Udział niemieckich żołnierzy w hiszpańskiej wojnie domowej kojarzy się jednoznacznie z pilotami Legionu Condor. Często zapomina się jednak, że poza asami przestworzy na Półwyspie Iberyjskim znaleźli się również niemieccy pancerniacy…
Rebelia generała Francisco Franco przeciw rządom republikańskim, rozpoczęta 17 lipca 1936 r., prawdopodobnie nigdy nie odniosłaby sukcesu, gdyby nie pomoc, jakiej nacjonalistom udzieliły hitlerowskie Niemcy.
Oczywiście, to piloci Legionu Condor najbardziej przyczynili się do ostatecznego triumfu wojsk Caudillo, wszelako trudno zapominać o wkładzie niemieckich czołgistów, którzy przybyli do ogarniętej wojną Hiszpanii już w październiku 1936 r.
Franco prosi o wsparcie na lądzie
Na wstępie należy zaznaczyć, że pomysł wysłania wojsk lądowych na Półwysep Iberyjski wyszedł od samego Franco. Jak piszą Tomasz Nowakowski i Mariusz Skotnicki, autorzy książki „Legion Condor. Hiszpańska wojna Hitlera”:
Chcąc rozbudować swoje wojska musiał on zabiegać nie tylko o uzbrojenie i sprzęt, ale także o pomoc w organizowaniu oraz szkoleniu nowych jednostek.
Z myślą o szkoleniu hiszpańskich czołgistów i żołnierzy oddziałów artylerii przeciwpancernej rozpoczęto we wrześniu 1936 r. formowanie niewielkiego oddziału pancernego o kryptonimie „Drohne”.
Jak miało się później okazać, niemieccy pancerniacy bynajmniej nie ograniczali się tylko do działalności szkoleniowej, biorąc kilkukrotnie udział w walkach na pierwszej linii. Na razie jednak pozostańmy u początków Panzergruppe „Drohne”.
Impulsem do jej sformowania był rozkaz, który 20 września 1936 r. dotarł do dowódców 4. pułku pancernego stacjonującego w Schweinfurtcie (Bawaria) oraz 6. pułku pancernego z Neuruppin (Brandenburgia). Polecał on wybranie ochotników, chcących się podjąć wykonania zadań specjalnych, które mogły – jak wyraźnie podkreślono – zakończyć się nawet śmiercią.
Pierwszymi, którzy się zgłosili byli kapitan Joachim Ziegler, kapitan Crohn oraz porucznicy Heinz Wolf i Karl Ernst von Bothe. W niedługim czasie dołączyli do nich kolejni ochotnicy, tak że pierwsza grupa żołnierzy wojsk pancernych zgromadzona w Döbertiz liczyła 120 ludzi, wkrótce powiększając się do 200 oficerów, podoficerów i szeregowych.
Warto podkreślić, że formalnie na czas trwania misji zostali oni wcieleni do Luftwaffe. Podobnie jak ich koledzy piloci, mieli oni zaopatrzyć się w cywilną odzież i wyjechać do Hiszpanii jako „turyści”. Na czele Panzergruppe stanął dotychczasowy dowódca II batalionu w 4. pułku pancernym podpułkownik Wilhelm Ritter von Thoma.
Niewielki oddział, który mu podlegał, ostatecznie składał się z: dwóch kompanii czołgów lekkich PzKpfw. I Ausf. A i B, kompanii przeciwpancernej uzbrojonej w działka Pak 35/36 kal. 37 mm, kompanii technicznej i plutonu łączności.
Po poczynieniu wszelkich niezbędnych przygotowań, 28 września 1936 r. żołnierze zostali zaokrętowani w Szczecinie (wtedy noszącym nazwę Stettin) na statki transportowe „Passages” i „Girgenti”. Miejsce załadunku nie było przypadkowe – zdecydował fakt, że właśnie to ze Szczecina odchodziły transporty wojsk i sprzętu do garnizonów w Prusach Wschodnich, co pozwalało w pewnym stopniu na zakamuflowanie całej operacji.
Transport pancerniaków z grupy „Drohne” nie był jedynym, który w tym czasie wypłynął ku wybrzeżom Hiszpanii, bowiem na przełomie września i października wysłano aż 10 statków w tym kierunku. Jak podają w swojej książce Tomasz Nowakowski i Mariusz Skotnicki, w ich ładowniach znajdowało się:
41 czołgów lekkich PzKpfw. I Ausf. A, 20 dział ppanc. Pak 35/36 kal. 37 mm, 4 działa plot. Flak 18 kal. 88, 8 dział plot. Flak 30 kal. 20 mm, 50 moździerzy, 12 kaemów, 2000 karabinów, 150 pistoletów, 36 samolotów He 51, 3 samoloty Ju 52, 20 5-tonowych samochodów ciężarowych, 25 terenowych samochodów ciężarowych, 10 samochodów osobowych, duże ilości amunicji artyleryjskiej i strzeleckiej, bomby, namioty, środki łączności radiowej i przewodowej itd.
Na ich pokładzie było również 389 żołnierzy, w tym rzecz jasna ochotnicy z „Drohne”. Ostatni z transportów dotarł do Kadyksu 14 października, skąd pancerniacy zostali przetransportowani do Caceres, gdzie cztery dni później odwiedził ich generał Franco.
Panzergruppe „Drohne” walczy i szkoli
Zgodnie z początkowymi założeniami Niemcy przystąpili do intensywnego ćwiczenia przyszłych hiszpańskich jednostek pancernych.
Szybko jednak ciężka sytuacja na froncie zmusiła ich do wzięcia udziału w walkach na pierwszej linii, gdzie pokazali swoje potencjalne możliwości, opanowując – w trakcie samodzielnej akcji – 24 października miasteczko Villamantalla (na południe od Madrytu).
Żołnierze Panzergruppe „Drohne” brali także czynny udział w nieudanych listopadowych szturmach nacjonalistów na hiszpańską stolicę, między innymi wspomagając frankistów w zażartych walkach na terenie tak zwanego Miasteczka Uniwersyteckiego.
Pod koniec 1936 r. na Półwysep Iberyjski dotarło kolejne 21 czołgów lekkich PzKpfw. I Ausf. B. Pozwoliło to na sformowaniem trzeciej kompanii szkolnej i podniesienie liczebności oddziału do 300 osób (z czasem został on zredukowany do ok. 100). Nowym punktem rozlokowania jednostki została miejscowość Cubas de la Sagra.
Po niepowodzeniu szturmu na Madryt Niemcy skupili się głównie na szkoleniu hiszpańskich żołnierzy, aczkolwiek w razie potrzeby byli wykorzystywani w linii, tak jak chociażby w trakcie ofensywy wojsk Franco w Aragonii w marcu 1938 r. Zaowocowało to w sumie ośmioma zabitymi w akcjach bojowych, z podporucznikiem Hansem von Mornerem na czele.
Z kolei pokłosiem działalności edukacyjnej członków Panzergruppe „Drohne” było wyszkolenie około 6 200 Hiszpanów, co w znaczący sposób przełożyło się na wzmocnienie armii nacjonalistycznej.
Niemieccy czołgiści pozostali na Półwyspie Iberyjskim aż do zakończenia działań militarnych, zaś doświadczenia wyniesione z hiszpańskiej wojny domowej okazały się cenną nauką na przyszłość dla dowódców niemieckich wojsk pancernych.
Historia lubi jednak płatać figle i paradoksalnie – jak zauważają autorzy „Legionu Condor…”:
Walczący ze sobą w Hiszpanii niemieccy i radzieccy czołgiści po upływie niewielu miesięcy od zakończenia wojny domowej w tym kraju stali się towarzyszami broni.
Zarówno jedni, jak i drudzy uczestniczyli w napaści na Polskę, 21 września 1939 r. w Brześciu nad Bugiem kombrig Siemion Kriwoszein, weteran walk w Hiszpanii (posługiwał się wówczas pseudonimem Mele), dowodzący teraz brygadą pancerną, stojąc obok gen. Heinza Guderiana, dowódcy XIX KPanc. odbierał wspólną defiladę zwycięstwa oddziałów Armii Czerwonej i Wehrmachtu.
Bibliografia:
- Tomasz Nowakowski, Mariusz Skotnicki, Legion Condor. Hiszpańska wojna Hitlera, Erica 2011.
- Antony Beevor, Walka o Hiszpanię 1936-1939. Pierwsze starcie totalitaryzmów, Znak 2009.
- Carlos Caballero Jurado, The Condor Legion. German troops in the Spanish Civil War, Osprey Publishing 2006.
KOMENTARZE (10)
Wydaję mi się że wkradła się drobna literówka. W pierwszym akapicie pod drugim zdjęciem jest napisane „Po poczynieniu wszelkich niezbędnych przygotowań, 28 września 1926 r. żołnierze zostali…”. Czy nie chodziło o 1936 rok?
@Jerry: Oczywiście masz rację, dzięki za zwrócenie uwagi.
Wybrane komentarze do artykułu z serwisu wykop.pl:
Wasyl_szczecin:
Jacy tam czołgiści, to były raptem czolgi Panzer I, czyli tankietki – 2x MG34 w wieżyczce i znikome opancerzenie… tego nie można za bardzo nazwać czołgiem ;) Aczkolwiek to był dobry poligon dla załóg w nadchodzącej wojnie
histeryk_13:
@Wasyl_szczecin: No to załogi Panzer I, to kto? Tankietciarze? ;) Zresztą w Hiszpanii często montowano na nich wieże ze zdobycznych/uszkodzonych T-26.
Nie mogły to być inne czołgi, bo inne były w powijakach, ale do szkolenia te były przydatne. Oczywiście, że w starciu z radzieckimi /o ile te były na chodzie/, nie miały szans, może dlatego w linii były używane sporadycznie, i chyba tylko tam, gdzie przeciwnik nie miał broni pancernej.
Rzeczony podpułkownik Wilhelm Ritter von Thoma jest na zdjęciu na str. 2 stoi w środku z przodu
Dziękuję za tę informację.
Panzer 1 był prawdopodobnie najgorszym czołgiem 2 wojny światowej. Nic dziwnego, że montowano w nich wieżyczki z t-26
W listopadzie 36 mój wujek bronił miasteczka uniwersyteckiego i opowiadał mi o czolgach i Marokanczykach – nie wiedział że w czolgach byli Niemcy . Czyli tam Niemcy walczyli z Niemcami . Za to do dzisiaj budynki ekonomii i agrikultury znane są jako budynek Niemców i budynek Polaków a jest jeszcze w Madrycie most Francuzów , bo jego wtedy Francuzi bronili . A miasteczka uniwersyteckiego bronili jeszcze włoscy anarchiści .
Tak, historia potrafi chichotać ponuro.
Było też zdjęcie na którym braterskim uściskiem dłoni witali się żołnierze polscy i hitlerowscy na terenie Czech!
Na temat Panzergruppe Drohne można jeszcze poczytać w:
1) Tomasz Basarabowicz, „Wojska pancerne wojny domowej w Hiszpanii 1936 – 1939”, Militaria i Fakty, nr 2/2000
2) Hubert Michalski, „Panzergruppe Drohne w hiszpańskiej wojnie domowej”, Militaria XX wieku, nr 01(52)/2013