Dobrze znana jest skrajna psychoza, która ogarnęła Związek Radziecki w czasach tak zwanej wielkiej czystki. Paranoiczne skłonności Stalina wcale jednak nie zniknęły wraz z wybuchem II wojny światowej. Ponownie dały o sobie znać już po paru latach, o czym sporo możemy się dowiedzieć ze wspomnień żyjącego wówczas Jakowa Rapoporta.
Dobrze znana jest skrajna psychoza, która ogarnęła Związek Radziecki w czasach tak zwanej wielkiej czystki. Paranoiczne skłonności Stalina wcale jednak nie zniknęły wraz z wybuchem II wojny światowej. Ponownie dały o sobie znać już po paru latach, o czym sporo możemy się dowiedzieć ze wspomnień żyjącego wówczas Jakowa Rapoporta.
Mieszkańcy powojennego ZSRR przez paranoję Stalina żyli w ciągłym strachu przed Ministerstwem Bezpieczeństwa Państwowego (w skrócie MGB), co znajduje doskonałe odzwierciedlenie we wspomnieniach profesora Rapoporta. W opowieści tego bohatera sprawy spisku lekarzy kremlowskich odnajdujemy nie tylko absurdy działania radzieckiego systemu, ale i irracjonalne zachowania ludzi, którzy znaleźli się w jego trybikach. Oto kilka przykładów. Jako że Rapoport sam był lekarzem, a konkretnie patomorfologiem, wszystkie dotyczą właśnie moskiewskiego światka medycznego i naukowego.
Walka z kosmopolityzmem
W Związku Radzieckim prowadzono żywiołową kampanię walki z kosmopolityzmem. Obejmowała ona wszystkie sfery życia – z muzeów znikały dzieła znanych zachodnich mistrzów, ustępując miejsca rodzimym. Biblioteki pozbywały się wywrotowej zachodniej literatury, zastawiając regały prawomyślnymi pisarzami wiernymi partii i tak dalej, i tak dalej. Oberwało się również medycynie.
Władze ZSRR podjęły wysiłek „odbudowy autorytetu radzieckich uczonych” i udowodnienia pierwszeństwa nauki rosyjskiej nad osiągnięciami Zachodu. W tym celu… zamieniano nazwiska obcych odkrywców w dziedzinie medycyny na nazwiska rosyjskich uczonych. Takim właśnie prostym sposobem podmieniono nazwę chirurgicznego symptomu Blumberga, na „symptom Szczotkina”, dodając do tego teorię, jakoby rosyjski chirurg Szczotkin odkrył go przed profesorem Blumbergiem. Problem powstał w chwili, gdy okazało się, że Blumberg był… rosyjskim naukowcem o obco brzmiącym nazwisku, co było częste wśród Rosjan wywodzących się z terytoriów nadbałtyckich. Przez ten ambaras należało ponownie zmienić nazwę i w literaturze medycznej wspomniany objaw figuruje jako symptom Blumberga-Szczotkina. Typowo stalinowski kompromis.
Każdy się boi swojej paranoi
Profesor Rapoport wspomina o pewnym epizodzie, który miał miejsce już po rozpoczęciu aresztowań lekarzy i poinformowaniu opinii publicznej o spisku bezwzględnych „morderców w białych fartuchach”, czyhających na życie przywódców ZSRR. Do profesora zgłosiła się młoda kobieta z żądaniem przebadania resztek zawartości ampułki po penicylinie. Dziecko owej kobiety chorowało na zapalenie płuc, a po podaniu zastrzyku jego stan się pogorszył. Matka była całkowicie pewna, że ona i jej dziecko padli ofiarą spisku lekarzy, a w leku znajdowała się trucizna. Nie przemawiały do niej argumenty wyjaśniające pogorszenie się stanu chorego w wyniku alergii na podany antybiotyk i zadecydowała, że przerwie leczenie. Podjęta przez profesora Rapoporta próba wyjaśnienia, że tym samym skazuje dziecko na śmierć spotkała się ze stwierdzeniem, że matka woli żeby dziecko umarło w sposób naturalny niż by zabiła je trucizna przepisana przez lekarza. Trudno o lepszy dowód oddziaływania propagandy!
„Gówno udające cukierek”
Za czasów Stalina prowincjonalne uczelnie radzieckie z uwagą śledziły nowinki z Moskwy. Jednym z takich „trendów” była sprawa poglądów Olgi Lepieszyńskiej. Teoria mówiąca o tym, że komórki rozmnażają się przez podział była niezgodna z doktrynami materializmu dialektycznego. Dlatego radziecka uczona odrzuciła ją jako błędną i zastąpiła własnymi „genialnymi odkryciami”, mówiącymi o możliwości powstania komórek z pozbawionej struktury substancji żywej. Każdy profesor miał z góry narzucony obowiązek wychwalania wspaniałości tego odkrycia na początku każdego wykładu. Oficjalnie wszyscy wypełniali ten obowiązek, a w zaciszu swoich gabinetów psioczyli na Lepieszyńską i jej bzdurne wymysły. Podobnie postąpił i Rapoport. W rozmowie z przyjacielem w niewybrednych słowach skrytykował odkrycie:
Mało tego, że z tego gówna zrobili cukierek, to jeszcze wymagają, by wszyscy się nim zajadali.
Przyjaciel profesora powtórzył te słowa innemu naukowcowi – Posledniemu. W trakcie sprawy lekarzy aresztowano przyjaciela Rapoporta. Wspomniany Posledni był jednym z tych, którzy złożyli obciążające go zeznania. Na szczęście aresztant sądzony był już po śmierci Stalina i skazano go tylko na osiem lat (co było wówczas wyjątkowo niskim wyrokiem). Po roku jego sprawę zrewidowano i w końcu go zrehabilitowano. W trakcie jednego z przesłuchań, w obecności aresztowanego, Posledni przypominał o sprawie „cukierka” i słowach Rapoporta, powtarzanych przez jego przyjaciela. W tym czasie Lepieszyńska była już uznawana za szarlatankę, a jej rzekome odkrycia za nonsens. Oficer prowadzący śledztwo odpowiedział:
Profesor Rapoport postępuje jak uczony, który broni swoich poglądów, wy zaś oficjalnie mówicie jedno, a za plecami zupełnie co innego.
Aresztowanego zrehabilitowano, a Posledni został napiętnowany. Rzadki przykład ulotnego rozsądku w aparacie władzy radzieckiej.
Polskie akcenty w sprawie lekarzy
Siedzącym w więzieniu ofiarom sprawy lekarzy pod koniec śledztwa dostarczano „strawy duchowej”. Pod cele podjeżdżał wózeczek z książkami i podawano po parę więźniom. Co ciekawe nie była to prawomyślna publicystyka partyjna, mająca służyć edukacji politycznej lokatorów, a literatura piękna – dzieła klasyków i poezja. Pewnego dnia profesor Rapoport (który też w końcu wylądował za kratami) dostał do przeczytania… tomik wierszy Marii Konopnickiej. Nazywa ją w swoich wspomnieniach znakomitą pisarką i poetką. Stwierdza, że wprost się w niej zakochał. Mając do dyspozycji jej wiersze wielu z nich nauczył sie na pamięć i w myślach układał do nich przeróżne melodie, choć śpiewać się nie odważył. Po wyjściu na wolność niegdysiejszy „żydowski burżuazyjny nacjonalista i terrorysta” swoje pierwsze kroki skierował do antykwariatu, gdzie zakupił tomik wierszy Konopnickiej, który zajął honorowe miejsce w jego bibliotece.
Czyżby syndrom sztokholmski?
Termin „syndrom sztokholmski” po raz pierwszy użyty został przy opisywaniu zachowania ludzi porwanych i przetrzymywanych przez napastników przez kilka dni po napadzie na bank w Sztokholmie. Po uwolnieniu zakładnicy zaczęli utożsamiać się z prześladowcami i bronić ich przed policją. Ten zespół zachowań przychodzi na myśl, gdy czytamy o stosunku profesora Rapoporta do systemu stalinowskiego, którego stał się ofiarą.
Cały świat zachodni grzmiał z oburzenia na wieść o sprawie lekarzy kremlowskich. Wiedząc o tym profesor pomimo wszystko pozostawał wierny ZSRR. Rozważał pomysł emigracji z kraju, ale kategorycznie go odrzucił. Wolał pozostać w Rosji. Gdyby miał wybór pomiędzy emigracją, a zesłaniem nawet za koło podbiegunowe, wolałby to drugie. Uważał, że w końcu sytuacja w jego ojczyźnie się zmieni i będzie mógł wrócić… wystarczyło tylko tego dożyć! Co kuriozalne, sam zauważył absurd tej postawy:
Cóż to za paradoks epoki stalinowskiej – przestępca w marzeniach sam wybiera zesłanie za czyn, którego nie popełnił! Oto majaczenia fantazji zrodzone w pojedynczej celi!
Źródła:
- Jakow Rapoport, Ostatnia zbrodnia Stalina. 1953: Spisek lekarzy kremlowskich, Instytut Wydawniczy Erica, Warszawa 2011 (więcej informacji).
KOMENTARZE (3)
„Jacob Moritz Blumberg (1873–1955) was a GERMAN Jewish surgeon and gynaecologist and inventor and namesake of the Blumberg sign. Blumberg was born in the Province of Posen and educated at the University of Breslau (Wrocław) where he received his doctorate in 1896.” http://en.wikipedia.org
„Jako że Rapoport sam był lekarzem, a konkretnie patomorfologią, wszystkie dotyczą właśnie moskiewskiego światka medycznego i naukowego.” Hmm… Lekarz Patomorfologią interesująca specjalizacja, a jeszcze dalsza część zdania :)
Proszę o poprawienie – nie wiadomo o co chodzi :)
To zdjęcie na samym początku artykułu raczej nie przedstawia Stalina w 1949 r. Miałby wtedy 70 lat… Zdjęcie bardziej z lat 20, 30-tych