strong>Piętnastowieczna Italia to kraina pełna mecenasów sztuki, muzyki, wytwornych dam i dwornych młodzieńców oraz utalentowanych artystów. Jednak ten sielankowy obraz półwyspu piękna i artyzmu to tylko fasada. Za nią krył się świat intryg i walki o władzę, w której najskuteczniejszym orężem stały się sztylet i truciz
Takie środowisko odciskało swoje piętno na charakterach kolejnych pokoleń Sforzów, Medyceuszy, Viscontich, Borgiów i innych znamienitych włoskich rodów. W tym otoczeniu dorastała przyszła polska królowa, Bona z rodu Sforzów.
W rodzinie Bony walkę o władzę prowadziły już prababka i babka, po której polska królowa otrzymała imię. Bianka Maria Sforza wywodząca się z rodu Viscontich z wzajemnością wybitnie nie znosiła małżonki swojego syna, Galeazzo Marii Sforzy, Bony di Savoia. Być może podłożem była stereotypowa niechęć teściowej i synowej? Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że powodem była walka o władzę i wpływy.
W trakcie podróży Bianki Marii do miejsca wyznaczonego jej przez Galeazzo na rezydencję, kobieta zaczęła odczuwać ostry ból brzucha, po czym zmarła tocząc pianę z ust. Czyżby maczała w tym palce jej ambitna synowa? Nie da się tego wykluczyć, wszak trucizna była bronią kobiet.
Osierocony przez matkę Galeazzo Maria Sforza, nie zważając na żonę, oddał się swoim ukochanym rozrywkom − hodowli gołębi, hulankom i swawolom z pięknościami, nie zawsze zgodnie z ich wolą. To ostatnie wpędziło go do grobu.
Jak pisze Jerzy Besala w książce „Zygmunt Stary i Bona Sforza”, 26 grudnia 1476 r., w ostatnim dniu swojego życia, przed wyjściem do kościoła Galeazzo objął czule swojego siedmioletniego synka Gian Galeazzo, wątłego, zestresowanego, jąkającego się cherubinka, oraz dwójkę młodszych dzieci. To było ich ostatnie spotkanie.
Tego samego dnia na Galeazzo zemściły się jego poczynania na froncie miłosnym. Brat zniewolonej przez niego mieszczki wraz z dwoma przyjaciółmi postanowił wymierzyć Sforzy sprawiedliwość. Jego cios w pachwinę praktycznie wykastrował gwałciciela, a dwa inne, zadane w plecy i prawy bok, pozbawiły go życia.
Cherubinek z diabłem za skórą
Wspomniany jąkający się cherubinek Gian Galeazzo stał się niniejszym półsierotą. W wieku siedmiu lat stracił ojca, a matka zaczęła go wręcz nieprzyzwoicie rozpieszczać. Prawdopodobnie obdarzony słabym charakterem Gian Galeazzo nie wytrzymywał presji bycia następcą mediolańskiego tronu, albo do reszty zepsuło go hołubienie przez Bonę di Savoia i przykład hulaszczego życia dany przez ojca.
Jakiekolwiek nie byłyby tego przyczyny, wyrósł na słabowitego, choć pięknego, młodzieńca, który w rękach ambitnych krewnych stawał się bezwolną marionetką. Młodzieniec nie próbował wyjść z tej roli i całkowicie oddał się we władzę matki sprawującej regencję na czas jego niepełnoletniości. Odskocznię Gian Galeazzo znajdował w miłości greckiej. Kobietami wprawdzie nie gardził, ale do alkowy zdecydowanie wolał zapraszać chłopców.
Młody książę dostawał się pod wpływ kolejnych osób, by w końcu stać się kukiełką w rękach stryja, Ludovico Sforzy. Ów, zwany przez wielu il Moro (Ciemny), mocno schwycił ster rządów, wygryzając nawet łaknącą władzy regentkę Bonę di Savoia.
Na początku odciął ją od informacji i od jej otoczenia. Następnie sam objął stanowisko dowódcy sił zbrojnych, doprowadził do ścięcia dawnego kanclerza Cicco Simonetty, a od Gian Galeazzo oczekiwał tylko podpisywania listów przez siebie napisanych.
W niedługim czasie matka księcia musiała opuścić Mediolan na polecenie syna, którym sterował oczywiście il Moro. Jak pisze Besala, księżna popadła w depresję i w końcu zrezygnowała z regencji. 2 listopada 1480 r. Bona wyjechała do zamku Abbiategrasso, a już nazajutrz cała władza znalazła się w rękach Ludovico Sforzy.
Bardzo szybko spędzający czas na piciu i miłostkach z chłopcami Gian Galeazzo został przez wuja ubezwłasnowolniony. Wobec jego dziewczęcej urody i słabego charakteru nie stanowiło to wyzwania. Co więcej, po wyjeździe matki młody książę całkowicie uzależnił się psychicznie od stryja.
Il Moro nie poprzestał na przejęciu władzy w Mediolanie. Jego ambicje sięgały znacznie wyżej, toteż doprowadził do finalizacji małżeństwa Gian Galeazza i Izabeli Aragońskiej, zaprojektowanego wiele lat wcześniej.
Snujący potajemne plany zjednoczenia pod swoim panowaniem całych Włoch Ludovico Sforza potrzebował sojuszników, a w ich poczet można było zaliczyć szeroko skoligaconego ojca Izabeli, księcia Kalabrii Alfonsa.
Zaślubiny jak na książęce rody przystało były huczne, a il Moro chwalił się podobno tym, jak wiele razy młody Sforza spełnił swój małżeński obowiązek w trakcie nocy poślubnej. Rzeczywistość nie była jednak tak kolorowa.
Nowe porządki dynastyczne?
Ewentualna bezdzietność Gian Galeazza była Ludovico na rękę. Prawdziwy władca Mediolanu ostrzył sobie zęby na godność księcia, więc nie przymuszał bratanka do niczego. Izabela Aragońska aby stracić wreszcie dziewictwo (po nocy poślubnej w pozostała tak naprawdę nienaruszona) i postarać się o przedłużenie mediolańskiej dynastii musiała wziąć sprawy we własne ręce.
Jak podaje Besala, świeżo upieczona księżna potrzebowała aż całego roku, czterech miesięcy i 27 dni by zaciągnąć Gian Galeazza do łoża małżeńskiego. W końcu na świat przyszło pierwsze dziecko pary − Francesco.
Świeżo upieczony ojciec słabł coraz bardziej (niewykluczone, że w wyniku podawania mu wolno działającej trucizny), a il Moro nie ustawał w knuciu i snuł własne plany dynastyczne. Kiedy żona Ludovico urodziła syna, małego zaczęto traktować jak następcę tronu. Oczywiście Izabela Aragońska stanowczo przeciwko temu protestowała, jednak zamiast spodziewanego rezultatu spotykały ją kolejne afronty.
Gian Galeazzo nie zawsze był uroczym cherubinkiem. Wpadając we wściekłość potrafił katować swoją żonę do krwi. Stało się tak, gdy stryj podesłał mu w prezencie dwóch pięknych młodzieńców (w wiadomym celu), a zirytowana tym faktem Izabela postanowiła ich otruć.
Kiedy sprawa się wydała, sytuacja księżnej zrobiła się bardzo nieprzyjemna – była atakowana i szykanowana ze strony obu Sforzów. Tymczasem książę Mediolanu słabł i coraz częściej mdlał.
Po Francescu urodziła się Ippolita. Tuż po jej przyjściu na świat ojciec napisał pełen uniżoności list do il Moro, nazywając go przy tym swoim ojcem. Wyrażał w nim radość z narodzin córki i rozradzania się tym sposobem krwi i domu naszego.
Kolejną córkę księżna Izabela powiła 2 lutego 1494 roku. Dwójka starszych dzieci znajdowała się wówczas w rękach Ludovico Sforzy w Mediolanie, a para książęca przebywała w Vigevano. Il Moro w każdej chwili mógł nakazać otrucie lub uduszenie Francesca i Ippolity. Izabela żyła w ciągłym strachu o swoje dzieci, a Gian Galeazzo gasł w oczach.
Kiedy nowonarodzoną dziewczynkę nazywano na cześć babki ze strony ojca, nikt nie spodziewał się, że jej losy na wiele lat związane będą z odległym krajem nad Vistulą. Mała Bona Sforza mogła nie przeżyć dzieciństwa lub w pewnym momencie stać się niewygodnym pionkiem w szachach dynastycznych, usuniętym z pomocą trucizny albo sztyletu. Zamiast tego dorosła i sama została wytrawnym graczem.
Źródło:
- Jerzy Besala, Zygmunt Stary i Bona Sforza, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2012.
KOMENTARZE (5)
Ród Borgiów pochodzi z Hiszpanii a nie Włoch!!!!
Artykuł w żadnym miejscu nie przeczy temu, że Borgiowie pochodzili z Hiszpanii. Inna rzecz, że swoje miejsce w historii zdobyli głównie dzięki działalności we Włoszech. A swojej „hiszpańskości” specjalnie nie eksponowali, chcąc by traktowano ich na równi z rodowitymi Italczykami
cieżkie były czasy a my na Tuska narzekamy;)
To w 1494 czy w 1493 r. na świat przyszła Bona Sforza? W teksie jest jedno, a pod obrazkiem drugie.
Proponuję napisać że w 1493 została poczęta.
Dziekuje za taki ciekawy artykul. Wnioslabym tylko jedna poprawke, jesli Pani pozwoli. Otoz, jesli mamy odmieniac przez przypadki Bona di Savoia, to powinno byc Bonę di Savoia, a nie Bonę di Savoię ani Bonę di Savoi.