Być może marzył, by być jak Henryk Dąbrowski. Adam Mickiewicz chciał zbrojnie walczyć o niepodległość. I nawet cała polska emigracja nie mogła mu przeszkodzić.
Rok 1848. Wiosna Ludów. W Europie czuć wiatr zmian. Dlaczego więc na tej fali uniesienia nie przypomnieć o sprawie polskiej? Z takiego założenia wychodził Adam Mickiewicz, liczący na wsparcie ze strony nadzwyczaj demokratycznego papieża Piusa IX. Tak pisał o tym do Delfiny Potockiej Zygmunt Krasiński: Chce świętych w szeregu stojących na kształt sołdatów, chce świętych musztry wyuczonych, chce świętych kierowanych przez sierżantów, oficerów, pułkowników. W zamyśle wieszcza aby pomóc ojczyźnie, należało najpierw pomóc Włochom i przeciągnąć na swoją stronę słowiańskie pułki w austriackim wojsku. Później przyszłaby pora na Polskę…
Sam przeciwko wszystkim
Z zamiarami utworzenia takiego legionu – bez sukcesu – nosił się wcześniej Hotel Lambert (działający na emigracji obóz polityczny). Jakie więc szanse mógł mieć on, samotny poeta? Mickiewicz miał jednak wystarczająco dużo determinacji, co pokazał podczas spotkania z papieżem 25 marca 1848 roku. Pius IX przyjął wtedy 7-osobową polską delegację, w której reprezentowani byli: Hotel Lambert, krajowe ziemiaństwo, demokraci, dwóch księży zmartwychwstańców oraz – jak o nim pisano – Mickiewicz jako Mickiewicz. Kiedy zaczął przemawiać, nie dał się uciszyć nawet samemu ojcu świętemu. Ponoć szarpał go za rękaw, krzycząc: Wiedz, że Duch Boży jest w bluzach paryskich robotników!
Nie układało mu się też z polskim obozem. Na jednym z zebrań oskarżono go o towianizm (zresztą legion Mickiewicza nazywano towiańskim, choć – jak na ironię – Andrzej Towiański go później potępił). Sam wieszcz twierdził, że potencjalnym oddziałem muszą dowodzić nowi ludzie, nikt z dawnych, a przedstawiających inne czasy, np. Zamoyski, co nie przysparzało mu sympatii. Przeciwni powstaniu legionu byli także członkowie Towarzystwa Demokratycznego. Hotel Lambert uważał postawę Mickiewicza za szkodliwą. Sojusznika znalazł jedynie w Juliuszu Słowackim, który uważał, że polska emigracja powinna się zawiązać w konfederację, na której czele stanęliby m.in. Mickiewicz, Czartoryski i Różycki. Kluczowe zebranie w tej sprawie poeta opuścił ze słowami: Widać, że was topór galicyjski niczego nie nauczył. Czas na rozmowy się skończył.
Sukces wbrew wszystkim
Wraz z Mickiewiczem wspomniane spotkanie opuściło kilkunastu młodych ludzi. 29 marca 1848 roku podpisali oni Uchwałę Rodaków Zebranych oraz powołali Zastęp Polski. Jego naczelnikiem został wybrany wieszcz, który przedstawił swój „Skład zasad” dla legionu. Liczył on 15 punktów. Spośród nich warto wymienić następujące, w których pobrzmiewały hasła o demokracji, panslawizmie, a nawet… równouprawnieniu płci:
- Duch polski Ewangelii sługa, ziemia polska ze swym społeczeństwem ciało. Polska zmartwychwstaje w ciele, w którym cierpiała i złożona została w grobie przed laty stu. Polska w osobie wolnej i niepodległej staje i Sławiańszczyźnie dłoń podaje.
- W Polszcze wolność wszelkiemu wyznawaniu Boga, wszelkiemu obrzędowi i zborowi.
- Wszelki z narodu jest obywatelem, wszelki obywatel równy w prawie i przed urzędami.
- Wszelki urząd obieralny, wolnie dawany, wolnie brany.
- Izraelowi, bratu starszemu, uszanowanie, braterstwo, pomoc na drodze ku jego dobru wiecznemu i doczesnemu. Równe we wszystkim prawo.
- Towarzyszce żywota, niewieście, braterstwo i obywatelstwo, równe we wszystkim prawo.
- Pomoc polityczna, rodzinna, należna od Polski bratu Czechowi i ludom pobratymczym czeskim, bratu Rusowi i ludom ruskim. Pomoc chrześcijańska wszelkiemu narodowi jako bliźniemu.
Czytaj też: „Antagonizm wieszczów”. O co tak naprawdę chodziło w słynnym konflikcie Mickiewicza i Słowackiego?
Z ziemi włoskiej do Polski po raz drugi
Mickiewicz i jego podkomendni wystosowali list do ministra policji Państwa Kościelnego Giuseppe Galettiego z prośbą o zgodę na marszrutę zastępu do Polski. Przed wymarszem stawili się na nabożeństwie w rzymskim kościele San Andrea della Valle. Członkowie zastępu się wyspowiadali, a wieszcz wydał im rozkaz, który podpisał jako „przewodnik naczelny”:
W imię Boże, z orłem naszym poświęcanym przez najwyższy urząd Kościoła w święto cudownego znalezienia relikwii świętego Andrzeja, patrona Sławiańszczyzny, idziemy do ojczyzny. Bóg opiekował się garstką naszą, widzi ducha naszego. Bóg i opieka Jego nad nami póki trzymać się będziemy ducha, w jakim połączyliśmy się.
Oby duch ten objawiał się w pielgrzymce naszej, w obozowaniu naszym i w walkach naszych. Czynami wysłużymy sobie imię Zastępu Polskiego, w którym jesteśmy tylko z wiary ochrzczeni, czynami wysługujemy sobie spółkę z braćmi naszymi Polakami i z rodakami Słowianami. Boże, błogosław zawiązkowi pułku polskiego, przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, za wstawieniem się Najświętszej Bogurodzicy Królowej naszej.
Nie wszystko poszło jednak po jego myśli. Przede wszystkim zastępowi nie dano tego, czego Mickiewicz oczekiwał: sztandaru z Orłem, Pogonią i Matką Boską. Musiał się zadowolić biało-czerwonym z krzyżem. Nie wiadomo nawet, czy papież zdecydował się go pobłogosławić. Jeżeli tak, to uczynił to całkowicie prywatnie. Oficjalnie poświęcił jedynie krzyżyki dla Polaków, którzy pod wodzą wieszcza 10 kwietnia wyruszyli w drogę.
Czytaj też: Z ziemi włoskiej do Polski? Czym właściwie były Legiony Dąbrowskiego występujące w naszym hymnie?
Dwunastu gniewnych ludzi
Legion to jednak zbyt dużo powiedziane – w momencie wymarszu liczył zaledwie 12 osób (łącznie z przywódcą). Oprócz Mickiewicza było w nim 8 malarzy, muzyk oraz przyszły architekt. Na drogę otrzymali od Zygmunta Krasińskiego 500 franków. Trasa przemarszu miała biec przez Florencję, Mediolan, Czechy aż do Krakowa. Legioniści Mickiewicza odwiedzili m.in. Modenę i Parmę. We Florencji spędzili aż tydzień. W międzyczasie wieszcz przemawiał, agitował na rzecz wolności dla Włochów oraz Polaków. Miejscami odbywały się nawet demonstracje poparcia jego inicjatywy.
Prowadził też działalność rekrutacyjną, dzięki której np. w Mediolanie liczebność legionu zwiększyła się do 120 ludzi. Łącznie przewinęło się przez niego około 500 osób, a maksymalnie liczył około 200. Jeszcze w Mediolanie do zastępu dołączył pułkownik Mikołaj Kamieński ze swoimi podkomendnymi. Wśród ochotników byli zarówno weterani powstania listopadowego, jak i krakowskiego, a także Chorwaci, Czesi oraz Słowacy (co akurat było zgodne z ideą Mickiewicza). Poeta po drodze musiał jeszcze bronić się przed zakusami Hotelu Lambert, ale sam na front nigdy nie dotarł.
Szkoda Mickiewicza na jeden strzał
Konstancja Bojanowska-Łubieńska-Wodopolowa radziła wieszczowi w liście: Nie narażaj się na wiele, szkoda cię na jeden strzał. I lepiej dla niego, że postanowił jej posłuchać. 25 czerwca opuścił swoich żołnierzy, by powrócić do Paryża – bo tam działy się rzeczy ważne z punktu widzenia polskiej emigracji. Dwa dni wcześniej opracował instrukcję, w której podkreślał znaczenie troski o ducha i wielkość legionu. Zaznaczał również, jak ważna jest walka o niepodległość Włoch oraz wspieranie każdego człowieka czy rządu, który kierowałby się interesem Polski, choćby przyszło łamać egzystujące już formy rządów we Włoszech.
Tymczasem zastęp dotarł wreszcie na front. Zabójcza dla niego okazała się bitwa pod Lonato, w której w większości został rozbity. Niedobitki legionu dotarły potem do Rzymu, by wziąć udział w obronie miasta. Część z żołnierzy nie podjęła się jednak walki z Francuzami, bo taką obietnicę złożyli jeszcze w obecności Mickiewicza. W końcu Rzym skapitulował, a legioniści złożyli broń przed generałem Nicolasem Charlesem Oudinotem. Później resztki dumnego, idealistycznego projektu polskiego wieszcza wylądowały w Grecji. Poeta próbował wspierać finansowo swoich dawnych podkomendnych, którzy mierzyli się z szantażem ze strony Michała Chodźko, oczekującego jakiejś formy zadośćuczynienia za wyłożone na potrzeby zastępu pieniądze.
Tak czy inaczej Adam Mickiewicz rzeczywiście spełnił swoje marzenie. Wbrew wielu stworzył polski legion we Włoszech. Ale w przeciwieństwie do tego sprzed dziesięcioleci jego żołnierze nie odegrali żadnej istotnej roli. Jak trafnie napisał Tomasz Łubieński: sprawy legionistów nie miały wobec Europy, świata większego znaczenia, skoro oni sami nic nie znaczyli. Chociaż – jak stwierdził Tymon Terlecki: gdyby kto chciał mierzyć to przedsięwzięcie modną dziś miarą „efektu propagandowego”, musiałby je uznać za niebywałe. Który z nich miał rację?
Bibliografia:
- Atlas historyczny Polski, Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych, Warszawa 1977.
- Z. Dmuchowski, Ad limina apostolorum (Legion Mickiewicza), „Głos Znad Pregoły”, nr 2-3/2003.
- T. Łubieński, M jak Mickiewicz, Świat Książki, Warszawa 1998.
- J. Łukasiewicz, Mickiewicz, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2000.
- A. Śliwiński, Mickiewicz jako polityk, G. Gebethner i Spółka, Kraków 1908.
- T. Terlecki, Mickiewicz i my, „Wiadomości”, nr 3/1946.
Ilustracja otwierająca tekst: Józef Peszka/domena publiczna; Władysław Ciesielski/domena publiczna
Polecamy video: Legiony Dąbrowskiego – historia
KOMENTARZE (1)
Mickiewicz chciał stworzyć Legion, ale wyszły mu jak zawsze Dziady.