Wiele źródeł donosi, że Mikołaj Trąba uzyskał na soborze w Konstancji taką pozycję, że omal nie został papieżem. Skąd jednak w ogóle wzięły się te twierdzenia?
Zacznijmy od tego, skąd w ogóle wzięła się ta informacja? Kronikarzem, od którego wszystko się zaczęło, jest Jan Długosz. W swych Kronikach zawarł w sumie drobne wzmianki, które na kilka wieków wprowadziły dość spore zamieszanie.
Po pierwsze wspomina, że na soborze w Konstancji Mikołaj Trąba ze względu na swoją liczną służbę, konie oraz złote i srebrne naczynia zajął poczesne miejsce wśród katolickich biskupów. Co prawda wybrał się nasz arcybiskup na ten sobór nieco na kredyt, ale w istocie jego orszak liczący ok. 250 osób zasłynął z przepychu. Legendarna zaś stała się wyprawiona przez niego w Paryżu uczta, którą zawstydził samego Zygmunta Luksemburskiego. Celem tej dalekiej podróży było skłonienie antypapieża Benedykta XIII do abdykacji.
Kluczowe jest natomiast inne stwierdzenie Długosza. Otóż podaje on, że chociaż arcybiskup gnieźnieński Mikołaj podczas elekcji uzyskał wiele głosów kardynałów i prałatów, odstąpił je wszystkie kardynałowi Ottonowi de Colonna, który dzięki temu został wybrany papieżem i przyjął potem imię Marcin V. Jak powinniśmy to rozumieć? Miał realne szanse, aby zostać papieżem, ale z tego zrezygnował? Co właściwie komunikuje nam w ten sposób Jan Długosz? Bo nasz słynny kronikarz nie napisał wprost, że Mikołaj Trąba faktycznie mógł zasiąść na Stolicy Piotrowej. Czy słowa te nie są zatem nadinterpretowane? Powrócimy jeszcze do tej kwestii.
Co mówią źródła?
Póki co przyjrzyjmy się temu, jak ta sprawa była przez wieki przedstawiana przez różnych autorów. W wydanych w 1862 roku Dziejach Polski Józef Szujski dość wiernie powtarza słowa Długosza. Podaje, że Mikołaj Trąba, który miał wiele głosów za sobą, odstąpił je Ottonowi Kolonnie, który został papieżem jako Marcin V. Przynajmniej nie dodał niczego „od siebie”. Ale i takie przypadki się zdarzały. Np. Julian Bartoszewicz napisał, że Mikołaj Trąba mógłby zyskać tiarę, gdyby tylko chciał, ale nie chciał rzucać ojczyzny dla Rzymu. Oczywiście wspomina też o przekazaniu głosów.
Informacja ta została w tak samo jednoznaczny sposób powtórzona w Encyklopedyi powszechnej z lat 60. XIX wieku. W tomie z 1863 roku wspomniano o Polakach, którzy mogli zostać papieżami. Na pierwszym miejscu wymieniono właśnie Mikołaja Trąbę, który na soborze w Konstancji uzyskał największą ilość głosów, ale odstąpił je Colonnie. Chwilę! Przecież Jan Długosz nie napisał, że Mikołaj Trąba uzyskał najwięcej głosów, tylko wiele. Natomiast w tomie z 1867 roku w haśle poświęconym arcybiskupowi napisano wprost, że pozyskał znaczną ilość głosów dla osoby swojej i mógłby był zostać papieżem, gdyby tylko chciał.
Zawarte zostało tam odniesienie do dzieł Jacquesa Lenfanta – Histoire du concile de Constance – oraz Histoire ecclésiastique Claude’a Fleury’ego. Kiedy jednak sięgniemy Lenfanta, nagle zrobi się… zabawnie, ponieważ autor ten pisze, że „jak podaje polski historyk”. Wiadomo, który! Czyli nastąpił tutaj reeksport informacji. Dotarcie do drugiej z wymienionych pozycji – dzieła Fleury’ego – nastręcza już niestety nieco więcej trudności.
Czy Mikołaj Trąba był zdrajcą?
W kontekście domniemanej kandydatury Mikołaja Trąby czasem pojawia się zarzut, że sprzymierzył się z niemiecką delegacją lub wręcz koalicją antypolską, byle tylko zwiększyć swoje szanse. Skąd taki pomysł? Może wynika to z niezrozumienia tego, w jaki sposób skonstruowany został sobór w Konstancji, i wybiórczego przyjęcia pojedynczej informacji? Tutaj jedna sprawa szczególnie wymaga wyjaśnienia. Otóż w pewnym sensie na soborze w Konstancji Polaków nie było. Usłyszymy wzburzone głosy: jak to? A sam Mikołaj Trąba? A Andrzej Łaskarzyc? Paweł Włodkowic? Zawisza Czarny?
Uściślijmy: na soborze w Konstancji formalnie Polaków nie było jako nacji. A to dlatego, że przyjęto, iż wszelkie narody będą obradować w ramach pięciu tylko nacji: włoskiej, francuskiej, angielskiej, hiszpańskiej i germańskiej. Jako oddzielna nacja traktowane było jeszcze Kolegium Kardynalskie. Gdzie w takim razie byli Polacy? Ano – jak podaje m.in. Tadeusz Silnicki – wraz ze Skandynawami, z Czechami i Węgrami zostali włączeni do nacji germańskiej. Nacji słowiańskiej nie było. A zatem jeżeli podawano, że Mikołaj Trąba np. współprzewodniczył nacji germańskiej, to wynikało to z tego, że innej nacji przewodniczyć po prostu nie mógł.
Czytaj też: Rycerz i świetny dyplomata. Jak przebiegała kariera Zawiszy Czarnego?
Palenie jest niezdrowe
W kontekście potencjalnej zdrady Mikołaja Trąby wspominana jest jeszcze jedna kwestia. Chodzi o Jana Husa. Otóż, jak podaje m.in. Jacek Breczko, członkowie polskiej delegacji solidarnie bronili czeskiego reformatora/heretyka. Polacy nawet odwiedzali go w więzieniu. Wystosowywali też listy z protestami przeciwko jego złemu traktowaniu. A w obliczu jego skazania prosili, aby nie został ukarany śmiercią.
Wszystko to z jednym wyjątkiem, który nazywał się Mikołaj Trąba. Poparł on stanowisko większości, przyczyniając się tym samym do skazania Husa. Ba, w dniu, w którym Jan Hus został spalony na stosie (6 lipca 1415 roku), Mikołaj Trąba odprawił mszę. Czy chciał w ten sposób zwiększyć swoje szanse w kuluarowych rozgrywkach o najważniejszą funkcję w Kościele katolickim?
Jacek Breczko podaje, że polski arcybiskup miał stwierdzić, iż gdyby on został papieżem, to Kraków stałby się Rzymem. Jednocześnie zastanawia się, czy była to ze strony Trąby zdrada taktyczna – ponieważ tymczasowo zdradzając polski punkt widzenia i zostając papieżem, mógłby uzyskać dla naszego państwa znacznie więcej. W każdym razie oczekiwano od niego po powrocie do kraju, że wytłumaczy się ze swojej postawy.
Wracając do sprawy Husa. Otóż kardynał Colonna został wybrany na papieża 11 listopada 1417 roku. Czyli dobrze ponad dwa lata od spalenia czeskiego reformatora. Dwa średniowieczne lata. Szmat czasu. Czy naprawdę Mikołaj Trąba, przyczyniając się do decyzji o skazaniu go za herezję, mógł kalkulować, że Kościół katolicki zaciąga u niego aż tak duży dług wdzięczności, aby powierzyć mu później stanowisko ojca świętego?
Czytaj też: Jan Hus. Heretyk i bohater
Mógł zostać papieżem czy nie?
Kolejna rzecz to wspomniane dzieło Jacquesa Lenfanta. Tuż po wzmiance o przekazaniu głosów przez Mikołaja autor ten podkreśla, że nie mógł być to kluczowy moment dla wyboru papieża. W Encyklopedyi zostało to całkowicie przemilczane. Tak samo zresztą, jak i następna kwestia, wraz z którą dochodzimy do punktu kulminacyjnego całej sprawy. Przede wszystkim bowiem należy stanowczo podkreślić, że wśród oficjalnych kandydatów na konklawe w Konstancji nazwiska Mikołaja Trąby nie było. Wątpliwe wydaje się również to, by Długoszowi chodziło o jakieś wcześniejsze zakulisowe rozgrywki. A oto, dlaczego.
Kwestia ta została w taki sam sposób przedstawiona zarówno przez Jacquesa Lenfanta, jak i Tadeusza Silnickiego, Stanisława Kostaneckiego oraz Tomasza Graffa. Porusza ją też autorka obszernej publikacji o soborze w Konstancji, Louise Ropes Loomis. Otóż Zygmuntowi Luksemburskiemu (a także przedstawicielom każdej innej nacji) zależało na tym, aby mieć swojego papieża. Jednakże w pewnym momencie nacja germańska zadecydowała, iż rezygnuje ze swojej kandydatury. I tę właśnie decyzję – nie w sprawie własnej kandydatury, ale kandydatury całej nacji germańskiej – ogłosili wspólnie Mikołaj Trąba oraz arcybiskup ryski nazwiskiem Wallenrod. Ot i cała tajemnica rzekomych szans arcybiskupa gnieźnieńskiego na objęcie władzy w Stolicy Piotrowej.
Dlaczego jednak Jan Długosz napisał to, co napisał? Tomasz Graff spekuluje, że cała sytuacja mogła dać kronikarzowi asumpt do błędnego stwierdzenia, że chodziło o kandydaturę samego Trąby. Z kolei, jak twierdzi Tadeusz Silnicki, wersja Długosza jest późna, zabarwiona patriotyzmem i prawdopodobnie oparta na pogłoskach. Skąd jednak mogłyby one pochodzić? Z otoczenia arcybiskupa? Tego zapewne nie wyjaśnimy już nigdy. Pamiętajmy jednak, że nasz dziejopis nie napisał wprost, że Mikołaj Trąba uzyskał wiele głosów na siebie (chociaż i takie przerobione tłumaczenia jego dzieła się zdarzają), a że po prostu uzyskał wiele głosów. Więc może to my chcemy widzieć to, czego tam nie ma?
Bibliografia
- Bartoszewicz, Arcybiskupi gnieźnieńscy, Prymasi Rzeczypospolitej i warszawscy i prymasi Królestwa Polskiego. Wizerunki z Galeryi łowickiéj, objaśnione tekstem historycznym, Warszawa 1864.
- Breczko, Czy zdrada narodowa może być dopuszczalna w imię wartości wyższych?, „IDEA. Studia nad strukturą i rozwojem pojęć filozoficznych”, nr XXX/1/2018.
- Encyklopedyja powszechna, tom czternasty, nakładem S. Orgelbranda, Warszawa 1863.
- Encyklopedyja powszechna, tom dwudziesty piąty, nakładem S. Orgelbranda, Warszawa 1867.
- Graff, Mikołaj Trąba jako gospodarz archidiecezji halickiej i gnieźnieńskiej [w:] F. Kiryk (red.), Mikołaj Trąba. Mąż stanu i prymas Polski. Materiały z Konferencji. Sandomierz 13-14 czerwca 2008 roku, Secesja, Kraków 2009.
- Graff, Wpływ kryzysu Kościoła powszechnego na społeczeństwo polskie w pierwszej połowie XV wieku. Wybrane zagadnienia, „Analecta Cracoviensia”, nr 44/2012.
- Kostanecki, Polonica i Plociana soboru w Konstancji (1414-1418) w dziele Hermanna von der Hardta i w świetle publikacji polskich, „Notatki Płockie”, nr 4/1992.
- Lenfant, Histoire du concile de Constance, tome second, Pierre Humbert, Amsterdam 1727.
- Lenfant, The history of the Council of Constance, vol. II, London 1730.
- R. Loomis, The Council of Constance: the unification of the church, Columbia University Press, New York and London 1961.
- Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, księga jedenasta 1413-1430, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009.
- Silnicki, Sobory powszechne a Polska, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1962.
- Szujski, Dzieje Polski: podług ostatnich badań, tom II, Jagiellonowie, nakładem Karola Wilda, Lwów 1862.
KOMENTARZE (3)
Dziękuję autorowi głównie za obalenie narosłych tutaj mitów.
Jak widać wiele zakorzenionych od lat poglądów ma się nijak do rzeczywistości ale… mimo to są dalej obecne w tzw. świadomości medialnej.
Najgłupsze są moim zdaniem te oskarżenia o zdradę.
Wynikają one z domniemania konfliktu z królem – bowiem brakło go przy boku monarchy kilka m-cy w czasie negocjacji z pokonanym zakonem, ale nie był on nieobecny celowo, a w wyniku choroby, nie dlatego zatem, że „protestował stanowczo, żarliwie i uporczywie, mieszając łzy i westchnienia z namowami”, gdy król odstępował od oblężenia Malborka.
Wręcz zaś znienawidził Niemców jako takich już wtedy kiedy, wg Długosza, aż na 4 lata został uwięziony „w areszcie domowym” przez Habsburgów w Wiedniu.
A Długosz korzystał z relacji ustnych i zapisków arcybiskupa, więc tu można mu wierzyć – jest wiarygodny w przedstawianiu faktów, może jedynie ich interpretacja…
Podobno wg. Długosza Jagiełło zgodził się też z Trąbą, że nawet „kradzież 400 owiec z Drahima przez krzyżackiego wójta Nowej Marchii” może być dobrym pretekstem do „totalnej” wojny z niemieckim zakonem, a…
W 29 artykułach, których arcybiskup był głównym redaktorem i autorem, stwierdził on m. in., że Krzyżacy są „synami diabła”. (…)
…
W Konstancji jego głównym celem miało być teologiczne uzasadnienie, przeforsowanie zasady broniącej słuszności, dopuszczalności sojuszu z poganami w wojnie sprawiedliwej, przeniesienie zakonu w inne miejsce – miejsca, gdzie miałby on walczyć z narodami pogańskimi; oraz doprowadzenie do skazania – uwięzienia Falkenberga za rozpowszechnianie oszczerstw o rzekomo pogańskiej faktycznie Polsce.
Co ciekawe głównym jego – naszym sojusznikiem na soborze była… rosnąca w tym czasie w siłę Wenecja.
Na soborze toczono też wtedy bezpardonową walkę propagandową, dlatego mówiono, że tak naprawdę sobór toczył się nie w ramach – murach kościoła – kościołów, a w bramach kościelnych gdzie przybijano na drzwiach pisma ulotne oskarżając się wzajemnie o najgorsze zbrodnie z profanacją sakramentów włącznie.
A papieżem, jak i kardynałem, raczej nigdy nie mógłby arcybiskup Trąba zostać, głównie ze względu na swe niskie pochodzenie, tj. to że był plebejskim i na dodatek nieślubnym, dzieckiem – tylko „dopuszczonym” przez adopcję do herbu. By mógł zostać proboszczem, biskupem itd., czy uczestniczyć w soborze – antypapież pizański Jan XXIII, udzielił mu aż trzykrotnie dyspensy od tzw. „wadliwego” urodzenia. Najprawdopodobniej też zmuszono go z tego to właśnie powodu, do „dobrowolnego” nieprzyjęcia kapelusza kardynalskiego. Przyczyną więc tego najpewniej nie była zatem, przyjęta dziś powszechnie jako prawdziwa, rzekoma niechęć by podporządkować się władzy papieża Marcina V z którym łączyły go przecież więzy autentycznej przyjaźni.
Gdyby nie nieprawe łoże,
Zostałby papieżem może.
Bóg go nie wybrał więc Papieżem być nie mógł. Żył pusto , ponad stan , był zdrajcą , szukał poklasku , nie miał pokory w stosunku do Bożych nakazów. Na bogato się prowadził , w stosunku do innych zakłamany . Postać nieprawidłowa do naśladowania. Coś pomógł , coś dobrze zrobił to nie jest uwarunkowanie do papiestwa , predyspozycji nie miał odpowiednich jako człowiek.