Choć akcja „Wisła” trwała w latach 1947-1950 do tej pory ludność Polski odczuwa jej konsekwencje. Gdy ktoś wie, gdzie szukać i w którą stronę spoglądać, jego oczom ukazują się niezwykłe historie ludzi skrzywdzonych przez polskie władze.
Jedną z ostatnich możliwości uchwycenia uczuć osób, które były nie tylko świadkami, ale też padły ofiarami akcji „Wisła” stara się uchwycić Krzysztof Ziemiec w swojej książce Wysiedleni. Akcja Wisła 1947.
Oprócz historii przesiedleń Ukraińców na ziemiach polskich poznamy także niezwykłe oblicze Ernesta Hemingwaya, powędrujemy do Tybetu i wypijemy piwo z dobrym wojakiem Szwejkiem.
Ziemiec K., Wysiedleni. Akcja Wisła 1947 (Zysk i S-ka)
Krzysztofa Ziemca, którego znamy przede wszystkim jako prezentera telewizyjnego widzimy w zupełnie nowej roli i absolutnie nietypowym kontekście. Opowieść zawarta w jego książce z jego perspektywy zaczyna się na początku lat osiemdziesiątych, gdy jako młody chłopak – harcerz – wyjeżdża na obóz na ziemię lubuską. To wtedy po raz pierwszy dociera do niego informacja o tym, że w Polsce gdzieś, kiedyś kogoś wysiedlono i że cała sprawa dotyczy Ukraińców. Później, przemierzając Bieszczady z plecakiem, natrafia na pozostałości po tych ludziach. Wędrując po górach widzi zrujnowane cerkwie, opuszczone cmentarze, krzyże o kształcie innym niż ten do widoku którego przywykł przez lata.
Te informacje wryją mu się głęboko w świadomość, by po wielu latach zaprocentować reportażową książką poświęconą akcji „Wisła”. Autor przyjmuje w niej interesujący sposób narracji. Nie próbuje na siłę analizować i przedstawiać syntetycznych wniosków atakując czytelnika jedyną słuszną wizją tego, co ma myśleć o przesiedleniach Ukraińców. Zamiast tego oddaje głos swoim bohaterom, pozwalając im opowiedzieć własnymi słowami o tym, z czym wywiezieni musieli się mierzyć na co dzień, jakie były ich tęsknoty, czego się bali i co powodowało ich gniew.
Te opowieści bywają nieskładne, chaotyczne, wyrażane najprostszymi słowami, a przy tym emocjonalne do granic możliwości. Choć niektórym bohaterom, mającym za sobą czasem ledwie kilka klas szkoły podstawowej, mieszają się wydarzenia i daty, każdy z nich doskonale pamięta moment, w którym do jego domu przyszło wojsko i nakazało pakować się do wyjazdu w nieznane.
Reynolds N., Towarzysz Hemingway (Bellona)
Ernesta Hemingwaya znamy jako wspaniałego pisarza, reportażystę i zawadiakę. Dał się zapamiętać jako człowiek o iście ułańskiej fantazji, który nieustraszenie ruszał na fronty I i II wojny światowej. Był też żeglarzem i wiernym klientem niejednego baru. Nowa biografia Hemingwaya odsłania jednak mało znane oblicze pisarza. Oprócz bycia awanturnikiem, był przy okazji szpiegiem i amerykańskim i komunistycznym.
Harrer H., Siedem lat w Tybecie (Zysk i S-ka)
Nanga Parbat ma w sobie jakąś niezwykłą siłę przyciągania, która wabi podróżników z całego świata. W 1939 roku uległ jej Heinrich Harrer, który wyruszył wraz z niemiecką wyprawą w celu zdobycia tego niezwykłego szczytu. Przeszkodą okazał się wybuch drugiej wojny światowej i internowanie przez Brytyjczyków. Po ucieczce z obozu himalaiści trafili do Tybetu, gdzie zafascynowali się jego niezwykłą kulturą oraz poznali Dalajlamę.
Hašek J., Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej (Znak)
W przedmowie tłumacza możemy przeczytać „Za dziesięć lat dla nowej generacji treść książki stanie się niejasna i z trudem będzie można znaleźć czytelników tego dzieła”. Jest to fragment opinii rzeczoznawców wyceniających masę spadkową Haška w 1923 roku. Kolejne wydania tego nieśmiertelnego klasyka pokazują wciąż na nowo, jak bardzo się mylili.
KOMENTARZE (7)
„…jego oczom ukazują się niezwykłe historie ludzi skrzywdzonych przez polskie władze.”
„Polskie”?????
Zgadza się Panie Jarku, „polskie” – Polacy to ludzie narodowości lub obywatelstwa polskiego. Pozdrawiamy.
Gdybym napisała w kontekście III Rzeszy „nazistowskie władze” natychmiast w komentarzach podniósłby się krzyk „niemieckie!”. Dlaczego zatem w przypadku władz Polski mam pisać inaczej?
Dlatego że NSDAP było wybrane w demokratycznych wyborach, podczas gdy komunistyczny reżym w Polsce był wprowadzony przez zwycięskich Sowietów przeciwko Polakom. Dziwne, że rzekomo wykształcony historyk nie zna podstawowych faktów.
A mniej bardziej szkoda Polaków skrzywdzonych przez ukraińskich nacjonalistów i ukraińskie władze powojenne ( mimo ,że było to sowiecka republika ,ale rządzili ukraińcy),musieli oni opuszczać rodzinne ziemie pozostawiając swój dobytek i mogiły pomordowanych krewnych, sąsiadów, znajomych . Akcja Wisła była odwetem na poczynania ukraińskich bandytów z UPA i Ukraińców,którzy ich wspomagali w tych działaniach. Widzę ,że niektórzy usiłują wypierać fakty ,a samych ukraińców stawiają w roli ofiar zapominając ,że często byli zbrodniarzami lub ich pomagierami. Żal zrujnowanych wsi , cerkiew? A nie żal zrujnowanych kościołów, zamków , miasteczek,dworów , zrównanych z ziemią wsi ? To wszystko zostało skazane na zagładę bo było polskie .
Akcja „Wisła” była pokłosiem działań Ukraińskiej Powstańczej Armii i rzezi wołyńskiej. Tym różniła się od działań UPA, że nie polegała na paleniu wiosek i mordowaniu ludności bez względu na wiek, pleć czy wyznanie. Owszem, przesiedlenie odbywało się w ciężkich warunkach, ale pamiętajmy, że odbyło się po wojnie, w kraju okradzionym przez Niemców i Armię Czerwoną…
Kiepska ilustracja do Akcji Wisła.Cerkiew w Króliku Wołoskim w 1947 roku była już 2 lata opuszczona.Króliczanie w 1945 roku wyjechali na Ukrainę a domostwa ich spaliła sotnia Chrina i Stacha po kilku miesiącach razem z okolicznymi łemkowskimi wsiami Deszno , Wołtuszowa , Szklary , Kamionka.Tak to z dymem poszedł łemkowski majątek , w tym spalono również majątek osiedleńców którzy niejednokrotnie zasiedlili puste chaty w tych miejscowościach.Do tego jeszcze striłci Chrina nie oszczędzali napotkanych przypadkiem ludzi i zabudowań zamieszkałych tam od dawna Polaków.Przy okazji palenia Deszna i Wołtuszowej spalono kilka domów uzdrowiskowych w Rymanowie Zdroju w tym Kolonię Lwowską.Oczywiście zastrzelono przy tym dozorców pełniących tam swoje obowiązki bo widocznie przeszkadzali. A w sotni Chrina służyli Łemkowie .Min.Wasyl Łasyczka pseudonim Bereza , rodem z Wisłoka Wielkiego.Poza tym Josef Patlewicz pseudonim Łajbida łemko ze słowackiej Niżnej Polany . A do tego Nikołaj pochodzący z Kirgistanu , pseudonim Kola i kilku Niemców z Wehrmachtu.Jeden o pseudonimie Max.Był tez Ukrainiec o pseudonimie Witer .Ten to dla odmiany dezerter z WP w którym był podporucznikiem.
Tacy to ludzie zadbali o majątek po wysiedlonych łemkowskich gospodarzach i posprzątali po nich.
Jedna sprawa jest tylko zastanawiająca: dlaczego nie palili cerkwi i plebanii ?.Czyżby myśleli ze my Polacy będziemy się tam chodzili modlić?