b>Był pomocnikiem kucharza, pływakiem, rugbystą, a przede wszystkim - bokserem. Sięgnął po tytuł mistrza kraju w wadze półciężkiej i bronił go przez prawie dekadę (1951-1960). Zdobył sławę nawet większą od tej, jaką dzisiaj cieszy się ukraiński bokser i polityk, Witalij Kliczko. A następnie został krwawym tyra
Dyktator, o którym mowa to Idi Amin Dada, rządzący Ugandą od 1971 do 1979 roku. Mówiono, że to ugandyjski Muhammad Ali.
Autorem porównania nie był wbrew pozorom żaden komentator sportowy, ale kenijski politolog Ali Mazrui. Jak wylicza (choć pierwsze punkty nie są szczególnie odkrywcze), Muhammada Alego i Idiego Amina łączyły płeć, kolor skóry, sportowa kariera, ringowa odwaga, wyznanie (islam) i popularność, jaką zdobyli wśród Afroamerykanów. Przez pewien czas dla tych ostatnich bokser z Ugandy był większym bohaterem niż Martin Luther King.
W sumie na początku losy Idiego Amina trochę przypominały amerykański sen. Kiepsko wykształcony, chwytał się prac dorywczych. Później został pomocnikiem kucharza w armii brytyjskiej, wstąpił do czynnej służby wojskowej i osiągnął stopień porucznika. Nie mając widoków na dalsze awanse, wszedł między linie ringu, ku czemu miał predyspozycje (193 cm wzrostu, w czasie kariery zawodniczej ważył pewnie mniej niż podawane przez biografów 120 kg) i od 1951 do 1960 roku kolekcjonował tytuły mistrza Ugandy w wadze półciężkiej.
Idol młodzieży. Bożyszcze tłumów
Niektóre pojedynki toczyły się w królewskim pałacu, dzięki czemu na umiejętności olbrzyma zwrócił uwagę Mutesy II, króla Bugandy (największe królestwo wchodzące w skład Ugandy, będącej w tym czasie brytyjskim protektoratem). Monarcha w czasie studiów w Cambridge sam nieco boksował. Nie spodziewał się, że za jakiś czas, dokładnie w 1966 roku, ten sam Amin wypędzi go z pałacu.
Idi Amin był nie tylko bokserem, ale także pływakiem i rugbystą, podobno całkiem niezłym. Gdyby przenieść go w nasze współczesne realia, byłby wymarzonym kandydatem na „jedynkę”, otwierające partyjne listy w wyborach do Sejmu czy Parlamentu Europejskiego. Wzorem innych polityków-sportowców bez żadnych kwalifikacji w tym kierunku przyciągałby wyborców, przyciskałby guziki w czasie głosowań wedle życzeń partyjnych bossów i uchwalał debilne ustawy.
Dopóki wyborcom zamiast kompetencji potrzebnych do tworzenia mądrego prawa wystarczy wspomnienie sukcesów z aren czy stadionów, ten mechanizm będzie działał bez zarzutu. Tyle, że Idi Amin, mieszkający pół wieku temu na innej szerokości geograficznej, nie stał się maszynką do głosowania, lecz maszyną do zabijania.
Od kuchcika do egzekutora
Zwiastowały to już jego wyczyny z początków wojskowej kariery. Tak o Idim Aminie pisze Emmanuel Hecht, współautor książki „Ostatnie dni dyktatorów”:
Karierę zawodową rozpoczyna jako pomocnik kucharza, ale szybko przechodzi do czynnej służby wojskowej. Odkrywa, że znacznie lepiej czuje się dławiąc w Kenii antykolonialne powstanie Mau-Mau (1952), niźli mieszając chochlą w garach. Po powrocie do Ugandy z podobnym zapałem tłumi bunty na południowym wschodzie kraju. Jego specjalność to odrąbywanie przyrodzenia jednym ruchem maczety (s. 149).
Później nie było lepiej. Kariera Amina nabrała rozpędu w 1962 roku, kiedy Uganda ogłosiła niepodległość. W 1966 roku był już naczelnym dowódcą armii, w 1971 roku dokonał przewrotu i został dyktatorem. Jego ośmioletnie rządy kosztowały życie 300 tysięcy osób (wg Hechta, niektóre szacunki mówią nawet o pół milionie ofiar) i doprowadziły kraj do ruiny.
Krwawy opiekun sportu
Mimo to, Idi Amin o sport potrafił zadbać. Drużyna piłkarska trzy razy z rzędu awansowała do Pucharu Afryki, a w 1978 roku zajęła nawet drugie miejsce. Rzecz jasna, dyktator interesował się też poczynaniami bokserów. Kiedy narzekali, że są oszukiwani przez białych sędziów, radził im nokautować rywali, aby nie było żadnych wątpliwości. Rady poskutkowały, bo ugandyjska drużyna bokserska (amatorska) dobiła do trzeciego miejsca na świecie.
Dyktator potrafił też pokazać drugą twarz. W 1974 roku zdenerwowany ich porażkami, wyzwał na ring trenera Petera Sseruwagiego i sam go znokautował.
Bokser u władzy? To nie zawsze dobry pomysł
Sukcesy sportowe nie mogły jednak zasłonić tego, co się działo w kraju. Idi Amin od początku rządów krwawo rozprawiał się z faktycznymi i urojonymi przeciwnikami.
Na pierwszy ogień idą opozycjoniści, bezwzględnie rozstrzeliwani bądź katowani na śmierć w podziemiach State Research Bureau, policji politycznej, której członkowie to w większości współplemieńcy prezydenta – przedstawiciele ludu Kakwa z północy kraju – oraz tak zwani Nubijczycy, potomkowie Sudańczyków służących w armii brytyjskiej – pisze cytowany już Hecht. – Przed przystąpieniem do pracy kaci zaciągają się dymem bhangu, wyciągu z liści konopi indyjskich. Na celowniku znajduje się przede wszystkim elita kraju: lekarze, profesorowie, wysocy funkcjonariusze, ludzie Kościoła.
Wreszcie Idi Amin Dada traci władzę, a Ugandyjczycy oddychają z ulgą. Dyktator nie może jednak narzekać. Znajduje schronienie w Arabii Saudyjskiej, gdzie po kres swoich dni jest traktowany niczym król. To jednak temat na inny artykuł. I tak się składa, że nawet już go opublikowaliśmy.
Bibliografia:
- Booth Douglas, The Field. Truth and Fiction in Sport History, London 2005.
- Ducret Diane, Hecht Emmanuel, Ostatnie dni dyktatorów, tłum. Anna Maria Nowak, Kraków 2014.
- Kasozi Ramathan, Idi Amin Dada: A Hero In Ugadan Sports?, ugplise.com.
- Mazrui Ali A., Boxer Muhammad Ali and Soldier Idi Amin as International Political Symbols: The Bioeconomics of Sport and War, „Comparative Studies in Society and History”, Vol. 19, No. 2 (April 1977), s. 189-215.
- Nave Ari, Amin Idi, [w:] Encyclopedia of Africa, t. 1, red. Anthony Appiah, Henry Louis Gates, New York 2010.
KOMENTARZE (7)
Wygląda jak małpa.
Dokładnie jak goryl.
Szkoda że nie ma informacji (bardzo śmiesznej zresztą), że wyzwał na pojedynek bokserski mała, drobną królową Elżbietę.
Jak o królowej Elżbiecie już mowa, to swego czasu wysłał do niej prośbę, aby przyznała mu wizę wjazdową do Szkocji i Irlandii, argumentując to tym, że chce spotkać się z jej poddanymi i namawiać ich do jej obalenia.
tu wypada także dodać,że planował wzniesienie w stolicy Ugandy,pomnika Hitlera,na szczęście ambasador radziecki wyperswadował mu ten ,,pomysł”
Amin i realia Ugandy lat 70-tych są świetnie sportretowane w filmie „Ostatni król Szkocji”, polecam.
dosc kiepski artykuł , myslałem ze dowiem się więcej szczegółów o Ugandzie z tamtych lat a to bardziej przypomina notatkę szkolną