Dziesiątki tysięcy żołnierzy obsadzających błotniste okopy frontu zachodniego nie marzyły o niczym innym, jak tylko wyplątaniu się z nieludzkiej wojny. Byli jednak także ludzie żywiący dokładnie odwrotne pragnienia. Trudno o lepszy przykład niż Rafael de Nogales, który dosłownie stawał na głowie by wziąć udział w I wojnie światowej. Jak na ironię... nikt go nie chciał przyjąć do wojska.
Rafael de Nogales – o którym pisze w swojej książce „Piękno i smutek wojny” Peter Englund – był Wenezuelczykiem o nad wyraz krewkim charakterze. Bił się w każdej możliwej wojnie dla samego przypływu adrenaliny (w ojczyźnie, ale też w Stanach Zjednoczonych i na Dalekim Wschodzie), zajmował się poszukiwaniem złota, pracował jako kowboj, podobno założył nawet miasto na Alasce…
Co oczywiste, kiedy tylko usłyszał, że w Europie wybuchła wielka wojna, wsiadł na pierwszy statek i wypłynął do Starego Świata. Okazało się jednak, że wzięcie udziału w tym konflikcie wcale nie będzie taką łatwą sprawą.
Dla Nogalesa tak naprawdę nie było ważne, po której stronie konfliktu się zaciągnie. Fascynowała go czysta wojaczka, a nie jakaś tam polityka. Englund pisze:
Z uwagi na miejsce, w którym spędził młodość, był skłonny stanąć po stronie państw centralnych, ale wiadomość o tym, że wojska niemieckie wtargnęły na terytorium jednego z najmniejszych sąsiadów spowodowała, że postanowił „poświęcić swoje sympatie i zaoferować swoje usługi małej, lecz heroicznie walczącej Belgii”. Okazało się, że łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Ponieważ mała, lecz heroicznie walcząca Belgia grzecznie odmówiła.
Niezrażony niepowodzeniem Nogales udał się do Francji. Tamtejsze władze – niewiele się namyślając – także odrzuciły kandydaturę Nogalesa do armii powszechnej. Już nieco zirytowany awanturnik posłuchał czyjejś rady i wyruszył aż do bałkańskiej Czarnogóry. Tam został jednak… aresztowany na szczycie pewnej góry jako podejrzany o szpiegostwo. Serbia i Rosja również odmówiły dziwnemu podróżnikowi. Jakiś rosyjski dyplomata zasugerował nawet Nogalesowi, żeby ten spróbował swoich sił w… Japonii. Słysząc to, południowoamerykański ochotnik o mało nie zemdlał w holu ambasady.
Nogales na tym etapie wpadł już w prawdziwą desperację, obawiając się śmierci jeśli nie z głodu, to przynajmniej z… nudów. Z odsieczą przyszedł mu w końcu ambasador turecki w Sofii. Nogales posłuchał jego rady i zaciągnął się po przeciwnej stronie. Na początku stycznia 1915 roku w Stambule włożył w końcu mundur i wyruszył na front w górach Kaukazu.
Aż trudno sobie wyobrazić bardziej krętą drogę do wojska…
Źródło:
Peter Englund, Piękno i smutek wojny. Dwadzieścia niezwykłych losów z czasu światowej pożogi, Znak 2011.
KOMENTARZE (9)
Mógł się zaciągnąć do Legionów- na pewno by zrobił błyskotliwą karierę u Komendanta :D
Tylko czy Piłsudski nie uznałby go za francuskiego, belgijskiego, niemieckiego, czarnogórskiego, rumuńskiego, rosyjskiego, bułgarskiego lub tureckiego szpiega? :P
Odnośnie komentarza z wykopu:
„Zginął? Przeżył? To kolejny artykuł z CH, który kończy się ledwo po rozpoczęciu. Może jednak postaraliby się na nieco dłuższą treść, bo przy większej ilości takich tekstów, zakrawa to niestety po prostu o spam? ”
Zawsze staramy się szukać złotego środka pomiędzy długością artykułu i „skondensowaniem” fajnej treści – dawniej zdarzała się nawet krytyka, jakoby nasze artykuły były… za długie, a nie za krótkie. W każdym razie na pewno uwzględnimy Twój głos.
Inna rzecz, że nasze teksty wrzucają na wykop, kciuka, klida czy joemonstera po prostu nasi czytelnicy – osoby, których osobiście nawet nie znamy, a którym najwidoczniej po prostu podoba się to co robimy. My nie mamy na to żadnego wpływu, choć oczywiście cieszymy się, jeśli jakiś nasz artykuł zdobędzie popularność.
Jeśli natomiast dany tekst Wam się nie podoba to go nie wykopujcie, nie głosujcie na niego, nie klikajcie „lubię to” itd. :-). A my postaramy się wyciągnąć wnioski. Bądź co bądź staramy się pisać fajne rzeczy – i co oczywiste raz nam to wychodzi lepiej, raz gorzej.
Historia de Nogalesa to niezły przypadek i nie wiem, czy gdy w końcu zaczął walczyć, czy chodziło mu o branie udziału w czystkach etniczno-religijnych… Właśnie czytam „Piękno i smutek wojny” i jeszcze zwróciłbym uwagę na podobną historię Vincenza D’Aquila. Jako dziecko włoskich imigrantów poczuł patriotyczny zew i przypłynął do Włoch, gdy te stanęły po stronie aliantów, i chciał za wszelką cenę wziąć udział w walce. Pierwsze próby rekrutacji skończyły się niezrozumieniem i śmiechem ze strony Włochów, ale dopiął swego, poszedł na front i zapłacił za to dość wysoką, choć nie najwyższą cenę… Ale nie zdradzę więcej, zainteresowanych zachęcam do bardzo ciekawej, swoją drogą, lektury.
Rzeczywiście historia Nogalesa bynajmniej nie rozwija się pozytywnie: szybko trafia na zamieszkane przez Ormian pogranicze imperium tureckiego… Reszty można się domyślić.
Niezłe ”Ponieważ mała, lecz heroicznie walcząca Belgia grzecznie odmówiła”
Rzeczywiście. Kręta droga ale najważniejsze to nigdy się nie poddawać.
przeżył tę wojnę?
Artykuły totalnie szukające taniej sensacyjki. A ten tu już całkiem powala zwłaszcza swym tytułem! Trudno było brać udział w wojnie? A co mieli powiedzieć mieszkańcy wsi i miast którzy nagle znaleźli się na linii frontu? Wojna to nie tylko politycy i wojsko. Cywile też w tym biorą udział i równie w niej giną.
Bardziej pasowało by napisać „Przygody ochotnika wojennego” a nie ze trudno było brać udział w wojnie. Pod koniec wojny do armii Francuskiej czy Niemieckiej brano czeto nieletnich a co dopiero ochotników