji w świecie seksu.
Walka o równouprawnienie… w łóżku z kochankiem
Publicyści z trwogą dochodzili do wniosku, że swoboda obyczajowa dwudziestolecia międzywojennego sprawiła, że niemal każda kobieta zdradza swojego męża. Pisali o zepsutych i podstępnych kłamczyniach, nie rozumiejąc, że to właśnie oni sami – stateczni dżentelmeni w średnim wieku – stworzyli zjawisko masowej niewierności żon.
Przez cały XIX wiek kobietom odmawiano jakiejkolwiek satysfakcji seksualnej. Teraz, gdy nowoczesna seksuologia zwróciła im prawo do orgazmu, a medycyna udostępniła im skuteczne środki antykoncepcyjne, wolność w życiu seksualnym stała się nowym orężem w walce o równouprawnienie płci.
Jeśli w domu na nowoczesną kobietę czekał wyłącznie brutalny i nieumiejętny gbur, myślący o własnej przyjemności, to satysfakcji zaczynała szukać gdzie indziej. I to właśnie był najważniejszy chyba rys zapomnianej rewolucji seksualnej w przedwojennej Polsce.
***
Powyższy artykuł to tylko krótki zarys fascynującego tematu przedwojennej antykoncepcji. W pierwszych dekadach XX wieku zaradność szła pod rękę z desperacją czy nawet szaleństwem. Ciąży zapobiegano przy użyciu promieni Roentgena, radu umieszczanego w macicy, a nawet zastrzyków z byczej spermy. Jednocześnie to właśnie wtedy powstał prototyp pierwszej skutecznej pigułki antykoncepcyjnej! O tym wszystkim i nie tylko przeczytasz ze szczegółami w najnowszej książce Kamila Janickiego: „Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce”.
Źródła:
Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką pt. Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce.
[expand title=”Kliknij, żeby rozwinąć wybraną bibliografię.”]
Prasa (wybrane z cytowanych tekstów):
- Niespodzianka, „Nowy Dekameron” 1925, nr 5.
- Ogłoszenia matrymonjalne, „Amorek” 1924, nr 5.
- Przygoda Pani H.S., „Amorek” 1924, nr 8.
- Randez-vous, „Nowy Dekameron” 1925, nr 4.
- Szacunek względem kobiet, „Nowy Dekameron” 1925, nr 3.
- Silniejsze niż miłość, „Amorek” 1924, nr 11.
- Słaba płeć, „Amorek” 1924, nr 7.
- W poczekalni pana dyrektora, „Nowy Dekameron” 1925, nr 2.
Literatura:
- Stanisław Bal, Godzina życia mężczyzny, Księgarnia Łódzka „Czytaj”, Łódź 1930.
- J.A. Boswer, Jak unikać zdrady i rozczarowań w małżeństwie, Lwów 1936.
- Tadeusz Boy-Żeleński, Dziewice konsystorskie, Księgarnia Robotnicza, Warszawa 1929.
- M. Gabriow, Kult błony dziewiczej, Księgopol, Warszawa 1934.
- Nina Kapuścińska-Kmiecik, Zdrada małżeńska w dziewiętnastowiecznych pałacach i dworkach ziemiańskich, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2013.
- Stanisław Kurkiewicz, Z docieków (studyów) nad życiem płciowem. Luźne osnowy (tematy). 2. Szczegółowe odróżnienie czynności płciowych, nakł. autora, Kraków 1906.
- Marian Sękowski, Pamiętnik warszawskiego taksówkarza, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1978.
KOMENTARZE (7)
Z dotychczasowych badań wynika, że obecnie co trzecia kobieta zdradza swojego partnera. Wydaje mi się, że kobiety teraz rzadziej zdradzają, bo po prostu mężczyźni zaczęli być mniej męscy przez co są bardziej uczuciowy i lepiej nam się żyje, chodzi o finanse. Natomiast kobiety zawsze zdradzały z dwóch przyczyn; Dla pieniędzy lub dla tego by poczuć się znowu kobieta.
@Nie zdradzam ;) Na jakie badania się powołujesz?
nie rozumiem: to zdradzały i chciały kochanka czy „znajomości platonicznej” – teraz są to zwykli znajomi np. z pracy, po prostu ludzie, których się zna i czasem z nimi pogada i zdrady to nie oznacza. Dwa pojęcia są tu wg mnie mylone, tzn. wszystko wrzucane do jednego wora ( niesłusznie)
Mysle, ze to o tej „znajomosci platonicznej” w ogloszeniu bylo wrzucone po prostu z przyzwoitosci miedzy wierszami spokojnie da sie wyczytac, ze wcale o platoniczna znajomość tu nie chodzi.
Niektórzy widzą co im do głowy wpadnie między wierszami.
Benia
Potrzeba fizjologiczna nie jest zdradą
Stosunek przygodny na boku nie jest zdradą, lecz niewinną przygodą zarówno pań, jak i panów. Powrót do domu jest prawdziwą przyjemnością i odnawia uczucia! Zdradą jest całkowite porzucenie partnera w szczególnie trudnym z jakichś względów, momencie. To zerwanie wspólnych planów,,zamierzeń i interesów. To rozwalenie pozycji dzieci, i skazanie ich na niezawinione cierpienie.