Wojciech Korfanty znany jest przede wszystkim jako dyktator III powstania śląskiego i komisarz plebiscytowy, dzięki któremu duża część Górnego Śląska została przyłączona do Polski. Mało kto pamięta wcześniejszy o kilka lat epizod z jego kariery politycznej: uzupełniające wybory do Reichstagu 6 czerwca 1918 roku.

Mandat niemieckiego parlamentu z okręgu gliwicko-lublinieckiego wygasł w związku ze śmiercią posła centrowego, Augustina Warlo. Wprawdzie bankrutująca Rzesza znajdowała się już na krawędzi katastrofy, ale i tak – zgodnie z przepisami i duchem niemieckiego formalizmu – zorganizowano wybory. Na tym mieszanym etnicznie terenie szanse mieli zarówno Polacy, jak i Niemcy, choć zdawało się, że to ci drudzy ponownie zajmą opróżniony fotel poselski.
Polacy początkowo proponowali kandydaturę księdza Władysława Roboty, ale nie dostał on zgody biskupa na polityczne zaangażowanie. W tej sytuacji sięgnięto po Korfantego, którego kariera polityczna zdawała się tkwić w martwym punkcie. Była to decyzja czysto pragmatyczna: Wojciech Korfanty był skłócony z endecją, ale według sondaży to on miał największe szanse na zwycięstwo. Niemcy wystawili przeciwko niemu gliwickiego adwokata, notariusza i radnego miejskiego Benno Nehlerta. Jak stwierdza Jan F. Lewandowski w biografii Korfantego, była to dla niego najdziwniejsza kampania do Reichstagu. Niemiecki kandydat sam się podkładał, popierając kontynuowanie wojny w czasie, gdy wszyscy dawno mieli jej dość. Na dodatek miał żonę luterankę, co w katolickim regionie dla wielu osób było nie bez znaczenia.
Tak czy siak, w sytuacji gdy jego przeciwnikiem był wielki orędownik odbudowy państwa polskiego, a zarazem demagog czy wręcz pieniacz, na każdym kroku sprzeciwiający się władzom Cesarstwa, zdawało się, że musi wygrać (przynajmniej wśród Niemców) niezależnie od tego, co będzie robić i mówić. A jednak! Wojciech Korfanty zyskał poparcie niemieckich socjalistów (SPD) i wielu Niemców o poglądach centrowych. Wygrał wybory z niemal dwukrotną przewagą: na niego zagłosowało 12 tysięcy osób, podczas gdy na Nehlerta tylko 7 tysięcy. Za Korfantym opowiedziały się nawet miejscowości zamieszkane w zdecydowanej większości przez Niemców, takie jak Gliwice.

Artykuł powstał w oparciu o książkę Jana F. Lewandowskiego pt. „Wojciecho Korfanty” (Videograf II, 2009).
Mając mandat swoich wyborców (w dużej części Niemców!) Korfanty już trzy miesiące później domagał się na sali obrad Reichstagu oderwania od Cesarstwa: Górnego Śląska, Śląska Cieszyńskiego, Śląska Średzkiego, Poznania, polskich Prus Zachodnich i polskich powiatów Prus Wschodnich. Dodajmy, że jego poglądy w momencie wyborów były doskonale znane: właśnie konfrontacyjnym, antyugodowym stanowiskiem zaistniał paręnaście lat wcześniej w polityce. Na fali nowej popularności, między innymi dzięki wygranym wyborom, znów wszedł do pierwszej linii polityki. Ta fala zaprowadziła go aż na posadę komisarza plebiscytowego i dyktatora antyniemieckiego powstania.
Gwoli ścisłości gliwiccy Niemcy poszli koniec końców po rozum do głowy. W 1921 roku nie byli już skorzy drugi raz stanąć po stronie Korfantego i 78,7% mieszkańców miasta zagłosowało przeciwko przynależności państwowej do Polski.
Źródło:
- Jan F. Lewandowski, Wojciech Korfanty, Videograf II, Katowice 2009, s. 61-62.
KOMENTARZE (2)
Jeśli by kogoś interesowała postac posła, w którego miejsce wybrano Korfantego, może zerknąc tutaj: http://www.zabelkow.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=109&Itemid=0 ;)
Warszawo! Nie zwlekaj z postawieniem pomnika Korfantemu. To wielki Polak, godny nawyzszego szacunku. Gdyby nie On to Hitler mialby caly potencjall pszemyslowy Slaska i mogl by razic 100 razy bardziej. Część dla Korfantego Polaka Slazaka za pomocą pomnika w Warszawie jest zasadna .