W kwietniu 1969 roku Leonid Teliga jako pierwszy Polak samotnie opłynął Ziemię na jachcie „Opty”. Jego podróż trwała dwa lata i dwa tygodnie. Jak tego dokonał?

Leonid Teliga przyszedł na świat w momencie, kiedy Polska oficjalnie nie istniała. Urodził się 28 maja 1917 roku w Wiaźmie, w Związku Radzieckim, ale dorastał w Grodzisku Mazowieckim. Z powodów finansowych musiał odłożyć marzenia o studiach medycznych. Związał zatem swoje życie z wojskiem (był nawet w szkole oficerskiej), a później z żeglarstwem. Już w 1937 roku ukończył w Jastarni kurs żeglarski. W trakcie wojny połączył jedno z drugim: m.in. brał udział w ewakuacji Rostowa, któremu zagrażały wojska III Rzeszy. Był wtedy szyprem motorowca Wola.
Wolał jednak oczywiście służbę w jednostkach polskich, dlatego chętnie wstąpił do armii generała Władysława Andersa, wraz z którą przez Bliski Wschód dotarł do Wielkiej Brytanii. Szkolił się następnie na nawigatora – o dziwo w lotnictwie – podczas specjalnego kursu w Kanadzie, po którym był strzelcem pokładowym w polskim dywizjonie 300. Po wojnie pracował dla ONZ, był korespondentem PAP-u. Uczył również młodzież żeglarstwa. W międzyczasie wydawał książki. Myśl o opłynięciu globu dojrzała w jego głowie podczas trwającego trzy miesiące rejsu trawlerem „Wigry”.
Od konika przez tuńczyka
Najpierw jednak trzeba było stworzyć jacht, który sprostałby temu niełatwemu zadaniu. Teliga rozmawiał o tym z inżynierem Leonem Tumiłowiczem, który pierwsze rysunki techniczne przygotował w roku 1964. W konsultacje zaangażowany był Polski Związek Żeglarski, a nawet Ministerstwo Żeglugi! Sam projekt stanowił pewnego rodzaju ewolucję wcześniejszych, już istniejących koncepcji. Punktem wyjścia był jacht pełnomorski Tumiłowicza „Konik Morski”. Inżynier przerobił go na „Tuńczyka”, którego z kolei Teliga dostosował do swoich potrzeb.

Jacht „Opty” na wystawie w Centrum Konserwacji Wraków Statków w Tczewie.
Tak powstał „Opty” – skrót od „optymizm” – o dębowym szkielecie i mahoniowym poszyciu, z trzema kojami. Jacht został wpisany do rejestru okrętowego przez Izbę Morską 12 listopada 1966 roku. Otrzymał oznaczenie „RÓG 1374”. W listopadzie uzyskał Orzeczenie Zdolności Żeglugowej. Była jednak jedna rzecz, której „Opty” nie posiadał, a mianowicie radio. Teliga nie mógł zatem w razie problemów wezwać pomocy. Jedyną łączność ze światem zewnętrznym miał dzięki napotykanym statkom.
Kłopoty od początku
Leonid Teliga mógł przygotowywać się do wypłynięcia. Liczne mapy otrzymał od załogi „Śmiałego”. Na miejsce startu – do Casablanki – z Gdańska powędrował na „grzbiecie” „Słupska”. Ostatecznie wyruszył w swój niezwykły rejs 25 stycznia 1967 roku. Kierunek: Wyspy Kanaryjskie, port w Las Palmas. Po drodze musiał zmierzyć się ze sztormem, ale jacht naprawdę dobrze się spisywał, chociażby pod względem samosterowności.
Niemile zaskoczył natomiast Teligę wał śruby, który zwyczajnie… pękł. Z tym problemem musiał później mierzyć się do samego końca podróży. Problem pojawił się również po stronie „morale” kapitana, który cierpiał z powodu lumbago na tyle, że brał nawet pod uwagę przedwczesne zakończenie rejsu w Ameryce. Nic więc dziwnego, że korzystał ze słonecznych dni, aby porządnie się „wygrzać”. W każdym razie 12 lutego był już w Las Palmas, gdzie wał silnika czekał remont.
Trasa rejsu Teligi
Teliga spędził na Gran Canarii miesiąc. W dalszą drogę ruszył 16 marca z perspektywą zostania pierwszym samotnym polskim żeglarzem, który pokonał Atlantyk. Po kolejnym miesiącu dopłynął na Antyle. Podczas wizyty na Barbados wyleczył zęby u miejscowego dentysty, który jako zapłaty zażyczył sobie… kartki pocztowej z każdego portu. 21 czerwca pożeglował dalej. Planował dotrzeć do Kanału Panamskiego. Jego pokonanie niespodziewanie utrudniła mu Polska flaga i konieczna okazała się interwencja dyplomatyczna. Ostatecznie w trakcie przeprawy towarzyszyło mu na pokładzie kilku Amerykanów – takie przepisy. W międzyczasie znowu „nawalił” mu silnik, który trzeba było naprawić.

Bandera Polskiego Związku Żeglarskiego z jachtu „Opty”.
W końcu jednak znalazł się po pacyficznej stronie kanału i mógł skierować się na Galapagos. Wypłynął z Balboa 17 sierpnia. Musiał przy tym mierzyć się z dość „wilgotną” aurą. Było to o tyle uciążliwe, że od samego początku rejsu przeciekała nadbudówka „Opty”. Na Galapagos Teliga spędził kolejnych kilka tygodni. Opuszczając je, zawitał jeszcze na Floreanę, gdzie na początku XX wieku miały miejsce szokujące wydarzenia i zostawił listy w przeznaczonej do tego beczce. Wyruszył w dalszą drogę 28 października 1967 roku.
Pomyślne wiatry
Na tym etapie Teliga miał trochę problemów z nieregularnym wiatrem, a w konsekwencji ze samosterownością. Po 31 dniach dotarł na Markizy. Tym razem jego postój był krótki – 31 grudnia 1967 roku był już na Tahiti. W tych dniach miał okazję dwukrotnie obchodzić Sylwestra: na morzu według czasu polskiego, a później już w samym porcie. Jednak jeszcze zanim tam dotarł, „Opty” musiał wytrzymać zderzenie z unoszącym się na powierzchni oceanu pniem palmy. W międzyczasie do jego kadłuba zdążył się dobrać toredo, czyli świdrak tropikalny. Z tego względu – oraz z uwagi na porę huraganów – Polak z przymusu spędził na Tahiti aż trzy miesiące.

Leonid Teliga na pokładzie s/y „Opty”.
8 maja 1968 roku dotarł do Bora Bora. Tutaj po raz trzeci awarii uległ silnik. Wówczas Teliga zdecydował się… zdemontować zarówno felerny wał, jak i sam silnik. Kolejny etap podróży rozpoczął 16 maja. Dzięki pomyślnym wiatrom „Opty” pomknął jak strzała. Wkrótce Teliga przeciął antypołudnik Warszawy (przesłał pozdrowienia dla stolicy za pomocą flag) i świętował swoje 51. urodziny.
Czytaj też: Skazany za zbrodnię szlachcic został pierwszym polskim konkwistadorem i bohaterem narodowym
Ostatni etap – i ostatnia droga
4 czerwca dopłynął na Fidżi, gdzie po raz kolejny zreperowany został silnik „Opty”. Polakowi nie udało się otrzymać australijskiej wizy, 29 lipca 1968 roku ruszył zatem dalej. Wyznaczył sobie ambitny cel: opłynąć Przylądek Dobrej Nadziei. Na Oceanie Indyjskim musiał walczyć ze zmiennymi wiatrami, w końcu jednak zdołał zrealizować ten plan. 8 grudnia przeciął równik, kierując się z powrotem na północną półkulę, ale już po zachodniej stronie Afryki. W dotarciu do Dakaru – co nastąpiło 9 stycznia 1969 roku – nie przeszkodził mu nawet sztorm, który jednak zmusił go do pozbycia się poważnie uszkodzonego masztu. Tymczasowo jego jacht przestał być żaglowcem. W Dakarze zajęła się nim francuska marynarka wojenna.
„Opty” ponownie wymagał konkretnego remontu. W dalszą podróż – ponownie na Wyspy Kanaryjskie – mógł wyruszyć dopiero 27 marca. Na miejsce dotarł 16 kwietnia 1969 roku – tym samym Leonid Teliga w ciągu 2 lata, 13 dni, 21 godzin i 35 minut opłynął Ziemię! 29 kwietnia zawinął do Casablanki, gdzie oficjalnie zakończył rejs. Do Warszawy ze względu na pogarszający się stan zdrowia powrócił już na pokładzie samolotu. „Opty” został załadowany na „Orłowo”.
Teliga już w końcowej fazie rejsu źle się czuł. Tuż po powrocie do kraju musiał przejść operację, po której otrzymał diagnozę nowotworu. Przebieg rekonwalescencji i leczenia dawał nadzieję. Niestety, 21 maja 1970 roku Leonid Teliga odszedł na wieczną wachtę.
Bibliografia
- M. Cabanowski, Grodziszczanie, Lewion, Grodzisk Mazowiecki 2001.
- C. Holm, The circumnavigators: small boat voyagers of modern times, Prentice Hall Inc., Englewood Cliffs 1974.
- K. Kozerski, Leonid Teliga i jego Opty, przewodnikgdanski.pl, dostęp: 29.01.2025.
Zdj. otwierające tekst: Lorenzopalermo/CC BY 4.0; domena publiczna
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.