Aztekowie powszechnie są kojarzeni ze składaniem masowych ofiar z ludzi. Mało kto wie, że ich bogowie czasem domagali się mordowania... małych dzieci.
W prekolumbijskim Meksyku każdego roku tysiące jeńców ginęły na kamieniu ofiarnym. Celem było dostarczenie boskiej energii Słońcu – by mogło przemieszczać się po niebie. Również inni azteccy bogowie domagali się krwawych ofiar. Patroni wody, urodzaju i płodności upodobali się sobie zwłaszcza małe dzieci.
Kapryśni bogowie deszczu
Dla rolniczych społeczności prekolumbijskiego Meksyku pogoda – a zwłaszcza obfitość opadów deszczu – miała zasadnicze znaczenie. Susza oznaczała nieurodzaj i głód. Bóg deszczu i wody – Tlaloc miał swoją świątynię na szczycie Wielkiej Piramidy, w samym centrum Tenochtitlan, stolicy Azteków. W tym samym miejscu oddawano cześć Huitzilopochtli – bóstwu Słońca i wojny. Widać zatem, jak ważny był deszcz.
Tlaloc, a także towarzyszące mu pomniejsze bóstwa wody nazywane Tlaloques (Tlaloki) szczególnie domagali się ofiar z dzieci. Według kronikarza Bernadino de Sahaguna, który już po konkwiście spisywał zwyczaje Azteków, najlepiej na ofiarę nadawały się dzieci, które miały dwa „wicherki” we włosach. Ten sam autor twierdzi, że chłopców i dziewczynki kapłani kupowali od matek. Inne źródła wskazują, iż sami szlachcice oddawali swoje potomstwo na ofiarę lub kupowali dzieci niewolników w wieku około 7–8 lat.
Więcej danych dostarczają badania archeologiczne. Analiza szczątków wykazała, że ofiary cierpiały na rozmaite choroby. Może to oznaczać, że osoby, które w dzieciństwie trapiły jakieś dolegliwości (zwłaszcza te widoczne), mogły być chętniej wybierane przez kapłanów. Według azteckich wierzeń bogowie poprzez fizyczną ułomność niejako wskazywali dzieci do ofiarowania.
Największe nasilenie ofiar przypadało na okres w roku, kiedy opadów było najmniej – a więc mniej więcej od lutego do kwietnia. Krwawe rytuały miały na celu dokonanie pewnego rodzaju transakcji. My damy wam życie naszych dzieci, wy nam – życiodajny deszcz.
Im więcej łez, tym lepiej
Miejscami szczególnie związanymi z kultem Tlaloca były góry i jaskinie. W tych też miejscach najczęściej odprawiano rytuały. Według Sahagúna kiedy dzieci były zabierane, żeby złożyć je w ofierze, ludzie obecni podczas ceremonii płakali. Niekoniecznie ze smutku. Miało to sprowokować maluchy do płaczu, ponieważ Aztekowie wierzyli, że im bardziej dzieci płaczą, tym szybciej przyjdą deszcze i tym więcej ich będzie. Za szczególnie dobry omen uchodziło, kiedy łzy spadały na ziemię. Jeśli tak się nie działo, krajowi groziła susza.
W przeciwieństwie do „zwykłych” ofiar z jeńców wojennych, dzieciom nie wyrywano serca. Kapłani podrzynali im gardła, a następnie zostawiali ciała w grotach.
Wyjątkowe okoliczności, takie jak nadzwyczajna susza, prowokowały do zwiększenia intensywności składania ofiar z dzieci. W latach 1450–54 (według niektórych badaczy 1454–57) w Dolinie Meksyku panował głód. Przyczyną klęski miały być wiosenne mrozy, które zabijały kiełkujące rośliny, i następująca po nich susza. Głód miał być tak straszliwy, że zdarzało się, iż rodzice sprzedawali własne potomstwo w niewolę ludom z terenów, których klęska nie dotknęła. Nadzwyczajne okoliczności wymagały nadzwyczajnych środków. Archeolodzy odnajdują obecnie pozostałości licznych ofiar z dzieci pochodzące właśnie z tego okresu. Analiza szczątków ze świątyni Ehecatl-Quetzalcoatla (który był jednym z Tlaloków) wykazała, że 2/3 z 31 dzieci złożonych w ofierze nie miało nawet trzech lat.
Krew za dobre plony
Azteckie ofiary z dzieci i towarzyszące im rytuały bywały czasem bardzo skomplikowane. Tak było w przypadku obrzędów związanych z oddawaniem czci bogini kukurydzy Chicomecoatl, które odbywały się na przełomie września i października.
Kapłani wybierali kilkunastoletnią dziewczynkę, która stawała się personifikacją bóstwa. Ubierano ją w strój bogini, a we włosy wkładano zielone pióro symbolizujące młodą, niedojrzałą kukurydzę. Najpierw uczestnicy święta czuwali razem z dziewczynką w świątyni. O północy kładziono ją na posłaniu wypełnionym kukurydzą, papryką i nasionami innych roślin. Kapłan odcinał pióro, co odnosiło się zbierania kukurydzy. Rankiem ofiara udawała się do świątyni Huitzilopochtli, gdzie znajdowała się komnata poświęcona Chicomecoatl. Tam kapłani kładli dziewczynkę na stosie kolb kukurydzy i innych płodów rolnych, po czym odcinali jej głowę. Potem krwią skrapiali posąg bogini i wspomniany stos. Ciało było obdzierane ze skóry, którą zakładał na siebie jeden z kapłanów. Dla świętujących ludzi zaczynał się czas radości i oczekiwania na obfitość plonów.
Polecamy video: Jak byli uzbrojeni Aztekowie?
Kres składaniu ofiar z dzieci położył hiszpański podbój Meksyku. Był to jeden z bardzo niewielu pozytywów konkwisty, ale to już temat na osobny tekst.
Bibliografia:
- Isabel De La Cruz, Angelica Gonzalez-Oliver, Brian M. Kemp, Juan A. Roman, David Glenn Smith, Alfonso Torre-Blanco, Sex Identification of Children Sacrificed to the Ancient Aztec Rain Gods in Tlatelolco, „Current Anthropology”, vol 49, nr 3, czerwiec 2008, s. 519-526.
- Salvadro Guilliem Arroyo, Ofrendas a Ehécatl-Quetzalcóatl en Mexico-Tlatelolco. Proyecto Tlatelolco, 1987-1996. Instituto Nacional de Antropología e Historia, Meksyk 1999.
- Johanna Broda, Las fiestas aztecas de los dioses de la lluvia. Una reconstrucción según las fuentes del siglo XVI, „Revista española de antropología americana”, nr 6, 1971, s. 245-328.
- Johanna Broda, Ciclos agrícolas en el culto: un problema de la correlaci6n del calendario mexica, [w:] Anthony F. Aveni, Gordon Brotherston, Calendars in Mesoamerica and Peru Native American computations of time, B.A.R., Oxford 1983, s 145-166.
- Justyna Olko, Meksyk przed konkwistą, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2010.
- Justyna Olko, Mitologie świata: Aztekowie, New Media Concept, Warszawa 2007.
KOMENTARZE (5)
No tak, lecz…
I. Opisy powyższych zwyczajów pochodzą owszem od Azteków, ale…
Praktycznie nie mamy żadnych absolutne „pewnych” tzw. kodeksów z Mezoameryki, źródeł pisanych, czy „rzeźbionych” a pochodzących z ery przedkolumbijskiej, opisujących, dokumentujących te ofiary, jak i w ogóle ofiary z ludzi.
A wiemy, że wiele z nich (w tym i płaskorzeźb) powstało dosłownie – napisano je, wyrzeźbiono wręcz „na zamówienie” konkwistadorów (!) i (zwłaszcza) towarzyszących im księży katolickich !
Np. szczątki 42 dzieci u podnóża Wielkiej Piramidy w Tenochtitlan wskazują, że ABSOLUTNIE WSZYSTKIE one cierpiały na bardzo zaawansowane choroby układu kostnego, miały poważne ubytki, ropnie lub rozległe infekcje kości, które byłyby na tyle terminalne (tj. z czasem skutkujące śmiercią) i bolesne, że na pewno powodowałyby ich ciągły płacz. Nie znaleziono natomiast dowodów by kapłani odrywali dodatkowo tym dzieciom – by jeszcze bardziej płakały, paznokcie przed rzekomą rytualną ofiarą, jak dotychczas uważano.
Pamiętamy zapewne też wszyscy, że od czasów rzymskich aż do niedawna, uważano, iż Kartagińczycy też składali ofiary ze swych dzieci. Jednak obecnie wiemy, że rzekome miejsce składania ofiar było po prostu specjalnym cmentarzem dziecięcym, gdzie uroczyście chowano zmarłe dzieci.
Czy zatem i tutaj w Meksyku obecnym, zabijano umierające, płaczące dzieci – składano je w ofierze, czy jedynie chowano w świętym miejscu boga deszczu, „truchła” zmarłych w męczarniach, łkających przed śmiercią dzieci ?
…
Elizabeth Graham, szefowa międzynarodowego projektu naukowego „Mit ofiary ludzkiej”: „…koncepcja „ofiary” z ludzi wobec i dla bóstwa, jest stwierdzeniem odziedziczonym po hiszpańskich zdobywcach, wręcz „znormalizowanym” przez chrześcijaństwo. Pomysł ten rzadko jest kwestionowany, ponieważ ludzie lubią myśleć o Meksykanach (Aztekach) – lub Popoloca, ich poprzednikach – jako o takich specyficznych dziwakach: ludziach, którzy robili różne nietypowe rzeczy, których my nigdy byśmy nie zrobili, ale o których wiemy wszystko z… opowiadań, sztuk teatralnych i filmów.
Np. ofiary z jeńców. W hiszpańskich relacjach osoby, które rzekomo zginęły jako ofiary, nazywane są „jeńcami”, co mówi nam, że były one ofiarami konfliktów lub działań wojennych. Dzięki twórcom filmowym takim jak Mel Gibson (który w żadnym wypadku nie był tutaj jednak pierwszym) zakłada się, że rdzenne mezoamerykańskie armie przeczesywały okolicę z konsekwencją godną lepszej sprawy, w poszukiwaniu „jeńców” do… zabicia.
Dlaczego jednak powszechnie i ABSURDALNIE uważa się, że liczące sobie setki, ba tysiące lat, odnoszące znaczące sukcesy cywilizacje Meksyku i Ameryki Środkowej, marnowałyby czas i energię na takie przedsięwzięcia suma summarum przynoszące efekt przeciwny od zamierzonego?
Istnieje inna perspektywa. W zasadach prowadzenia wojny XVI-wieczne społeczeństwo hiszpańskie sankcjonowało zabijanie jeńców na polu bitwy. Jednakże Aztekowie uważali, że zabijanie na polu bitwy „po europejsku” jest po prostu haniebne ! Zamiast tego dążyli do schwytania jednostek zwłaszcza tych wręcz doskonale walczących, i sprowadzenia ich jako jeńców do swych miast, gdzie dopiero decydowano o losie tychże jeńców.”
…
II. 1452-3. Erupcja wielkiego wulkanu Kuwej (Kuwy = Kuwae) na południowym Pacyfiku w archipelagu Vanuatu, wyrzuciła do atmosfery 35 kilometrów sześciennych materiału wulkanicznego, wytwarzając chmurę pyłu, która okrążyła kulę ziemską… Znacząco zmniejszyła ona w ten sposób dopływ promieniowania słonecznego i spowodowała spadek średniej globalnej temperatury o 0,7 przy 1°C, na rok, do dwóch lat. Obserwowana była w Konstantynopolu, podobnie jak w wielu innych miastach świata, np. „W Kairze martwiono się niewystarczalnością powodzi na Nilu, a powstały od suszy wielkiej głód zaczął czaić się w całej Europie, nawet na progach domów w Moskwie…” – jak zapisał kronikarz.
Zaczęło się wielkie minimum Małej Epoki Lodowcowej… I u Azteków także, w 1454 r. tzw. „głodem Jednego Królika” („Jeden Królik” to „przeklęty” rzekomo pierwszy rok 52-letniego kalendarza azteckiego cyklu).
Dzięki m. in. technice lidarowej, niedawno jednak zauważono, że co ciekawe, to to, że nie tylko Aztekowie ale i inne ludy Mezoameryki, bardzo szybko przystosowały się, zaadoptowały do tych zmian, dłuższych i częstszych okresów suszy. Po początkowym okresie wojen, m. in. totalnemu wybiciu arystokracji, opuszczeniu wielkich miast, masowo powstały mniejsze, ale bardziej funkcjonalne osady położone bliżej źródeł wody – populacje ludzkie tam mieszkające co najmniej przy tym utrzymały swą liczebność (Kennett 2022).
Jak więc widać Aztekowie i ich sąsiedzi, nie byli zdani tylko na przychylność bogów…
Piękny komentarz owocujący wieloma informacjami, dziękuję
Robili nietypowe rzeczy? Oni robili odrażające rzeczy krwawe i psychopatyczne. Nie wiem jak w ogóle można próbować ich bronić, wbijali czy nie wbijali szpilek to i tak robili inne takie rzeczy że wymiotować się chce. Niektórzy ludzie chcą ich na sile wybielać, właśni ziomkowie ich tak nienawidzili że woleli współpracować z najeźdźcom. To pakuzuje jakie te ludy były a próbowanie wybielania ich na każdym kroku jest wręcz żałosne. To właśnie niektórzy chcą patrzyć na sile na nich na takich jakimi nie byli, więc nie pisz że ludzie chcą na nich patrzeć jako na takich bo każdy myślący człowiek na nich w taki sposób popatrzyć zamiast ich na sile wybielac
„Dlaczego jednak powszechnie i ABSURDALNIE uważa się, że liczące sobie setki, ba tysiące lat, odnoszące znaczące sukcesy cywilizacje Meksyku i Ameryki Środkowej, marnowałyby czas i energię na takie przedsięwzięcia suma summarum przynoszące efekt przeciwny od zamierzonego?”
Kultura Azteków/Mexików to około 300 lat, a nie „tysiące”
Jak to efekt przeciwny? Przecież Słońce co dzień wschodziło, padały deszcze, rodziły się dzieci – gdyby nie krwawe ofiary nastąpił by koniec świata.
Wyjątkowo koszmarna kultura. Fascynująca, ale obrzydliwa. Zresztą indiańscy sojusznicy Corteza uważali podobnie – w czasie zdobywania Tenochtitlan byli bardziej zajadli i morderczy niż Hiszpanie…
Proszę o jakieś dowody tych sensacji. Na przykład tych robionych na zamówienie płaskorzeźb, zwłaszcza w miastach opuszczonych jeszcze przed przybyciem Europejczyków. Zapewne wyprzedzili tam popyt. Dalej, jeśli nawet szkielety z Tenochtitlan były dotknięte chorobami, o czym żadne źródło nie mówi, to usprawiedliwia pan ich mordowanie? I na koniec negowanie składania ofiar z ludzi, co jest wystarczająco udokumentowane. Holokaust też będziesz pan negował zaraz? I proszę o źródło następnych rewelacji, z których wynika że na polu walki uważano aby przeciwnika nie zranić. Tyle pan bredni napisał że już się gubię. Cywilizacja mezoamerykańska mająca tysiące lat? Która? To już miliony pan mógł napisać od razu. I tak cywilizacje zawsze się wybijały i to nigdy większego sensu nie miało, zawsze przynosiły spadek ludności i ogólnego poziomu życia na terenach dotkniętych, a pan twierdzi że jedna z najbardziej krwawych cywilizacji w historii, szturchała się tylko, starając nie zabić przeciwnika. Może na ludziach bez wiedzy, takie wypociny wydają się interesujące, ale bredzi pan jak chory na schizofrenię, albo szuka pana taniej atencji. Czytałem kilka pańskich komentarzy i nigdy nie widziałem podanego źródła rewelacji, o których w świecie naukowym, z którym pan nie ma widocznie doczynienia, byłoby głośno. Albo jest pan człowiekiem chorym albo zwykłym oszustem, lubującym się w poklasku. Mimo wszystko dziękuję za poprawę humoru z rana, pańska wiedza jest wręcz komediowa.