Ciekawostki Historyczne

Zrób sobie sama coś lepszego od masła. Jak nasze babcie podczas wojny

Znudziły ci się supermarketowe serki i masełka? Spróbuj posmarować chleb czymś naprawdę unikalnym i autentycznym. Tylko uważaj - na pewno ci się od tego przytyje.

Tłuszcze zwierzęce, w tym słonina, w latach drugiej wojny światowej były drogie i trudno dostępne, jednak miały jedną podstawową zaletę – dużą kaloryczność. Biorąc pod uwagę żałośnie niskie racje żywnościowe, każde dodatkowe źródło energii było niemalże na wagę złota. Doskonale sprawdzały się przy tym wszelkie smarowidła na bazie słoniny. Najlepiej by zawierały przy okazji źródło witamin w dużej ilości.

Przepisy na kilka różnych dodatków do chleba podaje Elżbieta Kiewnarska w książce „100 potraw oszczędnościowych doby dzisiejszej” z 1941 roku. Ja przetestowałam taki, który składem przypomina smalczyk do chleba.

Cudowne rozmnożenie słoniny

Jedna z najlepszych specjalistek w dziedzinie kuchni polskiej – nieodżałowana Hanna Szymanderska – w swojej „Encyklopedii polskiej sztuki kulinarnej” przypomina, że smalec od dawien dawna używany był jako zimowy dodatek do chleba. Wytapiano go ze słoniny, sadła, boczku. Słowem, co kto lubi.

Jedni dodawali do tłuszczu wędzony boczek, inni jabłka, czosnek, majeranek, suszone śliwki, czy tymianek. W każdym domu smalec przygotowywano nieco inaczej, zawsze jednak to słonina lub boczek do wytapiania grały pierwsze skrzypce i to ich było najwięcej w składzie.

Śniadanie w okupacyjnym stylu: czarna kawa żołędziówka i ciemne pieczywo posmarowane "smalczykiem".

Śniadanie w okupacyjnym stylu: czarna kawa żołędziówka i ciemne pieczywo posmarowane „smalczykiem”.

Tymczasem Elżbieta Kiewnarska podała przepis zupełnie inny. Słonina to zaledwie jedna szósta wszystkich składników. Wynika to z prostej kalkulacji. Jeśli gospodyni podczas wojny udało się zdobyć połeć słoniny, musiała jej wystarczyć na kilka dni i całkiem sporo dań.

Jedynym sposobem było jak najskuteczniejsze jej „rozmnażanie” poprzez zwiększanie ilości innych elementów składowych potrawy. Doskonałym przykładem jest wspomniane smarowidło do chleba.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Składniki:

20 dkg świeżej słoniny

80 dkg cebuli

20 dkg jabłek

majeranek

sól i pieprz do smaku

Kobieca sztuka przetrwania w książce Aleksandry Zaprutko-Janickiej "Okupacja od kuchni". Kliknij i kup z rabatem w naszej księgarni.

Kobieca sztuka przetrwania w książce Aleksandry Zaprutko-Janickiej „Okupacja od kuchni”. Kliknij i kup z rabatem na empik.com.

Sposób przygotowania:

Słoninę drobniutko pokroić, ewentualnie zmielić w maszynce na grubych oczkach. Cebulę pokroić w kostkę. Rozdrobnioną słoninę wysmażyć na dużej patelni tak by zostały z niej lekko zrumienione skwarki zatopione we wrzącym tłuszczu. Na patelnię wsypać cebulę i smażyć aż do zeszklenia.

Jabłka obrać, zetrzeć na tarce o drobnych oczkach, odcisnąć sok. Cebulę razem z tłuszczem i z jabłkami przepuścić przez maszynkę do mięsa, osolić do smaku, ewentualnie dodać trochę pieprzu. Następnie ucierać jeszcze chwilę tak by masa zrobiła się całkiem gładka. Doprawić majerankiem drobniutko roztartym. Trzymać w kamiennym naczyniu w chłodzie.

Wrażenia:

Przygotowując to smarowidło zmieniłam nieco recepturę Kiewnarskiej. Uczciwie przyznam, że chcąc oszczędzić sobie pracy, słoninę kupiłam od razu zmieloną. Wysmażyłam ją natomiast z cebulą zgodnie z pierwotnym przepisem.

Modyfikacje wprowadziłam na dalszym etapie. Jabłka po odciśnięciu soku dodałam bezpośrednio na patelnię i przesmażyłam tak, by zmiękły. Oprócz majeranku i soli doprawiłam całość odrobiną estragonu. Nawet szczypta wystarczy, by smarowidło nabrało specyficznego aromatu.

Zamiast przepuszczać przez maszynkę do mięsa, całość zblendowałam na gładką masę. Już chwilę po przygotowaniu nadawała się do smarowania chleba, jednak znacznie lepiej smakowała nazajutrz.

Kiedy następnego dnia po przygotowaniu otworzyłam lodówkę i poczułam zapach smarowidła, moje ślinianki zwariowały. Smarowidło jest absolutnie pyszne, zwłaszcza na chlebie kartoflanym z ostatniej edycji „Historycznej Pani Domu”. Ze względu na proporcje cebuli i jabłek do słoniny smakuje inaczej niż klasyczny „smalczyk” przygotowywany w moim rodzinnym domu. Dla mnie jest mimo to numerem jeden. No i chyba ma jednak odrobinę mniej kalorii…

Zobacz również

Nie chcesz płacić za prezenty? Te 4 tradycyjne upominki zrobisz sama w domu!

Chcesz podarować prezent naprawdę unikalny? Coś naturalnego, zdrowego i praktycznego? Mamy dla Ciebie sprawdzone receptury z czasów II Rzeczpospolitej. Wystarczy kilka składników, godzina czasu i... odrobina...

19 grudnia 2016 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Chcesz oszczędzić na gazie i pokonać smog? Weź przykład z naszych prababek

Dopadła nas sytuacja ekstremalna. W miastach nie ma czym oddychać. Krakowski smog jest tak gęsty, że nawet Smok Wawelski nie daje rady. Trzeba zaciskać pasa...

23 listopada 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Tort weselny z… fasoli? Tak radziły sobie nasze babcie podczas wojny

Niedawno pisaliśmy o tym, jak mimo trwającej wojny, bawiono się na polskich weselach. Czas przetestować przepis na ciasto, które królowało na niejednym takim przyjęciu.

27 października 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Ciasto migdałowe bez ani jednego migdała? Da się!

Wojenna gospodarka erzacami stała. Zwłaszcza na kuchennym froncie. Jakiś czas temu pisałam o kawie żołędziowej, która zastępowała stęsknionym kawoszom filiżankę małej czarnej. Teraz pora na...

1 października 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Druga wojna światowa

Kuchnia NAPRAWDĘ oszczędna. Wojenne porady, które przydadzą się także Tobie!

Kuchenka się zepsuła, lodówki nie da się uruchomić, a rodzinny budżet trzeszczy w szwach? Spokojnie, mamy dla Was kilka sposobów naszych babek, które doskonale sprawdzą...

23 września 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Druga wojna światowa

Co można było kupić na kartki w okupowanej Polsce?

Chleb o konsystencji betonu. Pseudomarmolada z buraków krojona nożem. I jeden cukierek na rok. Poznaj asortyment sklepów działających na łasce hitlerowców.

10 września 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

KOMENTARZE (2)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

lavinka

Tycie od tłuszczy zwierzęcych to jeden z mitów współczesnej dietetyki. Tak naprawdę tłuszcz ze słoniny jest sto razy zdrowszy niż wszystkie oleje roślinne. Tyje się od nadmiaru węglowodanów w diecie, o ile ma się określony metabolizm (jakiś % populacji ma tak, że spali każdą ilość cukru i nie zacznie magazynować w boczkach, ale większość będzie coraz szersza). Ten tekst przypomniał mi opowiadanie babci, że najgorsza bieda zrobiła się w Warszawie, jak wybuchło powstanie i wtedy to już nawet na słoninę nie było. Dla mnie, dziecka lat 70, była to jakaś totalna abstrakcja.

Edek

Kościół wydał na żywność dla powstańców 1000 000 dolarów w złocie.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.